-

lukasz-swiecicki

O konserwatyzmie i zupełnie nie o nim

O konserwatyzmie albo i zupełnie nie o nim

 

Określenie konserwatyzm, choć całkiem ściśle i przekonująco zdefiniowane w Wikipedii jako koncepcja „która bazuje na hasłach obrony porządku społecznego oraz umacniania tradycyjnych wartości, takich jak: religia, naród, państwo, rodzina, hierarchia, autorytet”, jest jednak bardzo różnie odbierane i rozumiane.

Pamiętam, że kiedyś spotkałem się nawet z jakimś, wówczas dla mnie skrajnie niezrozumiałym (a i teraz nie za bardzo…) obrzydzeniem do określenie siebie jako konserwatysty. To znaczy jacyś Czytelnicy byli niezwykle zniesmaczeni tym, że tak siebie określiłem. Jako konserwatystę. A nie jako „rasistę”, „faszystę”, „białego suprematystę” czy coś tam jeszcze innego.

Bardzo możliwe, tak wówczas pomyślałem, że osobom wyrażającym tak duże emocje w związku z tak mało (w moim odczuciu) emocjonalnym określeniem, skojarzyło się to po prostu z konserwą mięsną, na przykład typu mielonka.

Konserwy mięsne typu mielonka nie są w ogóle zbyt smaczne ani zbyt zdrowe. Jeśli do tego mają ponad 60 lat (jak ja) i nie były przechowywane w zamrażarce (też tak jak ja), to lepiej ich nawet nie otwierać. Mają znaczny bombaż i lepiej je wyrzucić i to daleko od domu.

Z drugiej strony zjedzenie takiej konserwy spowoduje zapewne znacznego stopnia rewolucję w żołądku. Czy w związku z tym powinienem się brzydzić rewolucjonistami???

Bo, przyznacie chyba sami, tak byłoby sprawiedliwie. Jeśli ja jestem konserwą (mięsną), to oni (nie-konserwatyści czyli rewolucjoniści) może mogą wywoływać rewolucje w żołądku?

Może się więc kojarzyć nie tylko konserwatyzm. Trzeba uważać z tymi skojarzeniami. Tak zawsze mówią psychiatrzy. A w każdym razie tak sobie oni myślą. U psychiatry też lepiej troszkę uważać.

Ale ten felieton, jak zwykle, w ogóle nie jest o tym. To jest felieton o filmie. Tak! Znowu byliśmy w kinie. Ja wiem, że trzeci raz w ciągu pół roku to może się już wydać znaczną przesadą, no ale stało się i już!

Jak zwykle Żona musiała mnie bardzo namawiać. Tym razem przeszła nawet samą siebie, bo powiedziała, że możemy nie iść jeśli źle się czuję. Akurat czułem się źle, bo bakterie z ostatniego mojego felietonu, znowu bardziej zaatakowały, a pani doktor kardiolog kazała brać antybiotyk i w ogóle poczułem się jak skolonizowany przez kosmitów.

W takiej sytuacji w zasadzie tylko jedno może mnie zmusić do działania - jeśli ktoś, a szczególnie Anita, wyrazi podejrzenie, że właśnie źle się czuję i czegoś tam nie zrobię. Jeśli w takiej sytuacji nie zrobię, to zapewne jestem już nieżywy, a co najmniej nieprzytomny. W innej sytuacji właśnie zrobię. Nie wiem czemu. Po prostu.

Tak czy owak - bardzo dobrze się stało, że poszedłem na film „Przesilenie zimowe” - bo to był ten film. Chyba jeszcze o tym nie pisałem?

To jest właśnie łącznik między filmem a konserwatyzmem. Bo to jest film konserwatywny.

Nie w tym sensie, że rozgrywa się na Boże Narodzenie 1970 roku (a potem w ciągu Nowego Roku 1971), bo oczywiście czas akcji nie decyduje o tym, czy coś jest konserwatywne.

I nie w tym sensie, że miejscem akcji jest stara i tradycjonalistyczna amerykańska szkoła średnia - bo miejsce akcji też nie decyduje. Choć oczywiście z jakichś przyczyn łatwiej o konserwatyzm wśród starych mebli i dębowych boazerii, a tych w filmie nie brakuje.

W zasadzie również fakt, że głównym bohaterem (odtwórca roli mianowany zresztą do Oskara i powinien go dostać!) jest nauczyciel historii starożytnej także nie jest decydujący, jeśli chodzi o konserwatyzm, bo, jak wiadomo, tacy właśnie nauczyciele potrafią być bardzo rewolucyjni.

Z tym, że ten był akurat konserwatywny.

I znowu - nie znaczy to wcale, aby Paul Hunham (bo tak się nazywa postać odtwarza przez Paula Giamattiego, tegoż nominanta do Oscara) był człowiekiem zachowawczym, mało kreatywnym, wycofanym, a już z pewnością nie grzecznym i poprawnym. Jest raczej przeciwnie. Paul jest z jednej strony postrachem uczniów, ale z drugiej potrafi być pijany już przed południem… Choć to tylko słowa złośliwego ucznia, może tam całkiem pijany nie był ale, że dość zdrowo ciągnął whiskey to raczej widać.

Tyle tylko, że oczywiście nie o to chodzi. Paul Hunham jest nie tylko przywiązany do pewnych wartości, ale także ma odwagę i charakter, żeby je głosić.

A do tego to wszystko jest świetnie pokazane, bez żadnego wykładania kawy na ławę, bez trucia i drętwoty jak choćby w zupełnie nieznośnej ramocie pod tytułem „Stowarzyszenie umarłych poetów”… Można się zresztą domyślić, czemu ci poeci byli umarli. W tak drętwym świecie po prostu nie da się żyć, tak ludzie nie wyglądają, nie działają. Ludzie są raczej tacy jak w „Zimowym przesileniu”, tylko być może za często nie zdają sobie z tego sprawy.

W dostępnych recenzjach z filmu przeczytałem, że początek jest „ślamazarny” i wszystko za wolno i zbyt niezdarnie się toczy. To zupełne nieporozumienie. Tak jak jest - jest właśnie idealnie. Tak wygląda konserwatywny Świat Huhnama do którego (bardzo powoli) wchodzi Angus Tully (wspaniale grany przez Dominika Sessę, któremu sam był dał wielkiego Oskara, ale niestety ten mój, którego mogłem w zasadzie dać, rozbił się po ostatnim wręczeniu czyli po 25 latach ciężkiej pracy…).

Wierzę reżyserowi (Alexander Payne) i autorowi scenariusza (David Hemingson), że udało się konserwatyście wychować konserwatystę. Z czego być może nic nie wynika (bo jak mówi Paul Huhnam „życie jest jak drabinka w kurniku - krótkie i obsrane”), ale być może wynika bardzo, bardzo wiele.

A w każdym razie skojarzenie z konserwą mięsną drugiej czy tam trzeciej świeżości należy całkowicie odrzucić. Natomiast związek między rewolucjonistami a rewolucjami w żołądku uważam za bardzo możliwy. Ale nie jestem specjalistą od rewolucji. Mogę się mylić.

 

Idźcie koniecznie do kina jak najszybciej. Będziecie wracać do tego filmu w każde Boże Narodzenie, tak jak ja od lat wracam do „Opowieści wigilijnej”. Są rzeczy trafione idealnie, których poprawić się w zasadzie nie da, a w każdym razie nie należy. Taki jest mój, konserwatywny, punkt widzenia.



tagi: film  konserwatyzm  przesilenie zimowe 

lukasz-swiecicki
9 lutego 2024 18:26
25     1005    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

K-Bedryczko @lukasz-swiecicki
9 lutego 2024 19:25

Dziękuję za rekomendację. A mnie koserwatyzm do dziś kojarzy się z konserwą lub jakimś hibernatusem z filmu z De Funesem.

zaloguj się by móc komentować

chlor @lukasz-swiecicki
9 lutego 2024 21:54

Właściwie co jest przeciwieństwem konserwatyzmu?

Jakaś odmiana infantylizmu?

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @chlor 9 lutego 2024 21:54
9 lutego 2024 22:29

Wygląda na to, że rewolucjonizm. Mniej więcej.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @lukasz-swiecicki
10 lutego 2024 00:14

Bardzo możliwe, tak wówczas pomyślałem, że osobom wyrażającym tak duże emocje w związku z tak mało (w moim odczuciu) emocjonalnym określeniem, skojarzyło się to po prostu z konserwą mięsną, na przykład typu mielonka.

Naprawde zaczynam się martwić o pana stan psychiczny. Poważnie. Może do jakiegoś psychiatry się pan uda. To w modzie jest ostatnio. Depresje itepe ...

_________

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @lukasz-swiecicki
10 lutego 2024 07:34

A ja do konserwatyzmu i jedenej konkretnej konserwy - gulasz angielski chopped pork (ach jakaż jadąca konserwą szlachetna nazwa) czuję miętę i zadna rewolucja od pól wieku nie jest w stanie tego zmnienić. Dlatego dam się zapuszkować i porwać do kina, o ile nie jest to felieton z serii tych zakonserowanych i odświeżonych.

zaloguj się by móc komentować

Zdzislaw @lukasz-swiecicki
10 lutego 2024 19:50

Z tymi konserwami, to może nie jest aż tak tragicznie. Jak człowiek ma 20-30 lat, to zje, nawet pochwali i żadnej szkody nie poczuje. Gorzej, i to znacznie, robi się po kilkudziesięciu latach. Względna rzecz! A tak wogóle to np. kiełbasa przed wojną była lepsza (niż ta powojenna 50 lat temu). Wiem to z najlepszego źródła, bo od moich rodzicieli. No i jeszcze różnica (dowcip z brodą) między przedwojennym "Rzeźnikiem" i powojennym sklepem "Mięso". Otóż taka, ze w pierwszym było mięso, a w drugim tylko rzeźnik.

zaloguj się by móc komentować

jestnadzieja @cbrengland 10 lutego 2024 00:14
10 lutego 2024 21:45

A Pan ciagle marudzi jak stary zgred

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki 9 lutego 2024 22:29
10 lutego 2024 21:57

Simca Dauphine ?

Dauphin.

Delfin.

 

i takie tam z ...

Critérium du Dauphiné (do 2009 r. Critérium du Dauphiné Libéré)

 

Prolog do TdF

 

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @cbrengland 10 lutego 2024 00:14
10 lutego 2024 22:09

A to już nie pierwszy raz. I jak zwykle bardzo słusznie. Dziękuję Panu za ten słuszny niepokój.

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @Alfatool 10 lutego 2024 07:34
10 lutego 2024 22:10

Nie, absolutnie świeży. Można iść do kina.

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @lukasz-swiecicki
10 lutego 2024 22:27

Ja napiszę tu dwa słowa, ale sam nie wiem czy o filmie, może o książce, ale na pewno o mielonce w konserwie. Wiem oczywiście, że notka jest o filmie, ale ta wspomniana przez  Pana Profesora mielonka - w rzeczywistości  przypomniała mi postać Vivian  Maier. Najgorsze, że ja już nawet nie pamiętam, czy czytałem o niej książkę  czy oglądałem film. To musiało być ze trzydzieści lat temu.  Ale zapamiętałem jedną scenę, nie wiem -  oglądaną czy czytaną, - ale w tej scenia Vivien sedząc na ławce na ulicy  z jednym  ze wspominających ją gościem -  wyjęła puszkę mielonki , otworzyła i zesmakiem błyskawicznie zjadła. Ten gość opowiadał to z niesmakiem,  ale ona owiedziała coś w stylu: nie ma nic lepszego, uwielbiam to. Vivien Maier była osobą, której pasją była fotografia.  Fotografowała przez pięćdziesiąt lat, głównie w Chicago i Nowym Jorku, pozostawiła  po sobie ponad 100.000 negatywów  (sto tysięcy). Pod koniec życia żyła w biedzie, zdjęcia nadal robiła, ale ich nie wywoływała. Przechowywała je w wynajmowanych schowkach, kiedy przestała je opłacać,  ich zawartość trafiła na licytaqcję - na szczęście trafiły w odpowiednie ręce. Zmarła w 2008 roku w domu opieki.

No i zapamiętałem całą tą historię, bo ujął mnie w tym  opisie  jej zachwyt nad konserwową mielonką.  Bo ja... też mielonkę konserwową uwielbiam i też, nie raz, nie mogąc się powstrzymać, pożarłem całą puszkę. No i w dodatku, tak jak Vivien Maier, przez wiele, wiele lat używałem i jeszcze czasem nadal używam dwuobiektywowych lustrzanek 6x6. 

Więc mam nieśmiałą  nadzieję że jestem - choćby ze względu na tą mielonkę i te lustrzanki 6x6 - konserwatystą...

https://niezlasztuka.net/ksiazki/ann-marks-vivian-maier-niania-ktora-zmienila-historie-fotografii/

https://delikatesylosos.pl/konserwy-miesne-krakus/luksusowa-mielonka-krakus-300g.html

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @Maginiu 10 lutego 2024 22:27
10 lutego 2024 23:40

to jest wstrzające i nie zmieszane.

 

Problemem jest cyfrowa 6x6, czy - nie boję się - chemiczna ?

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @Maginiu 10 lutego 2024 22:27
11 lutego 2024 09:53

Ja bym powiedział, że tak. Dziękuję za wspaniałą opowieść, ja też lubię mielonkę z puszki, ale to niestety nie jest zdrowe jedzenie..

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @MarekBielany 10 lutego 2024 23:40
11 lutego 2024 10:36

Skoro tu poruszony został temat kamer, to warto dorzucić jeszcze  jedną informację, dotyczącą filmu  „Przesilenie zimowe” , który tak spodobał się Panu Profesorowi. Mam nadzieję, że nie będzie to O.T.  Konserwatyzm - o który ociera się fabuła filmu - został tu konsekwentnie rozciągnięty na wswzystkie możliwepola,w tym na... technikę filmowania.  Choć z początku rozważano nawet zastosowanie techniki filmu 35mm, to zostano przy technice cyfrowej, ale zastosowano obiektywy  Panasonic H Serie, stosowane powszechnie w technice filmowej lat siedemdziesiątych. Zastosowano ogniskową 55mm, czyli bardzo zblizoną do ogniskowej oka ludzkiego - te obiektywy patrza i widzą tak jak oko. Malutkie, o krótkiej ogniskowej, ale bardzo jasne obiektywy stosowane  obecnie powszechnie , mające nieogranicziną głębię ostrości,, nigdy by nie pozwoliły na nakrecenie np. intymnej sceny zbliżenia twarzy bohatera, z minimalną głębią ostrości, gdzie obiektyw skupia się na oczach, a szczegóły tła znikają w niebyćie, nie przeszkadzają. Profesjonalny magazyn tak pisze o  obiektywach Panasonic H Serie: "Przywołując klasyczny wygląd portretowy, stałoogniskowe obiektywy z serii H oferują zaokrąglone, miękkie przejście między pierwszym planem a tłem, tworząc przyjemny odcień skóry i warstwę głębi, która nadaje portretom i scenom trójwymiarową jakość. Prawdziwe szkło vintage oferuje nieco podwyższoną czerń dla delikatniejszego kontrastu. Połączone cechy dają wyrzeźbiony obraz, który przewyższa sterylność czujników cyfrowych. " Aby dopełnić w stylu tradycyjnych zdjęć, twórcy filmu  zastosowali specjalną korekcję koloru (w stylu zdjęć na taśmie filmowej).  Myslę, że także to spowodowało, że film tak mocno przemówił do Pana Profesora.

A co do kamery fotograficznej lustrzanki dwuobiektywowej 6x6 - uwielbiałem ten typ aparatu. Ze względu na wygodę fotografowania, długą "normalną" ogniskową (około 85 mm) i wspaniałą jakość (rozdzielczość wynikająca z formatu negatywu). Pierwszy to był Flexaret, pyem Yashica Mat, a w końcu  Rolleiflex Rollei . 

Aby unaocznić, jak stare obiektywy, pracujące na olbrzymich formatach negatywów rysowały, pozwolę sobie  załączyć zdjęcie. Aparatem była drewniana skrzynia ze skórzanym miechem, obiektyw o ogniskowej 215 mm na negatywowej płycie szklanej 13x18 cm. Ta jakość już się nie wróci...

https://www.shorpy.com/node/23635

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @lukasz-swiecicki
11 lutego 2024 10:46

Jeszcze dopiszę - kliknijcie, proszę, na "full size" i przypatrzcie się twarzy dziewczyny. Zwróćcie uwagę na ten dyskretny blik w oku . Ta twarz... żyje poza ramami fotografii.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @lukasz-swiecicki 11 lutego 2024 09:53
11 lutego 2024 10:58

Życie jest jak mielonka, też niezbyt zdrowe.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @lukasz-swiecicki
11 lutego 2024 11:10

Zdecydowanie pójdę i zabiorę panią ArGutową ...

... trailer zachęca ...

 

zaloguj się by móc komentować

ArGut @Grzeralts 11 lutego 2024 10:58
11 lutego 2024 11:17

>Życie jest jak mielonka, też niezbyt zdrowe.

Zdecydowanie NIE. Życie jest jak pudełko czekoladek nigdy nie wiesz, którą jesteś ani którą dostaniesz ...

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @ArGut 11 lutego 2024 11:17
11 lutego 2024 12:59

Mi bardziej pasuje mielonka - są w nim różne rzeczy, dobre i złe, czasem trudno rozpoznawalne, ale ogólnie smakuje dobrze. Tyle, że nieuchronnie prowadzi do śmierci.

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @lukasz-swiecicki
11 lutego 2024 23:37

Byłem, zobaczyłem. Pełna sala. Siedziałem w drugim rzędzie więc wszystko wydawało mi się ogromnie konserwatywne.

Mielonki nie jedli ale dużo zbliżeń na bekon, ale film nie o jedzeniu.

Piękny wieczór.

Dzięki

 

 

zaloguj się by móc komentować


lukasz-swiecicki @Maginiu 11 lutego 2024 10:36
17 lutego 2024 10:11

Ojej!! Rzeczywiście nie miałem o tym pojęcia! Niezła historia, bardzo dziękuję.

zaloguj się by móc komentować

K-Bedryczko @lukasz-swiecicki
19 lutego 2024 16:08

Wczoraj byłem na filmie. Bardzo nam się spodobał. Dziękuję.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @MarekBielany 12 lutego 2024 00:48
19 lutego 2024 21:53

Stare analogowe obiektywy potrafiły pomóc utrwalić więcej na negatywie, niż gołym okiem można było zobaczyć. Przed śmiałkiem był jeszcze proces pozytywowy (jeszcze więcej srebra ! )

Też dużo zależało od obiektywów (inaczej dobrych szkiełek) i poraz drugi chemii.

Ja jestem w połowe siódmej dziesiątki, ale nie mam negatywów z pierwszej, tata zostawiał w zakładzie i wychodził zadowolony z odbitkami.

Wyniósł więcej srebra !

:)

 

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @MarekBielany 19 lutego 2024 21:53
19 lutego 2024 22:08

P.S.

teraz chemia jest rozgrywana na innych boiskach. Nie będę ukrywał, że jestem pod wrażeniem fotografii cyfrowej i tego co można z nią zrobić w sekundę, ale nie w primę.

:)

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować