Na co właściwie czekałem tak długo?
Na co właściwie czekałem aż tak długo?
W zeszłym tygodniu ukazał się podcast z moim nagraniem, który reklamowałem na swoim blogu. Nie miałem pojęcia, że tak wiele osób słucha pani Karoliny Głowackiej, która nagrała tę rozmowę.
Nagrała to zresztą za mało powiedziane, bo przede wszystkim była bardzo dobrym Rozmówcą (wybaczcie mi, ale nie żadną „rozmówczynią”, bo takiego słowa po prostu nie ma!!). Zadawała świetne pytania i naprawdę chciała coś zrozumieć.
Widocznie wiele osób tak sądzi, ponieważ nawet nieznajomi zatrzymywali mnie na korytarzach Instytutu, żeby powiedzieć, że to była dobra rozmowa. Sądzę, że głównie dzięki pani Karolinie, choć nie zaprzeczam, że i ja się odzywałem.
Myślę jednak, a mam bardzo duże doświadczenie! w tym względzie, że najważniejsze są pytania. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że nie da się w żaden sposób mądrze odpowiedzieć na głupie pytanie! Są dwa rozwiązania - można nie mówić nic, albo po prostu odpowiedzieć głupio. Inaczej się po prostu nie da.
Zawsze w tym momencie przypomina mi się znany przykład Roberta Mazurka (podobno jak najbardziej prawdziwy!) - „Podczas II Wojny Światowej zginęło 6 milionów mieszkańców Polski, dużo to czy mało?”. Spróbujcie mądrze odpowiedzieć na to pytanie, to zrozumiecie o co mi chodzi. A takie pytania pojawiają się naprawdę często.
Tak czy owak bardzo dziękuję pani Karolinie. Jednak nawet najlepsze pytania i, powiedzmy, całkiem słuszne odpowiedzi, często wymagają dodatkowych komentarzy.
Najtrudniejsze pytanie związane z nagraniem zadał mi Czarny Piotruś. Czarny Piotruś jest moim rezydentem (choć tak naprawdę jest już specjalistą, no ale nie zdawał jeszcze egzaminu) i pewnie odziedziczy po mnie Pracownię Elektrowstrząsów (o ile będzie chciał).
Piotr spędził niemal dwa lata w Amsterdamie, ale już wrócił i chce wiedzieć „wszystko”. Chyba też tak kiedyś miałem, więc się nie śmieję. No…prawie.
- W tym wywiadzie powiedział pan profesor, że są takie rzeczy w psychiatrii, które zrozumiał pan dopiero po wielu, wielu latach. To które to są??
Rozumiem, że Piotruś chce po prostu iść na skróty. Zamiast czekać „wiele, wiele” lat, dowie się już dziś i będzie w domu. Nie wiem czy tak się w ogóle da, ale rzeczywiście winny jestem jakąś sensowną odpowiedź.
Sensowną niestety nie oznacza łatwą. Łatwo nie potrafię. Nie wiem nawet czy potrafię trudno, bo jeszcze w ogóle nie próbowałem. Wiem, że naprawdę tak jest - to znaczy, że są rzeczy, które dla mnie były zupełnie nieoczywiste. To też może być całkiem indywidualne. Może inni wcale tak nie mają.
Pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy w związku z tymi dziwnymi rzeczami jest taka, że bardzo dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że ludzie chorzy psychicznie są inni.
Właśnie nie tacy sami tylko inni. Bo wewnętrzne założenie miałem takie, że są tacy sami. To zupełnie nie wynika u mnie z politycznej poprawności, bo ja jestem zupełnie niepoprawny, ale raczej z doświadczeń własnych.
Chodziłem do przedszkola dla niewidomych, byłem tam jedynym widzącym dzieckiem. Mieszkałem na terenie Zakładu dla Niewidomych w Laskach i znaczna większość moich kolegów z dzieciństwa nie widziała. Moja Siostra, nieżyjąca już Marysia, miała zespół Downa, a mój brat jest osobą autystyczną.
Teraz tak to wszystko nazywam! Ale wtedy po prostu byłem w tym, żyłem w tym, nie znałem niczego innego. Więc oni wszyscy byli po prostu tacy jak ja. Czyli różnice, które oczywiście widziałem, były nieistotne. Można powiedzieć - „w istocie nieistotne”.
Kiedy zacząłem pracować w szpitalu psychiatrycznym przyjąłem zupełnie odruchowe założenie, że i tu wszyscy są tacy sami jak ja. Co prawda produkcja myślowa moich pacjentów jest inna - to znaczy treść myśli wydaje się wydaje się ekscentryczna, ale za to sam proces myślowy - taki sam jak u mnie!
No i to właśnie nie! Jest w zasadzie odwrotnie. To proces myślowy jest z gruntu inny. A ostateczny produkt to tylko wtórna sprawa. Jeśli proces inny to i wychodzi co innego. To akurat proste i nie wymaga zastanowienia.
Wniosek, który płynie dla psychiatry jest taki, że trzeba się ćwiczyć w dostrzeganiu tej różnicy w metodzie produkcji myśli, a nie tylko patrzeć na to, że te myśli takie jakieś dziwne. Pacjent może ukrywać dziwność produktu, bo nauczył się już, że na to ludzie patrzą, ale dziwności samej produkcji myślowej prawdopodobnie w ogóle nie da się ukryć! Dowiedzenie się tego zajęło mi ze dwadzieścia lat najmarniej. Pewnie dlatego, że nie jestem zbyt bystry. Ale tak było.
Druga sprawa, która zajęła mi podobnie dużo czasu - Ludzie nie mają napisane na głowie, że są chorzy psychicznie!
Z jakiegoś powodu spodziewałem się, że osoby chore będą miały bardzo wyraźnie stwierdzoną chorobę, tak jakbym spodziewał się dwóch, wyraźnie odgraniczonych populacji. Tak nie jest. Wygląda to na niezgodne z punktem pierwszym, ale tak naprawdę jest jego rozwinięciem po prostu. Ponieważ tym co się najbardziej różni jest sam sposób myślenia, a wcale niekoniecznie jego efekty, zobaczenie choroby psychicznej wymaga niezwykłej uwagi i dużej wprawy. Przy czym kiedy już się zobaczy, to wtedy widać bardzo wyraźnie. Prawdziwym problemem jest moment zobaczenia. I na to też potrzebowałem wielu lat.
Trzecia ważna sprawa, której zrozumienie zabrało mi wiele czasu - w psychiatrii nie ma spraw beznadziejnych. Nigdy nie wolno odpuszczać. Nigdy nie jest za późno. Każdy człowiek może wyzdrowieć. To niestety nie znaczy, że każdy wyzdrowieje, ale to znaczy, że taki jest zawsze cel leczenia. Nie taki, żeby sobie pacjent „jakoś tam przeżył” tylko, żeby wyzdrowiał i był zdrowy (póki ewentualnie znów nie zachoruje, bo i tak może oczywiście być).
Bardzo się boję, że moje mądrości rozczarują Czarnego Piotrusia i jeszcze wiele innych osób. Tak, to są rzeczy oczywiste. Chodzi jednak nie o to, żeby je znać, czy żeby się tych punktów na pamięć nauczyć tylko, jak często mówi nasza siódemkowa (bo ja pracuję na F7 przez całe życie…) Pani Psycholog „trzeba to zinternalizować”. To znaczy, że trzeba tak dogłębnie, wewnętrznie zrozumieć. Ja właściwie niby to wszystko wiedziałem, ale doświadczenia z dzieciństwa mówiły mi jakoś inaczej. Nie zdając sobie z tego sprawy bazowałem raczej na nich. Być może inni nie muszą się tak przeuczać, nie mam pojęcia. W każdym razie to właśnie miałem na myśli mówiąc Pani Karolinie, że zrozumienie niektórych ważnych spraw zajęło mi większość życia.
A kto wie ile mi takich spraw jeszcze zostało…
tagi: psychiatria oczekiwanie zrozumienie
![]() |
lukasz-swiecicki |
13 września 2024 22:21 |
Komentarze:
![]() |
ArGut @lukasz-swiecicki |
13 września 2024 22:47 |
Nie tylko słuchają ale CZYTAJĄ, doktora Łukasza, w każdym miejscu. Mnie czyta Marek...
głos polski, szczególnie w samochodzie.
Fajną rzeczą jest przeczytać felieton oczami i głową a później pozwolić neutralnemu Markowi przeczytać raz jeszcze.
![]() |
MarekBielany @lukasz-swiecicki |
13 września 2024 23:32 |
Taką mamy długość i szerokość, że młotek służy do wbijania gwoździ.
Jest podobny do toporka, ale żeby wbić gwoździa potrzebna jest funkcja odwrócenia ostrza i obucha.
![]() |
Alfatool @lukasz-swiecicki |
14 września 2024 10:30 |
Wywiad świetny. Pytania pani Karoliny rozwijające temat. Aż chce się powiedzieć, że dociekliwość to pierwszy stopień do prawdy. Jeśli jakiś ciąg dalszy to tylko z panią Karoliną, niezależnie od tego jak na to będzie spoglądać szanowna małżonka.
![]() |
valser @lukasz-swiecicki |
14 września 2024 11:58 |
Mam calkiem sporo znajomych, osob po czterdziestce, ktore zawodowo i zyciowo sa poukladane, a swoj czas wolny spedzaja na ekstremalnych hobby. Co ciekawe za mlodu byly to osoby sportowo malo aktywne, a teraz sa hiperaktywne.
Jesli biegaja, to musza to byc maratony, triathlony i biegi katorznika. Jada w gory na snowboard to musza jezdzic po nieoznaczonych trasach. Robia rzeczy ryzykowne, niebezpieczne i czasami niedozwolone. Wlasciwie u wszystkich szajba sie tylko rozwija w kierunku "pokonywania swoich barier i slabosci".
Jeszcze 2-3 dekady temu tacy ludzie funkcjonowali na zasadzie ekstrawagancji i dziwactwa. Dzisiaj to zjawisko masowe.
Ciekaw jestem jakie sa panskie spostrzezenia na temat tego trendu.
![]() |
lukasz-swiecicki @Alfatool 14 września 2024 10:30 |
14 września 2024 20:05 |
Szczerze się uśmiałem, ale w sumie zgadzam się.
![]() |
lukasz-swiecicki @valser 14 września 2024 11:58 |
14 września 2024 21:54 |
W ogóle o tym nie myślałem, ale bardzo możliwe, że to słuszne spostrzeżenie. W zasadzie dla mnie oznaczałoby to zwiększenie liczby osób potencjalnie dwubiegunowych, co pokrywa się z moimi spostrzeżeniami. Nie mam w tej chwili żadnej hipotezy co do ewentualnej przyczyny tego zjawiska. W zasadzie należałoby je zbadać. Dziękuję za dobry pomysł!!
![]() |
valser @lukasz-swiecicki 14 września 2024 21:54 |
14 września 2024 22:31 |
Zmienily sie narracje. Kiedys nie bylo kolczow, ktorzy mowil "zmien swoje zycie", "masz los w swoich rekach". To sa fajne zawolania, ale nie ma pewnosci czy taka nagla aktywnosc, stymulowana z zewnatrz, zeby byc unikatowym nie wynikuje tym, ze jest sie chorobowo "przyspieszonym"?
Moja kolezanka architekt, zaczela biegac. Tak sie wciagnela, ze zaczela biegac gorskie maratony. W tym roku wpadla na pomysl "Biegu katorznika" - taki ekstremalny parcour z przeszkodami i przez bagna. Zero przygotowania atletycznego, tylko biegowe. Na pierwszej przeszkodzie, przeskakujac przez drewniana sciane sie polamala.
Poskladali jej reke, wykurowala sie i oznajmila, ze "miala pecha". Tlumaczenie jej czegokolwiek jest ryzykownym zadaniem. I te madrosci "co cie nie zabije"...
Ludzie ulegaja sugestiom, zwlaszcza jak one sa uporczywie powtarzane, a ta jest najlepsza - "dasz rade".
![]() |
ArGut @valser 14 września 2024 22:31 |
15 września 2024 11:12 |
>Poskladali jej reke, wykurowala sie i oznajmila, ze "miala pecha". Tlumaczenie jej czegokolwiek
>jest ryzykownym zadaniem. I te madrosci "co cie nie zabije"...
O tym doktor Łukasz rozmawiał w polskim radio -> Klub Trójki: Czy to prawda, że co nas nie zabije... zawsze nas osłabi?
![]() |
ArGut @lukasz-swiecicki 14 września 2024 21:54 |
15 września 2024 12:15 |
Pani ArGutowa na 50 urodziny zażyczyła sobie, żeby odwiedził psychiatrę - bo jej się wydaje, że kiedyś byłem "nieuporządkowany" ale nadążała a teraz według jej oceny jestem nadal "nieuporządkowany" ale ona nie nadąża.
Odnoszę to do tego co napisał kolega VALSER w ogólności obserwacji. Ja na czas gdzie pani ArGutowa wymyśliła sobie realizować swoje aspiracje matkowania zwolniłem bo taka była potrzeba sytuacyjna. Nie wymagałem od niej, żeby się nakręcała moimi pasjami i moimi aktywnościami. Natomiast starałem się zrozumieć dlaczego Ona działa jak działa i jakie ma pasje i presje. I po latach utrzymywania swoich pasje fizycznych w trybie standby przełączenie na ACTIVE jest dla Niej hiperaktywnością. I strasznie trudno, lekarzowi wytłumaczyć, że zawsze się takim było.
Może lepszą obserwacją, niż zmiana powierzchownych aktywności, jest test inwentarzowy osobowości MMPI-2? Ja zrobiłem taki test i dzięki temu stałem się BARDZIEJ akceptowalny i zrozumiały dla pani ArGutowej. Co więcej zainteresowałem ją, że ona też zrobiła taki test dla poszerzenia puli informacji o sobie.
Natomiast wiedząc jaką praktykę analityczno - statystyczną praktykuje się wykonując ten test uważam go za statystycznie nie istotny. I jako narzędzie wykorzystywane w sądach (w tych celach ponić wykonuje się najwięcej tych testów) w moim odczuciu jest to narzędzie nacisku.
Niemniej znając metody statystyczne i praktykę badań widzę możliwość stworzenia procedury wykonania testu MMPI-2, która tworzyła by możliwość, że test wykonany przez jednego operatora dałby ten sam wynik u drugiego operatora nawet w sytuacji, gdy badany znałby metodykę i chciał się zaprezentować najlepiej i najspójniej. Amerykanie pewnie tak wykonują ten test gdyż ich sądy wierzą w naukę i kwestionują czynnik ludzki (bias).
![]() |
chlor @valser 14 września 2024 22:31 |
15 września 2024 18:07 |
Znam parę takich osób. Łączy je to że zarabiają równie ekstremalne ilości pieniędzy, i są odporni na religię. Wierzą, że życie jest tylko doczesne, i trzeba korzystać póki można bo potem niema nic.
Drugi trend ostatnio nasilony to "wieczni podróżnicy". Nie mają stałego domu ani własnej rodziny. Byli już wszędzie. Szukają gdzie im będzie najlepiej, ale zawsze po kilku miesiącach stwierdzają że jednak trzeba szukać dalej. Mają taki sposób zarabiania że wystarcza komputer i telefon.
![]() |
Kuldahrus @valser 14 września 2024 22:31 |
15 września 2024 19:10 |
Sądzę, że ilu ludzi tyle powodów takich dziwnych zachowań, ale to raczej nie są zachowania związane jedynie(lub nawet w ogóle) z jakimiś problemami psychicznymi(np. maniakalnymi, czy obsesyjno-kompulsywnymi).
![]() |
lukasz-swiecicki @Kuldahrus 15 września 2024 19:10 |
15 września 2024 21:17 |
A tego nie jestem pewien. Tak osobiście, bez żadnych dowodów.
![]() |
Kuldahrus @lukasz-swiecicki 15 września 2024 21:17 |
15 września 2024 22:13 |
Pan profesor ma większe doświadczenie w tych sprawach więc wierzę na słowo.
Są po prostu przypadki w których ktoś podejmował dziwne działania, jakby obsesyjne na pierwszy rzut oka, bo nie wierzył w Boga i szukał jakiegoś zastępczego sensu w życiu i tutaj nie było podłoża psychicznego, a egzystencjalne.
Podobnie też w przypadku kogoś kto ma syndrom DDD, gdzie mamy do czynienia z jakimś bardziej emocjonalnymi, rozwojowymi problemami, które co prawda podlegają terapii, ale nie są ściśle chorobami psychicznymi jak manie, depresje, borderline, schizofrenia itp. .
No, ale może też to być choroba.
Często jeszcze te sprawy są ze sobą wymieszane stąd moje przekonanie, że ilu ludzi tyle powodów i dopóki dogłębnie nie poznamy kogoś, a tylko po objawach patrzymy, to ciężko ocenić. Nawet jak znamy tę osobę, ale ona nie chce szczerze porozmawiać z nami o swoich dziwnych zachowaniach bo uważa że wszystko jest ok.