-

lukasz-swiecicki

Razem z Borysem w Parku Żeromskiego

Razem z Borysem w Parku Żeromskiego

 

Jedna z wiernych Czytelniczek zapytała ostatnio czy nie mam jakichś wspomnień związanych z Parkiem Żeromskiego. Ucieszyłem się z tego, nawet bardzo, bo mam tych wspomnień dużo i różnych, a jakoś nie pomyślałem o tym, żeby je choć trochę uporządkować…

Nawiasem mówiąc - te felietony to zwykle porządkowanie wspomnień, pewnie trochę typowe dla wieku (mojego, Borys jest młody i niewinny!).

A kiedy jakąś grupę porządkuję, to z pewnością wiele wyrzucę. No bo tak:

Część wspomnień do niczego nie pasuje. Tak jest ze wszystkimi zbiorami. W chorobach psychicznych na przykład ciągle nam zostają jakieś elementy. Czasem więcej nam zostaje niż się porządkuje. Wtedy jesteśmy trochę zaniepokojeni. Ale czasem wszystko wydaje się pasować do jedynego wzorca - wtedy to już naprawdę się martwimy (to znaczy my psychiatrzy, a nie ja i Borys!!), bo to z pewnością znaczy, że coś żeśmy zdrowo schrzanili. Jakby nie było, kiedy już zostaną takie co całkiem nie pasują (wspomnienia, choroby - wszystko jedno co) to idą do takiego zbioru niepasujących… Tyle tylko, że ten zbiór to śmietnik no i po prostu o nim zapomnimy i tyle. Znowu wszystko będzie pasować, tyle tylko że tego wszystkiego będzie znacznie mniej.

Druga część wspomnień to nawet pasuje tyle tylko, że się nie nadaje. Bo przecież, jeśli już coś tak sobie dzielę, to nie robię tego ot tak, żeby podzielić. To ma czemuś służyć. Na przykład ma być pouczające, zabawne czy jakieś inne. A tu część wspomnień jakaś taka od rzeczy. Do śmieci.

Trzecia część wspomnień pasowałaby i nie byłaby od rzeczy tylko, że nie za bardzo je pamiętam… Czy to było tam czy gdzie indziej? Co tam się tak naprawdę działo? Kiedy to w ogóle było? A, przynajmniej w moim przypadku jest to bardzo istotne, czy mi się to nie śniło?? Bo mi się wiele rzeczy śni i z pewnością większość z nich nie miała miejsca w realnym Świecie. To co prawda nie jest duża przeszkoda, no ale zasadniczo nie piszę o swoich snach, a jeśli piszę (znalazłem całkiem ciekawy swój tekst na ten temat, przypomnę go niedługo!), to wyraźnie o tym piszę. Tym razem miało być o prawdziwym Parku, nie o moich snach.

Z tych trzech względów trochę strach jest wspominać, bo potem śmietnik jest pełen, a tekst, jak to tekst - pustawy…

Na przykład nie pamiętam Parku Żeromskiego w dzieciństwie. Na pewno był tam park, z pewnością zaniedbany bardzo, jak wszystko w latach 60 tych w Warszawie, która jeszcze była morzem gruzów, ale nawet tego zaniedbania jakoś nie pamiętam.

A przecież pamiętam bar na samym rogu, tam gdzie teraz jest chirurgia plastyczna… Bar Fawory był pewnie ostatnim miejscem utrwalającym nazwę potoku czy rzeczki, która tamtędy płynęła i tak się właśnie nazywała - Fawory. Była to mordownia co się zowie i nawet można tam było zobaczyć facetów walących się po mordach. Jak to w porządnym barze, takich już nie ma… I nawet nie trzeba, lewicowym wzorem, domawiać „facetów i facetki”, bo ci co się tam bili to byli faceci i już.

A z drugiej strony Parku było kino Wisła i jest tam cały czas.

I tyle razy szedłem do tego kina, obok tego baru, z babcią Hanią - na „Nie lubię poniedziałku” (od razu jak się pokazało w kinie) i na „Słonia Marudę”, i na „Elzę z afrykańskiego buszu”. I jeszcze na mnóstwo innych filmów, bo babcia uwielbiała filmy. A ja też bardzo, bardzo je lubiłem.

No w sumie ja też uwielbiałem, choć teraz nie lubię uwielbiać. Tak się robi starym bykom i dlatego pan leśniczy musi do nich strzelać, zanim komuś zrobią krzywdę. Musi! Taki los leśniczego.

Więc były Fawory, a z drugiej strony kino Wisła. To pomiędzy nimi mieści się już tylko i wyłącznie Park Żeromskiego. A ja go chyba nie pamiętam… No może trochę tę fontannę. Tylko to mogła być nie ta fontanna, tylko ta przed kinem Muranów. Tam też chodziłem z babcią na filmy. Tam jest taka fontanna z delfinem. A w Parku z dziewczyną z dzbankiem. Co z tego? Jak ktoś jest mały to i tak w fontannie widzi tylko wodę, zwłaszcza jak ma taką miłą babcię co do każdej wody pozwala wchodzić bez żadnych ograniczeń czy tam jakichś takich…

Tak więc napisałem dwie strony o tym, czego nie pamiętam. Brawo!

A z Borysem początkowo w ogóle nie mogliśmy (to znaczy na legalu) chodzić do Parku, bo tam z psami nie było wolno. To mi się co prawda nie mieści w głowie czemu nie wolno? Z jakimś niegrzecznym, złym, agresywnym czy zwariowanym to bym może i rozumiał (choć on, ten pies zły, to przecież nie sam z siebie taki jest tylko się stał przez ludzi, to bankowo! Może oprócz Koperka. Pani Koperka wygląda na bardzo miłą, a piesek jest wyraźnie świrnięty. No, ale może jest po przejściach??), no ale z Borysem, który jest po prostu aniołem! Nie, no czasem szczeknie - ale przecież ma powód! Czasem też ucieknie - no ale niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy nie uciekał. I tak dalej.

Dość, że jak zrobili ostateczny porządek w Parku, to zamknęli bramę, postawili tam pana i zabronili. Czyli można było wejść, ale to było trudno i potem trzeba się było kłócić z ludźmi. Skąd ja o tym wiem? Aaaa, no bo ten, ludzie mi tak mówili.. A jacy niby ludzie? A różni! Na przykład tuż przy dawnym barze mieszka mój najlepszy przyjaciel Jarek Czubaty i on miał różne psy (Aresa, Nadira i Trapera to z pewnością. Borys znał się z Traperem, lubili się średnio, ale mogli ze sobą wytrzymać) to chodził z nimi tu i tam i mówił mi.

Myśmy tam nie chodzili z Borysem. Ale potem się coś zmieniło (to znaczy forma własności Parku, cokolwiek by to nie znaczyło) i zlikwidowano ciecia, tabliczkę i inne szykany. I wtedy stopniowo zaczęły tam wchodzić psy. Z tego co widziałem nie zjadły dzieci. Także dzieci nie wpadły w kupy. No może ktoś tam wpadł, ale to jest zawsze możliwe. Także psy nie pogryzły ludzi, ani nawet ludzie psów. Słowem, stało się tak jak zawsze się dzieje, kiedy psy gdzieś mogą - czyli nic się nikomu nie stało, a psy mogły.

W tym też czasie zrobili tam (w tym Parku, o którym cały czas mowa) duży, największy na Żoliborzu, plac zabaw dla dzieci. Wypasiony i naprawdę piękny. My z Borysiem omijaliśmy plac z daleka, bo nie chcieliśmy przeszkadzać. Ale robiliśmy to sami z siebie i nikt nam zabraniać naprawdę nie musiał! Moim zdaniem rozsądnym ludziom nie ma co zabraniać, a nierozsądni i tak nie posłuchają naszego zabraniania… No, ale ja się tam na zabranianiu nie znam.

 

Potem zresztą się okazało, że można zrobić plac zabaw jeszcze większy i bardziej wypasiony. Ogrodzili więc ten piękny, który już był i tak z rok, bo tyle to chyba trwało, budowali nowy. Chodziliśmy tam wówczas z wnukami i Borysiem i kibicowaliśmy przy płocie. Ale teraz jest już ten „jeszcze nowszy” plac i chyba jest jeszcze lepiej. W międzyczasie co prawda część wnuków mi wyrosła z placów zabaw. Ale nie ma tego złego - część innych mi dorosła…

Na plac zabaw wychodzimy jeśli skręcimy w prawo (oczywiście mając kino Wisła za plecami, więc podczas powrotu do domu, ale tak chodzimy z Borysem przez Park). Możemy jednak pójść krótszą drogą w lewo. Możemy też pójść prosto - pod całkiem stromą (dla osób sercowych…) górę i potem zejść po bardzo stromych schodach (w zimie śliskich jak nieszczęście…).

Tam prosto pod górę to raczej rzadko. I nawet nie dlatego, że pod górę, tylko tam na samej górze spotkaliśmy kiedyś ekshibicjonistę. To nie jest dla mnie i dla Borysa nic specjalnego, ale ten facet był taki nieszczęśliwy i zmarznięty (bo przecież był bez spodni) i w ogóle zrobiło się nam żal i głupio. Co tu dużo mówić. Więc najczęściej tam nie chodzimy. Chyba, że jest duży mróz, no to wtedy chyba facet nie zwariował do reszty…

A na lewo (cały czas kino z tyłu!) jest Prochownia. Prochownia była przez jakiś czas w ajencji i wtedy się tam działo. Ludzie na leżakach, dyskoteka z słuchawkami na uszach (taka cicha, tylko ludzie mieli słuchawki różnie świecące, bo w każdych była inna muzyka. Bardzo to dziwne, ale robi wrażenie. Na mnie i na Borysie robiło w każdym razie). Nawet chrzciny jednego z moich wnuków (Leona?) się tam odbyły. Było to 7 kwietnia albo 9 kwietnia, temperatura rano wynosiła minus 10! A śniegu było po kolana. No, ale to było 10 lat temu, czyli jeszcze przed ociepleniem klimatu czy jakoś tak. Teraz Prochownia stoi pusta i chyba czeka aż ktoś ją wynajmie. My z Borysiem jesteśmy raczej za. Było ciekawiej.

A dalej jest już brama. Wychodzimy z Parku Żeromskiego. Albo na sklep z zabawkami dla dzieci - jeśli poszliśmy w prawo, albo na Fort Sokolnickiego (tam było wesele Anieli i Kazika, ale to było jeszcze przed tym zanim Fort stał się taki nadęty. To jest temat na zupełnie inny felieton, który jednak muszę napisać!!).

I tyle. Przeszliśmy cały Park Żeromskiego. Czas kończyć te wspomnienia…



tagi: wspomnienia  borys  park żeromskiego 

lukasz-swiecicki
10 grudnia 2023 22:10
10     501    4 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

MarekBielany @lukasz-swiecicki
10 grudnia 2023 22:17

kino światowid o bok elelktronika

 

:)

 

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki
10 grudnia 2023 22:38

zalogowałem się.

 

 

do lasu ?

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki
10 grudnia 2023 22:50

coś się z tym niebieskim.

warto odsłuchać.\

 

:)

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @MarekBielany 10 grudnia 2023 22:17
11 grudnia 2023 16:42

Nie, z pewnością nie obok. Około kilometra. Było. Światowida od dawna nie ma.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki 11 grudnia 2023 16:42
11 grudnia 2023 22:01

Kilometra ?

Od kina do Mierosławskiego to 100 tysięcznych części kilometra.

Też ponad półwieku temu używałem miary w kilometrach.

Ze trzydzieści lat temu rozmawiałem z kolegą, który wychował się na Bielanach. Uśmieliśmy się, jak powiedziałem, że z Mokotowa wyprawa za Dworzec Gdański to jak lot na Księżyc. Dla kolegi podobną wyprawą było poza Aleje Jerozolimskie.

:)

 

 

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @lukasz-swiecicki
12 grudnia 2023 00:51

Nasz piękny i zabytkowy Park Oliwski był ongi zawsze zamykany wieczorem: po parku jeździł na rowerze cieć i ogłaszał zamknięcie dzwoneczkiem. Galopowało sie wtedy do takiej małej bramki na końcu ogrodu botanicznego, którą cieć zamykał na końcu. 

Teraz wszystko jest otwarte, ogród botaniczny już nie jest tajemniczy, a prezydent Adamowicz pozwolił wbudować weń jakieś nadzwyczaj ekskluzywne osiedle, całe w pretensjonalnych marmurach. Dla eskimosów, jak głosiła fama. 

Przed Pałacem Opatów była fontanna z siusiającym chłopaczkiem. Jego nieszczęście polegało na tym, że był z metalu. Zatem na początku jasnej drogi ku kapitalizmowi chłopaczek został skradziony. Postawiono zatem replikę. Której nieszczęście polegało na tym, że replika była również z metalu. Zatem długo nie postała. Nie wiemy, czy podobała się złomiarzom /nędza lat 90tych/, czy stoi gdzieś za wysokim murem w posiadłości tych milionerów /mokasyny, białe skarpetki i złote łańcuchy/ , co to pierwszy milion etc.. Została sama misa fontanny. Wielkich, cementowych łbów książąt pomorskich jakoś nikt nie zapotrzebował... 

Dzisiaj przed główną bramą wejściową stoi tablica z samymi zakazami, w tym, oczywiście, z zakazem wprowadzania psów. Co mnie wnerwia  i odstręcza, oczywiście. Tak bowiem pięknych spacerowiczek, jak moje dwie charcice rosyjskie nikt tam już nie spotka. Jak nie - to nie! ;)

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @KOSSOBOR 12 grudnia 2023 00:51
12 grudnia 2023 00:56

Też tak jest. Czasem kapliczki poza miastem ożywiają modlitwą.

 

 

zaloguj się by móc komentować

tomciob @lukasz-swiecicki
12 grudnia 2023 10:51

Jak się wychodzi z Parku od strony Czarnieckiego (kiedyś tam przejścia nie było) to jest boisko i szkoła. Jest albo była, bo nie wiem jak teraz? Tam na tej szkole, na jej szarym murze, przez dziesiątki lat były większe i mniejsze dziury po pociskach. A szkoła jest (była) dla dzieci specjalnej troski. Na przeciw szkoły był kiedyś kiosk ruchu, ale go nie ma już dziesiątki lat. Te dziury po kulach zawsze i niezmiennie robiły na mnie wrażenie. Pozdrawiam 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @tomciob 12 grudnia 2023 10:51
12 grudnia 2023 22:23

Tak. Szkoła specjalna jest. Dziure po kulach są. Kiosku nie ma. Bramy kiedyś nie było.Czuwaj!

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @KOSSOBOR 12 grudnia 2023 00:51
13 grudnia 2023 00:00

Repryza.

po parku jeździł na rowerze cieć i ogłaszał zamknięcie dzwoneczkiem

To przeoczyłem.

Po zamiłowaniu do szwajcarskich zegarków nikt nie podał dalej dzwonków krowich dla rowerów i rowerzystów.

 

Za głośny dzwoneczek ?

 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować