Menażeria czyli zwierzęta w rodzinie wielodzietnej
To jest stary felieton przerobiony i zmodyfikowany nieco
Menażeria czyli zwierzęta w rodzinie wielodzietnej
Dziś w nocy wrócił do mnie, przynajmniej na chwilę, Gekuś, zwany też Skoczusiem, czyli należący do mojego najstarszego wnuka Tytusa, zwanego też Tytkiem, gekon orzęsiony. Opisywałem już swoje przygody z Gekusiem podczas wiosennego lockdownu w ubiegłym roku. W zasadzie nie były to przygody, ale patologiczne przeżycia, które określiłem jako epidemiozę. Odsyłam do tamtego felietonu, może go zresztą po prostu opublikuję jeszcze raz.
Nocna wizyta Gekusia, oczywiście nieoczekiwana, związana z wyjazdem Tytka na obóz, przypomniała mi o wszystkich naszych zwierzętach. Zapewniona bezsenna noc i taką też miałem. Bo tych zwierząt i przeżyć z nimi związanych było tak niezwykle dużo..
Pierwszy był Korek, nieodżałowany jamnik szorstkowłosy, który zginął przejechany przez jakiegoś zboczonego kierowcę niemal u stóp mojej 22 letniej wówczas żony, prowadzącej wózek z malutką Anielką naszą najstarszą córką. Uciekłem wówczas z zajęć wojskowych i w mundurze moro zbierałem ciało jamnika z ulicy Zajączka. A potem zrobiłem pogrzeb z honorami wojskowymi.. Na podwórku, a jakże!
Następna była wariatka Foczka, chart polski, piękna, łaciata świruska. Foczka miała zwyczaj rozpędzać się do mniej więcej 60 km na godzinę, a potem skakać na wybrane dziecko -Anielka miała 4 lata, Maja 3, Ola około roku…
Uderzone w ten bilardowy sposób dziecko przelatywało zupełnie imponującą, olimpijską, odległość i wbijało się głową w błoto. Rzuty bez wbicia nie były przez nas zasadniczo zaliczane… Ale zazwyczaj były z wbiciem jak najbardziej.
Foczka była psem bardzo wysokim i zręcznym, umiała otworzyć każdą szafkę i lodówkę. Na Wielkanoc 1988, kiedy rodzina wyszła na rezurekcję, Foczka zjadła za nas całe śniadanie. Drugiego nie mieliśmy, zostały nam jaja.
W tym trudnym związku wytrzymaliśmy ze dwa lata. Gdyby to zależało w pełni od nas, to trwalibyśmy pewnie i 15, bo z natury jesteśmy wierni i twardzi, ale moja Babcia, widząc nasze nieszczęście, nie konsultując się z nami, podarowała naszego psa chłopcu imieniem Mateusz.
Mateusz bardzo był w Foczce zakochany, chodził z nią na wystawy i nawet widzieliśmy naszego psa w telewizji. Po kilku latach dowiedzieliśmy się, że Foczka zginęła podczas jednej ze swoich durnych pogoni za samochodem. Charty tak miewają.
A potem to naprawdę się zaczęło. Bo dzieci dorosły na tyle, że były w stanie zająć się zwierzętami. I każdy miał pozwolenie na swoje. Mieliśmy więc w domu (równocześnie rzecz jasna!):
- papużkę falistą o nazwie Papuzik (była samicą, ale to się okazało później, jak zaczęła znosić jaja jak szalona!), która przyleciała do nas sama przez okno;
- Kota perskiego pod nazwą Bagieta;
- Teriera szkockiego Szpulcię;
- Dwa żółwie greckie – Gadzika i Tofika;
- Miniaturowego królika Karola Gordona Dupkę;
- Psa Babci – pudelka o imieniu Pchełka;
- No i jeszcze jakieś rybki, które podczas wakacji zagotował opiekujący się nimi wujek źle nastawiając termostat.
Hierarchia między zwierzętami nie była wcale taka oczywista.
Kot niewątpliwie gonił psa – to znaczy dokładnie psa Szpulcię, bo Pchełka już przedtem była całkowicie sterroryzowana i nawet się nie ganiała.
Żółwie nie bały się nikogo. Skradały się po kryjomu i gryzły w palce moich pacjentów (bo do tego domu pełnego dzieci i zwierząt przychodziło jeszcze mnóstwo pacjentów!). Stąd też wszyscy pacjenci byli ostrzegani, że nie można przychodzić na wizyty w sandałach. Taki dress code i już.
Papuzik wyciął w kocu okienko, przez które wyglądał i strasznie się darł. Oczywiście po nocach też.
A kiedy już wszystko było w jakim takim ruchu, do pokoju wbiegał Karol Gordon Dupka, robił wielki wyskok i w tym wyskoku sikał na wszystkie zwierzęta i wszystkie ściany. To sikanie w wyskoku było po prostu niebywałe, myślę, że ślady na ścianach były powyżej metra od podłogi!!! Karola bali się wszyscy, ponieważ był furiatem. W ciągu kilku lat przegryzł w domu wszystkie kable i zjadł nam cała kołdrę..
Na końcu przychodziła Bagieta, która nie wdawała się w interakcje z innymi zwierzętami, ponieważ jej życiowym zadaniem było wychowywanie nas czyli ludzi.
To znaczy, że jeśli ktoś zostawił na wierzchu buty, kapcie lub na przykład walizkę – to Bagieta do nich sikała i to tak, że się górą przelewało, nawet z kaloszy. A jeśli ktoś się położył nie tam, gdzie powinien zdaniem Bagiety, to na niego rzygała i robiła to bardzo głośno (w naszym domowym żargonie mówiło się „jak stary pijak”). Wkrótce już wszyscy chodzili jak w zegarku. Buty do dziś chowamy natychmiast po ich zdjęciu, a przecież Bagieta nie żyje już z 15 lat…
W zasadzie zwierzęta miały charaktery zgodne z właścicielami, ale, ponieważ moje dzieci czytają czasem te felietony, to może już lepiej nie będę pisał, które zwierzę było czyje. My wszyscy zainteresowani i tak to dobrze wiemy.
Czy to wszystko miało jakiś sens? Czy rodziny wielodzietne, w których i tak bez przerwy się coś dzieje, powinny sobie robić w domu zwierzyniec i trzymać menażerię?
Jestem głęboko przekonany, że właśnie tak! Nic tak dobitnie, dobrze i długotrwale nie uczyło nas czym jest odpowiedzialność w praktyce, czym jest wytrwałość, konsekwencja w miłości. Dziś tak często słyszę od swoich pacjentów „no co ja zrobię, przecież się zakochałem”, więc oczywiście muszę zostawić małżonka, pewnie też dzieci, ale co ja zrobię? Nic nie poradzę…
A może, jeśli ktoś w dzieciństwie musiał wyprowadzać psa, choć było zimno i padał deszcz, i nie mógł psu powiedzieć „no co ja ci zrobię?”, albo musiał chować buty, żeby mu kot nie nasikał i nie mógł powiedzieć „a ja chcę mieć buty tutaj”, to może jednak ktoś taki nauczy się czegoś o hierarchii zjawisk?
Pewne rzeczy muszą być wykonane, a pewne sprawy muszą być załatwione. Po prostu muszą.
I nie ma tu nic do rzeczy to, że akurat ci się wydaje, że się na przykład zakochałeś. No to się po prostu odkochaj, jeśli to ci przeszkadza w wykonywaniu obowiązków wynikających z miłości!!
Jeżeli naprawdę wyszliśmy z Raju (a wiem, że tak było!), to mieszkaliśmy tam przecież w ciągłym otoczeniu mnóstwa Zwierząt. Może o tym trzeba pomyśleć, jeśli naprawdę chcemy tam wrócić?
PS. Do felietonu czyli
Dusze zwierząt – wyjaśnienie do menażerii
Po kolejnym spacerze z Borysiem, którego nazywam w takich chwilach Małym Be, pomyślałem, że jednak trzeba trochę wyjaśnić tekst „Menażeria”.
Na swoje wytłumaczenie mogę tylko podać, że zwykle bardzo się stresuję, że napisałem zbyt obszernie. Z części komentarzy wynika, że dla wielu Czytelników te teksty są za długie. Rzeczywiście na FB zwykle zamieszcza się o wiele krótsze, ja nie potrafię na ogół zmieścić się w tak małej objętości. Chęć pisania skrótowego prowadzi często do niedokładności.
Z „Menażerii” można by, jak sądzę, wnioskować, że ja myślę, iż zwierzęta są jakimiś „obiektami ćwiczeniowymi” do praktykowania tych uczuć, które potem będziemy okazywać ludziom.
Otóż jestem jak najdalszy od takiego myślenia! Odróżniam ludzi od zwierząt w sensie pewnej hierarchii ważności, ale to nie znaczy, że uczucia w stosunku do zwierząt są mniej wartościowe czy gorsze. Są inne, ale nie są gorsze.
Zwierzęta jako obiekty miłości nie mogą zastępować ludzi, ale to nie znaczy, że same są tylko obiektem ćwiczebnym. Można i trzeba kochać i ludzi, i zwierzęta. Wiem, że to banał i truizm, ale tak się to w ostatnich czasach trochę pokomplikowało, więc chciałbym powiedzieć co ja o tym myślę.
Pismo Święte, choć przyznać trzeba tylko w jednym miejscu, mówi o tej sprawie wyraźnie: „Los synów ludzkich jest ten sam co i los zwierząt, jaka śmierć jednego taka śmierć drugiego i oddech życia ten sam” Kohelet 3. 19-21.
Ludzie mają też prawo do żałoby po zwierzętach i ja, jako psychiatra, zawsze bardzo takie prawo szanuję. Nie należy o tym myśleć źle, ani traktować jako brak miłości do ludzi. I w ogóle, że jeszcze raz przytoczę moją kochaną zmarłą Marysię w dniu Jej 44 urodzin: „a idźcie wy z tymi miłościami!”.
Co Autorka miała na myśli? Że zamiast gadania potrzebne są działania. Na rzecz ludzi, na rzecz zwierząt.
tagi: zwierzęta dusza rodzina wielodzietna
![]() |
lukasz-swiecicki |
19 kwietnia 2023 17:25 |
Komentarze:
|
KOSSOBOR @lukasz-swiecicki |
19 kwietnia 2023 19:46 |
Moje borzojki jaja też jedzą, nawet te kraszone w cebulku, wielkanocne. Wystarczy tylko zostawić jaja na stole. Charty kradną - nie bójmy się tego słowa!
" Może o tym trzeba pomyśleć, jeśli naprawdę chcemy tam wrócić? Może o tym trzeba pomyśleć, jeśli naprawdę chcemy tam wrócić? Może o tym trzeba pomyśleć, jeśli naprawdę chcemy tam /do Raju/ wrócić? "
Jeźdźcy, żegnając konia, mówią: do spotkania na Niebieskich Łąkach.
Ustawienie obowiązków dzieci wobec ich zwierząt należy do rodziców i zależy od rodziców. Ale potem wspaniale procentuje w dorosłym życiu naszych pociech.
A Dupek to potwór. Bagieta zreszą też :)
![]() |
Perseidy @lukasz-swiecicki |
19 kwietnia 2023 20:42 |
Piękny tekst. Dziekuję!
Duży plus
![]() |
chlor @lukasz-swiecicki |
19 kwietnia 2023 20:49 |
Króliki, ryby, żólwie, ale koty nie. W czym koty podpadły?
![]() |
MarekBielany @chlor 19 kwietnia 2023 20:49 |
19 kwietnia 2023 22:56 |
Bagieta chyba tym, że wychowywała.
![]() |
MarekBielany @lukasz-swiecicki |
19 kwietnia 2023 23:10 |
Panie Łukaszu jak się ma po pierwsze nie szkodzić do ostatniego akapitu ?
Liczba mnoga - działania ?
ale gwóźdź.
![]() |
chlor @MarekBielany 19 kwietnia 2023 22:56 |
20 kwietnia 2023 07:25 |
Racja. Jak mogłem nie zauważyć. Za szybko czytałem.
![]() |
chlor @lukasz-swiecicki |
20 kwietnia 2023 20:33 |
Zgadzam się z tym, że opieka nad domowymi zwierzętami rozwija dobre cechy u opiekunów. Ale co dalej? Kiedyś trzeba wyjaśnić dzieciom skąd się bierze mleko, jajka, wędzony tuńczyk, kiełbasa, futro z królika, skóra cielęca na tapczan Czy ktoś to robi?
Jeśli nie, to pomysły likwidacji największego szkodnika, czyli sapiensa będą coraz bliższe realizacji.
![]() |
lukasz-swiecicki @chlor 20 kwietnia 2023 20:33 |
20 kwietnia 2023 20:57 |
Robi, robi.
![]() |
chlor @chlor 20 kwietnia 2023 20:33 |
20 kwietnia 2023 21:12 |
Chyba najtrudniej z królikami, bo są milusie. Jak zabić stworzenie mające futerko? Może trzeba zacząć od ryb.
![]() |
lukasz-swiecicki @chlor 20 kwietnia 2023 21:12 |
20 kwietnia 2023 23:25 |
Stąd jarosze i dieta jarska