Cienka czerwona linia
Cienka, czerwona linia
Nie wiem czy to jest rzeczywiście takie pytanie które na ogół zadają sobie ludzie.
Mam na myśli ludzi w jakiejś ogólnej masie, a nie poszczególne subpopulacje (że się tak wyrażę…).
Ale na pewno to jest pytanie, które pojawia się lub co najmniej wisi w powietrzu na wszystkich naszych spotkaniach z pacjentami Instytutu Psychiatrii, które to spotkania odbywają się w każdy wtorek o 10 (piszę tak na wszelki wypadek jakby ktoś chciał przyjść).
Jest kilka takich pytań, ale teraz myślę o takim bardzo trudnym - czy między ludźmi zdrowymi a chorymi psychicznie istnieje jakaś wyraźna bariera? Nie chodzi oczywiście o taką barierę, że ktoś kogoś nie lubi, nie chce z nim być, nie chce się nim opiekować. Takie bariery z pewnością istnieją i staramy się je przełamywać. To też nie jest wcale proste, ale to jest przynajmniej jasne.
Pytanie trudne i niejasne brzmi - czy tam jest rzeczywiście taka bariera? Mam na myśli rodzaj bariery biologicznej, fizjologicznej czy jak ją tam nazwać. Nie wiem jaki rodzaj nazwy byłby tu najbardziej właściwy, ale chodzi mi o taką najbardziej materialną barierę jaka może występować między ludźmi.
To pytanie można postawić jeszcze inaczej - czy naprawdę są dwa rodzaje ludzi, zasadniczo różnych od siebie, przy czym ci jedni ludzie są psychicznie chorzy i wymagają opieki, a ci drudzy ludzie są psychicznie zdrowi i mogą się opiekować tymi pierwszymi?
Następstwem tego pytania są oczywiście także inne, wynikające z niego, kwestie.
Czy na przykład jedni ludzie nie odpowiadają nigdy za to co robią, bo są chorzy psychicznie, a drudzy zawsze odpowiadają bo są psychicznie zdrowi?
Czy ludzie powinni mieć taki certyfikat zdrowia psychicznego jakby na przykład chcieli być politykami?
Czy zdrowi psychicznie mają mówić tym chorym co ci chorzy mają robić, bo przecież chorzy są chorzy i nie wiedzą. A zdrowi są zdrowi i wiedzą…
Tego typu pytania wynikają z tego pytania pierwotnego. Pytania o to czy taka zasadnicza różnica występuje.
Oczywiście jeśli takiej różnicy w ogóle nie ma, to nie ma też uzasadnienia, żebym kogoś leczył, bo to jest jego prawda, on może sobie myśleć co chce (i według tego działać!!), a mi nic do tego, też mogę sobie robić co chcę.
Jak z tego widać, choć może się nad tym nie zastanawialiście, to jest to bardzo fundamentalne pytanie, na które niezbędnie i koniecznie trzeba odpowiedzieć.
Według mnie, a myślę o tym od wielu lat, obserwuję ludzi chorych, czytam książki i artykuły, ogólnie siedzę w tym i to po uszy, odpowiedź nie jest prosta.
Nie można odpowiedzieć ani „owszem, istnieje taka bariera i po jednej jej stronie są ludzie zdrowi, a po drugiej chorzy. I ci zdrowi mogą być chudzi i grubi, łysi i włochaci, mądrzy i głupi, dziwni i nudni - ale wszyscy są zdrowi i koniec kropka”.
Ale też nie można odpowiedzieć „nie, nie ma takiej bariery i ludzie chorzy niczym szczególnie nie różnią się od zdrowych czyli innymi słowy w ogóle nie ma czegoś takiego jak psychiczna choroba” (bo do tego się ta możliwość sprowadza!!).
Ani odpowiedź „tak”, ani odpowiedź „nie” nie jest prawdziwa, nie opisuje Świata takim jaki on jest, ani nie pozwala na znalezienie realistycznego wyjścia z tej trudnej sytuacji.
Nie potrafię udzielić odpowiedzi co do której wierzę, że jest prawdziwa, nie odwołując się do pewnego modelu. Zastrzegam oczywiście, że jest to tylko model, a nie opis rzeczywistości, i w pewnych tylko miejscach przylega do tego jak naprawdę jest i pozwala to sobie wyobrazić.
Model nie wyjaśnia także mechanizmów, musimy na wiarę przyjąć, że mechanizmy tam są i działają, ale teraz nie będziemy się nimi zajmowali.
Wyobraźmy więc sobie, że wszyscy ludzie są aparatami fotograficznymi. Oczywiście model działa tylko na analogowych aparatach, takich z kliszą. Teraz już prawie się takich nie używa, ale sądzę, że wszyscy pamiętają o co chodzi.
W środku aparatu jest klisza (bo zakładamy, że w każdym z aparatów-ludzi taka klisza jest), klisza jest naświetlona. To znaczy, że zostało zrobione zdjęcie. Ale nie we wszystkich przypadkach zdjęcie zostało wywołane, czyli nie zawsze mamy do czynienia z fotografią, często tylko z możliwą, potencjalną fotografią. W każdym przypadku jednak fotografia może powstać po spełnieniu pewnych warunków.
W ten sposób wyobrażam sobie kwestię choroby psychicznej.
Choroba to gotowa, wywołana fotografia. Jeśliby jednak klisza nie była naświetlona - fotografia nie mogłaby powstać.
Moim zdaniem wszystkie klisze są naświetlone.
Wydaje się jednak że, w odróżnieniu od aparatu fotograficznego, warunki niezbędne do wywołania fotografii psychicznej (tak to nazwijmy) są różne w różnych przypadkach. Tak więc w części przypadków do wywołania potrzeba połączenia wielu czynników, a kiedy indziej jest tych czynników niewiele.
Ostatecznie odpowiedź sprowadza się do tego, że bariera pomiędzy zdrowymi a chorymi w zasadzie istnieje, ale w określonych warunkach (również w zasadzie) każdy może ją przekroczyć.
Przekroczenie bariery jest w pewnym stopniu możliwe w obie strony.
Fotografia może po prostu zostać wywołana i umieszczona w albumie ze zdjęciami - może więc stać się wspomnieniem, bez wpływu na to, co się w tej chwili z daną osobą dzieje. Mamy wówczas do czynienia z osobą, która niewątpliwie była chora, ale obecnie chora nie jest.
Oczywiście, że proponowany przeze mnie model nie rozwiązuje wszystkich problemów. Przede wszystkim nie daje odpowiedzi na pytanie, kto właściwie miałby decydować o tym, czy fotografia jest wywołana i na jakim etapie się obecnie znajduje.
To po prostu nie jest model odpowiadający na takie pytanie. To jest model, który pomaga w wyobrażeniu sobie jak to wygląda w okolicach bariery.
Wydaje mi się, że odpowiedź na zadane na początku pytanie brzmi: każdy może zachorować, jest to kwestia układu warunków zewnętrznych. Ale także - każdy może nie zachorować. Bo tak ułożyły się warunki. Jednak ten układ warunków zewnętrznych jest bardzo różny, ponieważ zależy od konstelacji warunków wewnętrznych danej osoby.
Większość osób w normalnych warunkach nie zachoruje, jednak osoby te mają w sobie jakiś chorobowy potencjał.
To wszystko wiąże się wyraźnie z Ewangelią, która dziś była czytana w kościele (jeszcze na pewno można zdążyć, jeśli ktoś nie był!). Jest to bardzo znany tekst o drzazdze w oku bliźniego i belce w oku własnym.
Oczywiście mając belkę w oku trudno jest zobaczyć drzazgę w oku bliźniego (nie mówiąc już o wyjmowaniu!). Ale weźmy pod uwagę nieco inną sytuację - czy jeśli nigdy nie mieliśmy niczego w oczach, jeśli nasze oczęta były przejrzyste jak Morskie Oko (to w Tatrach, nie w Warszawie…) czy w ogóle zrozumiemy sytuację człowieka, który ma w oku drzazgę?
Czy więc nie jest potrzebne choćby wspomnienie belki, jeśli chce się leczyć drzazgi?
Mi tam się wydaje, że to się może przydać.
I tak to też z nami jest.
tagi: chorzy psychicznie zdrowi różnica
![]() |
lukasz-swiecicki |
3 marca 2025 15:51 |
Komentarze:
![]() |
chlor @lukasz-swiecicki |
3 marca 2025 17:33 |
W przypowieści o przeczuleniu na cudze błędy jest słaby model. Po stokroć bardziej dokucza pyłek we własnym oku niż belka w cudzym.
![]() |
lukasz-swiecicki @chlor 3 marca 2025 17:33 |
3 marca 2025 17:40 |
Ale to zależy od tzw. modalności tego, co ma się w oku. Są takie rzeczy, które w ogóle nie przeszkadzają..
![]() |
ArGut @lukasz-swiecicki 3 marca 2025 17:40 |
4 marca 2025 20:20 |
A czym jest modalność w psychiatrii? W angielskiej wiki jest modalność w medycynie.
W mojej branży IT-software-development modalność to zależność i następstwo, w sensie synchronizacyjnym, zależność blokująca. Jedno zadanie oddaje sterowanie komunikacji z interfejsem drugiemu zadaniu i bez sięgnięcia do bebechów systemu jak to pierwsze zadanie będzie próbowało coś gmerać przy interfejsie to będzie to zignorowane, albo jak się uda to "namiesza" temu drugiemu co ma wtedy wyłączność na interfejs. Bez synchronizacji na poziomie obiektów systemu odpowiedzialnych za interfejs to problemy i odpał z zarządzaniem pamięcią i zasobami odpowiedzialnymi za to co wyświetla się na ekranie.
![]() |
lukasz-swiecicki @ArGut 4 marca 2025 20:20 |
4 marca 2025 22:09 |
Ojej. Świetnie brzmi. Nic nie rozumiem.