-

lukasz-swiecicki

Wizyta u fryzjera i inne historie

Wizyta u fryzjera i inne historie

 

Wczoraj doszliśmy już do tego (w felietonie), żeby iść do fryzjera, ale skończył nam się właściwie czas na opowieści.

Ja w zasadzie od lat fryzjera nie potrzebuję. Nie żebym nie miał włosów, bo mam nawet dużo, ale one raczej nie są w jakiś wymagających punktach głowy i sam sobie z nimi radzę, nie zawracając niepotrzebnie ludziom głowy.

Ale oczywiście pamiętam jak to kiedyś było.

Jeszcze w trzeciej klasie liceum, czyli w roku 1979, pod wpływem filmu „Taksówkarz” z Robertem de Niro, postanowiłem ostrzyc się na Irokeza. Właściwie to jest chyba anachronizm, bo jestem w zasadzie pewien, że takie określenie wtedy nie funkcjonowało. Sądzę również, że poza filmem, nie widywałem wówczas tak ostrzyżonych ludzi w swoim życiu. Chciałem po prostu wyglądać jak de Niro. Nie wydaje mi się, żebym chciał w ten sposób cokolwiek demonstrować. Ani się nie buntowałem ani nic w tym rodzaju. Oczywiście mam na myśli - nie buntowałem się świadomie!

I pewnie dobrze zrobiłem, bo jeśli chodzi o rodziców to z całą pewnością nie zareagowali w żaden sposób. Nie twierdzę, że nie zauważyli..

A to jednak był późny Gierek (to znaczy za wczesnego byłoby jeszcze gorzej, a już za Gomułki no to w ogóle, ale podkreślam, że jednak Gierek czyli „kto nie strzyże się na jeża temu partia nie dowierza..”) i taka fryzura była po prostu niezwykle bulwersująca. Myślę, że dziś nikt nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić jak bardzo.

Tyle, że ja wcale nie o tym. Nie buntowałem się, tylko się ostrzygłem, a moje najbliższe otoczenie przyjęło to z całkowitym zrozumieniem, choć właściwie nie miało prawa! No i nikt mnie nie wychowywał…

Może i dlatego moja podróż z wnukami do fryzjera nie miała żadnych walorów wychowawczych. Może tak być - po prostu skorupka mi nie nasiąknęła za młodu, toteż na starość nie chce cholera trącić…

A chłopcy to akurat mają co strzyc, ja tak nigdy w życiu nie miałem.

Tosiek jest strasznie włochaty i ma już kudły do ramion. Nosi cały czas czapkę, bo inaczej włosy całkowicie mu zasłaniają pole widzenia i wtedy nie może grać we freesbee, co właściwie robi przez cały czas, jeśli ma czapkę. Zaproponowałem mu wyrównanie końcówek. Jako łysy wiem, że to podobno ważne.

  • Nie Dziadziu. Nie ma mowy. Ani jednego włoska. - Tosiek był bardzo stanowczy.
  • To nawet lepiej - odetchnęła pani Sandra fryzjerka - z tymi włosami to bym chyba do nocy nie dała rady…. Czyli jeden z głowy, tak jakby…
  • A ty Bronek? Jak strzyżemy?
  • Na enerdowca - tak troszkę warknął Bronek…
  • Na co??? - niezwykle zdziwiła się pani Sandra.
  • Nie na co tylko na kogo - na enerdowca!

No tak. Bronek wyraźnie przejął się tym, co mówiłem ostatnio, kiedy to kazał się ostrzyc na Limahla (to znaczy też ja mówiłem, że na Limahla, dla Bronka Limahl, enerdowcy, Marsjanie - to wszystko jedno)… Bo jemu chyba Limahl było czy jakoś. To znaczy, żeby z przodu krótko, a z tyłu długo. Powiedziałem wtedy, że to na enerdowca. I Bronek to sobie przyswoił. A pani Sandra młoda, raczej już w ogóle nie pamięta NRD. Bo w sumie kto pamięta? Ale na Limahla to jakoś wiedziała i ostrzygła.

  • A ty Józek? Odkryć uszy?
  • Tak. Odpowiedział Józio i było to bardzo zdecydowane tak. Po prostu przysiedliśmy wszyscy od tego zdecydowania. Miało być, że nie będzie chciał i będzie trzeba mu żelki w pyszczek wtykać, a on tak ostro…

W sumie więc powstała taka sytuacja: ja byłem nadal kompletnie łysy, ale za to miałem dużą brodę (i to siwą!), Tosiek był strasznie włochaty, końcówki mu się może i rozdwajały, ale za to nie miał brody; Bronek był ostrzyżony na enerdowca; a Józiowi może by nawet i Gierek dowierzał, gdyby jeszcze żył. Wszyscy byliśmy zadowoleni. To znaczy co do Gierka to nie wiem.

Oczywiście to nie jest w ogóle o tym, ale jakoś musiałem wprowadzić temat. Bo to miało być o różnicy między wychowaniem, a byciem z kimś.

Fryzura to oczywiście tylko taki, przyznaję, że może i nie najmądrzejszy, przykład. Nie przywiązujcie się do fryzury.

Gdybym chłopców chciał wychowywać, to z pewnością nie zmuszałbym ich do żadnego rodzaju strzyżenia. Jednak podałbym im szereg argumentów przemawiających za tym, że końcówki włosów się rozdwajają, NRD już nie istnieje (a Limahl jest starszy ode mnie! Dokładnie o trzy lata. Ale za to ma 167 cm wzrostu czyli coś jak Aleksander Kwaśniewski, który jednak jest o 4 lata z kolei starszy od Limahla, czyli ile ode mnie?? No ile Bronuś?), a strzyc się na jeża nie warto.

Ja jednak po prostu jestem z nimi, więc zachwycam się niepowstrzymanym kołtunem Tośka, enerdowcem Bronka i jeżem Dziula (jeżem Jerzyka zresztą też!!). Nie podaję żadnych argumentów.

Czy lepiej jest wychowywać? Oczywiście, że może to być lepiej. Przynajmniej czegoś się nauczą o NRD i Limahlu. A może też o obowiązujących (według mnie..) kryteriach.

Czy lepiej jest być z kimś? Oczywiście, że może być lepiej. Bo może ktoś ma własny pogląd, a Limahl i NRD akurat w tym momencie go nie obchodzą.

Tak naprawdę wychowywanie i bycie z kimś to są po prostu dwie odrębne postawy. Pytanie o to, która jest lepsza jest jak pytanie o to czy lepszy jest smalec ze skwarkami czy morelowy dżem. To po prostu zależy do czego!!

Rzecz w tym, że nie wolno oszukiwać! Osoba wychowująca musi znać argumenty, więc trudno jej tak całkiem oszukać.

Osoba będąca z kimś może oszukać i to jak najbardziej!! Może jej się po prostu nie chce? Może to olewa? A mówi, że po prostu nie chce wychowywać! Ale tak naprawdę w ogóle jej się nie chce - a to jest zasadnicza różnica.

Dlatego jeśli jest uczciwie - to postawy te są równoważne. Ale jeśli ktoś oszukuje - to cześciej ci, którzy nie wychowują. Przykro mi to słyszeć ode mnie, bo i ja jestem w tej grupie niewychowujących.

Ja co prawda nie oszukuję. Jestem tego pewien. Ale ludzie mogą tego nie wiedzieć…

Osób wychowujących jest teraz mało. Zdecydowanie za mało. Bo wychowywanie wymaga o wiele większej odwagi. Trzeba też znać argumenty i mieć poczucie, że wie się jak jest najlepiej. I to jest trudne po prostu. Nie lubię być wychowywany, ale bardzo to doceniam.

Podczas gdy my ćwiczyliśmy proces nie-wychowawczy u fryzjera, dziewczęta wróciły ze spaceru i zaczęły się bawić w dom. W sumie zawsze się w to bawią, ale tym razem zadziwiająco dobrze szło…

Próbowaliśmy (bo w międzyczasie wróciłem od fryzjera) ustalić czemu. Otóż okazało się, że Mirka jest mamą!! W tej rodzinie. A zawsze była dzieckiem i miała już tego dość. Z drugiej jednak strony Mirka jest najmłodsza. Żeby to zrównoważyć okazało się, że Mirka jest co prawda Mamą, ale taką mamą, która chodzi do szkoły i z tej szkoły dzwoni do córki, którą informuje jak to tam jest na zajęciach. W ten sposób wszyscy zachowują należyty prestiż.

Ale też może wszyscy wszystkich wychowują??? Horrendum. Takie myślenie donikąd mnie chyba nie zaprowadzi…

Ciąg dalszy zapewne nastąpi.



tagi: wychowanie  fryzura  bycie z kimś 

lukasz-swiecicki
24 lutego 2024 15:07
4     509    2 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

cbrengland @lukasz-swiecicki
24 lutego 2024 20:42

Proszę, to jest pan młodszy ode mnie i to tak co nieco.

W 1979 ja już bylem na studiach i po ślubie, który trwal już dwa lata, by za następne dwa lata skończył się rozwodem. To bylo w styczniu 1981. W grudniu tego samego roku, wiadomo, Stan Wojenny. A wtedy miałem już paszport, by pojechać do moich niemieckih przyjaciół w Berlinie Zachodnim ówczesnym.

I popatrz pan, zdaje się, że zamiast w 2005, gdy wyjechałem wreszcie na stałe z Polski, ja wyjechałbym w 1989. I jak tu nie dostać jasnej cholery ...

Ale jak powiadają, lepiej późno, niż wcale. Przecież dzisiaj w Polsce jest kolejny stan wojenny. Ale już beze mnie.

_________

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki
24 lutego 2024 20:42

U fryzjera była też usługa golenia. Ostatni raz byłem u fryzjera w październiku tysiąc ... dziewięćdziesiątego ósmego.

Nigdy nie skorzystałem z usługi golenia, aczkolwiek całkiem z bliska podziwiałem.

 

 

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @cbrengland 24 lutego 2024 20:42
24 lutego 2024 20:48

Oczywiście chodzi o rok mojego wyjazdu w 1981, a nie 1989, taki cyfrowy to błąd tylko jest.

W 1989 roku ja w Berlinie Zachodnim i Wschodnim byłem nawet. Tak prawie uczestniczyłem w obaleniu Muru Berlinskiego, dosłownie nawet. Przez lata w Polsce miałem w swoim domu jego odłamki.

_______

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować