Nasze Podwórko, pani Danusia i emocjonalne okrzyki.
Emocjonalne okrzyki, które wywarły wpływ na moje życie – Nasze Podwórko i pani Danusia
Napisałem już kiedyś felieton dotyczący pewnego okrzyku, wydanego na mój widok przez panią woźną w szkole podstawowej. Nie pamiętam jednak zupełnie jaki był tytuł tamtego felietonu i z tego powodu nie umiem go odnaleźć. W każdym razie – ten jest o zupełnie innym okrzyku i w zupełnie innym momencie mojego życia.
Urodziłem się na Żoliborzu (choć tak dosłownie to na Powiślu, bo w szpitalu przy ul. Karowej; poza tym oczywiście urodziła mnie Mama, sam tego nie robiłem – ale tak się przecież mówi). Przez pierwszy rok życia mieszkałem przy ulicy Mickiewicza, w samym centrum Starego Żoliborza (w tamtych czasach mieliśmy zresztą tylko jeden jedyny Żoliborz, Stary wymyślono o wiele później).
Potem plątałem się z Rodzicami, mieszkałem w Płocku na Skarpie, a potem przez dobrych kilka lat w Zakładzie dla Niewidomych w Laskach, w Puszczy Kampinoskiej. A w wieku lat 19 wróciłem na Mickiewicza, dokładnie do tego samego miejsca, w którym mieszkałem po urodzeniu.
Tu już zostałem. Ożeniłem się. Zostałem ojcem czworga dzieci i dziadkiem co najmniej dziewięciorga wnucząt. Dlatego też to miejsce uważam za swoje od zawsze.
Emocjonalny okrzyk, o którym mowa, jest elementem słynnego podwórka na Mickiewicza. Przynajmniej dla mnie jest ono słynne.
Przez wiele lat najbardziej znaną osoba na naszym podwórku (które jest zamkniętym Światem, małym Kosmosem, rządzącym się swoimi prawami, jest bowiem równocześnie zamknięte, ale duże i jest tu wszystko – trzepaki, plac zabaw, rowerowe wiaty, rajskie ogrody – Bóg wie czego nie ma. Przy wyjściu jest nawet pizzeria!) czyli najbardziej znaną osobą na tymże podwórku była pani Danusia.
Pani Danusia Łomaczewska, fotografik i dziennikarka (ma stronę w Wiki jak najbardziej!) zmarła już 13 lat temu, a ciągle zdaje mi się, że za chwilę Ją zobaczę.
Była to osoba o której powiedzieć „energiczna” byłoby nic nie powiedzieć. Opisał Ją zresztą w swoich Dziennikach Stefan Kisielewski. Podobno za czasów Gomułki pani Danusia zrobiła tak straszną awanturę w budynku Komitetu Centralnego (chodziło o ochronę cmentarza Orląt we Lwowie), że musieli Ją aresztować, żeby się uspokoiła. Tak napisał Kisiel przynajmniej.
W realiach Naszego Podwórka wyglądało to tak, że pani Danusia rządziła. Za moich czasów była już na emeryturze i praktycznie przez cały dzień patrolowała podwórko z dużym i złośliwym psem o imieniu Baciar (w życiu pani Danusiu wszystko było powiązane ze Lwowem).
Baciar nie chodził na smyczy, bo pani Danusia „nie miała takiej koncepcji”.
Pamiętam jak kiedyś Baciar postanowił zapolować na jednego z sąsiadów. Utrwaliła mi się w głowie niesamowita wprost scena:
Sąsiad, na niezbyt długich i niezbyt szczupłych nóżkach (o ile rozumiecie co mam na myśli..) skacze przez ponad metrowy żywopłot (na zdjęciu mniej więcej pośrodku), a u jego, również niezbyt szczupłego, pośladka wisi wielkie czarne psisko. A pani Danusia ryczy na cały głos: „Idioto!!!! Nie drażnij mi psa!!!”. [zdjęcie jest dostępne w wersji na fb, bo tu nie umiem wstawiać zdjęć].
Pani Danusia miała bowiem niesamowity głos. Po prostu stentorowy. Kiedy ryczała słychać Ją było przy zamkniętych oknach. A ryczała nierzadko. Nawet kiedy po prostu rozmawiała ze swoim Baciarem, to i tak wszyscy byliśmy dobrze poinformowani o ich sprawach. Wyglądało to mniej więcej tak:
„Baciar, nie wiem jak ty, ale ja idę do domu… Baciar nie będę ci powtarzać…. Baciar czy ty jesteś idiotą?? Czy ty jesteś kompletnym idiotą?? Bo ja idę do domu! Ciekawe ile razy mam ci mówić?? Ile mam do ciebie mówić durniu skończony!!!! Baciar – śpisz na podwórku, mnie to nic nie obchodzi!! Ja idę do domu, a ty śpisz na podwórku!!”.
Na szczęście z tym spaniem na podwórku to były tylko żarciki. Póki Baciar przebywał na podwórku mało kto odważyłby się wyjść, choćby do śmietnika. Nie mówiąc już o jeżdżeniu na rowerze… Bo to wszystko podpadało pod „drażnienie psa przez idiotów” i mogło się źle skończyć.
Sama pani Danusia była zresztą ostrzejsza niż Baciar. Pamiętam jak jeden z sąsiadów, wówczas bodaj prezes dużego banku, potem była większa kariera, kupił sobie najelegantszy wóz na naszym podwórku (czyli znacznie elegantszy niż nasze małe fiaty..). Pani Danusia obserwowała z balkonu, jak sąsiad parkuje limuzynę, a następnie wyskoczyła na podwórko i zaczęła okładać samochód laską:
- Naucz się durniu parkować, a potem sobie kupuj elegancki samochód!!
Tak brzmiała recenzja pani Danusi. Sąsiad nie śmiał słowa powiedzieć.
Mam nadzieje, że do tego momentu domyśliliście się już kto wydał z siebie wspomniane w tytule „okrzyki emocjonalne”. Tak, jasne, macie rację.
Wśród wielu rzeczy, których pani Danusia nie lubiła i to bardzo (jak czegoś nie lubiła, to raczej zawsze bardzo) było ślizganie się przez dzieci po kałużach. Chodzi mi oczywiście o kałuże zamarznięte, bo to były jeszcze takie czasy, że kałuże zamarzały i to niekiedy na długo. Wszyscy wiedzieli, że nie wolno, ale kałuże kuszą…
I tak pewnego pięknego i mroźnego wieczora wracaliśmy do domu. Ja i moja najstarsza córka Anielka, wówczas zapewne sześcioletnia. Anielka się ślizgała. Mi to nie przeszkadzało, ale uprzedziłem ją lojalnie, że w przypadku spotkania pani Danusi może być, że tak powiem, krucho…
"Eeeee tam". Zareagowała Anielka. W tym momencie zza rogu wypadła pani Danusia z Baciarem i pianą na ustach.
Ponieważ wszystko przebiegało zgodnie z moim oczekiwaniem nie pozostało mi nic innego, jak uśmiechnąć się pod wąsem i czekać na to, jak pani Danusia zacznie mi wychowywać córkę. Dobrze jej tak, pomyślałem sobie.
I jak to często w moim życiu – zmyliła mnie mentalizacja… Pani Danusia zręcznym ruchem ominęła Anielkę i wydarła mi się prosto w ucho:
- Gówniara się ślizga, a ojciec idiota idzie i się śmieje!! Kretyna kawał!!!
I to były właśnie te słowa, które wywarły wpływ na moje życie. I, jak zwykle, nie żartuję.
Nie wiem jak Wy, Drodzy Czytelnicy, ale ja jednak w życiu często mam tak, że wiem, iż coś jest źle, ale że to nie ja robię to „źle” , więc idę sobie z dystansem i czekam na tę piękną katastrofę z uśmiechem. No bo co w końcu? Jak mówił Mikołajek…
I wtedy słyszę głos pani Danusi „a idiota idzie i się śmieje…”.
No to może nie zawsze musimy być aż tak zadowolonymi idiotami, jeśli już jednak samymi idiotami musimy bywać.
Dzięki pani Danusiu i do zobaczenia na Niebiańskim Podwórku mam nadzieję!
tagi: pani danusia podwórko emocjonalne okrzyki
![]() |
lukasz-swiecicki |
9 czerwca 2022 15:16 |
Komentarze:
![]() |
Maginiu @lukasz-swiecicki |
9 czerwca 2022 18:09 |
Jest Pan wyjątkowo wyrozumiałym człowiekiem. Wyjątkowo...
![]() |
atelin @Maginiu 9 czerwca 2022 18:09 |
9 czerwca 2022 19:50 |
Tak. Mam te same infekcje.
![]() |
lukasz-swiecicki @Maginiu 9 czerwca 2022 18:09 |
9 czerwca 2022 20:11 |
Nigdy bym tak o sobie nie pomyślał. Zwykłym psychiatrą.
![]() |
Grzeralts @lukasz-swiecicki 9 czerwca 2022 20:11 |
9 czerwca 2022 22:19 |
Myślę, że żyjąc w tych miejscach, a zwłaszcza dorastając w nich można było tej cechy nie zauważać. Bazowe przystosowanie. Podobnie odporny na uciążliwości innych ludzi jest jeden mój znajomy. Niedawno wydał zresztą książkę o pracy w pogotowiu, są tam i żoliborskie klimaty, chociaż głównie jednak nieżoliborskie. To w każdym razie też jest praca, w której trzeba być bardzo wyrozumiałym.
![]() |
Maginiu @lukasz-swiecicki 9 czerwca 2022 20:11 |
9 czerwca 2022 22:33 |
Jakby na to nie patrzeć - wyrozumiały to traktujący ze zrozumieniem osoby niewłaściwie postępujące. To chyba dobra cecha w przypadku psychiatry.
![]() |
jestnadzieja @lukasz-swiecicki |
13 czerwca 2022 09:26 |
Bardzo Panu dziekuje, bo zainspirowana tekstem, zaczelam szperac w internecie, zeby wiecej o pani Danucie Lomaczewskiej sie dowiedziec. W ogole nie znalam osoby. Ze zdjecia ilustarycyjnego w wiki patrzy kobieta, dosc ostry meski typ urody. Bardzo duzo dla pamieci o Lwowie i Polakach stamtad zrobila.
To pewnie z Baciarem:
![]() |
DrzewoPitagorasa @lukasz-swiecicki |
14 czerwca 2022 05:48 |
Historia z aresztowaniem trochę inaczej wyglada w słowach samej p. Danuty niż u Kisiela: