-

lukasz-swiecicki

Nie jestem prorokiem ani nawet ojcem Szustakiem

Nie jestem prorokiem ani ojcem Szustakiem.

 

Nie wiem od czego się zaczęło. Słowo daję, że nie wiem. Może to się nawet wcale nie zaczęło tylko tak „zawsze” było? To znaczy zawsze w mojej skali czyli jakieś 60 lat temu.. No, ale w felietonach to się nie sprawdza, trzeba od czegoś zacząć. Więc, ale to tylko na potrzeby tego tekstu, mogło się zacząć tak:

Jakieś 25 lat temu dwaj panowie wnieśli mi do gabinetu na noszach starszą panią. Zapewne była młodsza niż ja teraz, to się ciągle zdarza, ale wtedy i wówczas była dla mnie starsza i tak już zostanie.

Nie zdążyli jeszcze powiedzieć czego sobie właściwie życzą, bo na razie próbowali się zmieścić z tymi noszami. Mój gabinet jest malutki i nosze w zasadzie nie wchodzą (gdybyście się wybierali, to raczej bez!). Nie czekając więc na wyjaśnienie powiedziałem

  • A może by pani wstała, to będzie trochę łatwiej z tym sprzętem (można postawić w pionie czy coś).
  • Jasne. Powiedziała ta pani i wstała.

Panowie, jak się po chwili okazało, jej synowie zamarli. Jak się również po chwili okazało - z podziwu…

  • Panie! To my tu z matką całą Warszawę!! No całą nie? - ten który mówił spojrzał na drugiego, któremu wyraźnie całkiem odebrało mowę tylko głową kiwał - a pan tak od razu? Że wstanie i wstała?? A nam mówili neurolodzy wszyscy…

No i taka sytuacja. Mówią, że tak chodzili po Warszawie z matką sparaliżowaną i ktoś im powiedział, że może do mnie. To oczywiście na nic nie liczyli, ale weszli i ja od razu…

Nikt nie powiedział „cud”, no ale wisieć w powietrzu wisiało. Nie oszukujmy się.

Próbuję sobie przypomnieć, bo o tym jest ten felieton w zasadzie, co ja o tym myślałem. Bo co myślała uleczona i jej synowie, to w zasadzie wiem. Ale ja?

Mam wrażenie, że nie pomyślałem ani przez chwilę o tym, że to cud. To po prostu był jakiś rodzaj histerii, który akurat szczęśliwie przerwałem i tyle. Tak o tym myślę teraz, tak o tym myślałem wtedy. Niby nie ma problemu.

A jednak kiedy patrzę na historię swojego życia, to tego rodzaju incydenty, a było ich jeszcze trochę, nie da się ukryć, może nawet sporo, mimo wszystko na mnie wpłynęły. Nie w ten sposób (i to całe szczęście!), żebym o sobie zaczął myśleć, że jestem Mesjaszem, nie w tym sensie, że Eliaszem, no ale prorokiem to już może troszeczkę…

Tu od razu jak najszybciej wyjaśnienie - to tylko nawiązanie do dzisiejszej Ewangelii!! Proszę tego nie traktować dosłownie. Ale może ktoś jeszcze w kościele nie był, może nie skupił się na Ewangelii, a może w ogóle na mszę nie chodzi i pomyśli sobie, że coraz gorzej z tym Święcickim… Moim zdaniem nie jest gorzej. Jest nieźle. Nadal głównie się z siebie śmieję i nie mam z tym problemu.

Z czymś jednak problem miałem. Miałem w życiu sporo wypadków, chorób i takich tam różnych. Z tego powodu bywałem na zwolnieniach. Trudno jest zaprzeczyć, że byłem wówczas przekonany, że beze mnie to po prostu nie da rady. Nie ma o czym mówić. Muszę więc jak najszybciej, zaraz, z bandażem na głowie i nodze. No po prostu muszę, bo… Bo ostatecznie - jednak nikt tak jak ja.

A do Jana Chrzciciela przychodzą faryzeusze i pytają. On mówi szczerze i nie zaprzecza. Tyle, że właśnie wyraźnie i jednoznacznie zaprzecza - „nie, nie jestem Mesjaszem”, „nie, nie jestem Eliaszem”, „nie, nie jestem prorokiem”.

Czy to dobrze, że nie jestem? Czy nie lepiej gdybym był? Przecież to jest właśnie głupie pytanie! Bo ja po prostu nie jestem! I nie mogę się nim stać.

Tak sobie właśnie myślałem na spacerze z Borysem, a potem włączyłem kazanie ojca Szustaka (wiem, że nie lubi, kiedy mu ojcować, ale tak o nim myślę i nic nie poradzę) i on właśnie o tym mówił! Dokładnie o tym aspekcie zjawiska.

Pozornie. Bo przecież nie jestem także ojcem Szustakiem. Jestem Łukaszem Święcickim. Psychiatrą. Robię to co mogę i co umiem. Staram się i tyle.

Jednak z moich córek miała kiedyś niezbyt zdolną koleżankę, która przygotowywała się do kartkówki z biologii w ten sposób, że chodziła dookoła śmietnika (kiedyś miejsce zbiórek wszystkich dzieci z okolicy) i powtarzała sobie, uderzając się przy tym w głowę ręką, „Ryba, ryba, ryba - środowisko wodne! Zapamiętać!”.

A ja sobie chodzę po Cytadeli (z Borysiem!) i mówię po cichutku „Nie jesteś Eliaszem, nie jesteś prorokiem, nie jesteś ojcem Szustakiem”. I tak mi wchodzi, ale pomalutku…



tagi: ojciec szustak  prorok  uzdrowiciel  jan chrzciciel 

lukasz-swiecicki
17 grudnia 2023 18:54
6     787    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

stanislaw-orda @lukasz-swiecicki
17 grudnia 2023 19:34

Lament Izajasza nad zburzoną i wyludnioną  Jerozolimą (rok 586 ante Christum natum)

"Jestem głosem nawołującego po pustkowiu".

Pustkowie (hebr. machdesz) to była zburzona dzielnica mieszkalna, taka bodaj wówczas jedyna, ktora przylegała do Pierwszej Świątyni (też wówczas  zburzonej).

Pustkowie i pustynia to było znaczenie tożsame. (pustynia - miejsce puste, bez ludzi).
Współcześnie rozróżniamy oba te  określenia, ponieważ pustnia kojarzy się z piaskiem, ale niekoniecznie z pustym miejscem, wystarczy wyobrazić sobie Arabie Saudyjska, Kuwejt czy Emiraty i kalas sztybów naftowych na morzu z piasku.

Kolejne wersje przekładów tekstów biblijnych maja na celu przybliżać znaczenie tekstu biblijnego do percepcji wspólczesnego odbiorcy, ale nierzadko oddalaja się od realiów, których dotyczą.

Uwaga nie jest bynajmniej a propos Pańskiej notki, tylko tak mi się skojarzyło "przy okazji" .

 

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @stanislaw-orda 17 grudnia 2023 19:34
17 grudnia 2023 20:21

Dziękuję. Bardzo pouczające. Ja niezupełnie o tym, ale to ciekawe.

zaloguj się by móc komentować

betacool @lukasz-swiecicki
17 grudnia 2023 23:23

A to mówienie sobie po cichutku NIE JESTEM nie jest przypadkiem pokorną próbą radzenia sobie z objawami delikatnej hipomanii?

Nie żebym coś sugerował, ale kilku świętych, jak na mój gust objawy hipomanii ewidentnie miało. 

 

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @betacool 17 grudnia 2023 23:23
18 grudnia 2023 00:25

Cudowny Wojciech Kilar, z tym swoim dużym poczuciem autoironii, powiedział, że każdego ranka powtarza sobie: nie jestem Bachem, nie jestem Bachem! I potem tyle wspaniałości skomponował. 

No i wiem, że po śmierci Kilara był jakiś zamysł, by uczynić go beatyfikowanym. 

Zatem uświadomienie sobie, że nie jest się kimś tam nadzwyczajnym, wcale nie musi prowadzić do mniejszych osiągnięć w życiu i w zawodzie. 

Konkurencja /mentalna/ z uznanymi wielkościami raczej jest destruktywna. Na tym łez padole zostawiamy tyle, na ile nam pozwala nasze człowieczeństwo i ewentualnie talenty. 

Lekarzy uważam za swojego rodzaju artystów. Wtajemniczonych w szczególny sposób. Wielu bardzo szanuję - i to wynika z osobistych doświadczeń. 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @lukasz-swiecicki
18 grudnia 2023 12:15

i coś jeszcze a propos przekładów tekstów biblijnych na polski.. Coś, co mnie osobiscie i śmieszy i irytuje, choć nie bardziej jak wizyta Jezusa w Betanii u Szymona Esseńczyka, przetłumaczonego na "Szymona Trędowatego".

Jan Chrzciciel na pustkowiach Pustni Judzkiej żywił się szarańczynem strąkowym, pospolitą w tamtym rejonie  rośliną, której owoce nazywane są  "chlebem świetojańskim".
https://pl.wikipedia.org/wiki/Szara%C5%84czyn_str%C4%85kowy

Ale nie szarańczą.

Co miałaby robić szarańcza na pustyni i czym tam miałaby się pożywić.

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @stanislaw-orda 18 grudnia 2023 12:15
18 grudnia 2023 15:52

O! Bardzo dziękuję! Właśnie się ostatnio zastanawiałem co ta szarańcza tam jadła. A je sporo.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować