Pułapki formułek czyli błogosławionych Świąt
Życzenia i pozdrowienia – pułapki formułek czyli Błogosławionych Świąt
Ten tekst już był. Sam nie pamiętam kiedy. Trochę poprawiłem, ale niewiele. Po prostu przed Świętami nigdy nie wiem czy zdążę napisać, a zawsze odczuwam taką potrzebę. Stąd, w sotateczności, myślę, że lepiej stary tekst niż żaden. No lepiej.
Od kiedy siebie pamiętam bardzo nie lubiłem wszelkich sformalizowanych środków wyrazu.
Nie lubiłem więc pozdrawiać, gratulować, uroczyście witać i żegnać, życzyć zdrowia, a nawet nie bardzo lubiłem tak po prostu się witać, a nie tylko tak witać się uroczyście.
Moje wczesne dzieciństwo upłynęło w Laskach, na terenie Zakładu dla Niewidomych.
Zakład jest prowadzony przez siostry Franciszkanki Służebnice Krzyża. Te bardzo miłe, a nawet, nie waham się powiedzieć kochane!, osoby, mają dość niezwykły sposób powitania – jedna z witających się osób mówi „Przez Krzyż”, a druga odpowiada „Do nieba”.
To jest takie zwykłe powitanie, codzienne, bez żadnej pompy czy patosu. Tak Siostry mówią.
Obecnie ten sposób witania się uważam za uroczy i chętnie bym go stosował na co dzień. No tak, ale w moim obecnym życiu nikt tak nie mówi, a nawet ze sporym prawdopodobieństwem mogę przypuszczać, że ciut bym szokował, gdybym się tak witał. A ciut szokować to ja właśnie bardzo lubię..
Jednak w dzieciństwie czułem się niezwykle zażenowany (myślę, że to jest to, na co teraz mówi się „krindż”..).
Ale wcale nie dlatego, że takie przywitanie jest dziwne, tylko dlatego, że nie wiedziałem do końca czy ja mam prawo się tak odzywać, czy też nie. Nie wiedziałem czy ktoś nie pomyśli, że podszywam się pod zakonnicę. To znaczy nie miałem wątpliwości, że nikt mnie z zakonnicą nie pomyli – ale tym bardziej głupio by mi było podszywać się tak nieudolnie – mam nadzieję, że rozumiecie o czym mówię.
W dalszej części mojego życia sytuacja okazała się pod tym względem rozwojowa. Nie chciałem mówić tak jak inni ludzie. Na ogół wszyscy myśleli, że przyczyną jest moja wyniosłość i chęć odróżnienia się od tłumu. Byłem zawsze powszechnie uważany za aroganckiego gówniarza, choć osobiście jestem właściwie w pełnie przekonany, że akurat arogancki to ja nigdy nie byłem.
Przyczyna mojego zachowania była całkiem inna, można nawet powiedzieć, że odwrotna. Ja po prostu nie chciałem, żeby ktoś pomyślał, że podszywam się pod „innych”, skoro dobrze wiedziałem, że nie jestem „innymi” tylko sobą. I wiedziałem, że inni to wiedzą, więc tym bardziej nie chciałem się podszywać.
Z bardzo podobnych powodów miałem zwyczaj raczej nie witać się z ludźmi. Kiedy spotykałem kogoś, to wiedziałem, ze go znam, ale skąd mogłem wiedzieć czy ta osoba wie, że zna mnie?
A jeśli nie, to byłbym nieznajomym, który się narzuca. Może więc lepiej od razu założyć, że jesteśmy obcy i nic do siebie nie mówić? Tak bardzo często myślałem.
Na swoje duże nieszczęście zawsze byłem „chłopem mownym” (choć to niby chłop mowny, a kot łowny z głodu nie zemrą.. może i tak, ale z krindżu mogą..) stąd też powszechna tendencja, żeby prosić mnie, żebym przywitał, pożegnał, okolicznościowo przemówił, albo i toast wzniósł. Chyba wyglądałem jakbym to lubił, choć w rzeczywistości nie znosiłem (niedawno jeden pan napisał do mnie, że „mogę porozmawiać z dziennikarką”. Zdziwiłem się i spytałem czy naprawdę muszę? Na co zdziwił się pan, bo „zawsze myślał, że lubię”. Tak jakoś o mnie ludzie myślą…).
Znosiłem nie znosiłem, ale przecież robiłem. Zawsze jakimś rozwiązaniem było znalezienie niebanalnej formuły. Wbrew pozorom to jest bardzo trudne. Bo według moich standardów to ma być „dyskretnie odmienna formuła”, nie wchodzi w grę żadne festyniarstwo, kpiarstwo czy inny performance (chyba, że na to wskazywałyby okoliczności!).
Ma być „tak jak wszyscy, tylko że inaczej”. Straszna robota, zazwyczaj tego nie warta. I efekty także bywają dziwne…
Wiele lat temu miałem na przykład witać księdza biskupa, który przybył do naszej parafii z okazji bierzmowania. Bardzo długo myślałem co też mam powiedzieć i coś tam sobie wymyśliłem.
W dniu bierzmowania stanąłem przed obliczem biskupa wraz z Żoną. Ale oczywiście przemyślna Anita (czyli Żona, jeśli ktoś nie wie..) wzięła na siebie wręczanie kwiatów, a mówić miałem wyłącznie ja.
Powiedziałem coś w tym rodzaju, że jeszcze niedawno przynosiłem tu córkę do chrztu świętego, a teraz prowadzę ją do bierzmowania i coś tam dalej w tym guście.
Biskupowi chyba się podobało, uśmiechał się serdecznie i coraz szerzej. Kiedy skończyłem nieoczekiwanie położył rękę na głowie mojej Żony i powiedział, wręczając jej obrazek, „No i pięknie panu dzieciątko urosło…”.
Kiedy kompletnie speszony wracałem do ławki usłyszałem jadowity szept sąsiadki z pierwszego rzędu – Pewnie myślisz, że Anita tak młodo wygląda, co? Ale nie! To ty tak staro!!
Kochana sąsiadeczka…
Inna próba znalezienia właściwego środka wyrazu skończyła się w ten sposób, ze w szkolnym przedstawieniu pod koniec liceum wystąpiłem jako odkurzacz. Miałem w ustach rurę od odkurzacza i wciągałem liście. Jakoś inne kwestie wydawały mi się trochę zbyt banalne…
A teraz właśnie zbliża się ten moment w ciągu całego roku, w którym stopień trudności wyraźnie wzrasta. Trzeba złożyć bardzo dużo życzeń.
Tradycyjnie już Żona oczekuje, że to ja napiszę wszystkie kartki świąteczne. Jest ich naprawdę sporo, ponieważ staramy się podtrzymywać tradycje. I oczywiście nie ma mowy o żadnych Wesołych Świętach czy jakichś takich, ale nie jest także dozwolone (w moim kodeksie wewnętrznym), żeby kartki były zupełnie nie o Świętach, tylko o jakichś życiowych rzeczach (zresztą z różnych względów to mogło by być bardzo niebezpieczne!!). Każda kartka musi być inna i co najmniej trochę uwzględniać specyfikę odbiorcy.
To są w zasadzie takie wymagania jakie musiał spełniać skonstruowany przez lemowego Trurla (bo chyba nie przez Klapaucjusza??) elektroniczny poeta czyli elektrybałt. Na przykład jak musiał ułożyć wiersz o miłości i cybernetyce i żeby wszystkie słowa zaczynały się na literę „G”. O ile pamiętam „gniewny Gienek generator garbiąc garści grzązł gwałtownie” – dobre wiersze zawsze łatwiej się pamięta.
Ja nie jestem aż tak dobrze skonstruowany, więc ułożenie tych kartek zajmie mi więcej czasu. Specjalnie wziąłem w tym celu urlop.
Myślałem więc sobie, że jestem już gotów na wszystko jeśli chodzi o tegoroczne życzenia. Tymczasem zupełnie nieoczekiwanie okazało się, że na dzisiejsze świąteczne spotkanie z pacjentami nie dotarł ksiądz kapelan (nie jego wina, nie został w porę zaproszony!) i nagle w ostatniej chwili okazało się, że mam mówić ja.
Chciałem po linii najmniejszego oporu, ale okazała się zbyt wąska. No i wyszło mi coś, że Maria, trzynastoletnia dziewczyna w ciąży, a Jej mąż w zasadzie nie wie z kim ta ciąża no i że jak dziś jest trudno, to jeszcze wcale nie wiadomo jak będzie.
Nie wiem czy to były dobre życzenia, ale zostały dobrze przyjęte.
Wam wszystkim, moi kochani Czytelnicy, życzę więc podobnie. W jakiej nie bylibyście chwili, to jednak z niej tylko wynika chwila następna. Obyście umieli się nią cieszyć wtedy, kiedy trwa, a nie kiedy będziecie ją kiedyś wspominać.
Bardzo Was lubię, więc to szczere życzenia.
PS. Gdyby się ktoś nie zorientował – to były moje Życzenia… To jest problem z nietypowymi życzeniami – nie wszyscy się orientują.
Borys mi mówi, że moja niechęć do zwykłych życzeń jest spowodowana moją głupotą.
To może być prawda. Jeśli się wierzy, że Życzenia się spełniają, to takie proste są przecież lepsze, a jak się nie wierzy to w ogóle szkoda czasu na składanie.
Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia!
tagi: życzenia boże narodzenie
![]() |
lukasz-swiecicki |
19 grudnia 2024 23:14 |
Komentarze:
![]() |
SilentiumUniversi @lukasz-swiecicki |
20 grudnia 2024 08:05 |
Plus. A sąsiadka może zazdrosna? Zazdrość często podpowiada zupełnie niespodziewane teksty
![]() |
ArGut @lukasz-swiecicki |
20 grudnia 2024 10:19 |
Błogosławionych Świąt dla doktora Łukasz z małżonką, dzieci i wnuków.
![]() |
Andrzej-z-Gdanska @lukasz-swiecicki |
20 grudnia 2024 13:49 |
Bardzo Was lubię, więc to szczere życzenia.
I wzajemnie!
Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia!
PS
"Bezinteresowna życzliwość" ludzka nie zna granic. ;))
![]() |
aember @lukasz-swiecicki |
20 grudnia 2024 15:58 |
Pięknych Świąt i osobistego spotkania z Nowonarodzonym!