-

lukasz-swiecicki

Wnuczyliada część wtóra czyli spokojna jest dusza moja

Wnuczyliada część wtóra czyli spokojna jest moja dusza

Tak się w moim życiu złożyło, napisałem o tym już wiele, że jestem reprezentantem literatury dziaderskiej czyli bez przerwy zamęczam ludzi moim wnukami. Będąc tego faktu zasadniczo świadomym powinienem przestać i pisać wyłącznie o elektrowstrząsach. Co zrobić, jeśli życie nie daje i wybiera mi tematy? I nie wszystkie mają związek z prądem elektrycznym…

Po kolei. Mieliśmy czworo dzieci w wieku 29 lat. To znaczy oboje mieliśmy po 29. Obecnie w tym czasie na ogół ludzie zastanawiają się nad pierwszym… Po 29 roku życia nie mieliśmy już dzieci. Taka sytuacja, mająca z pewnością swoje dobre strony, ma też pewne trudniejsze implikacje.

Byliśmy jeszcze przed czterdziestką, kiedy dzieci zaczęły nas opuszczać. Miałem 39 lat, kiedy Aniela, nasza najstarsza córka, osiągnęła pełnoletniość. Byliśmy więc młodymi ludźmi, którzy musieli się nauczyć żyć bez dzieci, a dla których dzieci znaczyły wszystko co znali w swoim dorosłym życiu. To nie jest łatwe.

Oczywiście, szybko – jeszcze przed pięćdziesiątką – zostaliśmy dziadkami, co bardzo nas uszczęśliwiło, ale jednak było czymś innym niż rodzicielstwo. Taka trochę przyjemność bez odpowiedzialności i większego trudu. Jednym słowem – to bardzo przyjemne, ale nie wypełnia życia, przynajmniej nie w ten sposób. Nie do końca to rozumiałem, aż do dziś rana.

W tym roku moja Żona wpadła na pomysł, że powinniśmy zabrać wszystkich naszych męskich wnuków (z wyjątkiem Józka- Dziulka, który ma jeszcze nie cały miesiąc, więc nikt by go nam nie dał..) na wspólny wyjazd nad morzem. Szczerze mówiąc (ulubione określenie Tytusa) ja byłem średnio zachwycony. Bo jednak co innego siedzieć w swoim miłym gabinecie (już po remoncie!!) i pisać sobie historyjki o wnuczkach.

A zupełnie co innego suszyć mokre spodnie, przygotowywać posiłki, wytrzymywać wrzaski, chronić przed wpadaniem pod samochody, opowiadać głupie dowcipy, czytać książeczki nieśmieszne, znowu suszyć spodnie, bo znowu są mokre, odpowiadać na dziwne pytania (no, bo głupich przecież nie ma), suszyć skarpety, bo wyschły już spodnie, przygotowywać się do kolejnego posiłku, szukać bandaża, szukać plasterka z myszką Miki, szukać plasterka bez myszki Miki, bo z plasterkiem jest nieładny, suszyć spodnie – a nie, to już było… Buty też były? Pięciu chłopaków to 10 butów..

Tak sobie próbuję przypomnieć co robiłem od wczoraj i stąd ta lista. Acha – jeszcze się modliliśmy i to też nie jest aż tak łatwe, bo choć entuzjazm jest całkiem spory, to jednak uzyskanie poziomu elementarnego skupienia…No i jeszcze byliśmy na mszy w kościele i ksiądz nieopatrznie wspomniał coś o Czarnej Dziurze, która może pochłonąć Ziemię. Ten wątek całkowicie zachwycił całe towarzystwo i dalsze w miarę sensowne uczestnictwo we mszy stało się problematyczne.

Wszystkie te czynności jako takie nie wzbudzają mojego zachwytu i nie będę nikomu wmawiał, że opiekowanie się dziećmi to zajęcie radosne i przyjemne. Jeśli w to wierzycie czeka was niezwykłe rozczarowanie.

Kiedy jednak obudzony około piątej rano, po niecałych pięciu godzinach snu, wyszedłem na spacer z Borysem (gdyby ktoś nie czytał mnie często – Borys to nie wnuk, tylko pies!), bo poprzedniego dnia zajmowałem się chłopakami, Borys się nie wysiusiał wystarczająco i o piątej zaczął piszczeć….

Nie miało to zresztą żadnego znaczenia, bo Leon wstał jeszcze wcześniej i obudził Tośka, w czasie sprawdzania czy Tosiek mocno śpi, potem razem postanowili nie budzić Henia, ale ponieważ spali z nim w tym samym łóżku, (choć chyba kładli się w zupełnie innych??), udało im się to tylko częściowo, bo co prawda Henio był nieprzytomny, ale za to niewątpliwie pobudzony… Wszyscy trzej przyszli nam to zakomunikować i w trakcie przekazywania komunikatu obudzili Bronka, który o dziwo spał z nami, choć sądziliśmy, że z nami śpi Borys, który co prawda nie jest naszym wnukiem (ale to już chyba mówiłem?). Wszyscy czterej nie chcieli wcale budzić Tytusa, który jako jedyny spał w tym samym łóżku, w którym się położył, a w każdym razie gdzieś w pobliżu, ale kiedy wyciągali grę planszową z jego pokoju niechcący na niego nadepnęli, bo Tytus jednak częściowo nie był w łóżku, jak się poniewczasie okazało…

No więc kiedy o piątej, w zimnej porannej mgle, szedłem sobie groblą w kierunku morza, dopadła mnie bardzo silnie myśl, że „spokojna jest dusza moja jak niemowlę u swej matki”, „moje serce się nie pyszni”, a „oczy nie są wyniosłe”. Lecz przede wszystkim – spokojna jest dusza moja. Bo robię to, do czego zostałem stworzony! Bo miłość to odpowiedzialność, a sensem życia jest miłość. A to wcale nie znaczy, że sobie odpoczniesz.

Ty czy ja.

 



tagi: dusza  wnuczyliada 

lukasz-swiecicki
30 października 2021 10:26
10     990    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Alberyk @lukasz-swiecicki
30 października 2021 13:38

Święta prawda. Kto nie walczył w gronie czwórki, temu ciężko będzie zrozumieć. Chociaż bliźniaki też dają popalić :-) 

 

Pozdrawiam 

zaloguj się by móc komentować

Brzoza @lukasz-swiecicki
30 października 2021 14:19

>jeszcze się modliliśmy i to też nie jest aż tak łatwe, bo choć entuzjazm jest całkiem spory, to jednak uzyskanie poziomu elementarnego skupienia…No i jeszcze byliśmy na mszy w kościele i ksiądz nieopatrznie wspomniał coś o Czarnej Dziurze, która może pochłonąć Ziemię. Ten wątek całkowicie zachwycił całe towarzystwo

>Tytusa, który jako jedyny spał w tym samym łóżku, w którym się położył, a w każdym razie gdzieś w pobliżu

:-) :-)

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

Perseidy @lukasz-swiecicki
30 października 2021 20:36

I jeszcze ta cicha wdzięczność Bogu, że życie poszło do przodu, że (za K. Gibranem) one są strzałami, które dolecą tam, gdzie my nie dotrzemy.

A ile to humoru sytuacyjnego - na widok człowieka z cygarem na parkowej łace: o, ten pan pali kiełbasę! czy wysiadając z tramwaju spontaniczne: dziękuję ci tramwaju!

wpis pana - uroczy

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @lukasz-swiecicki
30 października 2021 20:52

Mój , niezyjący już od roku przyjaciel, opowiadał mi, że jednego razu pojechał nad Bałtyk z  wnukami - bliźniakami w wieku lat czterech (w ramach urlopu z pracy zawodowej) w charakterze dziadka-opiekuna. I że po trzech dniach nieustannego ganiania za wnukami, aby: nie potopili się, nie wpadli do jakichs podejrzanych wykopów, nie zbierali potłuczonych butelek, nie wydrapali sobie oczu w krzakach, nie wsadzili widelca w gniazdko elektryczne, etc.  etc.; to  nie marzył o niczym innym, jak
o  tym, by wrócić jak najszybciej do pracy zawodowej, aby móc wreszcie  odpocząć.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @lukasz-swiecicki
30 października 2021 21:27

Panie Profesorze, z radością czytam te teksty :). 

Pozdrawiam serdecznie 

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @stanislaw-orda 30 października 2021 20:52
30 października 2021 21:51

No, ale ja wcale tak nie miałem. Czułem się po prostu cudownie. Zmęczony, wykończony, potrzebny, kochany. Nie ma nic lepszego.

zaloguj się by móc komentować

tadman @lukasz-swiecicki
30 października 2021 22:08

Spotkałem pewnego razu w pociągu znajomą. Trochę zaskoczony, bo była nauczycielką w naszej osiedlowej szkole, zagaiłem i okazało się, że spadł na nią obowiązek dojeżdżania do syna i pod nieobecność jego i synowej opiekować się ich bliźniakami. Spotykaliśmy się w pociągu dość regularnie i moja obserwacja wyglądała tak, że znajoma z radością witała piątek, bo kończyła się ta służba, a w poniedziałek jechała stęskniona wnuków; ciężko być babcią.

zaloguj się by móc komentować

SalomonH @lukasz-swiecicki
30 października 2021 22:11

Z trudem powsztrzymałem się przed zamieszczeniem zdjęć moich wnuków pod tym tekstem. Mam ich dwójkę jak dotąd i zdarza mi sie spędzać z nimi naprawdę dużo czasu. I to jest ten najlepszy czas, mogę się zmęczyć, padać na pysk, ale i tak jestem szczęśliwy. Moja cóka wręcz mówi czasem: "Tato, co powiesz na antydepresanty dziś po południu?" I mam do nich nieograniczoną cierpliwość, co nie znaczy, że na wszystko pozwalam, przeciwnie, po prostu dogadujemy się.

zaloguj się by móc komentować

chlor @stanislaw-orda 30 października 2021 20:52
31 października 2021 20:06

Ponoć są dwa, różnie traktowane rodzaje wnuków: Dzieci syna, i dzieci córki. Te drugie są "lepsze". Teściowie mojej mamy stanowczo zapowiedzieli, że od zajmowania się dziećmi są tylko rodzice. Dziadkowie  ewentualnie do rozrywki, czy pilnowania nauki religii. No, ale moi dziadkowie młodość spędzili  w 19 wieku. Może wówczas były inne zasady.

 

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @chlor 31 października 2021 20:06
31 października 2021 20:26

To ciekawy punkt widzenia. Chciałbym to sprawdzić, ale na razie mam tylko dzieci córek.. Mam nadzieję, że doczekam także dzieci syna.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować