-

lukasz-swiecicki

Spotkania kościelne czy czwarta część Wnuczyliady

Spotkania kościelne czyli czwarta część Wnuczyliady

 

Tosiek służył dziś pierwszy raz do mszy świętej. Bardzo mnie to poruszyło i poczułem, tak do głębi, że o to właśnie chodzi z tym Kościołem i w ogóle w relacjach z Bogiem.

Co prawda siostra Zdzisława mówi, że to wcale nie był pierwszy raz, tylko drugi. Ja jednak nie widziałem tego pierwszego, więc jakoś go nie liczę. Tak wiem, że Tomaszowi Didymosowi nie uznano takiego tłumaczenia, ale ponieważ ostatecznie sprawa z Tomaszem skończyła się dla niego dobrze (bo został pobłogosławiony), więc jest tu jakiś margines błędu także dla mnie.

Po mszy poleciałem do zakrystii, żeby Tośkowi zrobić zdjęcie w albie (bo w czasie mszy nie chciałem przeszkadzać i robić z siebie zwariowanego dziadunia, co to usiedzieć nie potrafi jak jakiś grupiszon..). A po drodze (w świętym Marcinie do zakrystii nie tak blisko, a do tego trzeba iść przez kaplicę św. Franciszka, a tam koczują pozostałe moje wnuki, zięć, córka i wielu znajomych – trzeba się co najmniej przywitać!) pomyślałem sobie, że opisywanie takich wzniosłych i może nawet patetycznych momentów w kontekście mszy świętej i kościoła może być bardzo zmylające.

Bo ktoś mógłby pomyśleć, że ja mam tylko lub przede wszystkim takie momenty wzniosłe. O takich się głównie pisze. I mógłby ten ktoś pomyśleć – „Święcicki ma szczęście i wzniosłe momenty, a ja mam inaczej i jest mi trudno”.

Nie chodzi mi tu jednak, Boże broń, o popularną, przynajmniej w mojej rodzinie, „grę w biednego”. Gra w biednego polega na tym, że zawsze trzeba mieć gorzej i jakbym się wychylił z tym, że z czymkolwiek mógłbym mieć lepiej, to muszę koniecznie udowodnić natychmiast (!!), że takie lepiej to jest znacznie gorzej niż mieć naprawdę lepiej, bo lepiej to masz ty!

Nie gram w biednego dla zasady. Staram się nigdy w to nie grać, nie lubię tej zabawy i już. Chodzi mi jednak o to, że nie chciałbym bym być dla kogoś przyczyną zwątpienia i osłabienia.

Nie chciałbym innymi słowy grać w bogatego, który ma zawsze lepiej i mądrzej, żeby ktoś nie pomyślał, że nie warto się starać, bo trzeba wylosować jakieś specjalne znaczone karty, żeby w ogóle zasiąść do gry. Tak wcale nie jest. Nie chodzi o to, że jesteśmy biedni, albo bogaci tylko o to, że jesteśmy różni i jeśli w coś mógłbym grać, to w „grę w różnego”.

Prawda wygląda tak, że w moim życiu religijnym jest niekiedy pięknie, a bardzo często trudno, nudno, byle jak i wcale.

Muszę jednak przyznać, że otrzymałem wielką łaskę – w całym swoim ponad 60 letnim życiu opuściłem nie więcej niż 10 niedzielnych mszy. Jeśli rok trwa 52 tygodnie (czasem 53), to w ciągu 10 lat mamy 520 niedziel, a w ciągu lat 60 powinno ich być 4200. W pierwszych latach życia mogło być różnie, ale w swoim świadomym życiu, niech to będzie jedynie 3500 uczestnictw we mszy świętej – to i tak jest niezwykła łaska.

No dobra, ale samo chodzenie to nie wszystko. Choć trzeba przyznać, że jak się w ogóle nie pójdzie, to trudno zrobić następny krok. Tak jak w ogóle z różnymi rzeczami w życiu. Można je różnie robić, lepiej lub gorzej, ale jak się nie zacznie, to nie zrobi się w ogóle.

Więc to, że chodziłem to był jakiś tam pierwszy krok jedynie. Spotkania kościelne z moimi wnukami pomogły mi, przynajmniej częściowo, tę przestrzeń potencjalnych spotkań z Bogiem wypełnić.

Pierwszy był Tytus. Trudno się dziwić, bo jest najstarszy i jak dotąd to on właśnie jest pierwszy w wielu sprawach. W każdym razie z Tytusem zacząłem służyć do mszy. Jasne, że zdarzało mi się wcześniej, także w dzieciństwie, pod okiem surowej siostry Karoli w Laskach. Ale to był jednak inny etap.

Zakładanie alby ćwiczyłem dopiero z Tytusem. Tytus tłumaczy mi co trzeba zrobić z tym kapturem do alby (to jest osobna część ubioru i trzeba sobie przywiązać w dość dziwny jak dla mnie sposób). A przede wszystkim zawsze mi tłumaczy jak się przewiązać sznurem. Bardzo ładnie i mądrze to tłumaczy i zapewne dlatego nie mogę tego zapamiętać…

Tak mnie olśniło ostatnio, że jeśli ktoś bardzo ładnie tłumaczy, to słuchacze wcale nie chcą tego zapamiętać, bo wolą, żeby jeszcze raz wytłumaczył.

To mnie pociesza. Mam często poczucie, że tyle razy już tłumaczyłem jak to jest z leczeniem depresji, albo jak to jest z elektrowstrząsami – i nikt nic nie pamięta! Jest taka możliwość, stosunkowo niewielka, ale jest, że ja za ładnie tłumaczę – jak Tytus z tym sznurem. Można więc zbrzydzić tłumaczenie, albo zwiększyć cierpliwość – mamy zawsze jakiś wybór!

To Tytus jako pierwszy i na razie jedyny z naszych rodzinnych ministrantów dostąpił zaszczytu dzwonienia dzwonkiem. I dzięki Tytusowi wiem kiedy trzeba dzwonić. Bo po jednej z mszy Tytus powiedział mi kiedyś „kurcze Dziadziu, jest siedem dzwonień i pięć mi już wychodzi…”. Musiałem więc zacząć liczyć i myśleć o tym, że te dzwonienia to są za każdym razem trochę inne i to, że zdążyłeś na czas wcale nie znaczy jeszcze , że „to ci wychodzi”.

A w tym roku podczas Liturgii Zmartwychwstania Tytus, świadomy, że mam czytać szóste czytanie, liczył za mnie i napominał mnie na ucho:

- Dziadziu – czwarte już było, ale nie może nie, to chyba było trzecie, ale nie poczekaj – to był trzeci psalm więc czwarte. A może piąte? Żebyś nie przegapił…

Chyba po raz pierwszy w ciągu 60 lat wysłuchałem wszystkich śpiewów i czytań z tak wielką uwagą i, naprawdę, ze zrozumieniem! Nie mogłem przecież zawieść Tytusa! Oczywiście, że nie trzeba zawodzić Boga, ale jak się zacznie od Tytusa, to dalej prostsza już droga. Okazuje się.

Czytam po raz kolejny Księgę Liczb i Księgę Powtórzonego Prawa i wreszcie coś rozumiem. Zaczynam rozumieć czemu tam ciągle są te rozmiary ołtarzy, wielkości zasłon, składniki ofiar, i co kiedy, jak i w ogóle. Zawsze sobie myślałem: „A cholera z tym! Ważny jest kontakt z Bogiem!”. No jasne, że jest ważny, jest najważniejszy – dlatego trzeba ten kontakt uformować, nadać mu precyzyjny kształt. Jak siedmiu dzwonkom Tytusa. Bo tak to co? Kontakt bez wtyczki czyli kicha.

Leon chyba do mszy jeszcze nie służy. Nie widziałem w każdym razie. Ale kiedy był jeszcze mały zrobił sobie z klocków lego bardzo ładny kościół. Miał w nim ładnego klockowego księdza i po prostu odprawiał mszę świętą. To nie jest to samo, co być ministrantem. Ale też jest szukaniem formy dla treści.

A Henio ostatnio powiedział, że komunia święta jest jak coca-cola. Henio tak czasem ma, że mówi rzeczy dość nieoczekiwane.

- Dlaczego jak coca-cola? Taka słodka (to jakieś egzaltowane przypuszczenie Dziadka)?

- Nie wiem czy słodka, bo ja przecież nie przystępuję – Heniuś jest konkretny raczej.

- No to czemu jak coca-cola?

- No bo jest dozwolona od 18 roku życia!

- Nie Heniu! Można znacznie wcześniej przystąpić do komunii. (W sprawie coca-coli ugryzłem się w język..).

- Tak Dziadku, ale czy to jest bezpieczne?

No właśnie. To są ważne sprawy, które trzeba przemyśleć. A nie tak hop-siup. Komunia jak coca-cola.

Bo może jest tak, że żyjemy w czasach gnozy. Niezauważalnie uwierzyliśmy, że tylko duch jest ważny, a forma musi się podporządkować. A tak nie jest. Forma i duch to dwie sprawy, które muszą pięknie współgrać i najlepiej o tym wiedzą ministranci.

Dlatego dziś, kiedy zobaczyłem jak przejęty Tosiek, nadeptujący sobie na dolny brzeg alby, zamiast zatrzymać się z resztą ministrantów, leci prosto do ołtarza razem z księżmi Tomkiem i Andrzejem (i jakby go tam Tytus nie zatrzymał, to kto wie co by się dalej działo), to chciało mi się śmiać i płakać, i poczułem te więź, którą czuje się tak rzadko, a w imię której robimy to wszystko.

My – ministranci. Czyli wszyscy wierni.



tagi: msza święta  wnuczyliada  ministrant  relacja z bogiem 

lukasz-swiecicki
8 maja 2022 18:04
6     690    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Grzeralts @lukasz-swiecicki
9 maja 2022 06:42

To jest bezpieczne, bo Bóg zechciał, żeby było. Inaczej nikt by nawet nie próbował tego robić. 

zaloguj się by móc komentować

valser @lukasz-swiecicki
9 maja 2022 09:31

Z Tytusem i Toskiem sprawa jest prosta. To anioly sa i przez nich dziala Duch Swiety.

 

zaloguj się by móc komentować

Czarny @lukasz-swiecicki
9 maja 2022 12:04

Po wczorajszej wizycie w kościele moja młodsza Ania spytała: "Tatusiu, a czemu ja nie mogę jeść płatków?"

Moja odpowiedź była długa i zawiła. Po tej odpowiedzi zorientowałem się, że gdzieś w okolicy pierwszych dziesięciu słów córka przestała słuchać, więc zmitygowałem się i powiedziałem: Później Ci wytłumaczę. 

Później nie nastąpiło. Przyszły inne pytania. Mam za swoje. 

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @lukasz-swiecicki
9 maja 2022 12:41

"- Tak Dziadku, ale czy to jest bezpieczne?

No właśnie. To są ważne sprawy, które trzeba przemyśleć. A nie tak hop-siup. Komunia jak coca-cola.

Bo może jest tak, że żyjemy w czasach gnozy. Niezauważalnie uwierzyliśmy, że tylko duch jest ważny, a forma musi się podporządkować. A tak nie jest. Forma i duch to dwie sprawy, które muszą pięknie współgrać i najlepiej o tym wiedzą ministranci.

Dlatego dziś, kiedy zobaczyłem jak przejęty Tosiek, nadeptujący sobie na dolny brzeg alby, zamiast zatrzymać się z resztą ministrantów, leci prosto do ołtarza razem z księżmi Tomkiem i Andrzejem (i jakby go tam Tytus nie zatrzymał, to kto wie co by się dalej działo), to chciało mi się śmiać i płakać, i poczułem te więź, którą czuje się tak rzadko, a w imię której robimy to wszystko.

My – ministranci. Czyli wszyscy wierni."

To co powiedział Henio jest genialne, bo pomaga w refleksji na tematy kluczowe, które nie tak łatwo wytłumaczyć.
Wiemy, że wszystko co oferuje nam Bóg przekracza nas, nigdy nie będziemy  godni żeby to przyjąć, a mimo tego Bóg nam to daje szczodrze. Z drugiej strony są jednak jakieś warunki przyjęcia np. Sakramentów które wyznacza Kościół. Sam Pan Jezus mówił, że nie wszyscy są zdolni do małżeństwa chociażby.
Ludzie mają problem żeby to zrozumieć, bo z jednej strony nie ma żadnych warunków przyjęcia Bożych Darów bo nie ma człowieka który byłyby zdolny aby spełnić te warunki, bo to przekracza ludzkie możliwości, a z drugiej strony nie wszyscy mogą zostać duchownymi albo mężami/żonami bo nie spełniają pewnych podstawowych wymagań do takiego życia.
Niektórzy są nawet lekko obrażeni kiedy powie się im: "Ja wiem chłopie że byś chciał, ale ty nie jesteś w tym momencie zdolny do małżeństwa bo zamienisz życie swoje i tej dziewczyny w piekło".

 

zaloguj się by móc komentować


lukasz-swiecicki @valser 9 maja 2022 09:31
9 maja 2022 16:12

Bywa z nimi różnie, ale kochane chłopaki. Z wyglądu faktycznie są jak anioły..

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować