-

lukasz-swiecicki

Nasze czasy czyli jak zaprzyjaźnić bańki

Nasze czasy czyli jak zaprzyjaźnić bańki?

 

Rozważania na temat tego, jak to kiedyś czas płynął wolno, a teraz niezwykle szybko („no popatrz dopiero była Wielkanoc, a już listopad mija”) są całkowicie trywialne. Pisanie o tym wydaje się mieć tyle samo sensu, co narzekanie na zepsucie młodzieży („kiedyś zupełnie nie to było, był szacunek, rozum, spokój. No po prostu całkiem inni ludzie”), opowieści o tym, że wszystko drożeje („kiedyś to taka benzyna kosztowała 20 gr, i to na dawne pieniądze, szkoda, że człowiek samochodu nie miał, bo by się bez końca jeździło”..), no i że kiedyś to były zimy („jak w listopadzie zasypało to do kwietnia kopaliśmy tunele w śniegu. Po dwa metry głębokości…”).

Być może dlatego nikt nie poświęca zagadnieniu szybkości upływu czasu szczególnej uwagi..

Ale tak się zastanawiam… Przyjmujemy oczywiście, że to kwestia subiektywna. To znaczy, że ten czas nie płynie dla jednych szybko, a dla drugich wolno, tylko „im się tak wydaje”! Ale skąd właściwie wiemy, że się wydaje??

Wyobraźmy sobie, że wcale tak nie jest. Być może w rzeczywistości każdy człowiek rodzi się w swoim własnym czasie, który ma swoje własne parametry przebiegu. To co nazywamy upływem na przykład. Ta szybkość może się zmieniać w czasie życia tego człowieka (np. przyspieszać), ale nie dość tego – ona jest w ogóle inna dla każdego, tylko nie potrafimy tego porównać. Bo ktoś mówi: „tobie się wydaje, że to było dawno temu”, a ten drugi: ”to tobie się wydaje, że niedawno”. Rzecz w tym, że obaj mają całkowitą rację. To zależy od indywidualnej bańki czasowej.

No tak, może ktoś powiedzieć, ale jeśli się spotkamy w kilka osób, a może w kilkanaście, albo i w kilka tysięcy? Co się wtedy dzieje z naszymi czasami? Nie wiecie? A byliście kiedyś na meczu? Chyba nie powiecie, że czas płynął tak jak zwykle. Wcale tak nie było. Bańki czasowe powchodziły na siebie. Miejscami były zwolnienia, miejscami przyspieszenia. Nic się nikomu nie wydawało – tak było!

Czy można to udowodnić? Nie znam się na tym, ale wydaje mi się (intuicyjnie), że udowodnić tego się nie da. Żyjąc w czasie jesteśmy przez czas ograniczeni. Nie możemy wyjść poza swój czas, choć możemy nałożyć swój czas z innym czasem. Ale sądzę, że nie można również udowodnić, iż tak nie jest!

Nawiasem mówiąc, to wyjaśnia dlaczego dobrze jest być w stałym związku. Dysponujemy wówczas, do pewnego stopnia, czasem naszego partnera, co jest bardzo zdrowe i higieniczne. Bycie samotnym skazuje nas na naszą bańkę, co jest odpowiednikiem monotonnej diety. Oczywiście nasuwa się pokusa propagowania związków poliamorycznych – moim zdaniem (wiem, że arbitralnym) wtedy nakłada się za dużo baniek przez zbyt długi czas i robi się bałagan. Zdrowe są natomiast rodziny wielodzietne, bo młode bańki czasowe hamują przyspieszanie starych. Moim zdaniem wszystko pasuje.

Czas nie jest niezbędnie potrzebny do istnienia. Bóg istnieje bez czasu. Czas jest jednak niezbędny do takiego życia jakie prowadzimy, życia, które jest procesem spalania się właśnie w czasie, aż do końca czasu. Moim zdaniem rozsądnie jest przyjąć, że każdy z nas ma swój własny, indywidualny czas. I to się wcale tak nie wydaje, tylko naprawdę tak jest. Nie powinniśmy więc sprzeczać się z innymi o odległości i następstwa czasowe. Oni mają swoje czasy i swoje racje, a my swoje. I powinniśmy często być ze sobą, żeby nam się bańki czasowe zaprzyjaźniały.

Chyba jasne? Nie do końca? To może jeszcze kilka słów.

W 1927 Niels Bohr zaproponował teorię nazywaną „interpretacją kopenhaską” (ładnie o tym pisze Houellebecq w wydanych niedawno „Interwencjach 2020”). Zgodnie z tą interpretacją nie można równocześnie, a zarazem precyzyjnie, zmierzyć parametrów jakiegokolwiek systemu fizycznego, nie tylko dlatego, że parametry ulegają zakłóceniu pod wpływem samego pomiaru, ale przede wszystkim dlatego, że poza pomiarem te parametry w ogóle nie istnieją!! Jak z tego wynika hipotetyczny świat rzeczywisty powinien być zastąpiony parą obserwator – obserwowany…

I to nas prowadzi do przypadku pana Zdzisia (który występuje tu jako obserwowany). Pan Zdziś (to oczywiście pseudonim) był pacjentem II Kliniki Psychiatrycznej. Pan Zdziś twierdził, że jest nieżywy. Nie była to jedyna kontrowersyjna koncepcja jaką wygłaszał.

Inną, z mojego punktu widzenia bardziej absurdalną, było przekonanie, że nie wolno ludziom podawać makaronu na obiad. Według mnie można nie podawać ręki (a zwłaszcza na obiad), ale makaron jest konieczny. Ale tylko ja się bulwersowałem makaronem, dla moich kolegów większym problemem było stanowisko pacjenta, w myśl którego miał on nie żyć.

Zaniepokojony ś.p. profesor Pużyński perswadował panu Zdzisiowi łagodnie „Jakże pan może nie żyć, skoro pan oddycha?”. „No jasne” – parskał sarkastycznie Zdziś – „odetchnę sobie cztery razy na minutę, a idiota robi z tego problem..”.

Wówczas byłem po stronie Profesora.

Jeśli jednak pan Zdziś miał bardzo specyficzną bańkę czasową? Czas płynął w niej bardzo wolno (z szybkością czterech oddechów na minutę, czyli około czterech razy wolniej niż w przeciętnej bańce), w tej sytuacji u Zdzisia nic się prawie nie działo i stąd podejrzenie braku procesu życiowego.

Myślę, że ta solidna obserwacja, zgodna z interpretacją kopenhaską, wyraźnie wskazuje na istnienie indywidualnych baniek czasowych.

Uwzględnijcie to chociażby w swoich planach wakacyjnych (spędzenie wakacji z wnukami wydłuży wam czas urlopu czterokrotnie, bez potrzeby wypisywania dodatkowej kartki urlopowej! Macie to ode mnie za darmo!).



tagi: bańki czasu 

lukasz-swiecicki
23 października 2021 11:17
13     1389    10 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

SalomonH @lukasz-swiecicki
23 października 2021 11:42

Moim zdaniem nie ma jak z panem Zdzisiem dyskutować (chyba że o makaronie), bo tak naprawdę, to nie mamy żadnego pewnego sposobu, żeby sprawdzić, czy świat zewnętrzny istnieje naprawdę. Zdani jesteśmy tylko na nasze zmysły, a raczej to, co nasz umysł za zmysły uważa, ale przecież i tych nie możemy być pewni, bo skąd w takim razie realistyczne sny, po których wstajemy i wyglądamy przez okno, żeby upewnić się, że wciąż stoi tam nasz samochód, który nam właśnie w tym śnie ukradli? Ze snami w ogóle ciekawa sprawa, w kontekście czasu. Moja ex miała chyba narkolepsję, czy coś w tym rodzaju, potrafiła zasypiać dosłownie na sekundę i budzić się całkiem pochłonięta i zmęczona rozbudowanym, realistycznym snem, który w swoim, sennym czasie, trwał godziny, dni czy nawet lata. I tak na ogół jest ze snami, mogą być długie i skomplikowane, choć faza rem trwa raczej krótko, kilka minut

zaloguj się by móc komentować

tadman @SalomonH 23 października 2021 11:42
23 października 2021 11:54

Kot (?) sąsiadów wyżej zwala coś w środku nocy i budzi mnie ów hałas, który jest finałem mojego snu. Fizyki nie oszukamy, bo spadanie trwa ułamek sekundy, więc czas we śnie jest indukowany zdarzeniem w przód, czy w tył?

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @tadman 23 października 2021 11:54
23 października 2021 12:02

Klasyczny problem senny. Wczoraj dzwonek budzika mojej żony był wmontowany w mój sen, obudziłem się, a budzik zaczął dzwonić już po moim obudzeniu, chwilę później. To jest kwantowa rzeczywistość i to mi właśnie podsunęło myśl, że mamy swoje własne czasy. W tym wypadku budzik żony był w jej czasie, a w moim tylko gościnnie.

zaloguj się by móc komentować

SalomonH @tadman 23 października 2021 11:54
23 października 2021 12:03

Fajna przesłanka do tezy, że czas jest tyko złudzeniem.

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @SalomonH 23 października 2021 11:42
23 października 2021 12:03

Oczywiście, że o makaronie. To byłaby zgroza, gdyby, jak p. Zdzisio chciał, makaron został całkowicie wykluczony. To by zubożyło niesłychanie Świat w którym żyjemy. A ten fanatyk domagał się całkowitego wykluczenia.

zaloguj się by móc komentować

SalomonH @lukasz-swiecicki 23 października 2021 12:03
23 października 2021 12:06

No i wiem już, co na obiad dziś będę robił :) Bez makaronu świat na dłuższą metę byłby nie do zniesienia.

zaloguj się by móc komentować


tadman @lukasz-swiecicki 23 października 2021 12:02
23 października 2021 16:04

W takim przypadku optowałbym za nieciągłością czasu lub analogicznie jak przy studni potencjału znajdował się Kolega (chyba tak tutaj mogę) na jej dnie i budzik dostarczył energi do wyjścia z niej. :)

zaloguj się by móc komentować


lukasz-swiecicki @tadman 23 października 2021 16:04
23 października 2021 16:39

No za nieciągłością. A co ja mówię? Jeśli był jej czas i mój czas to właśnie nie było ciągłości. To innymi słowy twierdzę.

zaloguj się by móc komentować

chlor @lukasz-swiecicki
23 października 2021 21:05

Oczywiście każdy odczuwa inną szybkosć biegu czasu, zmieniającą się z wiekiem. Dobre opowiadanie na ten temat napisał Stephen King. Według Kinga ten indywidualny czas z wiekiem przyśpiesza, zwalnia dopiero pod sam koniec życia, ale to jest wówczas "zły czas".

W Chinach i Japonii bardzo długo nie uznawano jednostajności czasu. Jeszcze po 1945  ich zegarki pokazywały godziny długie i krótkie zależnie od pory doby. Pomysł, że czas biegnie stabilnie i jednostajnie był dla nich nie do przyjęcia. Dopiero w 17 wieku dotarły tam z Europy pierwsze prymitywne, i niedokładne zegary mechaniczne.

 

 

zaloguj się by móc komentować

ParysvelParwowski @lukasz-swiecicki
23 października 2021 23:56

czy jestem tym za kogo się uważam, 

czy jestem tym za kogo mnie uważają,

bo przecież nawet mój własny głos jest inny dla mnie a inny dla tych, którzy go słyszą (posłuchij swojego głosu nagranego np na kamerę)

A może jestem wypadkową, tych dwóch opinii?

Jeśli zatem byłaby to rawda to nikt nie wie kim jest.

Czy mi coś (ktoś) zaczyna ryć beret?

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @chlor 23 października 2021 21:05
24 października 2021 10:02

To jest oczywiste i wielokrotnie opisane, są na ten temat całe książki. Ale mi przecież nie o to chodzi, tylko o to, że nawet ten nierówno biegnący czas jest dla każdego inny, że to są czasy, a nie czas.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować