-

lukasz-swiecicki

Przypowieści z którymi mam problem - o co chodzi z tymi drachmami?

Przypowieści z którymi mam problemu – o co chodzi z tymi drachmami?

 

Dawno nie pisałem o przypowieściach, z którymi mam problem. Nie jest to związane ani z tym, że przestałem czytać przypowieści, ani z tym, że przestałem mieć problemy, ani o dziwo nawet z tym, że mi się ułamała nóżka w klawiaturze i nie chce mi się pisać, bo muszę źle ustawiać ręce.

Nie. Czytam. Mam problemy. A nóżka widocznie tak bardzo nie przeszkadza, skoro napisałem kolejną część wnuczyliady i inne takie. Nie pisałem o przypowieściach, bo po prostu były inne tematy.

Nie da się jednak ukryć, że sprawa drachmy od dawna mnie niepokoi. I to w wielu aspektach.

Po pierwsze ta kobieta miała 10 drachm. Czy to były wszystkie pieniądze, które miała, czy tylko wszystkie jej drachmy, a poza nimi miała jeszcze trochę assarionów, denarów, leptonów, a na przykład pod szafką to i cały talent…

Jednym słowem czy ta kobieta była raczej biedaczką czy raczej zbieraczką? Czy martwiła się o 10% całego swojego majątku, czy raczej o to, że jej się zdekompletowała taka ładna kolekcja drachm?

Nie była facetem, więc nie musiała kolekcjonować, ale ani teraz ani w Starożytności nikt kobiecie kolekcjonowac jednak nie zabraniał. A poza tym jeśli to były drachmy to mogły być srebrne (za marne 65 amerykańskich współczesnych centów), albo wręcz przeciwnie złote – za niemal 100 dolarów od sztuki.

Nic o tym Ewangelista nie mówi. To chyba raczej znaczy, że to sprawa bez większego znaczenia dla całej tej historii. Wydaje się jasne, że te drachmy były takie same. To znaczy albo wszystkie złote, albo wszystkie srebrne, żadna nie była jakąś tetradrachmą itp. Czyli ta pani musiała sobie policzyć, żeby się zorientować, że tam jej czegoś brakuje. Chyba, że jednak umiała je odróżnić?

W zasadzie na tym etapie to nie wygląda na kolekcję. Ale wcale bym nie był pewny.

Ja na przykład przez całe dzieciństwo zbierałem owocowe dropsy. I nic mi nie przeszkadzało, że były takie same. Liczyłem je i to właśnie ilość była moją kolekcją. Bo wcale tych dropsów nie numerowałem. Choć muszę przyznać, że podpisywałem je czasem według dat ich pozyskania. A źródłem tych dropsów była ciocia Mańcia…

Ciocia Mańcia to jest zupełnie osobna historia. Ciocia Mańcia była przed Drugą Wojną (teraz to już znowu trzeba pisać, że przed Drugą, do czego to doszło!) służącą u moich pradziadków. Razem z pradziadkami uczestniczyła w ukrywaniu Żydów i ma swoje drzewko w Yad Vaszem. Po wojnie nie była już służącą, ale ciocią, właściwie o tym, że kiedyś była służącą dowiedziałem się przypadkiem, chyba już nie w dzieciństwie wcale. Ciocia mieszkała z moimi dziadkami na Mickiewicza, za moich czasów pradziadek już nie żył, a potem sama w maleńkim mieszkaniu na Broniewskiego.

 

Była do nas bardzo przywiązana. Odwiedzała nas (moich Rodziców i rodzeństwo, w Laskach) raz w tygodniu, żeby pomóc mojej mamie w prasowaniu. Ciocia Mańcia była jedyną osobą, którą w życiu spotkałem, która mówiła na majtki „ineksykrymable”, a na spodnie męskie „portugalie”. Na damskie w ogóle nie mówiła, bo Ciocia nie dopuszczała istnienia spodni damskich.

Kiedyś spytałem ją o te „ineksykrymable”, bo zadziwiło mnie, że zawsze tak mówi. Ciocia wyjaśniła mi wtedy, że porządnej kobiecie nie wypada mówić różnych słów i dlatego, że nie może mówić o gaciach, a już o spodniach męskich to Boże broń! Pamiętam, że bardzo mi ta odpowiedź zaimponowała...

Ciocia w ogóle była imponująca. Choć nie miała żadnego wykształcenia, jednak bardzo dużo czytała i miała bardzo zdecydowany gust czytelniczy. Poza tym piekła niezwykłą szarlotkę. Nigdy przedtem i poważnie się obawiam, że także nigdy potem, takiej szarlotki już nie jadłem i jadł pewnie nie będę. No i, last but non least, jak Ciocia powiedziała „nie”, to nie było od tego żadnego odwołania. Wiedzieliśmy dobrze, że Mamę można namówić, Babci to nawet nie trzeba było namawiać, ale i tak Ciocia była ostateczną instancją, bo jeśli Ona powiedziała „nie” to już niestety było pozamiatane.

I tak widzę tę kobietę od drachm. Bo ona też wszystko pozamiatała i wysprzątała. Ciocia Mańcia właśnie tak żyła. Gdyby coś zginęło, ale Jej nie ginęło, to by wszystko tak wysprzątała, że samo by wyskoczyło i prosiło o zmiłowanie. Ta kobieta też tak pewnie miała…

No i pozostaje ten główny problem. Zaprosiła nie tylko przyjaciółki, ale do tego również sąsiadki, takie sąsiadki z którymi się nie przyjaźniła wcale. Czyli z pewnością musiała je czymś poczęstować. Bo gdyby to były tylko przyjaciółki, no to ostatecznie by zrozumiały, że chodzi tylko o spotkanie, ale zaprosić sąsiadki, z dość egzotycznego dla nich zapewne, powodu i tak całkiem niczym nie poczęstować? To byłoby strasznie słabe. Chyba niemożliwe. Przecież to się nie działo w Skandynawii… I ten poczęstunek mógł z pewnością kosztować więcej niż drachmę.

Czy z tego mam wyciągać wniosek, że chodzi tu o to, że kobieta kocha każdą swoją drachmę i dlatego z każdej będzie się tak cieszyła? Wcale mi się tak nie wydaje! Myślę, że ona kocha właśnie tę drachmę, która się zgubiła o wiele bardziej niż tamte. I dlatego to jest tego warte.

A gdyby inna się zgubiła, to kochałaby tę inną bardziej. Czyli one nie są takie same. Można je odróżnić. Choć wyglądają tak samo.

A więc to jednak była kolekcjonerka, a nie zwykła zbieraczka. Kolekcjonowała rzeczy, które wyglądały tak samo, ale które różniły się od siebie. Jak moje dropsy owocowe od Cioci Mańci.



tagi: przypowieść  drachma  ciocia mańcia 

lukasz-swiecicki
26 kwietnia 2022 16:16
12     1045    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

chlor @lukasz-swiecicki
26 kwietnia 2022 19:07

W starym słowniku niemieckim znalazłem, że "gacie" pochodzą z języka austriackiego (gatje).

 

zaloguj się by móc komentować

Pioter @lukasz-swiecicki
26 kwietnia 2022 19:40

Drachma to nazwa srebrnej monety, odpowiadającej wartością dniówce pracy robotnika. Czyli na dziś wartość około 100 zł. Złota moneta nazywałaby się talentem (ale nie ma to nic wspólnego z podawanym obecnie do wierzenia systemem obrahunkowym - czyli, że 1 talent to 6000 drahm). Miedziaki zaś zwano obolami - przynajmniej w greckiej wersji ewnagelii tak powinno być zapisane - inaczej będzie pewnie w wersji aramejskiej, a jeszcze inaczej w wersji łacińskiej. Jednak niezależnie od tego jak te monety będą się nazwyać w przypowieściach, będzie chodzić o ten sam - zrozumiały dla ówczesnych ludzi (a nawet gdzieś do XIX wieku dla przeciętnego Europejczyka). Dopiero wprowadzenie systemów dziesiętnych i przez to oderwanie znaków pieniężnych od wartości kruszców sprawiło, że niewiele rozumiemy z opisu finansów w dawnych tekstach.

Przyjmuje się dziś, że jednak nie była to kolekcjonerka (choć wtedy jej zachowanie byłoby bardziej zrozumiałe), a kwota 10 drachm stanowiła cały jej majątek osobisty (czyli niezależny od woli męża) - taka rezerwa na czarną godzinę. Zguba 10% całości majątku (niewielkiego wprawdzie) boli, więc w takim zakresie można zrozumieć zarówno poszukiwania jak i późniejszą radość.

zaloguj się by móc komentować

aszymanik @Pioter 26 kwietnia 2022 19:40
26 kwietnia 2022 20:31

No tylko, że tam jest mowa o zapalaniu wszytskich świateł - tam nie było pstryczków elektryczków tylko takie lampki na oliwę, która była bardzo droga, no i o tej "imprezie" z koleżankami. Nawet dziś gdy dzielimy się w naszej (polskiej) kulturze naszą radością, kończy się to często nad ranem i tanio nie jest. Chodzi o to, jak profesor zauważył, że ona wydała znacznie więcej niż znalazła...

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki
26 kwietnia 2022 21:04

Wczoraj rozmawiałem z kolegą o takim polskim słowniku z dziedziny materiałoznawstwa. To jest słownik wielojęzyczny i stąd skład w kolumnach i w kolorach.

Dzisiaj się doczytałem, że Orygenes napisał (był tylko jeden egzemplarz) Heksapla .

 

Ciocia Mańcia byłaby taką kolumną w słowniku przypowieści.

 

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @lukasz-swiecicki
26 kwietnia 2022 21:37

Sprawa jest prosta. Jak rozumiem, to są drachmy z ewangelii św. Łukasza. Drachmy są częścią tryptyku, który mówi o radości Boga z odnalezionego grzesznika. Ta radość się stopniuje. Najpierw jest radość świętych, potem radość aniołów a na koniec radość samego Boga.

W przypowieściach trzeba skupić się na kluczu a nie na szczegółach. One są czasami ważne ale w kontekście klucza. Inaczej wchodzimy na manowece i brodzimy w sinej mgle.

zaloguj się by móc komentować

aszymanik @mniszysko 26 kwietnia 2022 21:37
26 kwietnia 2022 21:57

Bóg zapłać Ojcze.

Tej interpretacji nie słyszałem - wiedziałem o tej gdzie mowa jest o stopniowaniu - jeden na stu, potem jedna na dziesięć i na koniec jeden na dwóch (choć tam raczej chodzi o dwóch na dwóch).

zaloguj się by móc komentować


mniszysko @aszymanik 26 kwietnia 2022 21:57
27 kwietnia 2022 08:26

Cały tryptyk zaczyna się od autentycznego wydarzenia, zarejestrowanego faktu:
..."Zbliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: «Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi». Opowiedział im wtedy następującą przypowieść:"...

Faryzeusze i uczeni w Piśmie gorszyli się, że Pan Jezus zajmuje się marginesem religijnym i społecznym. Idzie do tych, co źle się mają. W odpowiedzi na to szemranie Pan Jezus, który "pochodzi z wysoka", zna z "autopsji" reakcje Boga, mówi im te trzy przypowieści o radości Boga z odnalezionego grzesznika, tłumacząc swoje postępowanie.

Abyśmy się dobrze zrozumieli, On nie idzie do celników i grzeszników, aby ich poklepywać i mówić im, że robią dobrze i że nic nie trzeba zmieniać, bo społeczeństwo jest złe i obstrukcyjne ... On im mówi, że przynosi im Dobrą Nowinę o ich ocaleniu, o szansie, jaką w Nim dostają ...

zaloguj się by móc komentować

atelin @lukasz-swiecicki
27 kwietnia 2022 09:24

Ciocia Mańcia była pełna cnót niewieścich, tak obecnie wyszydzanych. Ta od drachm też.

zaloguj się by móc komentować

Zdzislaw @chlor 26 kwietnia 2022 19:07
27 kwietnia 2022 11:44

Może u nich to pochodzi z austriackiego, ale u nas? Czy to nie ma związku z bezokolicznikiem "ogacać"? Ogacać od gaci czy na odwrót? Jedno jest pewne - oni bardzo niechętnie przyznają się do źródłosłowów polskich. Jeśli już, to szukają ich w protoindoeuropejskim - języku, który nigdy nie istniał. I nie z powodu nadanej mu nazwy bynajmniej.

zaloguj się by móc komentować

Zdzislaw @lukasz-swiecicki
27 kwietnia 2022 12:26

Ciśnie mi się na usta komentarz odnośnie wyksztalcenia cioci Mańci, którego ponoć "nie miała". Otóż sadzę, że miała, ale nie takie szkolne, o jakim zwykle myślimy obecnie. W ogóle ludzie wtedy potrafili posiąść niebagatelną wiedzę w sposób praktyczny, podczas wieloletniego obcowania z ludźmi taką wiedzę posiadającymi. Niejeden współczesny człowiek zdziwiłby się bardzo, ilu rzeczy nie wie, które były dobrze znane ludziom ówczesnym. Niejeden chłop,  że nie wspomnę o rzemieślnikach w "zaawansowanych" zawodach,  posiadał więcej wiedzy potrzebnej mu przy siejbie, żniwie i hodowli, niż co poniektóry współczesny agronom.

A ciocia Mańcia - podejrzewam, że służącą została w bardzo młodym wieku. Czytać ją zapewne nauczyła jakaś poczciwa panienka, a całą resztę wyniosła z obcowania. Znany jest fakt, iż ubogie matki straszyły swe niegrzeczne dzieci, że "oddadzą je na służbę" (jeśli dalej bedą niegrzeczne). A co gorsza, często te dzieci oddawały na służbę, przymuszone niedostatkiem i nie bacząc na ich kilkuletni często-gęsto wiek. 

zaloguj się by móc komentować

saturn-9 @chlor 26 kwietnia 2022 19:07
27 kwietnia 2022 13:08

Stary a z roku?

Znalazłem coś takiego odnośnie 'gaci' co to pochodzenia austriackiego: germ. * gatja << passage ». Przejście i wszystko jasne?

 

Wolę synonim 'Cioci Mańci' „ineksykrymable” czyli "niewymowny, niewyrażalny" ale tu czai się tabu i inne pokłady odniesień.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować