-

lukasz-swiecicki

Zmarł Jarosław Marek Rymkiewicz i jest mi smutno

Zmarł Jarosław Marek Rymkiewicz i jest mi smutno

 

Właśnie dowiedziałem się o śmierci Jarosława Marka Rymkiewicza. Mam świadomość tego, że ludzie nie żyją wiecznie. W lepsze, lub może gorsze, dni mam nawet świadomość, że ja również jestem człowiekiem właśnie pod tym względem. O tym na szczęście udaje się zapomnieć. Wiem, że miał 86 lat i wiem, że to całkiem sporo. Jednak jestem smutny i jest mi żal.

Bardzo chciałem Go kiedyś spotkać i podjąłem nawet jakieś nieśmiałe starania. Mogło się to udać, ale się nie udało. Szczerze mówiąc nie ma już nikogo innego, kogo chciałbym spotkać. O innych ludziach mogę poczytać, mogę się czegoś dowiedzieć, ale nie odczuwam potrzeby spotkania. Odczuwałem taką potrzebę w przypadku Rymkiewicza.

Oczywiście miałem świadomość Jego istnienia już w liceum. Prof. Kuczkowski chyba lubił Rymkiewicza i polecał nam wiersze, ale niespecjalnie mnie przekonały i uznałem je za dziwaczne.

Kolejnym spotkaniem było przeczytanie wydanych w drugim obiegu „Rozmów polskich latem 1983”. Zachwyciły mnie i nigdy nie zapomnę tego wrażenia.

A potem było tyle innych książek. Ale mogło być przecież więcej, bo nie czytałem wszystkich. Wcale nie łatwo je dostać. I oczywiście niełatwo się je czyta. Wszystkie, które znam były niezwykłe, zupełnie niezwykłe. Najbardziej pewnie pamiętam „Kinderszenen”, dlatego, że jest w niej tyle bolesnej miłości do miasta, które też jest moim kochanym miastem czyli do Warszawy i tyle bólu z powodu Powstania Warszawskiego. Bólu, który też odczuwam, choć przecież Powstania nie pamiętam.

Jeden niezwykły fragment tej książki mam stale w pamięci:

„Ze stopki redakcyjnej „Ilustrowanego Kuriera Polskiego” dowiadujemy się, że to pismo wychodziło w mieście, które nazywało się Krakau. Ta ciekawa informacja świadczy chyba o tym, że Kraków był zakazany, przynajmniej w druku. Podobnie było też z Warszawą – konto czekowe redakcji umiejscowione było w mieście Warschau. Dozwolony był natomiast (z niejasnej dla mnie przyczyny) Piłsudski, bowiem adres redakcji „Kuriera” podany jest w takiej formie – „Krakau, Redakcja ul. Piłsudskiego 19 tel. 213-93”. Spróbujecie tam zadzwonić, może ktoś się jeszcze odezwie – jakiś wielbiciel współczesnej Europy pod niemieckim zarządem”…

I nie chodzi o to, ale oczywiście o to też chodzi, że to są bardzo twarde słowa i bardzo gorzkie, ale o to, że w całej książce to jest jeden jedyny kawałek zdania, w którym Autor jakby myli czasy, bo każe nam teraz dzwonić pod numer z 1941 roku. Od niechcenia.

Ja tego nie sprawdzałem we wszystkich książkach p. Jarosława, bo po prostu nie wszystkie czytałem, a nawet dalece nie wszystkie, ale w tych które znam, a to parę jest i dobrze je znam, zawsze jest taki jeden króciutki motyw w całej książce, gdzie następuje pomieszanie czasów. Uwielbiam ten moment, uwielbiam ten chwyt, uwielbiam to myślenie. Nie mnóstwo takich rzeczy, tylko jedna drobna. Większość czytelników nie zobaczy. Bo nie pisał pewnie dla większości, a pewnie i dla mniejszości też nie. Chodzi o to poczucie płynięcia w rzece czasu, o to zaprzeczenie czasowi, któremu się zaprzeczać powinno i należy, o to pamiętanie, że czas nie więzi nas.

Jarosław Marek Rymkiewicz był niezwykłym apologetą szaleństwa i odważał się pisać o rzeczach, o których ja się nie odważam myśleć. Musiałem robić sobie przerwy w Jego książkach, bo inaczej zaczynałem pisać Rymkiewiczem. Nikt nigdy nie miał na mnie takiego wpływu jak On. I im bardziej pisałem Rymkiewiczem, tym bardziej się z tego cieszyłem. A normalnie się nie cieszę, bo lubię sobie myśleć, że to sobie sam tak piszę, znikąd po prostu wzięty. I jeszcze coś – nie uznawał akapitów. Polonista, intelektualista. Olewał akapity. Dawał radę. Taki był silny ten mój ukochany Rymkiewicz!

Dziękuję Panie Jarosławie, że byłeś, dziękuję, że mogłem być pod Twoim wpływem. Żałuję, że nie mogłem poznać i zadać kilku pytań, a może po prostu pobyć. Byłem też ciekaw tej flanelowej koszuli w kratę, pewnie kilka ich było. A może tylko jedna?

Mam wielką nadzieję na spotkanie, choć już nie tu.



tagi: jarosław marek rymkiewicz 

lukasz-swiecicki
6 lutego 2022 13:45
5     1284    13 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

stanislaw-orda @lukasz-swiecicki
6 lutego 2022 16:23

Mieliśmy w kulturze jeszcze jednego poetę, o tym samym nazwisku, wilnianina
(Żagary, razem z Miłoszem), ale znaczniej mniej znanego: 
Aleksander Jarosław Rymkiewicz (zmarł w 1983).

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @stanislaw-orda 6 lutego 2022 16:23
6 lutego 2022 16:53

W przypadku Jarosława Marka to nie było w zasadzie prawdziwe nazwisko. Nie wiem jak Aleksandrem.

zaloguj się by móc komentować

byczeq @lukasz-swiecicki
6 lutego 2022 17:10

Szulc. Wcześniej Schulz. Rymkiewicz to psełdonim artystyczny ojca, o ile pamiętam, Wiesława. 

zaloguj się by móc komentować


Henryk-W @lukasz-swiecicki 6 lutego 2022 16:53
6 lutego 2022 23:44

"Rymkiewicz" to było panieńskie nazwisko jego babki od strony ojca.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować