Ostatnie słowa
Ostatnie słowa
Z ostatnimi słowami jest pod wieloma względami inaczej niż z pierwszymi.
Przede wszystkimi w zasadzie nikt, także, a może przede wszystkim, autorzy czy też wypowiadacze tych słów, nie wiedzą, że są to ich słowa ostatnie.
Wręcz przeciwnie - zwykle im ciężej człowiek chory, im gorsza jego sytuacja zdrowotna, tym bardziej szykuje się, że „zaraz już będzie lepiej”.
Prawdopodobnie zresztą rządzi tu dość oczywista (choć niestety nieprawdziwa) zasada czy też przekonanie, że wszystko może się psuć tylko do jakiejś granicy, po czym powinno się „to wszystko” odbić od jakiegoś dna no i wtedy będzie lepiej.
Tak było w dotychczasowym życiu danej osoby, ale to się właśnie, jak zaraz się okaże, kończy. Tym razem odbicie będzie w inną stronę…
Z tym, że nie wiemy czy nasze słowa będą tymi właśnie ostatnimi, a nawet jesteśmy przekonani, że nie będą, wiąże się oczywiście to, że często są to słowa mocno przypadkowe, a nawet, jakby to powiedzieć? - niewskazane.
W tym zakresie jest pewne podobieństwo w słowach pierwszych i ostatnich - dziecko również nie wie, że mówi pierwsze słowa. Jednak są też widoczne różnice - choć nie wie, że mówi pierwsze słowa (chyba nie wie??), to jednak wybiera jakąś sprawę w obecnej przynajmniej chwili dla tego dziecka ważną. Mogą to być na przykład „grzymby” (patrz felieton „Pierwsze słowa”).
Niewątpliwym podobieństwem między słowami pierwszymi a ostatnimi jest to, że otoczenie wydaje się do nich przywiązywać uwagę.
Słowa pierwsze mają, jak przypuszczam, w jakiś sposób określać przyszłość dziecka, słowa ostatnie stanowią przesłanie dla rodziny i bardziej ogólnie otoczenia osoby zmarłej (bo dopiero po jej śmierci wiadomo, że to właśnie były ostatnie słowa!).
W tym kontekście przypominają mi się słowa dwóch bardzo bliskich osób, które zmarły w ostatnich latach czyli mojego Teścia oraz mojego Ojca.
Obaj zmarli w bardzo podobnym czasie i w pewnym sensie w podobnych okolicznościach - Ojciec tuż przed Bożym Narodzeniem 2016 roku, a Teść tuż po Wielkanocy 2017.
Obaj także zmarli w Szpitalu Wolskim, choć ani jeden ani drugi nie pochodził z Woli. Ot taki zbieg okoliczności, jakich w życiu wiele więcej niż śmielibyśmy przypuszczać.
Ostatnie słowa mojego Ojca pewnie nie były dosłownie ostatnimi, ponieważ Tata zmarł nagle, rano, tuż po śniadaniu. Znając Jego grzeczność i delikatność wiem, że z pewnością co najmniej powiedział „dziękuję”. Liczę jednak te słowa, które powiedział do mnie i które nie były zwyczajną grzecznościową formułką.
Otóż wieczorem przed śmiercią powiedział mi Tata na pożegnanie „Patrz, to jest jednak jakiś dziwny szpital… Już trzy dni mam biegunkę i nikt mi o tym nie powiedział”.
Oczywiście roześmiałem się na te słowa i bardzo możliwe, że po to w ogóle zostały powiedziane, ale przecież tkwi w nich znacznie głębsze przesłanie.
Człowiek często, a może nawet w ogóle, nie zdaje sobie sprawy z tego, że w ostatecznym rozrachunku jest po prostu sam.
Jeśli wierzy- to jest on sam i Bóg. Jeśli nie wierzy - to jest dokładnie tak samo tyle tylko, że Bóg dla tego człowieka pozostaje ukryty. Żadne inne autorytety, a dla mojego Ojca, lekarza do szpiku kości, autorytetem był „szpital jako instytucja” (między innymi oczywiście) nie powiedzą człowiekowi całej prawdy. Ba! Nie powiedzą mu nawet, że ma biegunkę. I nie ma co liczyć na innych. Można liczyć na Boga i na siebie.
A że ta biegunka taka trywialna? To nie ma znaczenia, a nawet - to lepiej, przecież nasze życie jest niemal w całości trywialne i takim je przyjmujemy, a nawet po prostu kochamy. Nie czekamy na momenty wzniosłe, a nawet jeśli ktoś czeka, to mam dla niego niezbyt dobrą wiadomość… Poczeka sobie!
Słowa mojego Teścia były z pewnością ostatnie. Przed operacją, po której się już nie obudził, Teść miał wkłuwany wenflon. Pielęgniarka, która miała zrobić wkłucie zwróciła się do pacjenta, jak to zwykle pielęgniarki w takich sytuacjach, dość familiarnie
- No panie Boguniowski - trzymamy rączki!
Teść spojrzał na nią dość figlarnie, jak to On i odpowiedział
- A, to już nie wiem jak pani, ale ja mam dwie…
Był to zgrabny żart. Teść udawał, że inaczej zrozumiał słowo „trzy-mamy” (to jest tłumaczenie żartu dla nieuważnych Czytelników!!!). Ale również w tym kryło się głębsze przesłanie.
Myślę, że Teść w żartobliwy sposób walczył o godność. Ośmieszał głupkowatą, stereotypową odzywkę pani pielęgniarki. To zupełnie niepotrzebne użycie liczby mnogiej - a przecież nie ona miała trzymać ręce, to niemiłe użycie zdrobnienia - po co te rączki? I to wszystko w sytuacji człowieka chorego czy nawet po prostu konającego.
To nie jest stosowna chwila na oburzenia czy jakieś tronowe mowy, najlepszy będzie żart. Oczywiście człowiek nie myśli w ten sposób. Takie rzeczy robi się odruchowo, jeśli się umie. A mój Teść umiał.
Przychodzą mi do głowy także fikcyjne ostatnie słowa.
Moja Teściowa rozwiązywała kiedyś krzyżówkę, w której oznaczone litery miały utworzyć ostatnie słowa Karola Wielkiego. Z dużym namysłem wypełniała całą krzyżówkę, potem skończyła i odłożyła ją na bok, nie wypełniając hasła końcowego. Mój syn złapał krzyżówkę i z wysuniętym językiem szukał literek.
- Ciekawie wyszło - zamruczał.
- Pokaż - zaciekawiła się Babcia.
- Gzzmtrgzmmryyy, sam nie wiem.
- Na ostatnie, ale takie naprawdę ostatnie słowo, to dość pasuje - zaangażowałem swój autorytet lekarza.
- Bo ja wiem… - Teściowa nie była do końca przekonana.
A Kostek troszkę osłupiał. Takie trudne te ostatnie słowa cesarza. No, ale to przecież dawno temu było. Czasy były trudne i ciężko było się wypowiedzieć.
„Pisząc nekrologi wyciągnęła nogi” - jak o sobie pisywała franciszkanka siostra Rut Wosiek, przyjaciółka mojej ciotecznej babci czyli Cioci Klary.
Ale czy przy tym wyciąganiu nóg coś mówiła - to tego już nie wiem…
tagi: ostatnie słowa trzymamy rączki biegunka
![]() |
lukasz-swiecicki |
20 października 2024 21:56 |
Komentarze:
![]() |
Tobiasz11 @lukasz-swiecicki |
21 października 2024 12:59 |
Niestety, do konca zycia sobie nie wybacze, ze nie bylem przy smierci mojej Mamy i Taty.
Mama zmarla w szpitalu po dlugiej chorobie, w maju '85, bylem wtedy na studiach w innym miescie.
Zmarla nad ranem, nikogo przy niej nie bylo.
Tata w styczniu '15, tez w szpitalu, na szczescie byla przy nim moja siostra. Z tego co wiem, byl nieprzytomny gdy umieral.
Tak jak pan napisal, w obliczu smierci jestesmy sami.
![]() |
Alfatool @lukasz-swiecicki |
21 października 2024 18:31 |
A ja nagrałem swoje ostatnie słowa. W sumie jakiś czas po nagraniu okazało się, że nie były ostatnie, ale chciałbym żeby były. Czekają spokojnie w miejscu do którego na pewno ktoś zajrzy jak już się okaże, że wypowiedziałem te ostatnie i posłucha tych słów na których mi zależy.
Nie lubię ważnych rzeczy zostawiać przypadkowi. Poddaję pod rozwagę.