-

lukasz-swiecicki

Urok mediów elektronicznych

Urok mediów elektronicznych

 

Dlaczego ten felieton ma taki właśnie tytuł? Może dlatego, że urok zaczyna się na „u”?

„U” jest zgłoską bardzo rzadko występującą na początku słów. Dotyczy to także polskich nazwisk, które bardzo rzadko zaczynają się na „u”.

Po prawie 40 latach przyjmowania pacjentów mam grube segregatory z historiami choroby. „K” zajęło mi już dwa tomy, z niektórych innych liter trudno coś wyjąć, żeby coś innego nie wypadło. Patrzę na te tomy mojej przeszłej i obecnej aktywności, i wzdycham już z góry oczekując, że trzeba będzie się pochylać, żeby coś wyciągnąć, szarpać, w rezultacie podnosić papiery z podłogi itd.

Tak, 30 lat temu nie robiłoby mi to różnicy. Ale wtedy to były cienkie książeczki. Być może jest jakiś sens w pomyśle, że powinno być jakoś odwrotnie niż jest – żeby grube tomy chudły, a nie chude grubiały w miarę jak się człowiek starzeje.

Jednak litera „u” bardzo mnie pociesza. Nadal, od lat, obejmuje tylko jedną osobę. W związku z tym teczka jest chudziutka jak modelka, choć ma tam też trochę dokwaterowanych sublokatorów (na przykład pacjentkę na „V”!! Istny skarb. Nie była na wizycie od 15 lat, ale nie przenoszę jej do archiwum, bo skąd niby drugą taką wezmę??).

Tak się zamyśliłem nad upływem czasu i przyszło mi do głowy, że jedną z powtarzających się bez przerwy rzeczy jest marudzenie starych na młodych. Choć niby treść tego marudzenia się zmienia – bo młodzi raz mają włosy za krótkie, to znowu za długie, raz za często z domu wychodzą, to znowu za długo w nim przesiadują, to są ciągle z jakimiś kumplami, to – nie wiedzieć czego samotni – tak naprawdę jedno jest wspólne. Młodzi po prostu robią coś inaczej niż my, starzy, i dlatego jest to bardzo źle i bez sensu.

Bo skoro my robiliśmy inaczej i nam wyszło… Ale zaraz, a skąd wiadomo, że nam wyszło? No jak skąd? Przecież mówimy, że nam wyszło! Chyba byśmy nie kłamali, bo za naszych czasów się nigdy nie kłamało. A nie tak jak teraz. Czyli na wieki wieków mają wszyscy już tak robić jak my. Bo jak nie, to im nie wyjdzie i będą płakać. Wspomnicie moje słowa! I oni wspomną, łobuzy! Ale wtedy już będzie za późno (niby dlaczego ma być za późno??).

Jeśli chodzi o aktywność uważaną za najgorszą ze wszystkiego co obecnie robią ludzie młodzi, to chyba zgodzicie się ze mną, że jednak na pierwszym miejscu jest „internet”. Szatański internet może także występować pod nazwą „telefon komórkowy” (co jest logiczne, bo telefon nie służy przecież wcale do telefonowania, a jedynie do łączenia z internetem i to wiem nawet ja!).

Inna możliwość nazwania tej zmory to „fejsbuk”, zwany niekiedy „fecbukiem” (wersja dla starszej części ludzi starszych). I to jest akurat kompletne nieporozumienie. Z fejsbuka zasadniczo nie korzystają ludzie przed 40, a ludzie przed 20 rokiem życia nie wiedzą nawet co się kryje pod tą nazwą. „Większość normalnych ludzi” używa „insta”, albo „tik-toka”. Ja to wiem, bo mam kontakt z całkiem młodą młodzieżą, ale większość staruszków w moim wieku zatrzymała się na poziomie fejsbuka i w ten sposób określają symbolicznie całą sferę internetu.

Jakby się to nie nazywało, to w każdym razie jest to straszny problem! „Oni” (ci młodzi) „cały czas się w to gapią”, „ciągle w tym siedzą”, „stale w tym grzebią”. Na skutek tego całkowicie zgłupieli, niczego nie czytają, o niczym nie wiedzą i w ogóle się ze sobą nie spotykają.

No dobra. Ja się z tym nie zgadzam. I to wcale nie dlatego, że jestem przekornym staruszkiem, choć oczywiście jestem nim. Ale tym razem to nie ma nic do rzeczy. Tym razem się nie zgadzam, bo to nie jest prawda.

Co do zgłupienia to rzecz jest oczywiście zupełnie ocenna, ale sądząc po różnych wydarzeniach historycznych głupich ludzi nigdy nie brakowało, a przecież mądrzy jacyś też się zawsze znaleźli.

Jeśli chodzi o czytanie to zupełne nieporozumienie. Mówiący, czy myślący, o czytaniu kojarzą te czynność jedynie z książkami. Czyli ze specjalnie ułożonymi kartkami papieru. Książki na masową skalę istnieją od bardzo niedawna, są powszechnie dostępne od 200, może 300 lat. Także umiejętność czytania jest bardzo niedawnym nabytkiem ludzkości.

Abstrahując zresztą od tego – co właściwie robią ludzie korzystający z internetu – bardzo dużo czytają!! Jasne, są tam też filmy (tak, wiem, również pornograficzne!), ale do wszystkiego jest pełno opisów. Nie sposób ich nie czytać. Założyłbym się, że zagorzali użytkownicy internetu w efekcie czytają o wiele więcej niż ich odpowiednicy, którzy z tego medium nie korzystają. Czy oni są z tego czytania mądrzejsi to nie wiem, ale liter raczej nie zapomną…

Na pewno również korzystanie z internetu zwiększa wiedzę. Może i zaśmieca głowę, ale przeciętny młody człowiek ma w tej chwili w głowie więcej, niż miał jego rówieśnik w poprzedniej, przedinternetowej, epoce. I znów wcale nie wiem, czy to takie konieczne, no ale te wiedzę ma.

I wreszcie punkt do którego to wszystko miało prowadzic od samego początku – jak zwykle wyszedł mi wprost barokowy wstęp! – czyli spotykanie innych ludzi.

Mój wnuk Leon (a tak!!, bo to o Nim jest historia!) dostał „smartwatcha” (nie ma dobrego polskiego określenia, w każdym razie „mądry zegarek”). Nie dostał go do zabawy, tylko dlatego, że sam jeździ do szkoły no i Maja, jego mama, trochę się bała. W każdym razie ma i używa.

Ponieważ ja mam taki sam gadżet, Leon zaproponował mi współzawodnictwo. Musieliśmy się poakceptowac w swoich zegarkach i od tej pory mogliśmy obserwować nawzajem swoje aktywności fizyczne, ale także mogliśmy się ścigać!! Jak prawdziwi mężczyźni!! Ja mam lat 61, a Leluś ma 9 – więc w miarę sprawiedliwie.

Pierwszy tydzień wyglądał tak, że budziłem się o 6 rano, patrzę – Leon już zrobił 143 kroki, już się kręci! Więc ja szybko, spodnie pod pachę, Borysia pod drugą – lecę na cytadelę, jeszcze mi żona oknem gacie rzuca, bo zapomniałem założyć. Lecę jak szalony. Zamykam zielony pierścień (wtajemniczeni wiedzą co to…).

Leon wysyła emotikona z wywieszonym jęzorem. Jestem dumny. Siadam już prawie do śniadania, ale widzę, że Leon już na rowerze, już dogania mnie i przegania podstępnie. Więc furda śniadanie, jak najszybciej jadę do Instytutu i zaczynam robić elektrowstrząsy…

I co? Myślicie, że to nie jest aktywność fizyczna? To spróbujcie kiedyś, wpadnijcie do mnie.. Ja to w zegarku mądrym wpisuję jako „trening mieszany”. No i jestem na prowadzeniu.

A potem zamiast gdziekolwiek dzwonić latam po korytarzach w Instytucie i wpisuję sobie marsz (przepraszam wszystkich na których ostatnio wymuszałem pierwszeństwo!!).

Po tygodniu wygrywam. Dostałem medal. W kolorowe paseczki. Napisane na nim, że pokonałem Leona…

Kilka dni temu Leon przyszedł mnie odwiedzić z okazji imienin. Przywitał się jak zwykle bardzo serdecznie. Ale potem bardzo milczący, nie chciał nawet pysznego serniczka od Babci… Położył się na kanapie, zwinął w taki mały kłębuszek. Nie wiedziałem co mu jest. Może chory?

Przyszła Maja. Spojrzała z czułością na swoje dziecię.

- Co tam kochanie, cały czas się martwisz, że z Dziadeczkiem przegrałeś??

- Noooo – Leon spojrzał z prawdziwym bólem…

No i nie!! Nie jest wcale miłe, że się Leon martwi i oczywiście mogłem się przecież podłożyć! Ale pytam Was, który dziadeczek, bez internetu i zegareczka, miałby tak fajny tydzień ze swoim wnuczkiem kochanym?? No który??

Leon na razie odmówił dalszej rywalizacji. Zbiera siły. Ale nowoczesne technologie zbliżają nas do ludzi, a nie oddalają od nich. Ja to wiem i mam to w zegarku. Dziś Leon dopiero 760 kroków, a ja już ponad 4 tysiące. Nie o to chodzi – ale ja wiem i on wie. Liczymy swoje kroki, bo liczymy na siebie.

Niech żyją technologie w służbie dziadka i wnuczka!!!

 

 



tagi: internet  leon  smartwatch 

lukasz-swiecicki
22 października 2022 16:26
1     540    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

MarekBielany @lukasz-swiecicki
25 października 2022 23:18

Plus za ostatni akapit.

Dziękuję !

 

P.S.

w dyplomie napisano - technolog.

funkcja Diraca stoi.

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować