W Jazdowie z Borysem
W Jazdowie z Borysem
Na ogół chodzimy z Borysem po Cytadeli, a jak mamy chwilkę czasu więcej to nad kanałkiem na Kępie Potockiej. Po Jazdowie nie chodzimy, bo to nie jest koło nas.
Ale dziś był szczególny dzień. Ostatnio okazało się, że Borys ma złamany ząb, a wokół tego zęba ropień. W ogóle paskudnie. A Borys oczywiście nic nie mówił. On mi nie mówi o takich rzeczach, bo jest niesamowicie łagodny. Już woli, żeby go bolało. Dzielne psy tak mają. Pod tym względem ludzie są daleko z tyłu.
Ale pani doktor Wilk-Syta (tak się nazywa pani doktor do której chodzi Borys, nic nie poradzę..) zajrzała przy okazji w paszczę i powiedziała: Ojej!!
Jak by powiedziała co innego, też bym oczywiście zareagował…
W każdym razie wczoraj był ten dzień. Z samego rana zawiozłem Borysa do doktora stomatologa w lecznicy przy Książęcej i zostawiłem go tam na cały dzień (to znaczy Borysa zostawiłem, a nie doktora, który też tam był cały dzień, ale nie z mojego powodu).
Doktor znieczulił (tak dokładnie to znieczulił inny doktor - anestezjolog, teraz w weterynarii jest identycznie jak w ludzkiej medycynie - trzeba nawiązać nić porozumienia z anestezjologiem - połowa mojej pracy na tym polega, więc wiem o co chodzi!), wyrwał dwa zęby (!!), wszystko oczyścił i trochę poszył.
Wszystko się udało. Borys szczęśliwy. Ja też. Nie będę sprawdzał kto bardziej. Ja bardzo na pewno.
Ale dziś trzeba było na wizytę kontrolną u pani internistki. Wizyta w porządku, wszystko się goi.
Ale że już byliśmy prawie na Jazdowie, to i poszliśmy tam na spacer.
Tylko dlatego trafiliśmy do jednego z fińskich domków (tam na samej górze), w którym była wystawa zdjęć pani Marty Wojnarowskiej.
Nigdy byśmy się tam nie znaleźli, gdyby nie połamane zęby, ropień, zabieg, Boryś i tak dalej.
Wystawa pani Marty, po której oprowadziła nas autorka, dotyczyła zaburzeń pamięci. Mama pani Marty, pani Ela, miała chorobę Alzheimera.
Pani Marta w niezwykły sposób utrwaliła tę chorobę na zdjęciach.
Początkowo to były niewielkie błędy w ubraniu, w drobnych zachowaniach. Potem było coraz więcej trudności w przypominaniu sobie zdarzeń z przeszłości. Na starych zdjęciach mama pani Marty wymazywała osoby, których już nie mogła sobie przypomnieć. Dopisywała też komentarze do zdjęć. Pani Marta wywiesiła na wystawie te zdjęcia.
Pani Marta chciała zrobić mamie portret, ale to zdjęcie w ogóle nie wychodziło. Bo przecież mama nie była już tą osobą. Była chyba kimś innym. I dlatego pani Marta zrobiła tylko zdjęcie jej oka, zdjęcie poszerzonych żył na kolanie. I tyle.
Mama pani Marty zmarła w listopadzie. Pani Marta zastanawia się jak to jest z tą pamięcią. I kto ostatecznie jest tą osobą. Tą osobą, którą znamy czy też znaliśmy. Martwi się także, że i ona może dostać otępienia.
Borys był razem ze mną. I razem w skupieniu wysłuchaliśmy tego wszystkiego.
Niezwykła opowieść i niezwykłe zdjęcia.
Ja też nie wiem jak to właściwie jest. Każdy człowiek ma zupełnie inne wspomnienia. Przypuszczam, że dotyczy to także psów.
Skąd w ogóle wiadomo, że żyjemy w tym samym uniwersum? Na jakiej podstawie w ogóle się rozpoznajemy? Ile możemy spokojnie zapomnieć, a o czym musimy pamiętać?
Niedobrze jest mieć połamane zęby i ropień w paszczy. Ale spotkać panią Martę i zobaczyć jej zdjęcia, i porozmawiać z nią - jest dobrze.
Taki mieliśmy skomplikowany spacer w Jazdowie. W domkach fińskich.
tagi: borys choroba alzheimera jazdów
![]() |
lukasz-swiecicki |
29 stycznia 2025 20:33 |
Komentarze:
![]() |
MarekBielany @lukasz-swiecicki |
29 stycznia 2025 20:48 |
Borys to jest szczęściarz.
Z pół wieku temu zapamiętałem Wasyla, który samotnie spacerując po (dziś) Starym Mokotowie, nic nie dał po sobie.
Taki tam spacer frajerze.
?
![]() |
Maginiu @lukasz-swiecicki |
30 stycznia 2025 12:51 |
Ja też nie wiem jak to właściwie jest. Każdy człowiek ma zupełnie inne wspomnienia. Przypuszczam, że dotyczy to także psów.
Wspomnienia zawierają też na pewno same domki fińskie. Przekazali je Warszawie Rosjanie, ale pochodziły z Finlandii - Finlandia spłacała sowietom odszkodowania wojenne taimi właśnie domkami. W Ujazdowie powstało tych domków prawie sto, ale dotrwało do dzisiaj już niewiele. Każdy z nich dużo widział i mógłby dużo opowiedzieć. Z opowieści znajomych wiem, że mieszkanie w fińskich domkach to była prawdziwa poezja życia...
Miano je wszystkie rozebrać, ale na szczęście te które przetrwały zakwalifikowano jako zabytki. Niech sobie tam stoją...
![]() |
MarekBielany @Maginiu 30 stycznia 2025 12:51 |
30 stycznia 2025 20:35 |
Są jeszcze na Bemowie.
Za ratuszem.
P.S.
rozebrano na kredyt, ale ...
kto to ogarnie ?
![]() |
MarekBielany @MarekBielany 30 stycznia 2025 20:35 |
30 stycznia 2025 20:41 |
To jest ciekawe.
Ale i nudne. Jak zawsze.
![]() |
ArGut @lukasz-swiecicki |
31 stycznia 2025 06:00 |
To trochę zazdraszczam doktorowi Łukaszowi ... musiało być fajnie chodząc z panią Martą i oglądając zdjęcia, no i jaki fajny tytuł Niezapominajki zakwitają w styczniu.
Dobrze, że TwarzoKsiążka ma cyfrową pamięć, wydawać by się mogło nie do zapomnienia, ale jednak internety też zapominają.