-

lukasz-swiecicki

Biomasakra czyli imperium kontratakuje

Biomasakra - czyli imperium kontratakuje!!

 

Myśleliście kiedyś o tym, czemu pojawiają się kolejne odcinki bardzo popularnych filmów, a kiedyś raczej książek? 

Pewnie za bardzo nie ma o czym myśleć. Ludzie raz na czymś zarobili, to sprawdzają czy nie da się jeszcze, a potem jeszcze raz sprawdzają i jeszcze raz, dopóki źródło się nie wyczerpie. 

Właściwie wszyscy tak mamy, tylko u większości z nas to działa kiepsko i nic specjalnie nie udaje się nam zarobić. Ale rozumiemy, że tak robią inni. 

Uczciwi powiedzą - bardziej uzdolnieni od nas. Bo tak jest. A pozostali raczej uznają, że „to takie cwaniaki”. I też tak jest, nie ma co się oszukiwać. 

Tyle tylko, że to może być tylko pozór!! Tak mnie olśniło wczoraj podczas grabienia, ładowania i wywożenia liści. To może być, co ja mówię! - to na pewno jest, pozór. Wcale nie dlatego, że są dalsze odcinki, że można je sprzedać!!

To znaczy, oczywiście, jak się nie sprzedał pierwszy odcinek, to na drugi nie ma pieniędzy. Więc w tym sensie sprzedaż ma znaczenie. Ale to jest tylko okoliczność umożliwiająca, a nie żadna przyczyna!

Przyczyna leży o wiele głębiej i jest związana z samą istotą rzeczywistości!! To rzeczywistość ma nawrotowy charakter. Jak się coś gdzieś pokona, to ta sprawa po prostu kontratakuje!! 

No jasne, że to nie jest jakieś odkrycie. Jeśli szukacie odkryć, to, moja rada, nie marnujcie czasu na czytanie felietonów. Weźcie się lepiej za siebie i coś odkryjcie. 

Dla mnie jednak jest to jakiegoś rodzaju nowość. Za bardzo siedziałem w takim myśleniu - „a, jacyś faceci robią sobie interes”. A to wcale nie oni… To sam interes jakoś tak robi.

Napisałem kiedyś felieton „Biomasakra krytyczna”. Owszem, podobał się moim Czytelnikom, czyli był może trochę mniej niszowy niż inne, no ale oczywiście ja tam na nim niczego nie zarobiłem, oprócz przyjemności z jego napisania.

A tu tymczasem okazało się, że temat biomasakry wcale się nie wyczerpał. Jest jeszcze gorzej - choć z poprzedniego felietonu (oczywiście zaraz go przypomnę, proszę się nie martwić!) mogło wynikać, że opanowałem sprawę, przynajmniej na sposób właściwy dla mnie i Borysa, czyli powiedzmy sobie specyficzny, to okazało się, że biomasa ma to gdzieś i jak najbardziej zamierza mnie skontratakować. Tak się nie mówi, ani nie pisze, ja wiem. A ona mnie skontratakowała - nic nie poradzę na fakty….

Po kolei. Mam działkę. Jest nawet gorzej - nie mam działki. 

To znaczy ja nie mam. Moja Żona ma działkę i to nie jest moja działka. Ze względów, których już nie pamiętam, działka odziedziczona po ojcu, a moim świętej pamięci Teściu, nie stała się częścią naszego wspólnego majątku, a pozostała wyłączną własnością Anity. 

Przypuszczam, że w innych rodzinach taki fakt może być bez znaczenia, albo mieć znaczenie negatywne. To znaczy - albo wszystkim jest to zupełnie obojętne, albo jednak ktoś się martwi, że on czegoś nie ma. 

U nas jest akurat odwrotnie. Cieszymy się, ja na pewno, że jest coś, cokolwiek, co jest wyłączną własnością któregoś z nas. Mam na myśli małżonków Święcickich. Po prostu pobraliśmy się w wieku 21 lat i zawsze wszystko, wszyściutko, mieliśmy wspólne. Tak chcieliśmy i chcemy. Kochamy takie właśnie życie. Ale zawsze dobrze jest mieć jakiś wyjąteczek. Działka nie jest moja i już.

W tym sensie słuszniej jest więc powiedzieć „ma mnie działka”. To znaczy ona jakoś mnie posiada, a ja jej nie. Po prostu. 

Tym bardziej muszę ją zagrabić, żeby wyglądała. Bo nie zagrabiona działka wygląda jakby ktoś ją olewał. Zrozumiałem to w pełni, kiedy mój działkowy sąsiad, pan Poldek, powiedział kiedyś z namysłem:

  • Teść pański, świeć Panie nad jego duszą, to o te ziemie nie dbał nic a nic! I mówiłem to niego - panie Bogdanie (Teść miał na imię Bronisław, ale z jakiegoś powodu dużo ludzi mówiło do niego Bogdan, na co wydawał się zupełnie nie zwracać uwagi…), panie Bogdanie weź pan se zagrab! Weź pan te gałęzie poobcinaj! Weź se pan zasiej! A on wiesz pan co mnie mówił wtenczas??

  • No nie wiem, pojęcia nie mam?

  • A daj pan spokój panie Poldku, tak mi mówił. A niech se rośnie jak chce, niech leży gdzie upadnie. Taki ci był człowiek. Nie popieram tego.                                                                                                        Pan Poldek już nie żyje od kilku lat. A ja często wspominam jego słowa i tak myślę, że ja tam będę o ziemię dbał. Choć tam wcale nie wiem czy Teścia nie popieram, bo raczej nawet popieram, tylko ja tak nie potrafię..                                                                                                                           No to i powiedzmy sobie, że dbałem - grabiłem, przycinałem i siałem.  Ale w tym roku Żona mówi 

  • Daj spokój. Nie będziemy grabić, bo to bez sensu. I tak chcemy budować nowy domek, to nam wszystko zadepczą i trzeba będzie od początku.

Niby tak mi się lżej zrobiło na sercu. Bo to grabienie to prawdziwa męka. Od czasu wypadku, a to już dziewiąty rok (!!), boli mnie wszystko. A jak grabię, to bolą mnie takie mięśnie i takie części ciała, że nigdy nawet nie wiedziałem, że jej mam… Na lekcjach anatomii na Akademii Medycznej w ogóle jakoś tego nie było…

Pojechaliśmy na działkę z zamiarem, żeby nie grabić. Nie musimy i nikt nas nie zmusi. A co! Jesteśmy wolnymi ludźmi! 

Nie wiedzieć czemu Żona postanowiła, że dokładnie posprzątamy domek. Ten który jest. Taki bardziej przedpotopowy, choć obraziłbym Żonę i domek jakbym powiedział, że walący się czy nie daj Bóg niechlujny. Nie. Domek jest bardzo zadbany. Ale po prostu przyszedł jego czas i będziemy się żegnać. Już zaraz… 

  • Po co mamy sprzątać, skoro go zaraz wyburzamy? - wyraziłem nieśmiałą wątpliwość… 

  • Jak nie posprzątamy, to będzie bałagan. Chyba nie chciałbyś tego??

No nie. Chyba bym nie chciał. No to sprzątamy. Cały dzień. Mieliśmy odpoczywać. Ale odpoczywamy czynnie. Przy sprzątaniu domku też mnie wszystko boli. Ale tego akurat można się było domyślić. Przynajmniej nie grabimy!!!

Drugiego dnia domek jest już posprzątany i po prostu lśni. Teraz będziemy odpoczywać - zarządu Żona. Wyciągam dla niej leżak. 

  • A dla ciebie? Na czym będziesz leżał? - troszczy się jak zwykle Żona. 

  • A ja to wiesz, tak się przejdę po działce, z pieskiem może - mamroczę bez przekonania. 

Po chwili wyciągam grabie, worki, wózek no i zaczynam grabić. Co zrobić… 

  • Czemu grabisz? - dziwi się Żona. 

  • Wiesz przecież jak lubię grabić, po prostu nie mogę się powstrzymać! 

Jest to niespodzianka nawet dla mnie. Nigdy nie lubiłem grabić. W sumie nie cierpię tego. Tyle tylko, że trzeba, a jak trzeba to trzeba… 

Po pół godzinie dołącza Żona. 

  • Poleż sobie, to grabienie jest bez sensu.

  • Może bym i leżała, ale wiesz - jakoś tak gorąco… To ja już grabię, a ty ładuj w worki. 

I poooooszło. 

Tylko Boryś ułożył się na kupię trawy i patrzy na nas z niedowierzaniem. Przecież dobrze słyszał, że nie będziemy tego robić, nie lubimy tego, dosyć mamy i w ogóle nie o to przecież chodzi, żeby tak grabić i grabić bez sensu!!! I tak. Tego właśnie zwierzęta zupełnie nie rozumieją. My sami tego nie rozumiemy, ale notorycznie do tego wracamy… 

Udało się wygrabić tak trochę więcej niż pół działki (1000 metrów kwadratowych i chyba z 6 dębów, w tym olbrzymi zabytek przyrody…). To oznacza tak na dziś 32. worki liści. Tak po 120 l każdy. Leżą teraz na drodze jakby czekały na jakąś powódź. Ale nie.. Jesteśmy wysoko nad wodą. 

Jak z tego widać biomasakra strasznie kontratakuje. Nie tylko i nie przede wszystkim w tym, że po prostu jest. To tylko pierwszy stopień wtajemniczenia. 

Znacznie gorsze i bardziej niebezpieczne jest to, że ona, ta biomasakra, wciąga w siebie, każe coś wykonywać, nigdy nie daje spokoju. 

A po wszystkim, kiedy już ledwo możemy się pozbierać, podchodzi do nas wybyczony na trawce Boryś i coś tam marga o spacerku, zabawach itd. I trzeba iść bo co, psu pan odmówisz??

Ani chybi są w zmowie te podłe elementy natury!!!



tagi: biomasakra  kontratak  liście 

lukasz-swiecicki
4 maja 2024 22:56
6     680    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Zyszko @lukasz-swiecicki
5 maja 2024 08:34

 Wykonywanie z Żoną pracy której się nie cierpi jest sto razy bardziej satysfakcjonujące niż wykonywanie samemu pracy którą się lubi :)

 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Zyszko 5 maja 2024 08:34
5 maja 2024 09:27

Tylko żona potrafi zresztą wynaleźć takie prace, których naprawdę szczerze się nie cierpi. I pyk! Parę godzin czyśćca zaliczone już tutaj ;) 

zaloguj się by móc komentować

Gotoxy76 @lukasz-swiecicki
5 maja 2024 11:39

Ś.p. Teść pański wiedział,że z pierwotnymi siłami natury lepiej nie zadzierać. 

zaloguj się by móc komentować


MarekBielany @lukasz-swiecicki 5 maja 2024 13:35
7 maja 2024 22:19

Czyli działka ?

Ogrodowa/zagrodowa. Nie to nie ogród/zagród, a ogrodzenie. Dawniej miedza, granica ... i płoty.

Siły natury są skończone i obok cytadeli w nurcie Wisły pojawiły się zagubione bagaże.

 

 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @Gotoxy76 5 maja 2024 11:39
8 maja 2024 09:16

Tak wg maksymy 'kurz jest po to aby leżał' - odkurzanie jest ingerencja ba wręcz agresją

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować