-

lukasz-swiecicki

Względny krytycyzm to bezwzględna bzdura..

Względny krytycyzm to bezwzględna bzdura – początek serialu o depresji

 

Może tylko tak mi się wydaje, ale pojęcie „względnego krytycyzmu” jest używane chyba tylko przez psychiatrów. Czy się mylę?

Bo względny krytycyzm wcale nie polega na tym, że na przykład jakiś film mi się podoba, ale nie aż tak bardzo, żebym go oglądał więc jestem „względnie krytyczny” wobec tej produkcji. W przeciwieństwie do innego dzieła, na które nawet spojrzeć nie chciałem. Nie chodzi też o to, że jakaś zupka wygląda co prawda paskudnie, ale zjadłem ja i nie umarłem, będąc wszelako „względnie krytyczny” wobec tego dania.. „Bardzo dobre, ale nie aż takie żeby to jeść” – jak mawiała Babunia Święcicka. Nie, o to wcale nie chodzi.

Psychiatrzy znają pojęcie względnego krytycyzmu najczęściej z opisu do jednego z punktu w Skali Depresji Hamiltona (tak z pamięci to mi się wydaje, że to pozycja 15, nie chce mi się sprawdzać, bo to bez znaczenia – jest gdzieś pod koniec 17 elementowej skali).

Otóż w tym punkcie jest napisane, że pacjent może być w pełni świadomy, że to co mu dolega to jest depresja – dostaje wówczas „0” punktów (w Hamiltonie „0” to dobrze!), może też być tego zupełnie nieświadomy i wtedy ma 2 punkty. Ale jest też taka możliwość, niektórzy mówią „taka okoliczność”, że pacjent tak jakby sądzi, że jest chory, a w każdym razie, że cos z nim jest nie tak, ale „przypisuje to innym przyczynom” – i taką sytuację określa się jako „krytycyzm względny”.

Wydaje się, że psychiatrzy powszechnie wierzą w tę kategorię zjawisk. Nie robiłem formalnej ankiety, ale kiedy rozmawiam z moimi rezydentami (bardzo przepraszam za to określenie, po prostu nie mogę się oprzeć!, jest to skrót myślowy od „moimi drogimi i wyjątkowo bliskimi memu sercu rezydentami” – mógłbym pisać pełnym zwrotem, ale mnie bola ręce i nie mam siły tak dużo pisać!), to hasło „względny krytycyzm” pojawia się raczej częściej niż rzadziej.

Zresztą nie ma sensu odwoływać się do innych psychiatrów – ja też byłem dotąd zdania, że po pierwsze względny krytycyzm istnieje, a po drugie, że jest on lepszy niż bezwzględny brak krytycyzmu. Mam na myśli krytycyzm w odniesieniu do depresji.

A jednak wcale tak nie jest.

Muszę w tym miejscu zacząć inną ścieżkę myślową, która ze ścieżką krytycyzmu połączy się później – tak piszę, żeby Czytelnicy nie czuli się pogubieni..

Za 28 dni minie równo osiem lat od dnia, kiedy zostałem przejechany przez rozpędzony samochód marki Audi. Nie miałem na głowie kasku i nie siedziałem w samochodzie tylko na rowerze. Kiedy odzyskałem, przynajmniej częściowo, przytomność w Izbie Przyjęć szpitala Bielańskiego, to przede wszystkim bardzo pożałowałem, że już tę świadomość odzyskałem i bez specjalnego żalu z powrotem ja straciłem.

Ale następnego dnia byłem już przytomny i nie udało się tej sprawy odwlekać. Myślałem dotąd, że jestem zapoznany z podstawowymi rodzajami bólu – miałem już w przeszłości kolkę nerkową, poważny uraz głowy na nartach, sporo złamań i innych kontuzji. Ale nie przygotowało mnie to w pełni do tego, co się odczuwa mając zmasakrowaną twarz i odmę oczodołową. No boli po prostu. To nie jest w ogóle felieton o tym, ale chcę ukazać tło.

Przez jakiś czas ból był mniej więcej jedynym odczuciem. Ale to wcale nie trwało długo. Już pierwszego dnia pojawiły się dość nieoczekiwane myśli.

Że to co prawda nie była moja wina, bo nie była, o czym już zdążyła mnie poinformować policja, ale przecież to jeszcze gorzej, bo biedny kierowca, który nie uważał co prawda, ale przecież to się może zdarzyć, że się nie uważa, będzie miał z mojego powodu poważne przykrości… Wieczorem już myślałem, że kierowcę wsadzą do więzienia. Następnego dnia byłem przekonany, że już jest w więzieniu. A po dwóch dniach cieszyłem się, że nie ma w Polsce kary śmierci… No bo wiadomo..

Że moja rodzina nic nie jest winna, a przecież wszyscy się zupełnie niepotrzebnie martwią..

Że jest tyle spraw do zrobienia i żadnej nie mogę zrobić, a one wszystkie są takie ważne, a część moich pacjentów ma myśli samobójcze…

Że nie wróce już do sprawności, a zwłaszcza nie będę mógł pracować.

Że nie wiem kto ma dyżur w klinice w sobotę, a miałem to przecież ustalić, a jak nie ustalę, to kto do cholery będzie ten dyżur miał..

I tak dalej i tak dalej na okrągło.

Myśli samobójcze pojawiły się chyba już drugiego dnia. Nie mogłem się ruszać, więc myśli były teoretyczne, ale były dość mocno gnębiące. Miałem poczucie, że uwolnienie Świata ode mnie istotnie zmniejszy liczbę wszystkich nieszczęść.. A zwłaszcza w jakichś sposób rozwiąże problem tego dyżuru…

Lekarz prowadzący zaproponował mi konsultację psychiatryczną. Choć nic nie mówiłem. Pewnie miałem głupią minę. Odpowiedziałem mu, żeby sam poszedł do psychiatry, żeby się nie znęcał nade mną i że mam ważniejsze zmartwienia… Poszedł sobie i nie wrócił.

Przyszedł jednak psychiatra – wyrzuciłem go i chyba byłem nieprzyjemny. Potem już wszyscy dali mi spokój i mogłem się wreszcie zamartwiać ile tylko chciałem.

Chyba już wiecie co mi się udało osiągnąć?

No jasne – względny krytycyzm!!

Nie jestem debilem. To może nie jest dla wszystkich jasne, ale zapewniam – nie jestem. Nie aż takim. Wiedziałem, że nie jestem zdrowy. A nawet wiedziałem, że jestem chory. Czyli przyczyna moich myśli złych była choroba. No, ale przecież to nie miało związku z psychiką!!!

To Audi po mnie przecież jeździło, a nie Zygmunt Freud! Co ma więc piernik do wiatraka??

To jest właśnie potęga „względnego krytycyzmu”.

Tak naprawdę jest to stan gorszy od kompletnego braku krytycyzmu! Jeśli ktoś jest wyraźnie chory, na przykład ma połamane nogi, i twierdzi, że zupełnie nic mu nie jest, to nie trzeba przecież eksperta od depresji żeby orzekł, że cos jest nie tak z głową! Ale jeśli ktoś zupełnie dobrze i realistycznie postrzega swoje problemy chorobowe (ale także, bo czemu nie?, życiowe!), natomiast stanowczo obstaje przy tym, że nie powoduje to u niego żadnego obniżenia nastroju – to jesteśmy w stanie mu uwierzyć i nie będziemy nalegać na leczenie psychiatryczne!

Musiało minąć naprawdę wiele lat od mojego wypadku, zanim sam przed sobą byłem w stanie przyznać, że miałem po prostu depresję. Czyli mój „względny krytycyzm” z wolna mi ustąpił po 6-7 latach!! Żaden brak krytycyzmu nie wytrwałby tak długo, ponieważ byłby w oczywistej niezgodnie z elementarną rzeczywistości, której jednak na ogół nie tak łatwo jest zaprzeczyć.

Dlatego mam głębokie przekonanie, że „względny krytycyzm” jest stanem większego zaburzenia poznawczego niż brak krytycyzmu. Dwa punkty powinno się przyznawać za względny właśnie!!



tagi: depresja  względny krytycyzm 

lukasz-swiecicki
3 marca 2023 15:04
17     930    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

chlor @lukasz-swiecicki
3 marca 2023 15:33

Ucięte w ciekawym miejscu, i teraz będę musiał sam kombinować o co chodzi  z tym krytycyzmem..

Jest też jakiś "empiriokrytycyzm", chyba w filozofii marksistowskiej.

 

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @chlor 3 marca 2023 15:33
3 marca 2023 16:02

A!!! Przepraszam! Coś się ucięło. Już poprawiłem. Choć nadal to tylko pierwszy odcinek, ale nie kończy się w pół zdania przynajmniej...

zaloguj się by móc komentować

chlor @lukasz-swiecicki
3 marca 2023 17:23

Czy często chorzy na ewidentną depresję twierdzą że nic im nie jest i podają jako "konkretną" przyczynę swojego złego stanu nagłe odkrycie, że ich życie jest bez sensu?

Jeśli tak, to kiepska sprawa. Psychiatra raczej nie ma możliwości usensownienia czyjegoś życia. Trzeba wołać księdza, albo jednak jakimś sposobem zachęcić do leczenia mimo krycytyzmu.

 

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @chlor 3 marca 2023 17:23
3 marca 2023 20:16

Otóż to! Jedno z największych naszych wyzwań, świetnie Pan to odczytał.

zaloguj się by móc komentować

valser @lukasz-swiecicki
3 marca 2023 22:15

Pouczajaca historia, pokazujaca, ze przypadkowe/wypadkowe spowolnienie psychoruchowe z wymuszona zmiana procesow fizjologicznych, rowniez tych zachodzacych w glowie, wplywa na wszystko - demoluje rutynowe zycie, w ktorym sie dobrze funkcjonowalo, obniza nastroj, pogarsza samopoczucie i zmienia sposob postrzegania swiata.

Z pewnoscia istnieja jakies wypracowane zasoby i sposoby, ktore mozna zaliczyc do profilaktyki zdrowia psychicznego i prewencji, ktora kazdy dla siebie sam moglby stosowac, tak jak mycie zebow, dobre odzywianie, lykanie witamin i porcja ruchu fizycznego.  Wydaje sie jednak, ze w sytuacjach krytycznych choroba-dysfunckcja rozwija sie we wszystkich kierunkach, niewiele sobie robiac z zapobiegliwych. Wydaje sie, ze zawodowe zajmowanie sie problemem nie zawsze stwarza przewage i pomaga, a czesto bywa tak, ze szewc bez butow chodzi.

 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @chlor 3 marca 2023 17:23
3 marca 2023 22:43

Prosić o intensywną modlitwę siostry klauzurowe. W zachęty nie wierzę. Może czasem się uda, ale raczej z powodu innych czynników. Np. u kogoś innego ten któś zobaczy względny krytycyzm w działaniu i się przestraszy. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @lukasz-swiecicki
3 marca 2023 22:46

Chlor napisał, żeby zachęcać względnego krytyka. W zachęty nie wierzę. Może czasem się uda, ale raczej z powodu innych czynników. Np. względny krytyk u kogoś innego zobaczy względny krytycyzm w działaniu i się przestraszy. Ale to chyba też nierealna teoria. Czy tak?

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @lukasz-swiecicki
4 marca 2023 00:13

Może tylko tak mi się wydaje, ale pojęcie „względnego krytycyzmu” jest używane chyba tylko przez psychiatrów. Czy się mylę?

I niech tak zostanie najlepiej. Dyskutujcie w swoich gronie, jak was to bawi. Nas zostawiając w spokoju ducha.

_____

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @lukasz-swiecicki
4 marca 2023 06:18

Zawsze uważałem, że ci wzgledni są bardziej bezwględni od tych bezwględnych...:). Nawet w górach będąc, zawsze liczy się wysokości względne, a nie bezwględne...:). Jakaś bezwględnie "mała" górka jest gorsza w zdobywaniu od tej bezwględnie "większej". 

Czyli zawsze trzeba patrzeć na punkt odniesienia. On decyduje o ocenie rzeczywistości. 

zaloguj się by móc komentować

ArGut @lukasz-swiecicki
4 marca 2023 07:25

Niesamowite ! Psychaiatrę można wysłać do psychiatry, i jak ten psychiatra już przyjdzie popatrzy na ból i rozdrażnienie pacjenta. Pogada z nim i poczuje się odrzucony przez pacjenta psychiatrę, to jedyne co może pomyśleć psychiatra lekarz - no wariat !

Takie myślenie jest najprostrze ale pozwala efektywnie funkcjonować. Pani ArGutowa dużo mnie opowiada, że bardziej rozumie swoich pacjentów jak życie wkłada ją w ból, którego doświadczają jej pacjenci. Jest wtedy lepszym lekarzem i skuteczniej potrafi leczyć. Tylko, że boli.

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @ArGut 4 marca 2023 07:25
4 marca 2023 18:33

No tak. Słusznie mówi pani ArGutowa. Pozdrawiam Ją!

zaloguj się by móc komentować


lukasz-swiecicki @cbrengland 4 marca 2023 00:13
4 marca 2023 18:34

A ktoś was zaczepia chłopaki? chcecie jakiejś pomocy?

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @Magazynier 3 marca 2023 22:43
4 marca 2023 18:34

I to też jest koncepcja, którą lubię i do której mam przekonanie - modlitwa! A siostry klauzurowe się na tym znają!

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @valser 3 marca 2023 22:15
4 marca 2023 18:35

Ja po sobie widzę, że bez butów i skarpetek... A całkiem głupi nie jestem..

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @lukasz-swiecicki 4 marca 2023 18:34
4 marca 2023 21:42

Rzekłbym nawet że znają się jak nikt inny. Warto im za to płacić.

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować