-

lukasz-swiecicki

Siedząc ze stoikami

Siedząc ze stoikami

 

Jeśli żeglarz nie wie do którego portu płynie

To każdy wiatr jest dla niego niedobry.

Seneką

Na Mazurach po mrozach i śniegach nastała krótka, ale intensywna odwilż, a teraz znowu nadciąga mróz i śnieg. Tak tu jest w normalną zimę, a mamy chyba dość normalną.

Kiedyś bardzo się śmiałem z Krzysztofa Zanussiego, który radził wszystkim, żeby zasiedli przy kominku, wpatrzyli się w ogień i głęboko zastanowili….

Chodziło mi o to, chyba łatwo zgadliście, że nie wszyscy ludzie mają kominki, można nawet powiedzieć, że dalece nie wszyscy. Ja na przykład nie mam ani kawałka.

Jednak rada Zanussiego wcale nie jest głupia, choć można ją odczytywać jako brak zrozumienia biednych przez bogatych, trzeba tylko pomyśleć, że to jest rada dotycząca wykorzystywania cudzych kominków! Ja od kilku dni z wielką, wielka radością wykorzystuję sobie kominek cudzy i absolutnie w niczym mi nie przeszkadza to, że ów kominek do mnie nie należy. W ogóle - po co mi w Warszawie kominek?

Poza tym nie chodzi tylko o kominek, o czym już Krzysztof (znamy się osobiście od lat, więc chyba wolno mi) przez delikatność zapewne, nie wspominał, chodzi jeszcze o to co widać lub niemal widać za oknem, przez znowu mocno padający śnieg.

Siedzę więc przy absolutnie właściwym, choć całkowicie nie moim, kominku, z książką Piotra Stankiewicza „Sztuka życia według stoików”. Książka była wydana ze trzy lata temu (to drugie wydanie), ale spędziła ten czas tuż pod moim łokciem czyli innymi słowy przy moim roboczym biurku w Warszawie. Biurko piękne, pokój mój ulubiony (czyli własny gabinet), ale niestety - zero kominka. Tym sobie tłumaczę to, że nie znalazłem czasu na czytanie. A przecież trzeba było, i teraz już o tym wiem, że należało zacząć pewnie wcześniej.

Z tym, że takie żałowanie nie jest stoickie, więc oczywiście nie żałuję. Dla mnie to łatwe, bo bez wątpienia jestem naturalnym stoikiem. A w żadnym wypadku słoikiem! Nie jestem też słonikiem, żeby już od razu wszystko wyjaśnić. Ani Sonikiem - czego nawet trochę żałuję (choć to nie stoickie!!) patrząc na urocze zdjęcie publikowane przez panią Lilianę Sonik…

Chodzi o to, że czytam tę książę teraz, a więc w chwili kiedy mam czas i chęć, żeby zrozumieć.

Oczywiście pytanie ze strony Gorliwych Czytelników (a przecież mam takich!) - jaki tam niby czas, skoro opiekuję się dziećmi w pełnym wymiarze? Jasne, dzieci zajmują czas i zajmują głowę, ale robią to jakoś inaczej niż praca zawodowa i pozwalają, raz na jakiś czas (wiem, drugi raz „czas” w tym zdaniu, ale nie mam pomysłu na zastąpienie..) oczywiście!, zająć się również stoikami i pisaniem o nich.

Tak jak pewnie wszyscy zetknąłem się już z filozofią i bardziej ogólnie postawą stoicką podczas nauki w liceum. Pozostało mi w głowie może więcej niż na temat innych prądów filozoficznych Starożytności, jednak moja wiedza (to już w ogóle dużo powiedziane) była bardzo pobieżna.

Zasadniczo orientowałem się (przed przeczytaniem książki pana Stankiewicza), że stoicy dzielili rzeczy na zależne od nich i niezależne, i zalecali, żeby tymi niezależnymi się nie zajmować. Ponieważ (tak zwykle sądziłem) do niezależnych zaliczali „niemal” wszystko, więc też kazali się nie zajmować lub też nie przejmować niczym…

I to druga część zdania, to już całkiem nieprawda, bo wcale do tego nie zachęcali. Jeśli do czegoś namawiali to raczej do tego, żeby żyć starannie, z namysłem, nie brać pozorów za prawdę i unikać usilnego oddziaływania na rzeczy, które sobie nasze wszelkie oddziaływania mają po prostu za nic.

Dokładnemu przedstawieniu tych spraw jest zresztą poświęcona bardzo dobra książka, którą sobie teraz przy kominku czytam i nie ma sensu, żebym ją streszczał, namawiam tylko do jej przeczytania (najlepiej również przed kominkiem i wcale w tym celu nie trzeba kupować domu z kominkiem, ani nawet kominka z domem!).

Ja chciałbym o czym innym, z czego sobie podczas czytania zdałem sprawę (nie wymagało to specjalnego geniuszu, bo to jest po prostu w książce napisane, ale chcę podkreślić, że to do mnie dotarło).

Stoicy uważają, że powinniśmy najpierw, zanim zaczniemy jeszcze wcielać w życie te wszystkie precyzyjne dość plany, które postulują, wybrać na jakim życiu nam zależy. A mianowicie czy to ma być życie publiczne, czy zupełnie prywatne. Jaki rodzaj losu chcemy wybrać dla siebie.

Nie wiem czy to jest związane z tym, że jestem Polakiem, czy może z tym, że jestem nie bardzo młodym chłopakiem (a nawet mam 63 lata… Miałem kiedyś wujka, już dawno nie żyje, który w mojej młodości lubiał - raczej lubiał - mnie pytać czy z piciem wódki mam zamiar czekać aż będę miał „sześdzisiąt pińć”, wówczas wydawało mi się to pytaniem abstrakcyjnym, a obecnie jedynie niezrozumiałym…), czy też wreszcie wszyscy tak mają… Dość, że do tej pory byłem jakoś tam przekonany, że wszyscy, no po prostu wszyscy, musimy się nastawić na życie publiczne.

To znaczy owszem, prowadzimy prywatne, ale w każdej chwili, no tak, Ojczyzna może nas zawołać i trzeba będzie, co zrobisz jak nic nie zrobisz?

Stoicy się z tym zgodzą zresztą, bo miedzy innymi to właśnie mówią, że jak nic nie zrobisz to co zrobisz? Ale oni uważają, że nie musisz sobie tego wcale wybierać! Nie muszę więc, i nigdy nie musiałem!!, być kierownikiem kliniki - bo to życie publiczne, mogłem od początku wybrać to życie, którego chciałem i potrzebowałem - być mężem, ojcem, dziadkiem, a może i pradziadkiem. Pracować jako lekarz, to jasne, ale wcale nie odpowiadać za jakiś duży zespół, w ogóle o tym nie myśleć!

A dopiero kiedy już taką decyzję podejmę - to zastanowić się nad tym, które sprawy są zewnętrzne i za które nie odpowiadam, a które wewnętrzne. A potem jeszcze zaplanować te działania, które doprowadzą mnie do celów, które sobie określiłem. Co zresztą w ogóle nie wyklucza pierwiastka woli Boskiej, bo ten akurat biorę pod uwagę, ale jednocześnie uznaję, że nie znam zamiarów Boga w stosunku do mnie i daję Mu po prostu działać. Robiąc, na drugim planie, swoje.

Rozumiem, że dla mądrych ludzi to wszystko nie są żadne odkrycia. Ja jednak nie jestem mądry i więcej we mnie zawsze było działania niż myślenia.

Siedzę więc przy kominku, w wygodnym fotelu, patrzę jak świat niknie w wirującym śniegu, co pewien czas czytam, co pewien czas włączam się w rozmowę Mirki i Frani (tylko jeśli jestem naprawdę potrzebny!!) i, co tu dużo mówić - jestem szczęśliwy w swoim Świecie.

Oczywiście przychodzi mi na myśl, że Seneką mógł nie mieć racji - skoro żeglarz (ja) nie zna swojego portu, to może wszystkie wiatry są pomyślne??? Tak pyta anarchista we mnie.

A stoik mówi, że nie i tyle.

Jest tego stoika we mnie kawałek, nawet teraz, gdy siedzę…



tagi: mazury  stoicy  wybór życia 

lukasz-swiecicki
28 stycznia 2024 17:36
1     502    3 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Zdzislaw @lukasz-swiecicki
28 stycznia 2024 18:50

stoik (stoję) / siedzę - ciekawe, jak to będzie po grecku

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować