Czytając dziadka czyli młodzież ma uwagi
Czytając Dziadka czyli młodzież ma uwagi
Jak pamiętają uważni Czytelnicy (może wszyscy są uważni, ale nie wiem, więc się zabezpieczam..) w tym roku postanowiliśmy z Żoną (czyli Anitą!) wykonać dla naszych wnuków (które z rozpędu czasem nazywam dziećmi) kalendarz adwentowy.
Ja napisałem „Historię narodzenia Jezusa” (którą niedługo opublikuję w całości), a Anita podzieliła tę historię na 23 części (bo w Wigilię będziemy już wszyscy razem i co trzeba to opowiem tzw. Paszczą), powkładała do małych kopertek, zawiesiła na takiej specjalnej makatce i zawiozła dzieciom (a dzieciom Anielki wysłała w Beskidy, bo to daleko).
Jako autor oczekiwałem dość niecierpliwie informacji zwrotnych. Bo to trudna rzecz tak pisać dla dziesiątki dzieci w wieku od 1,5 roku do 14 lat… Więc chciałem wiedzieć jak zostałem zrozumiany i czy to się w ogóle podobało czy nie za bardzo.
Od dzieci Anielki, czyli Tytusa, Tośka, Bronka, Jańci i Dziula raczej się nie dowiem. Zasypani śniegiem nie zdążyli do Inpostu. Kurier po upływie 48 godzin wyjął przesyłkę i właśnie jedzie z nią z powrotem… Zanim wyślemy jeszcze raz - będzie już po zabawie.
Ola nie daje znaku życia. To znaczy daje, ale jakoś dziwnie. Złożyła mi smsowe życzenia „większej pompy” z okazji urodzin. Nie wiem co o tym myśleć. Coś musi być nie tak z moją pompą chyba. Ale dolegliwości nie mam. Może to była literówka? Może życzyła „bomby”… To też by nie było najlepiej, ale przynajmniej bardziej zrozumiale. Ale w każdym razie z kalendarzem nie wiem.
Natomiast u Mai jest relacja całkiem wyczerpująca. Maja przeczytała dotychczas 5 odcinków dzieciom.
Franka początkowo była nieco zdezorientowana, a potem powiedziała mamie (czyli Mai), żeby „uważniej poszukać bo pewnie w kopertach są jakieś słodycze”.
Henio zrozumiał, że to nowy quiz dziadolka (tylko Henio tak na mnie mówi). W związku z tym Henio zapytał mamę jakie są inne opcje. Bo pierwsza to Henio zrozumiał - ze „jesteśmy chrześcijanami”, ale kim jeszcze byśmy mogli? Może spidermanami? Albo kierowcami Formuły 1? Albo poszukiwaczami złota? Zdaniem Henia to trzeba najpierw rozważyć, a potem można dopiero odpowiedzieć.
Leon powiedział, że historia jest całkiem dobra. Zapytał jednak po ile właściwie odcinkach kończy się ten wstęp, bo na razie „cały czas jesteśmy we wstępie”. Po namyśle Leon dodał, że będzie lepiej jak w przyszłym roku on sam dla wszystkich napisze…
Te trzy, a nawet cztery, interesujące reakcje nasunęły mi myśl o tym w jaki sposób zazwyczaj reagujemy na opowieści czy też historie opowiadane nam przez ludzi. Zakładam przy tym, że chodzi o historie mądre i pouczające (co oczywiście wcale nie musiało mieć miejsca w tym przypadku!!!). Reakcje te nie są ani błędne, ani prawidłowe. Po prostu są i dobrze o tym wiedzieć.
Reakcja Frani
W historiach poszukujemy prostej rady. Załatwiającej jakąś potrzebę. Rozwiązującej problem. Widziałem taki mem w internecie: gruby mężczyzna (teraz chyba nie wolno pisać grubas??; ten mężczyzna na szczęście nie był Murzynem, bo na pewno nie wolno pisać Murzyn tylko nie wiadomo dlaczego) zagląda do pustej lodówki. Podpis brzmi „Konfucjusz miał rację - to czego szukasz jest już w tobie”.
Oczywiście maksymą konfucjańska pasuje do tej sytuacji. Zawartość lodówki jest już w mężczyźnie. Jednak z jakiegoś względu wiemy, że niedokładnie to miał na myśli Konfucjusz..Szukając prostej rady w każdej opowieści narażamy się na taki konfucjański błąd. Wiele historii nie zawiera prostych rad. Choć czasem nam się wydaje, że zawierają. To jest rzecz nad która warto się, moim zdaniem, zastanowić.
Reakcja Henia
Choć w dzisiejszym Świecie jest mnóstwo współzawodnictwa, to jednak nie można wszystkiego sprowadzać do wyścigów. Nie wszystko, z całą pewnością, jest quizem. W wielu sprawach nie ma opcji do wyboru. Bycie chrześcijaninem nie uniemożliwia np. bycia spidermanem. Chyba nie uniemożliwia. Na 100% nie wiem tego. Co prawda bycie muzułmaninem raczej uniemożliwia równoczesne bycie chrześcijaninem, ale nie o tym była moja historia. Jeśli wydaje się nam, że uczestniczymy w jakimś wyścigu, ale sytuacja jest mocno niejasna, to zachodzi prawdopodobieństwo, że w ogóle nie odbywa się tu żaden wyścig i należy robić całkiem co innego..
Wydaje mi się, że ja sam często wykonuję „reakcję Henia”. Czyli po raz kolejny myślę, że się gdzieś ścigamy, a tu w ogóle nie o to chodzi. Rzecz nawet nie w tym, że w takiej sytuacji głupio człowiek wygląda. Bo można się i do tego przyzwyczaić. Problem raczej w tym, że nie można wygrać. Jeśli się nie ścigaliśmy to po prostu nie można. Jakimś pocieszeniem jest co prawda to, że i przegrać się nie da.
Reakcja Leona
Całkiem często wydaje się nam, że na razie to jest tylko taki wstęp. Akcja właściwa dopiero będzie. Na razie jeszcze nie trzeba się tak do końca przykładać. W jakimś stopniu nawet Ewangelia wydaje się to popierać: „Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, kim będziemy” - tak czytamy w Liście św. Jana. To jednak tylko pozornie wspiera przekonanie, że jesteśmy w jakimś wstępie. Może dla nas to się jeszcze nie ujawniło, ale jesteśmy w procesie stawania się. Zmieniamy się, ale cały czas działamy. Wszystko jest naprawdę. Już teraz jesteśmy w tej ważnej części. Nie ma co czekać „aż się zacznie naprawdę”.
Często walczę ze sobą, żeby tak nie myśleć i nie być we wstępie…
Druga część reakcji Leona
W przyszłym roku sam to napiszę! To jest bardzo sensowna myśl. Nie odrzucając tego, co się od kogoś dostało, można, a może i trzeba?, myśleć o tym, żeby napisać to po swojemu. Zrobić to inaczej. Kto wie? Może lepiej? Warto spróbować.
Oczywiście nie narzekam na reakcje moich kochanych Wnucząt. Wręcz przeciwnie. Jestem bardzo zadowolony i zbudowany. Myślę o moich własnych relacjach, o tym co w nich jest dobre i warte powtórki, a czego powinienem jednak unikać.
I tak po cichu - może trochę i Wam radzę, jeśli oczywiście identyfikujecie u siebie takie reakcja jak Franki, Henia czy Leona.
tagi: opowieści reakcje
![]() |
lukasz-swiecicki |
6 grudnia 2024 17:37 |
Komentarze:
![]() |
chlor @lukasz-swiecicki |
6 grudnia 2024 19:23 |
Kiedy chodziłem do szkoły średniej pojawił się przedmiot o nazwie: "przysposobienie do życia w rodzinie socjalistycznej". Raczej niewypał z którego zrezygnowano. Gdyby teraz władze zarządziły naukę przedmiotu "przysposobienie do życia z katolickimi dziadkami", to też byłby problem co z tym zrobić, poza korektą nazwy przedmiotu.
![]() |
ArGut @lukasz-swiecicki |
6 grudnia 2024 19:26 |
Po przeczytani to mam takie wyobrażenie jakbym przeczytał wstęp do Ewangeli wg św. Łukasz, amerykańskiemu wyznawcy islamu. A w ducho zastanawiał się, po amerykański Does That Make Sense ...
Jakbym był dzieckiem to bym nie miał takich rozterek ... ale pewnie by mnie MÓWILI - musisz być poważny, to są trudne tematy, skup się ...
Swoją drogą ciekawą sprawą też jest, że dzieci generalnie odróżniają DOBRO od ZŁA, ale z czasem jako dorośli uważają, że WSZYSTLKO jest WZGLĘDNE ... nie wszyscy ale zauważalny statystycznie odsetek.
![]() |
ArGut @chlor 6 grudnia 2024 19:23 |
6 grudnia 2024 19:41 |
>Gdyby teraz władze zarządziły naukę przedmiotu "przysposobienie do życia z katolickimi dziadkami",
>to też byłby problem co z tym zrobić, poza korektą nazwy przedmiotu.
Z czyjej strony ? Dzieci by się zapytały - czy to będzie o religi? Czy dorośli (rodzice) zapytali by się - czy to będzie jakaś ideologia?
![]() |
chlor @lukasz-swiecicki |
7 grudnia 2024 10:26 |
Fajne dzieciaki, same sympatyczne buźki.
![]() |
lukasz-swiecicki @chlor 7 grudnia 2024 10:26 |
7 grudnia 2024 22:42 |
Tak. To graniczy z cudem. Wszyscy są bardzo mili i fajni.