-

lukasz-swiecicki

Nie wszyscy są tacy jak my czyli o dziwnym układzie plomb

Nie wszyscy są tacy jak my czyli o dziwnym układzie plomb

 

Napisał do mnie pacjent. Tak mniej więcej standardowo. Że jest moim pacjentem i chce się umówić na wizytę.

Nie, jednak źle zacząłem tę historię. Nie napisał do mnie pacjent, bo pacjenci (w sensie mężczyźni) nie piszą do lekarza. Napisała do mnie oczywiście żona pacjenta, bo do lekarza piszą żony. Jeśli zachoruje żona, to już sobie wtedy napisze sama. Ale jak maż to ona. Wiadomo, tak jest i inaczej nie będzie.

Napisała więc żona, ale problem pozostał. Bo ja nie pamiętam, żebym miał takiego pacjenta. W ogóle to pamięć mam ostatnio nie taką jak kiedyś i gdyby nie to, że nie bardzo pamiętam jaką kiedyś miałem dobrą pamięć, to chyba bym się nawet zmartwił, że już takiej nie mam, ale że nie bardzo to pamiętam, to i nie bardzo się martwię.

No dobrze, pamięć pamięcią, różne rzeczy zapominam, Żona twierdzi, że w ogóle nie pamiętam tego co ona do mnie mówi, a zwłaszcza w sprawie „zadania do wykonania na jutro” (mi się wydaje, że ona zmyśla, żeby we mnie wyrabiać poczucie winy, ale mogę nie mieć racji..). Ale pacjentów to na razie nie zapominałem.

Znajoma dentystka mówiła mi, że na skutek pogorszenia pamięci nie do końca rozpoznawała ludzi i musiała ich prosić o otwarcie paszczy, a wtedy poznawała ich po plombach. Jeśli się u niej kiedyś leczyli, rzecz jasna. Ja nie plombuję tylko interesuję się różnymi sytuacjami życiowymi – bo taką mam pracę. Więc po sytuacjach to ja jednak ludzi pamiętam. A tego pacjenta jakoś nie.

A skąd wiem, że nie? Bo ta żona mi przypomniała, że pacjent przyjeżdżał do mnie na wizyty ze swoimi rodzicami, bo to jeszcze było przed ich ślubem i ona to była u mnie tylko raz. To nie pamiętam.

Ale jakoś mnie to zastanowiło…

- A ile lat jesteście państwo po ślubie?

- No zaraz, niech pomyślę, córka ma teraz 18 no czyli tak będzie ze 20…

- Acha, czyli mąż był moim pacjentem 20 lat temu?

- Nie, czemu? Cały czas jest…

Zrozumiałem, że tego nie zrozumiem i umówiłem się na wizytę, choć wolnych terminów wcale nie mam. Ale przecież jakiś tam swój czas mam, to się umówię, żeby zobaczyć o co chodzi.

Przyszedł facet z dużą brodą. Ani brody, ani faceta nie pamiętam, ale 20 lat temu, to on miał 21 lat, pewnie mu jeszcze broda nie rosła, czyli nic dziwnego.

Opowiedział o chorobie, objawy zupełnie jasne, zresztą znalazłem w archiwum historię choroby (nic nie ginie!) i wiem, że pacjent z chorobą dwubiegunową.

- A czym się pan leczy?

- A nie ma pan profesor zapisane??

-??? Mam czym pan się leczył 20 lat temu…

- To ja przecież nic nie zmieniałem….

Acha. Czyli żona miała rację. Jest cały czas moim pacjentem, bo nic przecież nie zmieniał..

I to wcale nie jest pouczająca historia o tym, że pacjent źle robił, że nie chodził do lekarza, tylko po przedłużenie recepty. To znaczy robił raczej źle dla siebie, bo przez wiele lat nie miał żadnych badań kontrolnych (a brał lit, przy którym trzeba naprawdę uważać!), nie miał dostosowywanych dawek leków i raczej sobie zaszkodził (ostatecznie chyba dlatego się zgłosił), ale opowiadam o tym głównie dlatego, że nigdy jeszcze z taką sytuacja się nie zetknąłem. Ten pacjent miał bardzo oryginalny układ plomb, jak by pewnie powiedziała wspomniana dentystka.

Ale w tym zakresie miałem jeszcze dziwniejsze zdarzenie. Przyszedł do mnie syn pacjenta (to już samo w sobie niezwykle rzadkie!).

- Jak pan sądzi – od jak dawna tata ma objawy choroby? – zapytałem.

- Bo ja wiem?

- Ale tak mniej więcej?

- No to mniej więcej, niech pan profesor poczeka to policzę…. No to ze 30 lat będzie..

- Ale chodziliście państwo do lekarza?

- Nie. Po co? Tacie się wydawało, że sąsiad z góry napromieniowuje mu głowę jakimiś promieniami, ale tata sobie z tym radził.

- A jak?

- Zakładał wiadro na głowę i tak spał. Bo te promieniowania to zawsze były w nocy. No i to wystarczało.

- To czemu teraz pan przychodzi?

- A bo jakos to się pogorszyło. Zaczęło mu promieniować na brzuch.

- A czemu to jest gorzej?

- No a jak pan wiadro na brzuch założy??

- Faktycznie..

- No i tata teraz sobie stawia miskę z wodą na brzuchu.

- I to nie pomaga?

- Nie. No czemu? Pomaga świetnie.

- Czyli w czym problem?

- W nocy ojciec się kręci, miska mu z brzucha spada, woda się wylewa i mnie kobita straszne robi awantury… Ale to może ja na terapię małżeńską raczej powinienem? Jak pan sądzi??

Czy byłoby lepiej, gdyby ojciec wcześniej się zaczął leczyć? Pewnie tak, nie wiem do końca. Ale w każdym razie – to był bardzo dziwny układ plomb.

I to jest o tym właśnie felieton – często myślimy, że wszyscy są mniej więcej tacy sami jak my. A tu guzik. Bardzo mniej niż więcej. Warto pamiętać!



tagi: pacjenci  plomby  oryginalność 

lukasz-swiecicki
3 grudnia 2022 16:49
5     721    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

McGregor @lukasz-swiecicki
4 grudnia 2022 14:35

Widzę, że autor w coraz lepszej formie. Plus oczywiście

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @lukasz-swiecicki
5 grudnia 2022 08:41

faktycznie niezłe historie.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki
5 grudnia 2022 22:28

Gdzieś to czytałem o wiadrze i misce z wodą.

takie tam deżawu

Rutyna pamięci wzrokowej.

(...)

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @MarekBielany 5 grudnia 2022 22:28
5 grudnia 2022 22:32

Był to kawałek całkiem innej historii, ale znowu pasowało, więc opisałem jeszcze raz, ale innymi słowami. To nie jest tak, że dobre historie zdarzają się codziennie..

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki
5 grudnia 2022 22:37

Tak myślałem i dlatego nie sięgnąłem do słownika francuskiego.

Może jest tak, że dobre historie zdarzają się codziennie.. ?

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować