-

lukasz-swiecicki

O świętych patronach moich wnuków czyli jedna z części wnuczyliady

O świętych patronach moich wnuków – „bądźcie jako te dzieci” czyli wnuczyliada część trzecia.

[Uwaga redakcyjna – to niestety nie jest budująca opowieść, raczej nie czytajcie tego dzieciom. Właściwie osoby bardziej wrażliwe też chyba powinny poprzestać na przeczytaniu pierwszej części, albo tylko tytułu...]

Tan felieton już kiedyś był, ale przeczytałem go ostatnio i doszedłem do wniosku, że forma graficzno-stylistyczna była niezbyt jasna. Poprawiłem ją więc troche i proponuję przeczytać jeszcze raz.

 

Pomysł był, jak to często u nas bywa, autorstwa mojej kochanej Żony. I całe to zdanie należy odczytać na poważnie, bez jakiejkolwiek ironii. Żonę moją kocham i pisałem już o tym, więc nie o to chodzi, że ja się niby dystansuję... Także pomysły Żony uważam zasadniczo za wspaniałe.

Jedno co mnie zwykle dziwi - Ona sama wydaje się nie bardzo lubić własne pomysły!! To znaczy – w moim wykonaniu..

Do rzeczy. Ponieważ mieliśmy się spotkać całą Rodziną, jak zwykle z okazji Wszystkich Świętych, a wspólna wyprawa na Powązki miała się skończyć u nas w domu, powstał problem pod tytułem „A kto się zajmie chłopcami?”. Chodzi o pięciu moich najstarszych wnuków, bo wiadomo, że Dziulem zajmie się babunia… A tzw. chłopcami - ja.

Tylko, z góry zapowiedziano (!!), ma nie być tak jak ostatnio, czyli:

a) bez gadania głupot,

b) bez podejrzanej jakości quizów (chłopcy nie powinni jednak tyle mówić po spotkaniach ze mną, ale nie uczę ich tego, bo to nieładnie uczyć „zatajania”),

c) nie wolno oglądać sportu w telewizji (jasne.. obejrzymy sobie program publicystyczny..). Czyli co ma ostatecznie być?? „Możesz na przykład opowiedzieć im o ich świętych patronach.”.

No tak, ja też za dużo gadam, ostatnio przyznałem się, że w dzieciństwie około pięciu razy przeczytałem całą „Złotą legendę” Jakuba de Voragine. Nie czytałem jednak tego dzieła powodowany świątobliwością, a jedynie dlatego, że to była najgrubsza książka, jaką miałem, a ja pasjami przepadałem za grubymi książkami. Żeby mi na dłużej starczyło. Ale sam jestem sobie winien – Żona uznała, że święci to mój konik.

Oczywiście, że się zgodziłem. To trudne wyzwanie, a takie lubię najbardziej. Weźcie sobie pięciu rozbrykanych chłopaków i gadajcie im o świętych… Wesołego Alleluja czyli wszystkiego najlepszego. Mam nadzieję, że to czujecie.

Zasadniczo umiem zebrać ich w jednym pokoju. Nawet dokładnie w jednym punkcie. Z tym, że leżących jeden na drugim... Oni się potrafią tak kłębić przez jakiś czas. Teraz tylko trzeba dość mocno zacząć, żeby przykuć ich uwagę zanim przestaną się kłębić. Wiem to z doświadczenia i to niestety własnego.

- Opowiem wam o waszych patronach, zaczynając od Tytusa. Tytus z Krety..

- Nie Henrysiu, nie Tytus kretyn…

- nie Tytus, Henry nie powiedział, że jesteś kretyn..

- Tak, Leon ma rację, na Krecie mieszkają Kreteńczycy…

- nie Henry, kretyni nie mają jakiegoś stałego miejsca zamieszkania, to znaczy wcale tak nie jest, żeby mieszkali tam gdzie Tytus..

- nie Tytus, Henio nie mówił, że jesteś kretynem..

No tak, pierwsze krety za płoty... A mogłem sobie darować Kretę. Nie jest w końcu najważniejsza.

-Ten święty Tytus, był być może pierwszym chrześcijaninem, który nie był obrzezany..

No tak. Teraz to już się zrobiło cicho. Z jednej strony to dobrze. Z tym, że ryzyko jest..

- Dziadku co to jest obrzezany?

No właśnie…

- Jakby ci to powiedzieć… To taka tradycyjna procedura…

- ???? Dziadku!!!

- No to ogólnie ma to związek z siusiakiem..….To znaczy, że chodzi o kawałek skóry na siusiaku. No dobrze, po prostu trzeba go obciąć.

- Nie Henry, nie powiedziałem, że Tytus jest kretynem i ma obciętego siusiaka, bo w ogóle święty Tytus był Kretonem..,

- tak, Leon masz rację, kreton to materiał, a Tytus był krety.. to znaczy był Kreteńczykiem. I, nie, nie miał obciętego siusiaka, bo właśnie święty Paweł…

- Tak Leon, wiem, że żaden z was nie ma na imię Paweł, i

- nie Heniu – Tytus nie był z materiału. Materiał to kreton. Proszę cię, nie zaczynaj z tymi kretynami.

- No więc święty Paweł powiedział, żeby Tytusowi nie obcinać.

- Ale to nie znaczy wcale Heniu, że wszyscy inni mieli obcięte, bo też nie mieli nic obcięte tylko kawałek skórki.

- Tak Leon, wiem, że to bez sensu mówić – nic tylko kawałek. Tak, albo nic albo kawałek. Ale to był taki kawałek, że tyle co nic.

Czyli w ten sposób Tytusa mamy za sobą. Teraz Henryk, niech będzie Henryk.

- W sprawie Henryka to zastanawiałem się, który święty Henryk jest twoim patronem?.

- A kto jest do wyboru?.

- Cesarz Henryk II, syna Henryka Kłótnika.

- Nie Tytus, nie powiedziałem, że Henryk jest kłótnikiem, tylko, że ojcem Henryka... Nie, nie mówiłem o Przemku. Tak, wiem, że ojciec Henia ma na imię Przemek, ale chodziło mi o Henryka Świętego. Tylko mam z nim taki problem, że nie wiem czemu on właściwie był święty. Chyba dlatego, że zapłacił za budowę kilku sporych katedr.

- Tak Heniu, wiem, że twój tata też płacił za budowę, ale z tego powodu nie zostaje się jeszcze świętym.

- Tak, być może Tytus ma rację, może to dlatego, że wytrzymywał z tym kłótnikiem. Znaczy ten Henryk z tamtym Henrykiem Kłótnikiem. Tak, definitywnie, mógł z tego powodu zostać świętym...

- Czy jest ktoś inny do wyboru? No tak, jest Henryk z Uppsali.

- Co z nim było? Był biskupem. Szedł po zamarzniętym jeziorze i jeden gość go zabił.

- Czym? Chyba jakimś bojowym toporem.

- Nie Heniu, nie możesz być tym facetem z toporem, tylko tym drugim, co został zabity..

- Nie wiem czy się bronił, nie wiem jaką miał broń. Pewnie się nie bronił, bo był święty. Ale ten, który go zabił obciął mu palec, żeby zdjąć z tego palca pierścień.

- Tak Leon, rozumiem, że po odcięciu palca pierścień był dalej na tym palcu. Tak, ten facet też to pewnie rozumiał. Po prostu zabrał palec ze sobą. Tak, przypuszczam, że w kieszeni, raczej nie nosił na widoku. Tak, sądzę, że poplamił sobie spodnie. Nie, nie sądzę, żeby to był jego największy problem.

- Nie Leon, nie wiem jakie są potrzebne narzędzia do zdejmowania pierścienia z palca truuupa!.

Wchodzi Babcia. -Może jednak włączcie telewizor, co?

- Nie babeczko! Dziadunio tak nam fajnie opowiada o świętych!!

-Tak? – Żona uśmiecha się trochę niepewnie w moim kierunku – a co wam mówi?

Już wiecie…

„O SIUSIAKACH!!”.

Pozostałych świętych zostawiliśmy na następne spotkanie. Co najmniej Antoniego, Leona i Bronisława. O ile dziewczyny nie dołączą…

A na przykład katecheci pewnie tak mają dzień w dzień!!!

I pewnie nawet nie mogą na zakończenie włączyć telewizora i obejrzeć sobie mecz.

Święci ludzie… Ciekawe, jakich mają patronów??



tagi: wnuczyliada  patroni  siusiaki 

lukasz-swiecicki
17 czerwca 2022 22:54
0     637    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

zaloguj się by móc komentować