-

lukasz-swiecicki

Zespół Korsakowa, niekoniecznie Rimskiego

Zespół Korsakowa, niekoniecznie Rimskiego.

 

Czasem tak mi się zdarza, że mnie coś prześladuje.

Co ja mówię? Czemu niby czasem? Co chwila mi się tak zdarza! Gdybym nie wiedział, co to są urojenia prześladowcze, to myślałbym chyba, że je mam od tych wszystkich prześladowań.

A od kilku dni chodzi mi ciągle po głowie Siergiej Siergiejewicz Korsakow. Pierwszy w Rosji profesor psychiatrii. Zmarł w wieku 46 lat, więc szybko zdążył tym profesorem zostać, szybko też zdążył umrzeć – z pewnością dlatego, że był potężnie gruby i nie miał zdrowego serca. Ale nie dlatego o nim myślę, tylko dlatego, że to właśnie on po raz pierwszy obszernie opisał chorobę nazywaną zespołem Korsakowa lub zespołem amnestycznym Korsakowa.

Najbardziej charakterystyczną cechą kliniczną zespołu Korsakowa jest coś, co w psychiatrycznym żargonie określa się jako „kroczącą lukę pamięciową”. Chodzi o to, że pacjent zostaje w zasadzie odcięty od wszelkich wspomnień, żyje w kroczącej do przodu teraźniejszości, zamieniając nic na przyszłość, która w tym momencie staje się niczym. Ale tu i teraz – jest tak jakby wszystko.

W tym miejscu robię niewielki skok w bliską przeszłość. Kilka dni temu znalazłem wśród papierów na biurku książkę Maurycego Bornsztajna, który urodził się zaledwie 20 lat później niż Korsakow, ale za to żył przez niemal 80 lat. Co prawda został profesorem już po 70, zaraz po wojnie podczas której ukrywał się przybierając nazwisko Podobalski.

Tu muszę zrobić nieco większy skok w moją przeszłość. Dlaczego właściwie zginęła mi książka Bornsztajna? Na początku kwietnia 2020, czyli na początku pandemii, zrezygnowałem ze stanowiska kierownika II Kliniki Psychiatrycznej Instytutu Psychiatrii. Miałem wówczas 58 lat, a profesorem nadzwyczajnym zostałem w wieku lat 49. Gdyby bym Korsakowem to zaraz potem bym umarł. A gdybym był Bornsztajnem to bynajmniej bym nie umarł, ale nie byłbym jeszcze profesorem...

Ale nie o to przecież chodzi.

Ponieważ nie byłem już kierownikiem kliniki, więc przestał mi przysługiwać piękny gabinet, który zajmowałem od dobrych paru lat i musiałem się przenieść do niewielkiego pokoju, który złośliwie nazywam „schowkiem na mopy”. Wcale nie jest taki zły, ale mam jakąś głupią satysfakcję, że komuś przykro z tego powodu, że mam taki kiepski pokoik…

Małostkowe, nie ma co mówić.

Przeprowadzka z dużego gabinetu do schowka na mopy wraz dużą liczbą książek powoduje efekty łatwe do przewidzenia. Początkowo miałem focha, więc nie sprzątałem i nie porządkowałem otoczenia. Ale ileż można?? Kiedy zacząłem się odkopywać z gratów – wpadł mi w ręce rzeczony Bornsztajn.

Tak się złożyło, że młodsi koledzy, a w zasadzie jak zwykle dr Pham, spytali mnie o coś (ale oczywiście już nie pamiętam o co…), zacząłem szperać w tym Bornsztajnie (wydawnictwo lwowskie, 1922 - dokładnie sprzed 102 lat) i znalazłem tam niezwykle ciekawe opisy kazuistyczne. Mam zamiar poświęcić im znacznie więcej miejsca, teraz tylko o tym wspominam.

Jedna z historii dotyczyła pacjentki z depresją urojeniową. Pacjentka przyjęta do szpitala Łodzi w 1905 – wydawało się, że po prostu zaniepokojona „rewolucją” (tak to określono w historii choroby). Jednak stan pacjentki stopniowo się pogarszała, mówiła coraz mniej, coraz słabiej reagowała na otoczenie i po kilku miesiącach całkowicie się wyłączyła.

Ponieważ przestała jeść, więc karmiono ją przez sondę. Dieta była jak się okazuje bardzo prosta – pacjentka dostawała codziennie litr mleka, cztery jajka i bodajże szklankę cukru. I tak przez następne 5 lat. Bez specjalnej szkody dla zdrowia, nawet nieco przytyła. Leków nie dostawała, bo takowych nie było.

Po pięciu latach pacjentka złapała pielęgniarkę ze rękę i powiedziała, że ma już całkiem dość tych jajek i prosi o rosół. Od tej pory zaczęła mówić i wyzdrowiała. Czyli jajka są dobre, a rosół jest jeszcze lepszy..

Historia brzmi nieco egzotycznie, ale wszystkie opisy zachowań pacjentki były jakby żywcem wzięte z naszego oddziału chorób afektywnych. Równie dobrze mógłby dr Bornsztajn przyjść do nas, w marcu 2022 i opisać pana Darka, który nie mówi już od lat i jest karmiony przez stomię. Podobieństwo historii opisanej 100 lat temu, do tego co w tej chwili widzimy na własne oczy przez chwilę nas wszystkich uderzyło.

A potem zdałem sobie sprawę, że to są przecież wszystko fraktale. Kolejne kręgi w czasie, zawracające i gryzące się w ogony. I to zapewne wcale nie dotyczy jedynie nie mówiących i nie jedzących pacjentów, i w ogóle nie tylko pacjentów, i nie tylko psychiatrii, i w ogóle nie tylko…

A skąd tu Korsakow? Bo, tak sobie po prostu pomyślałem, my wszyscy mamy nieco rozszerzony zespół Korsakowa.

Idziemy w kroczącej luce pamięciowej, w nieco rozszerzonej, ale tylko nieco, teraźniejszości. Bez prawdziwej pamięci tego co było zaledwie kilka lat temu. Kiedy to Putin się przecież wszystkim podobał, a stosunki z Rosją należało normalizować. Ktoś tak kiedyś mówił?? Nie! Nikt tak nie mówił. Wszyscy mówili, że będzie wojna…

A chwilę przedtem to akurat nie był Putin, tylko Hitler i też wszyscy mówili, a potem już nie pamiętali co mówili, i z kolei mówili, że nigdy więcej wojny.

Dzięki temu, że mamy zespół Korsakowa nie musimy się za bardzo przejmować swoimi błędami. Nie pamiętamy ich po prostu. No i robimy tak dużo zabawnych odkryć…

A Rimski-Korsakow to był akurat zupełnie inny gość. Rzecz jasna. Ale to jest taki żelazny dowcip egzaminacyjny na psychiatrii, że się ludziom mylą te Korsakowy.

Bo mają Korsakowa.

Ci ludzie. Bo nie my przecież…



tagi: psychiatria  zespół korsakowa  niepamięć 

lukasz-swiecicki
3 stycznia 2024 22:35
14     689    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

OjciecDyrektor @lukasz-swiecicki
3 stycznia 2024 22:47

Świetne. Zastanawiam się kiedy w koncu ludzie mnie chwycą za rękaw i poproszą o rosół...:). 

zaloguj się by móc komentować

SilentiumUniversi @lukasz-swiecicki
4 stycznia 2024 05:48

Wreszcie wiem, czemu nigdy nie napiszę wspomnień.

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @lukasz-swiecicki
4 stycznia 2024 05:54

Zespół korsakowa to obecnie epidemia na biblijna skalę. 

zaloguj się by móc komentować

Czarny @lukasz-swiecicki
4 stycznia 2024 10:19

A czy mógłby Pan napisać, w wolnej chwili, jaką dietę ma rzeczony Pan Darek? 

zaloguj się by móc komentować

tomciob @lukasz-swiecicki
4 stycznia 2024 12:45

Z tymi wspomnieniami ta ja mam 2 aspekty. Pierwszy to zapominanie czyli ukrywanie odsuwanie, wyrzucanie a drugi to zmiana stanu emocjonalnego wspomnień. O ile ten pierwszy przypadek jest oczywisty o tyle ten drugi ciekawy. Od niecałego miesiąca mam 2 małe kotki. W ramach felinoterapi wszystkie wspomnienia w tym szeroko rozumiane problemy z zeszłego roku (te do momentu przybycia kotków) zostały zapomniane, odrzucone albo po prostu stały się mało istotne. Ich emocjonalność spadła praktycznie do "0." Liczy się to co jest od momentu ich przybycia i dzień dzisiejszy, i nie ukrywam że jestem maleństwami zachwycony. Taki to klimat a'la Korsakow.

zaloguj się by móc komentować

mikklatka @lukasz-swiecicki
4 stycznia 2024 14:27

"Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość." G. Orwell. Wyświechtane? Ale prawdziwe. Dlatego na razie się jeszcze dziwimy, że np. dzięki PO mamy 800+, ale już niedługo przestaniemy. 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki
4 stycznia 2024 21:46

Dobrze jest, że dziesiątki lat temu polecono mi Landolt Boernsteina.

Takie tam dane o właściwościach (vs własnościach - przypomniało mi to pytanie Dziekana o różnicę).

 

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @Czarny 4 stycznia 2024 10:19
4 stycznia 2024 23:00

Otóż to!! Nie mam pojęcia! Jakaś szara cieczo-papka o podanym składzie. Nie wiem z czego to jest. Ani to jajka, ani rosół.

zaloguj się by móc komentować


MarekBielany @lukasz-swiecicki 4 stycznia 2024 23:00
4 stycznia 2024 23:04

Kiepsko.

 

Widziałem miesiąc temu posiłki w szpitalu.

 

W 1986 to było marzenie na przysiędze.

W Wielkanoc, wojsko puszczono do domu i można było się posilić.

 

Widzieć głodnego !

 

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @MarekBielany 4 stycznia 2024 23:04
4 stycznia 2024 23:17

Ruchoma Szopka.

 

Czy widziałeś pątników pod szopką ?

 

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @MarekBielany 4 stycznia 2024 23:17
4 stycznia 2024 23:27

Dobrze opaleni kardiolodzy. :) Lepiej działający zespół, który zapisuje następne wizyty.

To raczej nie poprawi zdrowia, ale Mamie było przyjemniej.

 

P.S.

!!!

czy anastezjolog może wysłać na orbitę pacjenta do kardiologa, na pięć dni przed operacją ?

 

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @MarekBielany 4 stycznia 2024 23:27
4 stycznia 2024 23:34

Proszę o odpowiedzi.

Panie łaskawe.

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @MarekBielany 4 stycznia 2024 23:27
5 stycznia 2024 22:09

Dodam, że to nie Mama została wysłana na orbitę.

Bardzo zarośnięty facet próbował się wbić do kardiologa, mając bumagę od anestezloga. 

Bardzo przytomny i głośno (bardzo) mówiący. Panie - bardzo ludzkie - odpowiedziały na ostatni apel petenta. 

Petent rzucił przez okienko duży plik papierów ... i tam było skierowanie do kardiologa. Sława i  chwała paniom z okienka..

Podjęły !

 

P.S.

Najlepsze.

Czy był Pan u kardiologa ?

Proszę powtórzyć.

Słucham.

Czy był Pan u kardiologa ?

Nigdy nie byłem.

 

P.S.

w tym momencie drzwi się otworzyły

 

Chorąży M. podczas alarmu wyrzekł: rozwarłem zbrojownię.

 

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować