-

lukasz-swiecicki

Bolą mnie gnaty

Bolą mnie gnaty.

 

Zastanawiałem się mocno czy nie zatytułować tego felietonu „Ale mnie bolą gnaty!”…

Po prostu lubię tytuły na „a”, bo mam straszny bałagan w komputerze (tak uważa moja Żona, ja raczej sądzę, że to twórczy nieład) i łatwiej mi wówczas coś znaleźć.

Z drugiej strony - jeśli wszystko będzie na „a” to raczej nic nie pomoże, nie? Znowu trudno znaleźć.

A poza tym, czyli z trzeciej strony, gdyby tytuł brzmiał „Ale mnie bolą gnaty” to jednak sugerowałoby to, że dziś bolą mnie jakoś bardziej niż zwykle. No nie wiem tak do końca, ale chyba tak by było?

„Polska język trudna język”. Już chyba pisałem o dziewczynce, którą mama zapytała w lokalnej żoliborskiej piekarni „Czy jakaś bułka wpadła ci do oczu?”. „Nie” - odpowiedziała dziewczynka - „niczego w oczach nie mam”.

Prawidłowo sformułowane pytanie (zgodne z intencją pytającej) powinno bowiem brzmieć „czy jakaś bułka wpadła ci w oko?”. Niby to samo, a całkiem nie.

Od naszego języka można oszaleć, co trochę nas tłumaczy.

Tak czy owak postanowiłem opuścić „ale” w tytule.

Gnaty zostały i dalej bolą.

Nie jestem jakoś bardzo stary. Ale i młody też niezupełnie. Szczerze mówiąc w przyszłym roku idę na emeryturę. To znaczy mógłbym. Raczej się nie wybieram. Ale w każdym razie to nie będzie podstawówka, ani nawet studia tylko trochę dalej.

Mam więc w głowie niezły przegląd czasów minionych. Niekiedy słusznie minionych, ale kiedy indziej - zupełnie niesłusznie.

Uważam zresztą, oczywiście mogę się mylić, bo na własny temat ludzie potrafią się wprost okropnie mylić, otóż uważam, że bardzo dobrze pamiętam jaki byłem kiedyś.

Pamiętam bardzo dobrze wiele spraw całkowicie niefajnych i często nie jestem swoim własnym fanem. Uważam, że przysłowie „nie pamięta wół jak cielęciem był” nie odnosi się do mnie, choć na ogół jest bardzo celne (w stosunku do wielu ludzi).

W tym wypadku jednak nie o tym chciałem napisać, na spowiedź przyjdzie może jeszcze kiedyś czas. A może lepiej nie.

Tym razem jednak chciałem napisać o gnatach swoich w przeszłości i w ogóle o formie fizycznej. Nie byłem nigdy człowiekiem bardzo wysportowanym, a nawet nie lubiłem kiedyś ruchu (teraz uwielbiam, ale to mi się zmieniło bardzo późno). Byłem dzieckiem czytającym, ale niemal nieporuszającym się. Rodzice za karę zabierali mi książki i wypędzali z domu, ponieważ chciałem cały czas czytać.

Niemniej jednak byłem w niezłej formie. Może i dlatego, że byłem bardzo szczupły. Nie przeciążałem sobie stawów.

Prawdę mówiąc nie bardzo rozumiałem, kiedy podczas wyprawy w góry (a po Tatrach chodziłem bardzo dużo od trzeciego roku życia - to nie był mój wybór tylko mojego Taty, ale nikt mnie o zdanie nie pytał..) ludzie mówili, że są zmęczeni czy też nosem się podpierają.

Pamiętam, że miałem wówczas przypuszczenie, że tylko tak mówią przez grzeczność. Ja miałem wrażenie, że mogę iść bez końca. I nawet jeśli coś mnie rozbolało, to następnego dnia budziłem się jak młody bóg (chyba w tym wypadku z małej litery??). Nic mi nie dokuczało.

Pierwszy raz zrozumiałem o co chodzi w przeddzień I Komunii mojej najmłodszej córki, więc pewnie w roku 1996 albo 1997…

Miałem przywieźć od Teściowej zastawę stołową. Niosłem skrzynię do samochodu i nagle wypadł mi dysk w okolicy lędźwiowej. Ścięło mnie po prostu z nóg. Leżąc na trawniku zrozumiałem o co chodzi z tym wypędzeniem z Raju. Ja również poczułem się Człowiekiem.

A miałem wówczas 36 lat, więc mój rajski okres był chyba całkiem całkiem. Nie wiem jak tam było u Adama, ale uważam, że 36 lat poczucia pełnego zdrowia to niezły wynik.

Zwłaszcza, że byłem pewien, że to leżenie na trawniku pomiędzy psimi kupami (wtedy sprzątanie po psach zupełnie nie było popularne..), to tylko takie interludium. Szczerze i naprawdę myślałem, że sobie po prostu wstanę, może tam trochę poćwiczę, i wrócę na stare tory życia bezbolesnego.

No i na jakiś czas wróciłem. Ale te okresy bez bólu stawały się jakby coraz krótsze.

Nie zrażałem się tym jednak i wcale nie mądrzałem. Myślałem, co więcej - byłem przekonany, że to tylko wyjątki od reguły. A regułą jest brak bólu.

Następnie w moim życiu zaszło szereg, że tak powiem, wypadków (a raczej przypadków):

A więc po kolei - złamałem sobie lewą rękę w łokciu zjeżdżając po schodach na rolkach. Nie umiałem zjeżdżać po schodach, ale dowiedziałem się o tym dopiero na na trzecim stopniu. A to, jak się okazuje, trochę za późno. Syn mówił potem, że mi mówił, ale przecież nie mogłem go słuchać, bo zjeżdżałem!

Następnie złamałem sobie prawą rękę usiłując zrobić salto na rolkach. Tego też nie umiałem, ale dowiedziałem się dopiero wtedy, kiedy byłem już w powietrzu i to głową w dół. Niewiele ma się wtedy opcji. Próbowałem to wytłumaczyć córce w drodze do szpitala. Mam wrażenie, że jakoś mnie nie rozumiała.

Potem wpadłem pod samochód na rolkach. Ale to się chyba nie liczy, bo wtedy prawie nic mi się nie stało. Trochę tam się podrapałem, podarli mi łobuzy ubranie i właściwie tyle.

Zrezygnowałem z rolek i zacząłem się bardzo udzielać na nartach. W związku z tym wywaliłem się tak skutecznie, że w głowie zrobił mi się naprawdę duży krwiak.

Dzień po operacji krwiaka wypisałem się jednak ze szpitala na własne żądanie, ponieważ byłem pewien, że to tylko zwykły przypadek i nie warto się tym zajmować.

Następnie ograniczyłem jeżdżenie, ale za to zwiększyłem granie w squasha, zaliczyłem więc kilka niezłych kontuzji podczas gry, ale nie warto o nich opowiadać, bo nawet nie leżałem w szpitalu. Co najwyżej na podłodze, a i to niedługo.

W zasadzie raz leżałem na podłodze w szpitalu, ale że nikt się mną nie zainteresował więc ostatecznie pojechałem do domu i nawet nie musiałem się wypisywać na własne żądanie.

Wreszcie wpadłem pod samochód jadąc na rowerze.

Uczciwie mówiąc - to samochód na mnie wpadł. I sąd mi to przyznał we wszystkich instancjach!! Już po 8 latach dostałem odszkodowanie.

Po tym wypadku miałem połamane niemal wszystkie kości czaszki, znowu miałem krwiaka mózgu i wypadła mi prawa gałka oczna. Ale niezupełnie wypadła, złapałem ja ręką i jakoś utrzymałem. W każdym razie miałem dużą odmę mózgową i oczodołową.

Z niezrozumiałych dla mnie względów pani ordynator oddziału na którym leżałem, poradziła mojej Żonie, żeby ta przywiązała mnie do kaloryfera na krótkim łańcuchu.

Takie rzeczy mówią teraz lekarze cierpiącym pacjentom! I to ma być służba zdrowia.

W rezultacie po wszystkich tych przygodach (a wymieniłem tylko kilka najważniejszych) bolało mnie już wszystko i przez cały czas.

Dziś Żona zarządziła dzień kondycyjny. Byłem na strzyżeniu brody (tak, ja wiem, że to bez sensu, ja tego nie zarządziłem), potem miałem pedicure, wizytę u rehabilitanta, potem byłem na saunie, a wieczorem miałem prawdziwy balijski masaż stóp. Na wszystko zapisała mnie Żona i przypilnowała żebym poszedł.

W nagrodę dostałem 3/4 pistacjowego eklerka z „Kukułki” na Placu Wilsona (pyszna!!). Liczyłem wprawdzie na całą, ale ćwierć mi zjadła fundatorka…

Podczas masażu miałem sporo czasu i wówczas!!!, tak wówczas właśnie!!, pomyślałem, że nie dość, że bolą mnie gnaty. Zanosi się na to, że tak może już zostać, że się tak wyrażę - bezterminowo…

No tego to bym się nigdy nie spodziewał.

Bo jednak - kto by to pomyślał przy tak spokojnym życiu jak moje…

 

PS. Następnego dnia zachorowałem na grypę. Tak więc moje urazy może nie były takie ważne. Kto wie?



tagi: refleksje  wypadki  bóle 

lukasz-swiecicki
30 marca 2025 19:36
13     626    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

chlor @lukasz-swiecicki
30 marca 2025 20:25

Strata wagi sporo pomaga. Siedem lat temu było tak kiepsko, że zostałem skierowany na pilne wszczepienie implantu stawu biodrowego. Zamiast tego schudłem 25 kilo i jakoś do dziś ruszam się prawie normalnie. Oczywiście gnaty bolą, chyba wszystkie. To chyba konieczne w moim wieku.

 

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @chlor 30 marca 2025 20:25
30 marca 2025 21:40

No właśnie w tym rzecz, że dotychczas to do mnie nie docierało. Że w jakimś wieku nie pozbieram się już. A zawsze się zbierałem i to czasem z kawałków. Goiło się na mnie jak na psie. Prawie nie mam blizn!

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki 30 marca 2025 21:40
30 marca 2025 22:55

Pająki. Te to potrafią.

A tych gentelmenów  ...

Tom Curry ... :)

Od wielu starał i starł się.

Został kapitanem.

anglia vs francja

 

P.S.

po miesiącu odtwarzanie. Polecam stratę (?) dwu godzin.

 

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @MarekBielany 30 marca 2025 22:55
30 marca 2025 22:59

dodana informacja. żadna nasza telewizja nie transmitowała na żywo. poza małym i większym koronnym.

 

był taki serial crime story.

 

P.S.

boryś ?

 

 

zaloguj się by móc komentować

valser @lukasz-swiecicki
31 marca 2025 08:12

Trzeba sie ruszac i przede wszystkim robic przysiady. Z wiekiem miesnie nog staja sie najwazniejsza grupa, ktora decyduje o dlugowiecznosci, jesli ma sie zdrowe serce i pluca.

zaloguj się by móc komentować

chlor @lukasz-swiecicki 30 marca 2025 21:40
31 marca 2025 08:46

Starość fizyczna nadchodzi w momencie gdy już wiemy że z narządami ruchu (i innymi też) może być tylko gorzej, i jest to obiektywna wiedza a nie złe samopoczucie. Można przychamować proces odpowiednio dobranymi ćwiczeniami, ale tendencja będzie schyłkowa. Gorsza jest starość psychiczna - moment gdy sądzimy iż wszystko co dobre w życiu już było, i jest to osąd bliski prawdy.

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @chlor 31 marca 2025 08:46
31 marca 2025 09:25

Starość psychiczna mi raczej nie grozi. Ale dziękuję za ostrzeżenie.

zaloguj się by móc komentować

MarekAd @lukasz-swiecicki
31 marca 2025 20:32

Czyli żył Pan sobie spokojnie do 36 roku życia i wtedy nagle bum i się zaczęło? Sprawia Pan wrażenie człowieka spokojnego i ułożonego, który ni z tego, ni z owego wpadł w jakiś wir niekończących się wypadków. Właściwie to przydałby się Panu kaskader, który by trochę Pana odciążył w życiu ;)
Zastanawiał się Pan skąd tyle przykrych incydentów? Przeciętny człowiek czegoś takiego nie doświadcza. Muszą być ku temu jakieś powody. 
Pierwszy wypadek to dysk, który wypadł akurat w momencie rodzinnej uroczystości, więc warto by to było powiązać. 
Później nastąpiła seria złamań, być może na coś się Pan nie zgadzał, czegoś się obawiał, ale skoro nie udawało się Panu tego rozwiązać, to dochodziło do takich przykrych zdarzeń. Gdybam sobie oczywiście, bo nie siedzę w Pana głowie i mam za mało danych. Na koniec te wypadki samochodowe, jakby nagromadzona energia, siedząca gdzieś w podświadomości musiała gdzieś eksplodować. Ma Pan konkretny materiał do zastanawiania się nad tym, bo takie zdarzenia to wskazówki. Oczywiście w grę tu wchodzą Pana doświadczenia z dzieciństwa, szczególnie z chorobą ojca. 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @MarekAd 31 marca 2025 20:32
31 marca 2025 22:43

Mi się tak wszystko nie kojarzy. Inaczej trudno byłoby być psychiatrą. Tak wyszło po prostu. Kismet.

zaloguj się by móc komentować

MarekAd @lukasz-swiecicki 31 marca 2025 22:43
1 kwietnia 2025 15:52

Myśli Pan, że porzucenie wiary w ślepy los uniemożliwiłoby bycie psychiatrą? Mam wątpliwości. Wtedy moim zdaniem można byłoby lepiej skupić się na przyczynach, a nie tylko na skutkach chorób psychicznych, ale tu tego nie rozstrzygniemy. Nie znałem tego określenia kismet, wpadające w ucho. A propos zamiast "mi" powinno być chyba "mnie" na początku zdania. Ciekawe czy to że zdenerwowania na moje sugestie, czy znów przypadek ?
Podoba mi się u Pana to zastanawianie się nad każdym wyrazem, a nawet nad literką, jak w powyższej notce. Z jednej strony skrupulatne roztrząsanie niuansów, a z drugiej masa ważnych rzeczy zamknięta w worku z napisem fatum, do którego pod żadnym pozorem Pan nie zagląda. Taki paradoks :)

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @MarekAd 1 kwietnia 2025 15:52
1 kwietnia 2025 22:17

Ze zdenerwowania. To chyba jasne.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki 1 kwietnia 2025 22:17
1 kwietnia 2025 22:29

o cholera !

i cmentarze.

 

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @MarekAd 1 kwietnia 2025 15:52
2 kwietnia 2025 22:34

Przepraszam "że zdenerwowania". To z pewnością nie jest przypadek...

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować