-

lukasz-swiecicki

O wnukach, aperycie i Borysie poniekąd.

O wnukach, apetycie i Borysie poniekąd.

Bardzo możliwe, że ten felieton już był. Ale mógł też nie być. Trochę go przeredagowałem.

Nadal jestem tam gdzie jestem. Mentalnie i geograficznie. Bardziej mentalnie. Czyli z wnukami nad morzem. Pogoda trudna, pada deszcz i zimno. Tym bardziej istotna kwestia apetytów.

Jestem ojcem zupełnie sporej grupy dzieci, obecnie mocno dorosłych, stąd też mylne przekonanie (moje!), że coś wiem na temat tego co właściwie takie dzieci lubią jeść. Tyle tylko, że moje dzieci, urodzone tuż po Stanie Wojennym, to w zasadzie lubiły to co było w sklepie, a że w sklepie nie było, no to brały co było.

A teraz jest tak, że:

Tytus jest ideowym wegetarianinem – w piątym roku życia przyszedł do rodziców i oznajmił, że jest przeciwny zabijaniu, więc nie będzie jadł żadnego mięsa i ryb. Trzyma się tego zdania już niemal sześć lat i jest bardzo konsekwentny. Co więcej ma także inne postanowienia – np. nie je Nutelli, choć lubi (lubiłby), bo „to szkodzi orangutanom”. Heniuś, w dobrej wierze i bez złośliwości, spytał „jak nutella zjada orangutany??”. A Leon, chyba jednak złośliwie, chciał się dowiedzieć, czy może jednak Tytusa kiełki nie zabijają goryli. I skąd Tytus wie, że nie?

Leon i Henio jedzą kaszkę dla niemowląt. Jedzą ją od niemowlęctwa. Kaszka wygląda na niejadalną. Całkowicie. Jednak chłopcy są w stanie w niezwykłym tempie zmłócić po pełnym talerzu. Bez śladu obrzydzenia! Jest jeden problem – proporcje między wodą i kaszką muszą być całkowicie idealne…

No i poza tym inni by też chcieli kaszkę, zwłaszcza kiedy okazało się, że nie szkodzi ona orangutanom.. Ale my nie mamy tyle kaszki…

Antek je wszystko. Pozornie nie powinno to sprawiać problemu, ale Antek je dużo wszystkiego. Więc w pierwszych dniach ciągle czegoś brakowało. Trzeciego dnia skończyło się mleko w sklepie w Krokowej. Dziś sprawdzaliśmy – nadal nie ma. Ostatecznie to jeszcze nie sezon…

Bronek nie potrafi powiedzieć co je, a czego nie, dopóki tego nie zobaczy. Ale jak zobaczy i powie, że nie, to można go pokroić i nie zmieni zdania. Na przykład dziś okazało się, że frytki nie wchodzą w grę…Frytki!!! Frytki je nawet Tytus! Przypuszczam, że jedzą je nawet orangutany. Czy znacie kogoś kto nie lubi frytek? Bronek nie lubi. Nawet nie ruszy. Zjadłby wrapsa z topionym żółtym serem.

Leonowi i Heniowi robi się niedobrze od topionego żółtego sera. Czy znacie kogoś kto nie lubi topionego żółtego sera???

Zasadniczo wszystkie moje wnuki lubią lody. A to niespodzianka…Ale przecież nie takie same lody! I oczywiście nie chodzi wcale o smak. Tylko o markę.

Bo Leon i Henio, ale też Antek, muszą mieć takie lody, które biorą udział w loterii po wpisaniu kodu z patyczka.

Tu mam pytanie do producentów: kto do jasnej cholery pisze te kody na patyczkach? Czy osoba ta była kiedyś starym dziadkiem niedowidzącym, która w huraganowym wietrze i z piaskiem w oczach próbuje odróżnić „O” od „Q” lub „L” od „I” a potem jeszcze wpisać to w telefonie??? Proszę sobie spróbować.

A wpisanie to przecież nie koniec problemu. Bo przecież potem należy, co jakieś siedem minut, pytać:

„Dziadku czy są już wyniki tego losowania?”

„A dlaczego nie ma?”,

„A jak często są losowania?”,

„A co zrobimy z tym samochodem jak go wygram?”,

„A który samochód będzie prowadziła babcia, a który ty?”,

„A czy ty umiesz jeździć takim jeepem?”.

Przykładowy posiłek na naszej arce płynącej przez rwące po raz kolejny wody z rynny (tak mi się coś napisało, bo mamy tu werandę piękną jak podwodny okręt, chłopcy mówią „marynarka wojskowa” – nie wojenna tylko wojskowa i słusznie!) wygląda tak:

Tytus patrząc na Henia smarującego chleb, stół i siedzącego obok Leona nutellą: „Kolejny orangutan ginie”.

Leon, choć usmarowany przez Henia, broni brata: „A ile goryli zginęło od twoich durnych kiełków?”.

Henio: „Dziadku, a jak nutella zabija orangutany?”

Bronek: „Babciu ja nie lubię grzanek!”.

Babcia: „Ale przecież nie ma na kolację grzanek?!”

Bronek: „Ale były na obiad. Do zupy.”

Babcia: „No, ale przecież je zjadłeś!”

Bronek” „No właśnie, zjadłem je, a ja ich nie lubię!!”

Babcia: „Nic nie mówiłeś..”

Bronek: „No bo zapomniałem..”

Antek: „A są jeszcze te grzanki? Bo jak Bronek nie lubi, to ja chętnie zjem”.

Bronek: „Moich nie zjesz. Bo już je zjadłem. Ale ja nie lubię grzanek”..

Borys: Leży cicho pod stołem i czeka na cokolwiek.

Babcia: załamuje się z wolna.

Dziadek: robi kanapki z nutellą…

Musi się spieszyć, bo trzeba zaraz iść spać. Za kilka godzin przecież śniadanie…



tagi: wnuki  apetyt  borys 

lukasz-swiecicki
13 czerwca 2022 18:23
2     598    3 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

chlor @lukasz-swiecicki
13 czerwca 2022 20:36

Własnych wnuków nie mam, ale muszę czasem znosić cudze. Rzeczywiście - każdy nieje co innego.

 

 

zaloguj się by móc komentować

atelin @lukasz-swiecicki
14 czerwca 2022 09:14

Wpadłem wczoraj do Żabki po wodę mineralną. Stoję sobie więc z tą wodą w łapie i czekam. To taka Żabka przy dość dużym (a jakże, ogrodzonym) osiedlu we Wrocławiu. Przede mną mamuśka z tylko dwójką dzieci lat około siedmiu, raczej mniej. Przy kasie okazało się, że dzieci co chwilę biegają po tej umęczonej Żabce i znoszą z półek różne rzeczy i się pytają czy mogą. Później je odnoszą, ale przynoszą nowe z tym samym pytaniem. Pomyślałem sobie wówczas, że czasy nastały takie, iż dziadek z babcią wykopaliby dzieci z Żabki chwytem za kołnierz i kazali czekać. Ale mamuśki stały się bardziej tolerancyjne, tatuśkowie w rurkach też. Kiedyś dziadkowie byli od rozpieszczania wnuków ku ogólnemu oburzeniu synowych, teraz nie mają kogo rozpieszczać.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować