-

lukasz-swiecicki

Postanowienia (wcale niekoniecznie noworoczne) - skuteczna instrukcja obsługi

Postanowienia (wcale niekoniecznie noworoczne) – skuteczna instrukcja obsługi.

 

Mój ulubiony bohater, Killgore Trout (moim zdaniem prób tłumaczenia na Pstrąg Zabijucha jest niefortunna!!), dyskutował kiedyś z malarzem abstrakcyjnym (a może nabijał się z niego? Może go nawet trollował – ale akurat tego czasownika nie rozumiem, więc staram się nie używać).

Chodziło o to, że malarz namalował obraz zatytułowany „Kuszenie św. Antoniego”. Była to, chyba zielona?, jednolita płaszczyzna ze złotym prążkiem.

- A czemu tak? - spytał Trout.

- Bo to jest prążek świadomości świętego Antoniego (może tam było „tożsamości”?, ale dla zasady nie sprawdzę! Zresztą oryginału nie mam w domu, a w tłumaczeniu różnie tam mogło być) - odpowiedział artysta.

- A gdyby za świętym stał karaluch?

- A! To bym namalował dwa prążki. Po prostu drugi byłby znacznie mniejszy.

Moim zdaniem ten malarz całkiem dobrze chciał tyle, że się pomylił. Bo ten pierwszy prążek powinien być nieostry, podzielony na wiele drobnych. A drugi pojedynczy. I to byłoby „Kuszenie św. Antoniego i karalucha”.

Wiem, że to dość długi wstęp, jak na felieton o postanowieniach, ale po pierwsze – był potrzebny, zaraz się okaże po co, a po drugie – zorientowałem się, że niektórzy Czytelnicy szukają w felietonach odpowiedzi na trudne pytania, co mi się wydaje dziwaczne, i od razu chcieliby puentę.

I jeszcze, żeby mądra była.. Tak nie można.

Usłyszałem dziś w radiu, że znajomy pana, prowadzącego poranną audycję, wytrzymał ze swoim postanowieniem noworocznym „niecałe siedem minut”.

Chcę więc od razu powiedzieć - tak nie mogło być!! Ktoś tu czegoś nie zrozumiał. I może jest takich osób więcej. Dlatego spróbuję wytłumaczyć jak to wygląda z punktu widzenia psychiatry.

Otóż każde POSTANOWIENIE składa się z dwóch części.

W pierwszej części musimy przemyśleć czego właściwie chcemy i uświadomić sobie bardzo dokładnie – czy my naprawdę tego chcemy i czy chcemy właśnie tego. Podam przykład:

Jedna moja pacjentka miała depresję. Ciężką. Pojechała zatem do Lichenia i tam modliła się przed krzyżem: ‘Panie Jezu, zejdź z krzyża i kopnij mnie w tyłek, żeby mi ta depresja przeszła”. Nic się jednak nie stało i pacjentka oddaliła się do domu.

Następnego dnia poszła na basen ze swoja teściową (Tak! Można w depresji iść na basen z teściową, są tacy, którzy uważają, że może się to zdarzyć wyłącznie w depresji. Ja tak nie uważam, bo mam fajną Teściową..).

Obie panie postanowiły zjeżdżać na zjeżdżalni (Tak! To możliwe, że w depresji zjeżdża się na zjeżdżalni! A co ma taki człowiek z depresją robić? Wjeżdżać na zjeżdżalni??). Teściowa, osoba słusznej masy i wagi odpowiedniej do masy, jechała za pacjentką. Na dole spadła na pacjentkę i złamała jej kręgosłup. Na szczęście bez uszkodzenia rdzenia, po prostu bolało, gorset i takie rzeczy.

Depresja minęła. Ale pacjentka nie była pewna czy o to chodziło.

Ktoś powie, że to była modlitwa, a nie postanowienie. Oczywiście była też modlitwa, ale najpierw było złe postanowienie co do tego, w jakiej sprawie się modlić.

Trzeba pamiętać, a to jest akurat trudne, że nie da się w zasadzie nigdy zmienić tylko jednej rzeczy i nie ruszyć żadnych innych. To tak jak przy grze w bierki. Czasem się nawet uda, ale najczęściej, przy trudnej rozgrywce, raczej się nie uda. Życie jest trudną rozgrywką.

Czyli na przykład można przestać palić papierosy, ale nie można równocześnie zachować radości życia…

Rozumiecie na pewno, że to ostatnie stwierdzenie to wierutna nieprawda. To był po prostu cytat z mojego Mistrza prof. Pużyńskiego, który tak mawiał po tym, jak pod koniec życia rzucił papierosy.

Tak naprawdę rzucenie papierosów nie zabiera radości życia. Ale za to dodaje niezłe kilogramy! W moim przypadku osiem. I one już raczej zostaną z nami.

Tak więc, co do zasady, dobre rozumienie naszego postanowienia musi oznaczać, że rozumiemy także wszystkie konsekwencje realizacji tegoż, co więcej zgadzamy się z nimi i jesteśmy gotowi je ponieść! Ponieważ bardzo trudno sobie to w ogóle wyobrazić – lepiej nie robić postanowień.

Ale – zakładamy, że naprawdę nam zależy. Rozumiemy, czego chcemy.

Jest jednak jeszcze punkt drugi – musimy zrozumieć, że sprawa leży w naszych rękach. To znaczy, że realizacja zależy od nas i nikt tego za nas nie zrobi. Nawet jakbyśmy poprosili, a ktoś by chciał, to tylko my sami możemy zrealizować nasze postanowienie.

Naszło mnie co prawda zwątpienie, czy rzeczywiście tak jest. Bo jeśli ktoś sobie postanowi coś, co od niego do końca nie zależy? Na przykład postanowił być bogaty. No i potem ciężko pracował, oszczędzał, a może nawet inwestował, ale nie został jednak bogaty. Czy on wykonał swoje postanowienie?

Według mnie właśnie tak się stało. Wykonał. W swoim zakresie zrobił to co mógł i umiał. Natomiast reszta od niego nie zależała. Zależała od Boga. Widać Bóg nie chciał.

Zawsze w takich miejscach dodawałem formułę, że dla niewierzących tym Bogiem jest Los, Opatrzność czy cokolwiek, ale mam teraz takie postanowienie, żeby już tak nie robić i zastrzeżeń nie dodawać!

Niewierzący mają problem, jeśli nie wierzą, ale ja nie mam takiego problemu, bo wierzę w Boga, więc nie do mnie należy wypisywanie zastrzeżeń. Nie wierzycie, to sami sobie musicie powiedzieć w co tam wierzycie, nie będę wam już podpowiadał.

Wracając do faceta z przykładu – gdyby nic nie robił, leżał, leniuchował, mało pracował – nie wykonałby postanowienia, nawet gdyby przypadkiem wygrał na loterii i stał się bogaty. Wówczas oznaczałoby to, że Bóg tak chciał, ale postanowienie nie byłoby zrealizowane, a to jest felieton o postanowieniach, a nie o Bogu.

Czyli do postanowienia trzeba tylko dwóch rzeczy – wiedzieć czego się chce i rozumieć, że trzeba to samemu wykonać.

Ale co mają z tym wspólnego prążki świętego Antoniego o których rozmawiali Trout z malarzem? To proste – stanowią odpowiedź na to ile trzeba czasu, żeby postanowienie wprowadzić w życie.

Moim zdaniem nie potrzeba „żadnego” czasu. Moim zdaniem człowiek jest jedynym Stworzeniem, które składa się z wielu „prążków świadomości” (lub tożsamości). Po podjęciu jednoznacznej decyzji o zmianie, w tym samym momencie przechodzimy do innego prążka (innej części naszego głównego prążka) i już jesteśmy tam, gdzie szliśmy.

Na co dzień raczej tego nie doświadczamy, ale jedynie dlatego, że nasza decyzja nie była jednoznaczna i prążki „nie wiedziały” jak mają się zachować.

Taki na przykład Borys (w sensie pies-Borys) nie może mieć postanowienia, bo ma tylko jeden prążek. Jest sam w sobie jedyny, jest tu i teraz. Wyobraźmy sobie taką sytuację:

Podczas spaceru na Cytadeli Borys widzi kiełbasę na grillu, rozpalonym przez grupę wesołych Ukraińców. Borys w jednej chwili decyduje się na kradzież kiełbasy. Oczywiście boi się mojego gniewu, ale tym się będzie przejmował jedynie wtedy, kiedy ewentualnie zabiorę mu kiełbasę. Tymczasem kradnie ją. Przepraszam was chłopaki, może nie powinniśmy uciekać…

Załóżmy, że w tej samej sytuacji byłby Łukasz, będący akurat człowiekiem, Łukasz podjął postanowienie, że nie ukradnie kiełbasy, jednak później skusiła go, zabrał ją i zwalił wszystko na Borysa.

Czym się różnią te sytuacje? Z punktu widzenia Ukraińców – całkiem niczym. I tak nie mają kiełbasy.

Ale z punktu widzenia Borysa i Łukasza – bardzo się różnią, choć obaj, w różnych punktach czasowych, posiadają obecnie kiełbasę. Borys ma bowiem kiełbasę i satysfakcję, a Łukasz kiełbasę i wyrzuty sumienia. Bo Borys nie ma postanowień, a Łukasz je łamie.

Bóg i aniołowie, podobnie w tym przypadku jak zwierzęta, nie mają żadnych postanowień, bo są „jednoprążkowi”, są jedyni i właściwi, są „zawsze na swoim miejscu”. A człowiek ma różne potencjały, między którymi może wybierać. Zapewne to jest wynalazek, który tak podziwiał Bóg, kiedy stworzył człowieka i uznał swoje działo za „bardzo dobre”. Nie jestem pewien czy słusznie się cieszył, ale to już inna sprawa.

Dlaczego więc znajomy tego pana z radia, który złamał postanowienie po 7 minutach, musiał coś poważnie pomylić?

Otóż gdyby podjął prawdziwe postanowienie – to bezczasowo byłby już w nim, i nie mógłby go (na razie) złamać, będąc w innym prążku. Gdyby jeszcze myślał jakie postanowienie podjąć – to siedem minut mu nie starczy. A gdyby go w ogóle nie podjął, to jak mógłby je złamać??

Czyli – w siedem minut się nie da, bo to za długo (jeśli było postanowienie) lub za krótko (jeśli go tak naprawdę nie było).

Dobrze podjęte postanowienie, niezależnie od tego czy przydarzy się w Nowy Rok czy też kiedykolwiek w naszym życiu, zmienia nas i ustawia w innym prążku świadomości. Jeśli nie podejmiemy kolejnego postanowienia, unieważniającego tamte, to nie możemy złamać tego poprzedniego. Będzie dotrzymane.

Dlaczego to się nie udaje? No bo podejmujemy postanowienie, że nie chcemy już tamtego postanowienia. Inaczej stać by się to nie mogło. Wystarczy to zrozumieć i wiele rzeczy się wyjaśnia.

W tym miejscu pomyślałem ciepło o rezydentach z oddziału F7, z którymi spotkałem się w minionym roku – o Agnieszce, Ewie, Kasi, Herbercie i Jarku (a w ciągu dwóch lat dołączyli Dorota, Albert, Karol, Magda, Krzyś, Małgosia i Krystian. No i wrócił Jarek, który na chwilę odszedł!!) i postanowiłem sobie, że w następnym roku będę się starał pomagać Wam, jeśli jest Waszym postanowieniem zostanie dobrymi psychiatrami. I jeśli będziecie chcieli, żebym Wam pomagał.

W tym momencie przeskoczył mi prążek i wyrosły włosy na łysej głowie….

No nie. To tak nie działa. Ale czemu właściwie?

I tak mi wyszedł jeden z najdłuższych felietonów w 2021, a po poprawkach także i w 2022 oraz w 2023...



tagi: nowy rok  postanowienia 

lukasz-swiecicki
31 grudnia 2023 17:33
3     554    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

ninon @lukasz-swiecicki
31 grudnia 2023 19:45

a może odwotnie? 

instrukcja skutecznej obsługi? 

skuteczność w ręce ludu miast i wsi! 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki
31 grudnia 2023 22:15

I tak mi wyszedł jeden z najdłuższych felietonów w 2021, a po poprawkach także i w 2022 oraz w 2023...

 

Kalendarz.

 

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

tomciob @lukasz-swiecicki
2 stycznia 2024 12:14

Witam. Bardzo lubię stwierdzenie "Bóg tak chciał" bo można je porównać w sensie językowo-gramatyczno-znaczeniowym do zdania "Los tak chciał." Choć, podobno Bóg nie równa się los to trwa w filozofii potężna dyskusja na ten temat, niezależnie o wiary czy niewiary w Boga konkretnego filozofa. Bo jedno łączy te dwa stwierdzenia: można nimi wytłumaczyć wszytko albo prawie wszystko. Czy różnica pomiędzy nimi polega na wierze w Pana Boga czy jej braku? No nie wiem, bo dopiero moralność jest w stanie pokazywać różnice w tych dwóch stwierdzeniach. Moralność która bywa jednaka zarówno dla wierzących jak i niewierzących lecz różnicuje ich w perspektywie kary co do niemoralnych występków. I w tym kotekście Boryś i inne zwierzęta są jednowymiarowe, czyli to Bóg a nie los tak chciał w ich przypadku od samego początku do samego końca. Dobrze zrozumiałem notkę? Pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować