Rozmowy polskie latem 2024
Rozmowy polskie latem 2024 roku
Nie, wcale nie chciałem i dalej nie chcę nawiązywać do Jarosława Marka Rymkiewicza. Jest wielki, jest dla mnie bardzo Ważną Osobą i pogłoska o tym, że jakaś „ministra”, której nazwiska już teraz ani nie pamiętam, ani nie znam i nikt go oczywiście znał nie będzie, podczas gdy pan Jarosław pozostanie na długo (na zawsze nie zostaje nikt!), postanowiła wykreślić pisarza z listy lektur (w ogóle nie wiedziałem, że na niej był!!) nie obeszła mnie w najmniejszym stopniu.
Nawet mnie nie zdenerwowało śmieszne uroszczenie tej pani, że nazywając poetę i pisarza (dla mnie bardziej pisarza i poetę!) „Niejakim Rymkiewiczem” coś Mu tam ona odejmuje. Może by coś tam raczej sobie odjęła, ale odejmowanie od zera prowadzi w arytmetyce do minusa, a wśród ludzi donikąd.
Więc w ogóle nie w tej sprawie. Tak mi się dziś przez chwilę ta historia przypomniała i splunąłem między łodygi starego szczawiu. Tyle warte te umizgi pannicy. Bo chyba to były jakieś umizgi do elektoratu czy co w ogóle???
Ale o Mistrzu Rymkiewiczu myślę oczywiście bardzo dużo. Pierwszą Jego książką, którą przeczytałem były „Rozmowy polskie latem 1983”. Zachwyciła mnie ta książka, tak jak wszystkie Jego książki, które czytałem. A przeczytałem ich dużo, przy czym większość dwa, trzy czy może cztery razy (cztery to na pewno „Kinderszenen”…, chociaż „Samuela Zborowskiego” pewnie też…).
Nie jestem w stanie oceniać twórczości Rymkiewicza, ponieważ po prostu wprawia mnie w zachwyt, więc żaden ze mnie recenzent. Muszę się siła powstrzymywać, żeby nie podrabiać Jego stylu…
Na szczęście nie umiem, więc łatwiej..
Tylko, że to w ogóle nie jest o tym. Po raz kolejny spędzam część lata na Suwalszczyźnie. Co prawda nie tak jak pan Mareczek w tym samym miejscu, raczej prawie zawsze gdzie indziej.
Tym razem nad Szeszupą. Piękną leśną rzeczką tuż przy litewskiej granicy. I tu też zapewne byli kiedyś Jaćwingowie, którzy odgrywają istotną rolę w książce Rymkiewicza.
Rozmów mam stosunkowo niewiele, albo nawet mam, ale są trudne do zapisania.
Bo chodzę po polach z psem Borysem, z którym rozumiemy się całkowicie bez słów, więc przestaliśmy w zasadzie ze sobą rozmawiać (choć tam się czasem coś i wymknie) i z moim rocznym (rok i 5 miesięcy) wnukiem Jurkiem (Jeżykiem - trzeba tak napisać, żeby było widać, że On dla mnie nieortograficzny!), który mówi, ale nie wszystko rozumiem i do tego trudno to oddać na piśmie.
Ale oczywiście kiedy tak idziemy miedzą i łąką to rozmawiamy. Ja z Jurkiem głosowo, a Boryś z nami myślowo. Boryś jest czasem zdziwiony. Ja też czasem. Jurek - trudno powiedzieć. Czasem towarzyszy nam Mirka, która właśnie skończyła 5 lat. Mirka jest naprawdę zdziwiona całkiem często.
Nasze rozmowy nie są może specjalnie pouczające dla kogoś i nie da się z nich napisać książki, ale dla nas są ważne i bardzo nas jakoś podwieszają w otaczającym Kosmosie. Tak się wszyscy troje (czworo) czujemy, jeśli mogę za nich mówić. Podwieszeni. Posiadający bardzo wyraźne miejsce. Tak bardzo tu i teraz, że aż trudno mi to wyrazić.
Jeżyk zwraca mi uwagę na lecące bociany i mówi - Bo, bo, bo!
A Mirka słyszy krzyk żurawi i pyta - Dziadku, czy one tańczą? Czy pójdziemy do nich?
Borys tarza się w wysokiej trawie.
A ja się cieszę i odczuwam każdą chwilę. Nie spieszę się nigdzie. Nie oczekuję wiadomości. Nie sprawdzam niczego w internecie…
Ale oczywiście pamiętam też inne rozmowy na Suwalszczyźnie. Chyba tylko tu takie mogły być.
Na stacji benzynowej w niedalekich Wiżajnach powiedziałem do pana z obsługi
- A więc to są to słynne Wiżajny! - dla mnie słynne z powodu serków wiżajneńskich, które bardzo lubię.
- A ciekawość z czego słynne? Z tego, że nasz wójt sk—-syn? - zainteresował się śpiewnym głosem pan benzynowy.
- A on sk—-syn? - trochę mnie zatkało, ale nie wymiękłem z rozmowy.
- A to panie nawet i we Warszawie wiedzą!
Niby nic. Ale czy gdzieś Wam tak powiedzą? Chyba to jedyne takie miejsce, gdzie tak Wam szczerze powie pan na stacji benzynowej.
A niedaleko nas mieszka i gospodarzy pan Jurek. Znaczy się na Poszeszupiu. Mieszka z synem.
- Żona nie żyje?
- A co ma nie żyć panie??
- A bo nie mieszka z panem.
- A nie mieszka, bo na osobnym chazjastwie ona, a ja na osobnym. To dobrze robi na związek.
- A syn?
- A tak tu przy mnie bykuje. Drugi bykuje przy żonie…
Powiedzą tak Wam w Wielkopolsce? Dajcie spokój.
Ostatni przykład to tutejsze pszczoły. To znaczy rozmowa była z pszczelarzem i dotyczyła jego pszczół. Moja Żona która jest prawdziwą koneserką miodu (ja miodu nie lubię i nie ruszam od dzieciństwa) obwąchała i obejrzała produkt, po czym spytała trochę nieufnie:
- Czy to na pewno jest lipowy?
- To pszczoły robili - powiedział flegmatycznie pan pszczelarz.
- Przecież wiem, że pszczoły, ale czy lipowy? - nie poddawała się Anita.
- A bo ja wiem na czym one siadali jak robili?
To było i szczere, i transparentne. Marketingu w tym nie było. A Żona i tak kupiła. Tak tu jest na Suwalszczyźnie.
A kogo tam sobie pracownicy administracyjni wpiszą na listę lektur, albo kogo z niej wykreślą to już obchodzi wyłącznie ich.
Uczniów zachęcam do czytania Jarosława Rymkiewicza, a jeśli tego nie zrobią, to przecież głównie ich strata.
tagi: rozmowy suwalszczyzna rymkiewicz ministra
![]() |
lukasz-swiecicki |
22 lipca 2024 10:40 |
Komentarze:
![]() |
beczka @lukasz-swiecicki |
22 lipca 2024 23:26 |
Czapkę w Szeszupie maczałem. Znana mi rzeka, zawsze kojarzy mi się z podróżami na Litwę. U nas mała, na Litwie większa.
![]() |
MarekBielany @lukasz-swiecicki |
23 lipca 2024 00:29 |
Wypożyczę w bibliotece.
![]() |
Zdzislaw @ArGut 22 lipca 2024 10:54 |
23 lipca 2024 18:49 |
Piękne te Pańskie wnuki i bardzo, na dodatek, fotogeniczne.
![]() |
Zdzislaw @Zdzislaw 23 lipca 2024 18:49 |
23 lipca 2024 18:50 |
Zakładam oczywiście,że to wnuki Pana Profesora.
![]() |
lukasz-swiecicki @Zdzislaw 23 lipca 2024 18:50 |
24 lipca 2024 22:30 |
Oczywiście, Mira i Jeży Jerz.