Zbiory, zbieranie i tak aż do nosorożców
Zbiory, zbieranie i tak aż do nosorożców
Najczęściej uważa się, że tylko mężczyźni i chłopcy lubią zbierać różne rzeczy. Kobiety mają być pozbawione takich namiętności. Może ewentualnie coś tam zbierają, ale to tylko dlatego, żeby chłopakom coś udowodnić. Nie mam pojęcia czy naprawdę tak jest. Nie wykluczam, ale nie sprawdzałem.
Jeśli chodzi o moje wnuki (trzy dziewczyny i siedmiu chłopców) to dziewczyny nie zbierają niczego, trzej chłopcy zbierają kapsle, jeden klocki lego, jeden złote monety, jeden „różne rzeczy”, a dwaj są za mali.
Bystry Czytelnik powinien w tym momencie zorientować się, że liczba się nie zgadza. Pozornie rzeczywiście, ale tak naprawdę wcale nie, bo przecież nie napisałem w żadnym miejscu, że każdy zbiera tylko jedną rzecz. Jest jeden który zbiera i kapsle, i klocki lego równocześnie (to Bronek). Więc wszystko się zgadza.
No i z tego by wychodziło, że dziewczyny nie zbierają. Tylko co to za dowód na trzech dziewczynach i to do tego całkiem małych? Moim zdaniem nadal nic się nie da powiedzieć.
Zajmę się więc lepiej przypadkiem, który znam dość dobrze czyli sobą.
Ja zawsze od kiedy pamiętam coś zbierałem i obiektywnie rzecz biorąc moje zbiory bywały raczej głupie.
Najpierw zbierałem dropsy. Właściwie dziś nie ma już dropsów, ale chyba jeszcze wszyscy wiedzą co to? Na wszelki wypadek - to były landrynki pakowane w słupki, trochę podobne do współczesnych Mentosów tyle, że każdy cukierek był w osobnym papierku, a poza tym były to landrynki. To chyba teraz takich nie ma. Ja swoim wnukom nie kupuję w każdym razie…
Problem mojego pierwszego zbioru polegał na tym, że wszystkie moje dropsy były takie same…
To znaczy, że wszystkie zbierane przeze mnie przedmioty, a było ich chyba w sumie więcej niż 100!!!, wyglądały tak samo. Identycznie!
Każdy, kto coś kiedyś zbierał, a może zresztą w ogóle każdy!, czuje, że dla zbieracza to jednak jest problem… Ostatecznie filateliści nie napełniają klaserów setkami identycznych znaczków.
Ale czy na pewno? Borgesowscy filateliści właśnie tak dokładnie robią!!!
Miałem, podczas tego zbierania, jakieś 5-7 lat, więc nie słyszałem jeszcze o Borgesie, a mimo to, intuicyjnie, byłem w 100% borgesowski.
Na każdym moim dropsie zapisywałem dokładnie datę, kiedy dropsa dostałem i kiedy umieściłem go w kolekcji. Były to więc jedynie pozornie identyczne przedmioty, które różniły się po prostu wszystkim, ponieważ pochodziły z różnych punktów czasowych!
Dla mnie było to całkowicie wystarczające. Byłem w pełni zadowolony ze swoich zbiorów.
Przechowywałem je na strychu, w wielkiej drewnianej skrzyni. Co pewien czas przeglądałem, nie za często, bo zbiorów się za często nie ogląda, podziwiałem daty, pakowałem z powrotem i tyle. Nigdy nie jadłem dropsów. Tak w ogóle to bardzo je lubiłem, ale swoich nigdy nie jadłem, bo to była „kolekcja”, a kolekcji się nie je i już.
Wszystkie moje dropsy, poza tym, że identycznie wyglądały, miały jeszcze jedną wspólną cechę. Wszystkie, dosłownie wszystkie, miały to samo pochodzenie - dostawałem je raz w tygodniu od Cioci Mańci…
O Cioci już kiedyś pisałem. Była przed wojną (Druga Światową!) służącą moich pradziadków. Ale w czasie wojny stała się Ciocią i dla mnie po prostu była Ciocią i tyle.
Według Wikipedii, napisał mi o tym niedawno jeden z braci, Ciocia była córką pradziadków, naszą Babcią i, razem z dziadkami, ukrywała Żydów, za co zresztą była po wojnie nagrodzona medalem „Sprawiedliwym wśród narodów”, ma swoje drzewko w Yad Vashem i w ogóle. Z ukrywaniem Żydów to całkowita prawda, choć Ciocia nie lubiła o tym mówić, ale inne rzeczy całkowicie w Wikipedii pokręcili…
Maria Furmanik, bo tak się Ciocia Mańcia nazywała, nie była z nami w żaden sposób spokrewniona. Ale, z drugiej strony, Wiki ma całkowitą rację - dla mnie Ciocia Mańcia była prawdziwą Ciocią, a nawet i Babcią i ja tam się czułem z nią w pełni spokrewniony, że już bardziej nie można.
Jestem po prostu głupi jak Wikipedia i wszystko mi się w głowie plącze.
Ciocia była prawdziwą damą. Ostatnią jaka znałem. Nigdy nie mówiła „gacie” na gacie, ani „majtki” na majtki - zawsze mówiła „inekskrymable”, no chyba, że czasem „niewymowne”, bo też tak czasem mówiła. Nigdy też nie mówiła „spodnie”, na męskie spodnie, a jedynie „portugalie”, bo Jej zdaniem tylko tak może mówić dama na spodnie. Ciocia była całkowicie konsekwentna w tym nazewnictwie i bardzo, bardzo Ją za to podziwialiśmy z bratem.
Zawsze kiedy powiedziała
- Będę dziś prasować twoje portugalie.
Patrzeliśmy na siebie z ukrytym podziwem. Wiedzieliśmy, że tego nie wolno komentować, bo „Ciocia sobie wyprasza”. A jak Ciocia sobie coś wypraszała, no to po prostu nie było co mówić i tyle!!
To właśnie Ciocia Mańcia (zawsze i obowiązkowo tak nazywana) przynosiła mi dropsy. Raz na tydzień jednego dropsa. Obowiązkowo.
Ciocia chyba myślała, że wszystko zjadam. Nigdy nie pytała o moje zbiory, a ja nigdy nie mówiłem. Nie opowiadałem też o zbiorach nikomu innemu, bo właściwie czemu miałbym? Po prostu zbierałem dropsy.
Po dropsach były kapsle. Ale nie takie ładne, jakie teraz zbierają moje wnuki (bardzo im tego zazdroszczę!). Za komuny najczęściej wszystkie kapsle wyglądały tak samo. Nie było na nich żadnych napisów, ani obrazków. Niektóre były srebrne a inne złote. I to właściwie wszystko.
Tak więc wszystkie moje kapsle wyglądały wstępnie tak samo. I też dostawałem je od Cioci Mańci - no bo niby od kogo??
Ciocia dostawała te kapsle w sklepie, gdzie po prostu dla niej zbierali. Sama nie piła niczego kapslowanego i zapewne uważała to za dziwactwo. Ciocia miała stylóweczkę, że aż miło!!
Na kapslach nie pisałem już dat, tylko nazwiska kolarzy, a potem nazwiska piłkarzy. I malowałem koszulki. W związku z tym ostatecznie kapsle nie wyglądały wcale tak samo! Kapsle tworzyły drużyny piłkarskie i kolarskie, którymi mogłem rozgrywać mecze i wyścigi.
Zasadniczo te mecze były z Jarkiem Czubatym, który, jak się później okazało miał być chyba jedynym przyjacielem jakiego poznałem w życiu. Piszę „chyba”, bo jeszcze żyję, choć jestem mało przyjacielski..
Zresztą to raczej nie jest bardzo dziwne. Jedna żona, jeden przyjaciel. Może tak powinno być?
Ale tak naprawdę najcześciej grałem sam ze sobą. Rozegrałem wszystkie mecze wszystkich Mistrzostw Świata do 1974 (RFN). Potem byłem już za stary i przestałem grać.
Wyniki były zupełnie inne niż naprawdę, więc tylko w eliminacjach mecze się zgadzały. Pamiętam, że raz mistrzem świata został Paragwaj…. A Polska nie chciała… To i nie została.
Po kapslach były tak zwane „małe żołnierzyki”. Duża sprawa, miejsce na osobną historię.
Po żołnierzykach były scyzoryki. Cały czas zajmują całą szufladę w moim biurku, wielkim jak lotniskowiec.
Po scyzorykach były fajki. I tu niespodzianka - nie wiem gdzie one są! Przestałem palić 8 lat temu, a wszystkie fajki zaginęły! Żona też mówi, że nie wie. Jakby ktoś pytał…
Wszystko w moim życiu zmierzało, jak z tego wyraźnie widać, do nosorożców. W nosorożcach jest coś z dropsów, na pewno coś z kapsli, są żołnierzami ze scyzorykami. No i są z drewna (często), jak te zaginione fajki.
Obecnie jest ich już sporo ponad 100. Prawie wszystkie dostałem w prezencie. Nie służą mi do niczego i jestem z nich dumny.
To, że nie służą, wcale nie znaczy, że nie mają znaczenia!! Mają i to bardzo duże.
Ale o tym to ja już pisałem. Dziś było tylko o zbiorach.
Dziewczyny chyba rzeczywiście nie zbierają, bo całe to zbieranie jest mocno niepraktyczne.
Nie wiem. Tak mi się wydaje.
tagi: nosorożce ciocia mańcia zbiory
![]() |
lukasz-swiecicki |
10 listopada 2023 18:31 |
Komentarze:
![]() |
MarekBielany @lukasz-swiecicki |
10 listopada 2023 21:29 |
:)
Dziewczyny chyba rzeczywiście nie zbierają, bo całe to zbieranie jest mocno niepraktyczne.
Żona zbierała, ale doszła do wniosku mocnej niepraktyczności , ja jeszcze nie.
Żona zdecydowanie bardziej lubi porządek, a ten jest łatwiejszy do osiągnięcia kiedy jest mniej do porządkowania.
To o przestrzeni a jeszcze jest czas.
![]() |
chlor @lukasz-swiecicki |
10 listopada 2023 21:45 |
Zbieractwo to coś zupełnie innego niż kolekcjonerstwo.
![]() |
MarekBielany @chlor 10 listopada 2023 21:45 |
10 listopada 2023 23:03 |
A kto rozpoznaje te różnice ?
Pytam.
![]() |
lukasz-swiecicki @chlor 10 listopada 2023 21:45 |
11 listopada 2023 10:22 |
W skrajnej postaci tak, ale jest duży obszar rozmyty.
![]() |
MarekBielany @lukasz-swiecicki |
12 listopada 2023 05:38 |
Mnie też:
Nie wiem. Tak mi się wydaje.
:)))
![]() |
Andrzej-z-Gdanska @lukasz-swiecicki |
12 listopada 2023 08:53 |
Skoro sam Pan profesor przywołał Wiki, to, cytuję:
Społeczeństwo zbieracko-łowieckie – typ społeczeństwa lub gospodarki polegający na zdobywaniu pożywienia przez zbieranie jadalnych roślin i polowanie na zwierzęta bez znaczącego wysiłku w kierunku udomowienia jednych czy drugich. Przy czym najczęściej udział zbieractwa jest bardziej znaczący.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Spo%C5%82ecze%C5%84stwo_zbieracko-%C5%82owieckie
Chłopcy zbierali, a dziewczyny smażyły, gotowały to co zostało zebrane. ;)
Do dziś drzemie to u chłopców.