-

lukasz-swiecicki

Połamał się z nimi wedlowskim torcikiem czyli procesja.

Połamał się z nimi wedlowskim torcikiem czyli procesja.

Boże Ciało to szczególny dzień.

Nawet w czasach całkiem komunistycznych był to dzień wolny od pracy, a że zawsze przypada w czwartek, więc, choć nie było wówczas pojęcia długiego weekendu, to jednak jakaś obietnica tego, czym długi weekend jest jednak w tym była.

Ma poza tym dość dziwną nazwę, jeśli już się nad tym zastanowić, bo jednak Bóg kojarzy nam się z różnymi rzeczami, ale z Ciałem to już najmniej. Niesłusznie, ale trzeba przyznać, że tak jest.

Dla mnie Boże Ciało to jednak oczywiście zawsze jakaś procesja. Najwcześniejsze skojarzenia to procesja w Laskach. Bardzo długa i bardzo piękna, w sensie czysto przyrodniczym. Z Kaplicy Matki Boskiej Anielskiej szło się tak zwaną aleją lipową (naprawdę wszyscy mówią „Lipówka”, ale nie chciałem być zbyt szorstki..), zawsze w pełnym słońcu, aż do ołtarza przy Domu świętej Teresy, na tym ołtarzy zawsze były piękne bułki pszenne, specjalnie pieczone przez pana Prędkiego, który był głównym Laskowskim piekarzem przez całe moje dzieciństwo.

Od świętej Teresy droga prowadziła obok tzw. warsztatów i potem przez pola, na pewno ponad kilometr, w zupełnie odkrytym terenie, nadal w pełnym słońcu. Na końcu drogi zakręt w prawo i teraz w głębokim cieniu, wzdłuż muru, aż do bramy Zakładu dla Niewidomych, a potem równie cienista aleja do domu świętego Stanisława, po to, żeby w końcu wrócić do Kaplicy.

Moim zdaniem to były co najmniej 3 kilometry, nie zdziwiłbym się gdyby 4… Inne procesje w moim życiu niemal zawsze rozczarowywały mnie zbyt małą długością, zbyt małą ilością słońca, niedostatecznym pięknem otoczenia. I każdy, kto zna pieczywo pana Prędkiego, zgodzi się ze mną, jestem tego pewien, że już nigdy i nigdzie nie spotkał chleba o tak niezwykłym smaku i tak pięknym wyglądzie.

Dobrze jest spotykać piękno, ale to jednak naraża na rozczarowania w dalszej części życia.

Tej procesji w Laskach już nie ma. Chyba, że czasem mi się przyśni.

Ale od kilku lat mam całkiem obiecujący zamiennik! To procesja w Kościele Kamedułów na Warszawskich Bielanach (czyli w parafii Błogosławionego Edwarda Detkensa), albo jeszcze inaczej „u księdza Wojtka Drozdowicza”.

Procesja najczęściej jest króciutka, prowadzi między dawnymi pustelniami kamedułów dookoła Uniwersytety Kardynała Wyszyńskiego. Co prawda kiedyś ksiądz Wojtek zrobił wyprawę do Lasku Bielańskiego, który w tym rejonie wygląda jak nieprzebyta Puszcza, ale ponieważ pogubił wówczas większość orszaku, a sam mało nie zgubił butów, to już więcej ta trasa nie była próbowana.

Nie o trasę jednak chodzi w tej procesji. Jej głównym wyróżnikiem jest niezwykłe podejście celebransa – wspomnianego już księdza Wojtka. Ksiądz Wojtek organizuje pochód z wielkim ceremoniałem. Dołącza do orszaku dużą orkiestrę dętą, ryczącą ile tchu w piersiach na trąbach, puzonach i waltorniach, zabiera ze sobą złote figury aniołów, ubiera się w jakąś prehistoryczną kapę pohaftowaną zupełnie na sztywno w fantazyjne kwiaty itd.

Równocześnie jednak w procesji panuje zupełna anarchia. Ołtarze są przenoszone z miejsca na miejsce już podczas trwania pochodu, bielanki lataja jak motyle nad łąką rzucając płatkami kwiatów w zupełnie dowolnych kierunkach, najczęściej jednak płatki lądują na wielkiej, zmierzwionej głowie samego proboszcza, który wcale tego nie unika, a wręcz namawia – przecież to on niesie Monstrację!!!

Jest dziko, jest pięknie, panuje chaos. Zawsze mnie to urzekało, ale nigdy nie wiedziałem czemu.

W tym roku wyjaśniła mi to, przynajmniej trochę, moja piękna i mądra (a więc niczym się nie różniąca od swoich sióstr!) Córka Najstarsza czyli Aniela.

Kiedy po szalonej procesji, podczas której Jańcia, pretendująca do roli bielanki (oczywiście samozwańczo, bo wszystkie role w procesji obsadzane są na pełnym spontanie, może poza trębaczem…), nie była w stanie odnaleźć czoła pochodu, a ja i Tytus nie mogliśmy znaleźć Jańci, aby dostarczyć do jej koszyczka płatki kwiatów i w rezultacie, kompletnie pogubieni, obsypaliśmy tymi kwiatami centralnie głowę księdza Wojtka, kiedy więc to wszystko się przewaliło, choć trąby nadal grały, odbijając się echem w czeluściach Lasku Bielańskiego, niczym jakiś róg Wojskiego z Pana Tadeusza, Anielka powiedziała: „zobacz tato, ten ksiądz Wojtek to zupełnie jak dziadek Antoś (czyli mój Tata)”.

- Czemu?- nie do końca wychwyciłem, choć trochę też czułem to podobieństwo.

- No zobacz – mówi Aniela – on tak wszystko celebruje i równocześnie wszystko robi prowizorycznie, w takim chaosie, szaleństwie. Dziadek miał dokładnie tak samo.

W jednej chwili zrozumiałem, że Aniela ma rację. Powiedziałbym nawet – bardzo ma rację. Mój Ojciec był ogromnym miłośnikiem celebracji anarchicznych. Takich typu strojne szaty i wąsy namalowane węglem. Podniosłość, która sama się z siebie śmieje.

I to wcale nie był wynik organizacyjnego niedowładu. Za tym się kryła, a u księdza Wojtka dziś się kryje, chęć zademonstrowania czegoś. Może to się wyda grubą przesadą, ale jakoś przekonany jestem do tej swojej intuicji – chodzi o to, żeby naśladować Chrystusa, co tu dużo mówić naśladować Boga, a jednocześnie zachować praktyczną pamięć o tym, że my Bogiem nie jesteśmy. Że to są takie nasze starania. Że nie próbujemy zrobić tego „tak samo”, tylko akcentujemy nasz szacunek, jednocześnie nie ukrywając naszych niedostatków. Bezpretensjonalnie i prawdziwie.

W czasie kiedy sobie tak myślałem i może też wymyślałem, zostałem otoczony przez wianuszek moich rozkosznych wnucząt, które najwyraźniej wygłodniały po tych wszystkich bielańskich szaleństwach (a „bielańskich” w podwójnym znaczeniu – bo to i w Bielańskim Lasku na Bielanach, ale i jako bielanki wystąpiliśmy – nie tylko Jańcia, ale niechcący także ja i Tytek).

Widząc te paszcze wygłodniałe wyciągnąłem z sakw rowerowych torcik wedlowski, schowany tamże na czarną godzinę przez wszechstronnie przewidującą Babeczkę (jak część wnuków określa z wdziękiem moją żonę). A że nie miałem przy sobie noża, więc zacząłem się z dziećmi łamać tym torcikiem. Analogia do łamania się chlebem z głodnymi Izraelitami na pustyni, choć może się to wydawać dziwaczne, była jednak bardzo wyraźna.

Ten gest łamania torcikiem, nie wiem jak to wyjaśnić, był wymowny, miał bardzo określony sens, ale był pozbawiony patosu. Bo torcik nie jest chlebem, choć jest pieczywem.

Mam nadzieję, że to jest choć trochę zrozumiałe. W żadnym wypadku nie chodziło o bluźniercze parodiowanie świętych gestów (równie dobrze można by mówić, że Chrystus parodiował Melchizedecha!!).. Było odwrotnie – było to odnajdowanie tych gestów w bardzo prozaicznej sytuacji. I torcik się tu nadawał.

Tak by zrobił mój Tata. I tak po chwili zrobił zresztą ksiądz Wojtek, który całą procesję zaprosił do swojej pustelni i tam chciał się z nami połamać swoją kawą z ekspresu, ale ktoś już cos tam ponaciskał i ekspres się zaciął. Kawy nie było, torcik się rozszedł.

Ale atmosfera!! Atmosfera została. I dlatego warto, a nawet trzeba, na anarchiczno-mistyczną procesję na Bielanach, choć raz w życiu, zajrzeć…



tagi: boże ciało  procesja  dziadek antoś  ksiądz wojtek  

lukasz-swiecicki
16 czerwca 2022 19:29
11     1108    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Grzeralts @lukasz-swiecicki
17 czerwca 2022 09:14

Podoba mi się w tym, że to jest demonstracja radości. A tym właśnie, w sensie dowolnie poważnym powinna być procesja Bożego Ciała. Bo my nią demonstrujemy na zewnątrz naszą wiarę w obecność Chrystusa. Więc ci, którzy na to patrzą muszą widzieć całkiem jasno, że demonstrujemy radość z faktu, że jest z nami żywy Chrystus. Atencję też musi być widać, ale radosną. I środki wyrazu tych dwóch muszą być dopasowane do epoki. Obecnie nie są ani radosne, ani dopasowane do epoki, w większości wypadków.

Postronny obserwator raczej zauważy, że niesiemy coś, od czego chcemy się odseparować magicznymi symbolami demonstrując przy tym w najlepszym razie znudzenie. I chyba dlatego tak jest, że procesja jako taka jest formą obcą naszej, polskiej, obyczajowości. My nie wiemy, jak ją zrobić, bo z żadnej innej okazji jej nie organizujemy. Brazylijczycy wiedzą, Amerykanie i Anglicy też, nawet Rosjanie. A my to ciągle próbujemy robić jak Niemcy karnawał. 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @lukasz-swiecicki
17 czerwca 2022 09:21

"jak Prusacy karnawał" powinno być, bo niektórzy Niemcy potrafią.

zaloguj się by móc komentować

jestnadzieja @Grzeralts 17 czerwca 2022 09:14
17 czerwca 2022 09:58

O nie powiedzialabym.

Wiele lat temu uczestniczylam w goralskiej procesji Bozego Ciala po Ochotnicy, pamietam do dzisiaj, ze bylo i naboznie, i radosnie. 

Wczoraj podobne doswiadczenie stalo sie udzialem mojej corki licealistki, przebywa u kolezanki w gorskiej miejscowosci. Napisala mi "bylo pieknie". 

zaloguj się by móc komentować

szarakomorka @lukasz-swiecicki
17 czerwca 2022 10:57

Za mojego dzieciństwa procesja zaczynała się w jednym kościele i trasą obok drugiego przez całe miasto kończyła się w trzecim. Trwała chyba ze trzy godziny (jak nie więcej).

Miasto nie takie małe w tym czasie  (Chełm).

Pamiętam, mówiono wtedy,że w dzień Bożego Ciala musi popadać (przed , w trakcie czy po).

Później jeszcze w latach 70-80 takie procesje pamiętam, już z dziećmi szliśmy przez całe stare miasto od kościoła Bożego Ciała do kościoła św. Klemensa.

Wczoraj , w dzień Bożego Ciała, późnym wieczorem u mnie (Wilga) padało. :-)

zaloguj się by móc komentować

szarakomorka @szarakomorka 17 czerwca 2022 10:57
17 czerwca 2022 10:58

"od kościoła Bożego Ciała do kościoła św. Klemensa" - w Głogowie.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @jestnadzieja 17 czerwca 2022 09:58
17 czerwca 2022 14:36

Bo górale akurat wiedzą jak robić procesje. Z dowolnej okazji. W końcu to Rumuni

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Grzeralts 17 czerwca 2022 14:36
17 czerwca 2022 14:37

W Łowiczu też wiedzą. Może oni też ;)

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @Grzeralts 17 czerwca 2022 14:37
17 czerwca 2022 15:03

:-)

Tak naprawdę to nie ma tu reguły, zależy od parafii.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Kuldahrus 17 czerwca 2022 15:03
17 czerwca 2022 16:18

Chyba nie. Bardziej od regionu, powiedziałbym. Tutaj działać może tylko taka "nieprocesja" jak opisana wyżej ;) 

zaloguj się by móc komentować


MarekBielany @lukasz-swiecicki
18 czerwca 2022 21:44

I dlatego warto, a nawet trzeba

zobaczyć nawiasy Warszawy od Mokotowa do Bielan.

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować