-

lukasz-swiecicki

Podróże w czasie - zapomniane zwroty

Podróże w czasie – zapomniane zwroty i słowa

 

Ranki są teraz dziwne. Jest ciemno, wilgotno, ale też pusto. Wychodzimy razem z Borysem, zaczynamy się modlić (ręczę za siebie, bo ten łobuz robi bardzo zagadkowe miny – kto tam go wie?) i jest tak, jakbyśmy byli zawieszeni. Czy w czasie? Nie wiem. Tak sobie trochę wyobrażam.

Dziś Borys zgłupiał zupełnie. Ledwo uszliśmy kawałek fosa Cytadeli, dostawał jakiejś dziwnej myślówy, zawracał, robił taką minę jakbyśmy byli nie wiadomo gdzie. Pomyślałem, że on tak wędruje w czasie.

Czasem wyraźnie znosi go w przeszłość, do wszystkich tych rzeczy, które kiedykolwiek zjadł w fosie lub na obrzeżu ( a zwłaszcza na obrzeżu, bo tam jest ten czarujący śmietnik na Krajewskiego), czasem bardzo wybiega w przyszłość, do spodziewanych na tak zwanej patelni (łączka poniżej Działobitni) dzikich jabłuszek, które nie są tak dobre, jak śmierdzące resztki, ale też miło chrupią, a niekiedy nawet pozostaje razem ze mną, w naszej chwili obecnej, bez nadziei na przyszłość, bez wspomnień, ale za to może w kontakcie z Bogiem tu i teraz. Bo ja wiem?

Te nieustanne wędrówki czasoprzestrzenne Borysa nasunęły mi myśl o wielu zwrotach i słowach, które były żywe w moim życiu i których nadal używam w komunikacji z Borysiem, ale które chyba już nie są w pełni zrozumiałe. Na wszelki wypadek postanowiłem zacząć opracowywać słownik…

„Niech cię ręka Boska broni” albo „niech cię Pan Bóg broni”. Kiedy byłem dzieckiem słyszałem to bardzo często. Niby to znaczy to samo, ale jednak subtelna różnica jest. „ręka Boska” to jednak coś mniej niż sam Bóg (choć pewnie teologicznie wcale tak nie jest i ręka to to samo… czy jakoś??). Idąc tym tropem mówię do Borysia, który już już się przymierza do wskoczenia do kosza na śmieci: „A niech cię ręka Boska broni!!”. Nie będziemy tu fatygować całego Boga! Ręka powinna wystarczyć. Nie należy mylić tej ręki z boską ręką Maradony, stąd też piszę ją przez „B”.

„Wszelki duch Pana Boga chwali!” – tak mówimy, kiedy spotkamy kogoś, kogo byśmy się całkiem nie spodziewali, ale w zasadzie cieszymy się, że go widzimy. Jeśli nagle z zakrętu wypadnie Szyszka, albo jeszcze lepiej Ziuta. Ziuta to lepiej dla Borysa, a Szyszka dla mnie. Bo za Ziutą idzie pani Małgosia, która da Borysowi coś do jedzenia, ale ze mną za bardzo nie rozmawia, za to za Szyszką – pani Justyna – ona na pewno nic nie ma do jedzenia, ale z pewnością ma coś do powiedzenia! Wszelki duch Pana Boga chwali – to ty Ziuta??

„Ty Boga w sercu nie masz!” – tak się mówi wtedy, kiedy razem z Borysem wchodzimy po tych stromych schodach przy fontannie, a Borys ma piłkę w pysku i już na samej górze, kiedy serce mi wali jak nie wiem, Borys wypuszcza piłkę, nie żeby złośliwie, tylko się jołop zagapił, na przykład na panią Basię od Ziuty, no i piłeczka fik, fik, fik i już jest na dole. A ten baran nie rozumie, że trzeba iść i wysyła mnie.. Czy ty nie masz Boga w sercu??

Fajtłapa, oferma batalionowa, gapa – tak mówię do Borysia po tej akcji z piłką. To ulubione określenia mojego Taty. No nie są to pochwały, ale też, powiedzmy sobie szczerze, nie jest to zbyt surowa krytyka. Borys się z tego śmieje. Fajtłapa ma znaczyć, że wszystko mu z łap leci. No bo leci. Oferma batalionowa – że z całego batalionu Borysiów (wyobrażacie sobie batalion Borysiów? Batalion to co najmniej trzy kompanie (może być i z pięć!). Tyle Borysiów! I z nich właśnie ty, mój drogi, najgorzej się dziś sprawdzasz. No, ale możesz to poprawić. Jesteś w grze. Borys o tym wie i dlatego się śmieje.

Huncwot – huncwot nie jest gapą. Kiedy profesor Nikodem Księżopolski, mój nauczyciel matematyki w Lelewelu, mówił do mnie: „Święcicki, z ciebie to prawdziwy huncwot!”. To miał na myśli, że jak na człowieka z moimi zdolnościami (czyli dużymi, jeśli nie rozumiecie co mam na myśli!), to ty byś mógł być lepszy z matematyki… Tak uważał profesor Księżopolski i choć chyba mnie przeceniał, to i tak ja sobie tego huncwota ceniłem!

„A gdyby tam było oko??!!” – ulubiony okrzyk starszej siostry mojej Babci, czyli Cioci Klary. Ciocia chciała w ten sposób podkreślić, że co prawda tym razem całkiem nic się nikomu nie stało, ale to wcale nie znaczy, że by się nie stało, gdyby wszystko się inaczej potoczyło i, że zawsze cos może pójść nie tak, a nawet bardzo. Kiedy Borys z ogromna dynamika goni piłkę, hamuje na pazurach, siła bezwładności przerzuca go przez głowę i sprawia, że pies ląduje mordą w błocie – mówię mu z zadumą: „A gdyby tam oko było Borysiu??”. A on nic. My też nic, jak nam Ciocia tak mówiła. To jest widocznie kiepska pogróżka..

„Twoja imienniczka napierała się pierniczka…”. Ta nieco zagadkowa fraza jest po prostu skrótem myślowym. Ciąg dalszy brzmi: „a wiesz czemu nie dostała? Bo się napierała!!”. Chodzi o to, żeby nie być upierdliwym i się nie napierać. Więc kiedy Borys po raz ósmy prosi o chrupki (sprasowane mielone owady o smaku malinowym – moim zdaniem super, choć osobiście nie jadłem, ale ładnie chrupią i pachną…), mówię mu surowo „twoja imienniczka napierała się pierniczka!!”. Ale o co chodzi? Czemu imienniczka?? Mówi na to Borys. – A, bo nie chciałem tak niedelikatnie wprost do ciebie. Wiesz, takie dyplomatyczne niedomówienie.. – Ty masz w głowie… mówi na to Borys. A to nie ja! To Babcia!

„Gumno chłopu nie zegarek” – to też mój Tata, kiedy człowiek wziął jakieś skomplikowane narzędzie i popsuł. Można też tak powiedzieć, kiedy Borys pogryzie nową gumową kosteczkę, albo utopi w bagnie swoją ulubioną piłeczkę. Gumno chłopu nie zegarek mój Borysiu!

„Pierdzimączka z Połajewa” – to ulubiony zwrot mojej piastunki Basi. Niby nie mam pojęcia co to znaczy, ale zawsze wiedziałem kiedy to usłyszę! Bo tu chodzi o to, żeby się nie naraszczać. I jak Borys mi hamletyzuje czy to on by tu poszedł, czy tam czy siam – czyli się naraszcza, to mu mówię, że jest pierdzimączką z Połajewa i to go jednak zawstydza.

I tak nas jakos przy tej chmurnej i mocno byle jakiej sobocie ręka Boska obroniła i oto już się zbliżamy do bram naszej kamienicy, gdzie, z powodu jakiegoś kaprysu pana prezesa (ale nie Kaczyńskiego!! Tylko Spółdzielni V prezesa!) przymocowano trzy złote litery „V” i teraz już widać, że to istna „prezydencja Carringtonów” jak mawiała w dawnych czasach jedna pani salowa.

I tak powinno właśnie być.



tagi: czas  borys  zapomniane zwroty 

lukasz-swiecicki
12 listopada 2022 18:58
14     1017    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

atelin @lukasz-swiecicki
12 listopada 2022 20:21

Jest coraz lepiej.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki
12 listopada 2022 21:37

najepszy dentysta własny dentysta

Tak na jednym oddechu.

:)

 

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @lukasz-swiecicki
12 listopada 2022 23:51

"...sprasowane mielone owady o smaku malinowym..."  - to niejaka Spurek czy tam inny Gates już i za żarcie dla piesełów się wzięli??? 

Huncwot, oferma - miłe stare dzieje :) Te zwroty z Panem Bogiem, a także huncwoty - to epoka naszych babć i dziadków. Teraz raczej używane są krótkie wyrazy, z "r" w środku. To, oczywiście, upadek obyczajów. No cóż...

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @lukasz-swiecicki
13 listopada 2022 08:17

Coś się schrzaniło z dawaniem plusów, ale oczywisty plus. Natomiast sprawdzenie przez czytelników, co znaczy huncwot w języku oryginalnym nada temu tekstowi dodatkowego kolorytu. W każdym razie gapą nie jest ;)

zaloguj się by móc komentować

orjan @lukasz-swiecicki
13 listopada 2022 10:22

Bardzo urocze to chociaż mocno nostalgiczne.

zaloguj się by móc komentować

Augustynka @lukasz-swiecicki
13 listopada 2022 13:10

Troche uzupełnię: odpowiedź na "wszelki duch Pana Boga chwali" brzmi : "i ja Go chwalę" a na "szczęść Boże" odpowiedź brzmi "daj Boże".Mamy w mojej rodzinie takie różne własne zwroty.Zaadaptowałam je do różnych domowych sytuacji.Świetnie się nadaje do tego "Zemsta" Fredry. Np.gdy któreś z mojego potomstwa domaga się bezczelnie czegoś,czego nie powinno,mówię mu: "niechaj o tym już nie słyszę,bo do czubków odwieźć każę",niegrzeczne zachowania mogą wywołać sparafrazowany komentarz: "żebym nie musiała Atremizy z pochew dostać".

zaloguj się by móc komentować

orjan @Augustynka 13 listopada 2022 13:10
13 listopada 2022 17:12

Parę lat temu pojechałem z pania Orjanową na Litwę, gdzie urodził sie jej śp. Ojciec. Jest to miejscowość parafialna wyżej i w bok na mapie w stosunku do Święcian. Jest pięknie odrestaurowany kościół barokowy, ale język polski jest tam właściwie już nieznany. Co nieco pocieszające, rosyjski jeszcze bardziej. Postanowiliśmy czekać na proboszcza, a gdy zobaczyłem jak nadchodzi (z parkingu), opadła mnie gonitwa myśli, jak się przywitać.

W miarę jak nadchodzi widzę, że do pierwszej komunii na pewno szedł był jeszcze w rycie trydenckim, jak ja sam. No więc ostrożnie witam się: Laudetur Iesus Christus, a on kiwa głową, ręką szeroko zaprasza i właściwie nic. W każdym razie nie na głos.

Dopiero na drugi dzień zaczął mówić po polsku. Na trzeci już całkiem nieźle, ale właściwie nie przyznał się, czy jest polskiego pochodzenia. No ale, gdy pani Orjanowa zapytała, ilu dzieciom udzielił pierwszej komunii, to odpowiedział: jednemu, ostatni raz trzy lata temu. To trudno się już czemukolwiek dziwić. In saecula saeculorum. Amen! */

===========

*/ prawidłowa odpowiedź - tu podpowiedź dla młodszych.

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @Augustynka 13 listopada 2022 13:10
13 listopada 2022 17:35

Tak, oczywiście, to jest prawidłowa odpowiedź, ale ja nie w tym sensie tylko w sensie takiego okrzyku zdziwienia, to wtedy nie ma odpowiedzi, bo to retoryczne.

zaloguj się by móc komentować

Zdzislaw @lukasz-swiecicki 13 listopada 2022 17:35
14 listopada 2022 08:56

Tak może trochę obok tematu. Usłyszałem to dawno (47 lat temu?) od osoby wierzącej, jako taki przytyk pod adresem ateistów (Witku, o ile tu zaglądasz, nie pogniewasz sie chyba, że zacytuję):

"Jeśli Boga nie ma, co daj Boże, to dzięki Bogu. Ale jeśli Bóg jest, co nie daj Boże, to niech nas ręka Boska broni"

zaloguj się by móc komentować

orjan @lukasz-swiecicki 13 listopada 2022 17:35
14 listopada 2022 09:25

Kiedyś włócząc się autostopem po Polsce, czyli w latach 60-tych, wcale nie daleko od szosy, słyszałem taką opowiastkę typu ludowego, że na rozstajach straszył pewien duch. Wyskakiwał i straszył. Aż pewnego razu przechodzień na widok Stracha zakrzyknął: "wszelki duch Pana Boga chwali!" A ten: "I ja go chwalę!" Od tego zdarzenia Strach już się nie pokazał.

Teraz z ciekawości poszperałem w sieci za tą legendą i okazuje się, że jest związana z taką polaną w Gorcach zwana Centyrz. Kto ciekawy:

https://literat.ug.edu.pl/podania/115.htm

Ja jestem prawie pewien, że słyszałem na Podlasiu. Skoro jednak jakaś opowiastka należy, jako legenda, do świadomości ludowej, to zwykle ma podtekst wychowawczy. Może być zapomniany, ale i tak działa.

zaloguj się by móc komentować

chlor @lukasz-swiecicki
14 listopada 2022 15:26

Raczej zgaduję niż wiem, że określenia: drapichrust, ladaco, urwipołć, urwis i huncwot to nazwy konkretnych, poważnych specjalizacji złodziejskich. Drapichrust kradł z jadących wozów i uciekał w krzaki, urwipołć zabierał kawałki mięsa ze straganu, ladaco kradł wszystko w zasięgu ręki. Nie wiem od czego był huncwot, słowo chyba z niemieckiego.

 

zaloguj się by móc komentować

zkr @chlor 14 listopada 2022 15:26
14 listopada 2022 15:43

> słowo chyba z niemieckiego

zgadza sie
przy Niemcach raczej nie uzywac... :)

https://de.wiktionary.org/wiki/Hundsfott

zaloguj się by móc komentować

chlor @zkr 14 listopada 2022 15:43
14 listopada 2022 15:50

Aaaa, to rzeczywiście! Czyli raczej taka ogólna obelga bez konkretnego przypisania.

 

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować