-

lukasz-swiecicki

Rzeczy zbędne

Rzeczy zbędne

 

Jest gorąco. Trudno się śpi. A już najgorzej jak się w nocy zacznie myśleć. Ja całkiem niepotrzebnie zacząłem.

Pisałem ostatnio o rzeczach niezbędnych i miałem przez jakiś czas wrażenie, że trudno jest znaleźć takie rzeczy. Bo czy naprawdę tak wiele człowiekowi potrzeba? Ale tak naprawdę?

Jednak w środku nocy naszła mnie myśl, że jeszcze gorzej jest z rzeczami zbędnymi… Tylko tym razem nie myślałem o rzeczach jako przedmiotach, a raczej bardziej ogólnie, na przykład jako o „przedmiotach szkolnych”…

Właśnie minęło 36 lat od kiedy ukończyłem studnia medyczne. Nawiasem mówiąc wbrew temu co mi obecnie wpisują w CV żadnego „uniwersytetu medycznego” nie ukończyłem. Ja byłem na „akademii medycznej” i to dla mnie brzmi wystarczająco dumnie. Mnie tam żadne uniwersytety niepotrzebne.

Jeszcze kilka lat temu żyłem zresztą w przekonaniu wewnętrznym, że powinno się pisać i mówić „uniwerstytet”. A czemu niby? A czemu nie z drugiej strony?

Chodzi nie o to czy miałem taką czy inną myśl na temat wymowy słowa „uniwersytet”. Rzecz w tym, że ja dobrze wiedziałem, że wszyscy ludzie tak właśnie mówią i piszą. Ale to mi wcale nie przeszkadzało w myśleniu, że „wszyscy” ludzie są w błędzie. Ja po prostu mam taki mental, jak ten staruszek, który jechał autostradą pod prąd i mówił sobie w duchu, że to właśnie tysiące szaleńców jadą pod prąd, a on akurat dobrze.

I to nas prowadzi do rzeczy zbędnych. Choć nie wprost muszę przyznać…

W powszechnym przekonaniu studia medyczne to taka trudniejsza zawodówka. Trzeba posiąść pewne praktyczne umiejętności, wytrenować je i szlus. Z tego punktu widzenia trudno sobie wyobrazić po co przyszłemu psychiatrze: biochemia, biofizyka, chemia organiczna, cytologia, genetyka, histologia, immunologia, a nawet medycyna wewnętrzna, patomorfologia i co tam jeszcze (początkowo zacząłem wymieniać alfabetycznie, ale uświadomiłem sobie, że to bez sensu…).

Powiedzmy sobie szczerze – akurat psychiatrze to w ogóle niepotrzebne jest wszystko!! Bo co on właściwie robi (odrzucamy złośliwą odpowiedź, że nic…)? No chyba nawiązuje kontakt z ludźmi, ocenia ich zachowania i słowa i na tej podstawie klasyfikuje patologiczne stany psychiczne, które następnie usiłuje leczyć. I co? Patomorfologia mu do tego potrzebna?

Studia medyczne trwają bite sześć lat!! A potem jest jeszcze rok stażu podyplomowego! Zajęcia z psychiatrii trwają (tak było za moich czasów) około 6 tygodni. Na stażu w ogóle nie ma psychiatrii. Czujecie to Państwo?

Gdyby na przykład informatyk przez 6 lat uczył się hydrauliki z elementami chemii? Albo pianista przez 6 lat grałby na flecie, cymbałach i ukulele?? Dziennikarz studiowałby matematykę, a malarz rzeźbił????

A psychiatra musi… Jak ten tatuś, co pił niedobrą wódkę…

Czy więc całe te studia to jedna wielka pomyłka? Ja bym bardzo uważał z takimi opiniami. Bo może to wcale nie są proste studia zawodowe, lecz skomplikowane studia formacyjne?

Innymi słowy może nie chodzi, czy też nie do końca chodzi, o konkretne treści, a bardziej o stan psychiczny i duchowy, którego trzeba nabyć, żeby te treści wchłonąć i od nich nie paść?

Jakieś konkrety? Tak do końca nie znam, ale zawsze podejrzewałem, że celem niektórych przedmiotów na studiach medycznych jest głównie odczulenie młodych lekarzy, żeby potem nie mdleli jak ich ktoś obsika (na przykład krwią…) .

Nie wykluczam jednak znacznie bardziej subtelnych działań, których celem może być regulacja empatii, odwrócenie uwagi od własnego marudzenia itp. Z jakiegoś powodu lekarze czują się w swoim towarzystwie swobodniej, niż w towarzystwie przedstawicieli innych zawodów i to wcale nie dlatego, że się lubią, bo bardzo często wcale nie. Nie o lubienie tu chodzi lecz właśnie o specyficzne ukształtowanie wewnętrznej przestrzeni.

Zachodzi jednak pytanie – kto w takim razie miałby opracować ten niezwykle skomplikowany i makiaweliczny plan? Czy jest to może zemsta Hipokrytesa (specjalnie zrobiłem błąd!) albo jakiegoś Tutenchamona ( w sumie też specjalnie)?

Nie sądzę. To się raczej tak samo zrobiło na drodze pewnego rodzaju ewolucji.

Ale jaki stąd wniosek? Ano taki, że strach cokolwiek z tych studiów ująć, bo może to był właśnie element konstrukcyjny? I się wszystko zawali…

Jak by z tego wynikało przedmioty niezbędne to jeszcze nic, jakieś tam się znajdą. Ale zbędnych to już w ogóle ze świecą szukać!! Właśnie tych zbędnych jakby nie ma!

Ale też możliwe, że to wszystko jest bez sensu i należałoby wszystko zrobić inaczej.

A jak się potem okaże, że to nie działa? Co właściwie mamy powiedzieć ludziom i do kogo ich wysłać?

Przecież wiadomo, że wszystko jest dobrze, zabawnie i ciekawie dopóki coś się poważnego nie stanie. A wtedy co wszyscy unisono zawołają? No co?

Czy jest na SALI lekarz???? A ta Sala to nasz Świat.

Ale nie słuchajcie mnie. Jestem tylko wielkościowym medycznym szowinistą. Na pewno nie mam racji… Poza tym to tylko nocne przemyślenia staruszka jadącego pod prąd…



tagi: psychiatria  rzeczy zbędne  studia medyczne 

lukasz-swiecicki
1 lipca 2022 15:40
4     814    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

chlor @lukasz-swiecicki
1 lipca 2022 19:53

Na podstawie mojej pracy na Politechnice, która nosi teraz idiotyczną nazwę Uniwersytet Technologiczny stwierdzam, że jest część przedmiotów naprawdę zbędnych. Są wymyślane tylko po to aby każdy uczony mógł wykonać wymaganą ilość godzin zajęć.

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @chlor 1 lipca 2022 19:53
1 lipca 2022 21:14

Wszystko jest możliwe. Nawet i to. Ale może też być w tym wszystkim genialny plan!

zaloguj się by móc komentować

DrzewoPitagorasa @lukasz-swiecicki
2 lipca 2022 05:05

Akurat dziennikarzom studiowanie matematyki by się przydało. Zresztą wszystkim by się przydało.  :) 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @DrzewoPitagorasa 2 lipca 2022 05:05
2 lipca 2022 15:40

Tak. To inna sprawa. To jasne. Ale - nie robią tego przecież!

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować