-

lukasz-swiecicki

Wielkopostne Rekolekcje w Laskach w roku 2021 z różnymi dodatkami napisanymi w 2025

Laskowskie rekolekcje wielkopostne AD 2021 z późniejszymi i wcześniejszymi dodatkami…

 

Początek roku 2021 był dla mnie szczególny.

Minął właśnie rok od śmierci mojej młodszej o 16 lat Siostry, Marysi, i prawie rok od kiedy zrezygnowałem z bycia kierownikiem II Kliniki Psychiatrycznej.

Miałem więc co najmniej dwie okazje, żeby pomyśleć i myśleć właściwie już stale o swoim własnym odchodzeniu, ale także o niepowodzeniu. O tym, że nie udało mi się to, co zawsze wydawało mi się ważne, kluczowe i w jakiś sposób nieuchronne.

Jakby tego było mało kompletnie rozszalało mi się serce. Miałem migotanie przedsionków z szybka czynnościa komór. W zasadzie miałem już same skurcze dodatkowe, a takich zwykłych chyba w ogóle nie. Co kilka kroków musiałem odpoczywać. I nie miałem wrażenia, że cokolwiek się poprawia.

W tej sytuacji Żona kazała mi się wyłączyć. Wsadziła mnie w samochód i wywiozła do Lasek. Wtedy właśnie napisałem ten ktrótki tekst, do którego teraz się dopisuję robiez niego tekst długi. Na tyle mnie było wówczas stać..

Akurat nastąpiła zima. W 2021 zima była krótka, ale całkiem porządna i wydarzyła się prawie na wiosnę.

Kiedy niesiony ostatnią falą zimowego powietrza, a tak naprawdę wieziony samochodem przez kochaną Żonę, w tumanach śniegu zmierzałem w stronę Lasek, nie myślałem o żadnych rekolekcjach czy innych dusznych skupieniach.

Tak naprawdę nie myślałem o niczym, co akurat dobrze mi wychodzi, a poza tym miałem zupełnie dość. Może po raz pierwszy w swoim życiu?

Tu obowiązkowa dygresja o wydarzeniach, które miały miejsce pierwszy raz w życiu i ich znaczeniu.

Starsza siostra mojej Babci – Ciocia Klara (Babcia wystąpiła już jako bohaterka kilka postów temu), będąca także z zawodu siostrą (poza tym, że była siostrą Babci) – franciszkanką służebnicą Krzyża – cieszyła się ogólnie świetnym zdrowiem i dożyła dokładnie 100 lat. Kiedyś jednak poczuła się jakby trochę gorzej.

Babcia dowiedziała się szczegółów przez telefon i przyszła do mnie, wówczas młodego lekarza (Babcia miała wtedy mniej więcej 80, a Ciocia Klara pewnie 84).

-- Wiesz, że Klarcia ma zgagę!! Po raz pierwszy w życiu!!.

Nie mogłem się powtrzymać i zawołałem z podziwem „

Ta to ma szczęście! – ja akurat często miewam zgagi i, jak to nazywam ku uciesze mojej Żona – „stany przedzgagowe”…

Na moje nieprzemyślane jak się okazało słowa Babunia odparła surowo:

-- Jesteś bezdusznym idiotą. Ja cię informuję, że moja siostra cierpi, a ty się cieszysz jak głup!!

To taka historia o pierwszej zgadze.

Zdaję sobie sprawę, że to moje „dość wszystkiego” może być dla kogoś równie śmieszne, jak dla mnie zgaga Cioci Klary.

Ostatecznie już pierwsze zdanie pozwala się zorientować, że mam Żonę, która do tego o mnie dba oraz prawdopodobnie samochód, który mnie wiezie. Mam też dokąd jechać tym samochodem.

Żona wiozła mnie do Lasek, miejsca mojego dzieciństwa. Tu się wychowałem i dorastałem, i tu miałem nadzieję choć trochę odzyskać równowagę, jak sądziłem głównie fizyczną – takich zaburzeń rytmu serca nie miałem jeszcze nigdy w życiu.

No cóż, pewnie że nie każdy może to o sobie powiedzieć (bardziej w sensie Żony i samochodu myślę, a nie w sensie zaburzeń rytmu...).

W Laskach, u mojego brata Maćka i jego żony Magdy, wylądowaliśmy zimową nocą. Program zdrowienia rozpocząłem następnego dnia wcześnie rano od długiego spaceru z Borysem.

Oprócz spacerów właściwie niczego innego w tym programie nie było.

Tylko co to znaczy spacer w takiej sytuacji?

Idziesz przez las (a nawet jest to Kampinoska Puszcza!) i przypominasz sobie wszystkie miejsca znane z dzieciństwa, znane na przykład z wypraw na biegówki z Tatą. Ale jest też i jeziorko Stefańskie, po którym można było jeździć na łyżwach, a nawet, w co trudno dziś uwierzyć, można się było kąpać.

Co jednak powodowało występowanie pryszczatej wysypki, którą już kiedyś opisałem w felietonie o moim Tacie, jako lekarzu.

Ale zamiast przypominać sobie dawne czasy, można również żyć obecnymi. Słuchać ptaków, które śpiewają coraz głośniej i głośniej, oglądać krokusy, patrzeć na rosnące na drzewach pąki. Jeśli ma się czas. A ja poczułem, że mam czas. Po raz pierwszy od wielu lat – miałem czas.

Można też wreszcie, a to wcale nie była ostatni rzecz, modlić się. Czyli na przykład odmawiać różaniec, chodzić do figury Matki Boskiej w pobliżu Motylowych Łąk, oglądać różańce zawieszone na drzewie. Można się nawet tymi różańcami wymieniać i to w zasadzie nie wiadomo z kim, co miało w tym momencie dla mnie jakiś dodatkowy urok.

Można wreszcie słuchać rekolekcji. Trafiły mi się akurat te z kościoła św. Marcina, głoszone przez ojca Dariusza Piórkowskiego.

Tytuł niezwykle i niesamowicie pasował do tego, co się ze mną działo – „Dusza i ciało chcą być wysłuchane”.

Słucham różnych rekolekcji wręcz nałogowo i uważam się za konesera. Ojciec Piórkowski nie jest według mnie wielkim mówcą, nie ma charyzmy ojca Szustaka, czy lekkości śp. ks. Pawlukiewicza. Ale za to jak mądrze mówi! I jak dobrze to do mnie trafiło.

Nie mam zamiaru opowiadać o czym było, bo to nie ma sensu. Odsyłam wszystkich do nagrania, które można znaleźć na youtube – rekolekcje wielkopostne św. Marcin 2021.

Dla mnie była to nauka o Bogu zmysłowym, o tym, że rozliczani będziemy z uczynków, ale też o tym, że możemy i powinniśmy oczekiwać znaku. Tak naprawdę tych znaków jest tak dużo. To moje dziesięciodniowe pielgrzymkowanie z Borysiem po lesie było też takim znakiem. I pajęczyny w porannej rosie.

Nie będzie puenty, nie będzie jakoś specjalnie wesoło i nie po mojemu to napisałem, ale taką miałem potrzebę i to chciałem wszystkim Czytelnikom na Triduum i Wielkanoc przekazać. Cieszę się, że jesteście i melduję, że już nie mam dość.

A w tym roku (czyli 2025, bo to tak szybko leci, że radzę notować!!) miałem być na rekolekcjach księdza profesora Marka Dobrzenieckiego. Ale się rozchorowałem, jak zwykle, i nie poszedłem.

W nagrodę przeczytałem książkę tegoż księdza Marka „Deficyt zaufania do świata”. To jest materiał na niejedne rekolekcje!! Gorąco polecam.

Z myśli, które na razie dla siebie wybrałem – zwraca uwagę ksiądz Dobrzeniecki, że samoświadomość wcale nie musi iść w parze ze sprawnością myślenia. Całkiem przekonujący jest przykład z szympansami i orangutanami. Szympansy, jak wiadomo super inteligentne, noe rozpoznają samych siebie w lustrze. A orangutany – takie sobie średniaczki w rozumie – nie maja z tym specjalnych trudności czyli jak najbardziej się rozpoznają.

To, że tak dużo myślimy o naszym myśleniu wcale nie musi nam tego myślenia poprawiać.

Szczerze mówiąc tak właśnie podejrzewałem.

Ale i tak nie mam zamiaru rezygnować z samoświadomościowych rozważań rekolekcyjnych. I Wam w sumie też tego życzę. A nawet i Borysiowi, który jednak w tek kwestii chyba mnie olewa.



tagi: rekolekcje  dusza  laski  ciało 

lukasz-swiecicki
12 kwietnia 2025 13:07
5     450    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

jan-niezbendny @lukasz-swiecicki
12 kwietnia 2025 14:36

Daję + oraz komentarz do zdania "Szympansy, jak wiadomo super inteligentne, noe rozpoznają samych siebie w lustrze".

Oto wyrywkowy (i nie całkiem serio ;) metaprzegląd w temacie szympansów.

[1970] Gordon G. Gallup, Jr. Chimpanzees: Self-Recognition (potrafią)

[1981] D. Suarez, Gordon G. Gallup Jr. Self-recognition in chimpanzees and orangutans, but not gorillas (tytuł mówi za siebie)

[1994] C.M. Heyes, Reflections on self-recognition in primates (nie potrafią)

[1995] D. J. Povinelli, et al., Further reflections on self-recognition in primates (polemika z artykułem Cecilii Heyes - "niedawna krytyka badań nad samorozpoznaniem u naczelnych jest bezpodstawna")

[1997] D. J. Povinelli, Gordon G. Gallup Jr., Chimpanzees recognize themselves in mirrors (znów tytuł mówi wszystko)

[2011]  Gordon G. Gallup Jr., J. R. Anderson, Which Primates Recognize Themselves in Mirrors? (wszystkie wielkie małpy potrafią, w przeciwieństwie do makaków i takich tam)

W sumie na przestrzeni dziesięcioleci badań wydaje się przeważać stanowisko, ze szympansy rozpoznają swoje odbicie. Jednakże publiczność nie zwraca uwagi na to, co mało odkrywcze ("jak wiadomo są superinteligentne") i w zasadzie niezmienne. Ludzie lubią przełamywanie konsensusu. Przypuszczam, że wnioski z "przełomowej" pracy pani Heyes, choć o krótkotrwałej wartości, były po prostu lepiej widoczne poza kręgiem badaczy zajmujących się tym niszowym tematem.

Dzięki Bogu, pewność w tej kwestii do zbawienia nie jest konieczna. ;)

Pozdrawiam Pana Profesora.

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @jan-niezbendny 12 kwietnia 2025 14:36
12 kwietnia 2025 23:47

Nie znam się na szympansach, z pewnością ksiądz Marek też nie. Rozumiem, że praca Hayes ma licznych przeciwników i pewnie mają rację. Jednak to nie roziwązuje zagadnienia czy rzeczywiście samoświadomość i duża inteligencja są ze sobą powiązane i jaki jest rodzaj tego powiązania. Dzięki za komentarz!!

 

zaloguj się by móc komentować

szarakomorka @lukasz-swiecicki
13 kwietnia 2025 08:46

-"To, że tak dużo myślimy o naszym myśleniu wcale nie musi nam tego myślenia poprawiać."

Ciekawe czy filozofowie poznają sie w lustrze? ;-)

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @szarakomorka 13 kwietnia 2025 08:46
13 kwietnia 2025 18:23

W gruncie rzeczy nie wiem, bo żadnego nie znam. Ale niedługo mam poznać, zaobserwuję i coś o tym napiszę. Może.

zaloguj się by móc komentować

MarekAd @lukasz-swiecicki
13 kwietnia 2025 19:34

Ktoś kto siedzi tylko w swoim umyśle i uważa, że ogarnie wszystko rozumem ma nikłe szanse na wysoką samoświadomość. Do tego potrzeba bowiem umiejętności odczuwania reakcji swojego ciała. No i oczywiście potrzebna jest sztuka rozpoznawania własnych emocji. Uczucia, których doświadczamy powinniśmy umieć nazwać bez angażowania myślenia. Zresztą ciało i emocje się przenikają wzajemnie, jedno nie może żyć bez drugiego.
Najgorsze jest, gdy się kogoś spytam jak się czuje?, a on mi odpowiada:  "myślę, że czuję się dobrze", zamiast "czuję się dobrze, czuję radość itp." Skoro dodaje słowo "myślę" to znaczy, że on tak naprawdę nie wie jak się czuje. Próbuje odpowiedzieć tak jak mu podpowiada rozum, a nie tak jak się czuje naprawdę. Wtedy wiem, że taki człowiek stara się kontrolować swoje emocje, co jest prostą drogą do samozaprzeczania, a to z kolei ze samoświadomością ma niewiele wspólnego.

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować