-

lukasz-swiecicki

Różaniec z Borysiem - spacer sobotni

Różaniec z Borysiem – spacer sobotni

 

Kiedyś, nie powiem, miałem z tym jakiś rodzaj problemu. Ja w ogóle nie robię takich problemów, no ale cień problemu był.

Czy jak odmawiam sobie różaniec (i cały szereg innych modlitw, które tak powoli ten różaniec obrastają, bo na jedną dziesiątkę 2,5 km to za długo; tak einsteinowsko licząc czaso-przestrzenią…) to mogę wtedy się odzywać do ludzi i wchodzić w jakąś rozmowę z nimi?

Teraz już od dawna wiem, że mogę. Nawet, że powinienem! Bo oni, ci ludzie, różni ludzie, są po prostu i nie tak bardzo po prostu, częścią mojej modlitwy. Tak jak ja, i Borys, jesteśmy częścią ich życia. I tak to po prostu wygląda.

W dzień powszedni to jest raczej dość prosto. Jest bardzo wcześnie, jeszcze przed siódmą. Kogo ja tam spotkam? Najwyżej ktoś się spieszy do pracy, tak jak ja…

Nie wiem co tamte osoby robią, ale pewnie tak jak ja, liczą sobie – w pierwszej sali po prawej stronie po kolei tacy pacjenci, a po lewej tacy, w drugiej sali… No i może jeszcze sobie przypominają kto jest lekarzem prowadzącym tych pacjentów…

To jeśli mają lepszą pamięć. Ja kiedyś pamiętałem wszystkich z lekarzami… A teraz nie zawsze już pamiętam wszystkich. Tak też musi być. Ale to wszystko w tle. Na pierwszym planie różaniec…

A potem przychodzi sobota. A w sobotę to już oczywiście jest całkiem inaczej.

W sobotę jesteśmy na spacerze ponad godzinę później. Co oznacza, że spotykamy kogos prawie co chwila, no i część ludzi do nas mówi. Niektórzy do Borysa, niektórzy do mnie, a część do nas obu. Borys, jak to on, zasadniczo reaguje, ale najczęściej nie mówi. Właściwie Borys mówi tylko do mnie. Tak ma i to jest jego sprawa.

Ja mówię częściej od niego. Nie żebym bardzo lubił, ale Żona (moja Żona) mi uświadamia, że trzeba, no to mówię.

Dziś spotkaliśmy najpierw chłopca. Tak na oko 11 lat i 6 miesięcy. Mam dziesięcioro wnucząt wokół tego wieku, więc mogę się mylić o miesiąc, może o dwa. Więcej raczej nie.

Chłopiec szedł z małym pieskiem.

- Może pan pogłaskać.

(Ja akurat nie pytałem. Ale mogę pogłaskać. Gdyby nie powiedział – nie głaskałbym. Ale mogę. Zasadniczo nawet lubię).

- On się boi dużych mężczyzn, którzy chodzą takim szerokim krokiem.

- ???? (to ja tak jakoś spytałem, choć specjalnie nic nie mówiłem..)

- No ale pan nie chodzi takim krokiem. Poza tym pan w zasadzie jest duży, ale nie jest pan taki duży. To znaczy, rozumie pan?, dla Psa to pan jest „proporcjonalny”… Czyli to dobrze.

- Acha. Proporcjonalny… Tak, to myślę, że dobrze..

I już idziemy dalej. Wracam do Zdrowaś Maryjo.

Kiedyś chłopcy tak mogli mówić. Sam byłem takim chłopcem. I mogli tak mówić bezkarnie. A teraz to oczywiście „spektrum autyzmu”… To znaczy nikt tak nie mówi, czy tam nie myśli, wszyscy myślą „Asperger”. A nie wolno.. To nie asparagus, tylko facet, który uczestniczył w mordowaniu dzieci. No, ale nazwisko sobie wyrobił, i wszyscy myślą. Też bez znaczenia, jak sądzę, ale staram się nie myśleć. Tak nie myśleć.

Zresztą co to za „spektrum” i czego znowuż?? Po prostu chłopiec sobie tak pomyślał, o mężczyznach, którzy szeroko chodzą. To i powiedział o tym… Też byłem takim chłopcem i tak mówiłem… No, zresztą – było już o tym.

Pani Justyna z Szysią. Szyszka podchodzi do mnie. Kiedyś zawsze podbiegała. Ale po śmierci swojej przyjaciółki, Dżindżer, już tylko podchodzi…

Z pani Justyny śmiałem się wczoraj (ale to było wieczorem, bez różańca!!), że w salonie cały czas trzyma prochy Dżindżer w słoiku. Moim zdaniem to nie ma najmniejszego sensu. A pani Justyna to przeżywa. Co zrobić? Tak jej widocznie wychodzi…

Pani Justyna się nie obraża, ale dziś nie ma za bardzo ochoty do rozmowy.

- Wszystko dobrze? Dobrze spałyście?

- Tak, w zasadzie byłoby dobrze. Obudziłam się kilka minut po szóstej. Cała wypoczęta. I Szysia też. Ale jednak… To sobota. Położyłam się jeszcze raz i obudziłam się przed ósmą. Niby dobrze, ale teraz już śpiąca i byle jaka.. No ale trzeba tak w soboty. Prawda?

- No chyba trzeba…

Zdrowaś Maryja i idziemy dalej.

To teraz Lenka. Lena chodzi tak, jakby tańczyła. Podchodzi do mnie dumnie, ale też z jakąś taką ochotą, radością. Wita się też z Borysem. Pani Lenkowa zostaje z tyłu. Znamy się dopiero od siedmiu lat, więc nie wiem jak ma na imię. Dla mnie jest panią Lenkową..

- A Lena to zawsze!! Jak tylko pana zobaczy! I Borysa.

- Tak. Lena to jest…

Już idziemy dalej. Zdrowaś Maryjo łaski pełna.

Biegnie Ziuta. Ziuta biegnie po prostu jak szalona. Najgrubszy świstak na Cytadeli… A biegnie!! No trudno to po prostu określić. I tuż przede mną skok. Oczywiście, o tej godzinie jestem na tyle przytomny, że z łatwością uniknę pobrudzenia spodni..

Z panią Basią, od Ziuty, w zasadzie nie rozmawiam. Pani Basia coś tam mówi to Borysa. A ja mówię do Ziuty.

- Ziuta, Ziuta jak ty biegasz!! I nic ci to nie pomaga na sylwetkę.. Czyli nie ma sensu tak biegać.

Tak mówię do Ziuty…

I jeszcze bym spotkał pana Włodka. O tym też dziś myślę. Spotkałbym Włodka z Harrym, a Włodek by powiedział….

No tak, ale Włodek nie żyje już od zeszłego roku. I Harry też nie żyje. A o tej porze to by na pewno szli. Co by nie mówić – ich byśmy spotkali. Ale ich nie spotkamy, bo oni nie żyją.

Borys zresztą z tego nie robi żadnej sprawy. Z niczego nie robi…

Święty Michale Archaniele…

To są te modlitwy towarzyszące. Dziś jest między innymi do świętego Michała…

A jeszcze Klapek z panią Klapkową… Teraz często rano jest z panią, a potem w ciągu dnia to już jednak z panem. Łatwiej rano kobiecie wstać czy jak? A może pan Klapek rano w gorszej formie?? Nie wiem.

- Dzień dobry!

To tyle. Nie mamy chyba za bardzo o czym rozmawiać. Ale dzień niech będzie dobry dla Pani Klapkowej. Dla pana Klapka też niech będzie.

Choć według mojej Żony, to chyba się nie wysiliłem z tym dialogiem…

I jeszcze pani Monika z Szyprem i Sztormem… No, ale tu to tylko przeżyć to trzeba, bo Szyper zaczepia Borysia jak nie przymierzając sam Koperek (o Koperku to już kiedyś pisałem…) i Boryś też nie jest od tego, żeby się odszczekać. W związku z tym ja wcale nie słyszę co pani Monika chce do mnie powiedzieć…

Ale wiem, że ona chce powiedzieć, że nie trzeba się przejmować, że to nasze psy się chyba nie lubią, ale my się lubimy i w ogóle. Ja też tak myślę…

Więc kończę ten spacer i ten sobotni różaniec…



tagi: różaniec  borys  sobota 

lukasz-swiecicki
17 czerwca 2023 22:07
0     566    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

zaloguj się by móc komentować