-

lukasz-swiecicki

Kto kogo nakręca?

Kto kogo nakręca?

 

Jakiś czas temu, chyba na początku zeszłorocznego Adwentu, ojciec Szustak przedstawiał modlitwę głębi jako alternatywę dla najczęstszego dla nas katolików sposobu modlenia się.

Ojciec Szustak twierdzi, że najczęściej o coś w modlitwie prosimy albo za coś dziękujemy. Ja się tak nieśmiało dystansuję od takiego przekonania, bo mnie to nie dotyczy z pewnością. Ale tłumaczę sobie to tak, że jestem człowiekiem bardzo małej wiary i trudno mi nawet o coś prosić.

Zapewne większość ludzi modlących się ma więcej wiary ode mnie i o coś rzeczywiście prosi.

W każdym razie ojciec Szustak uważał, że zdecydowanie zbyt rzadko decydujemy się na słuchanie Boga. Nastawienie się na słuchanie. I zalecał, żeby spróbować.

Więc ja oczywiście spróbowałem i nadal próbuję. Niezupełnie zgodnie z zaleceniem ojca Adama. Według podanego przepisu powinienem „zamknąć się w swojej izdebce”, siąść sobie gdzieś w kąciku i nastawić się na słuchanie tego, co Bóg chce mi powiedzieć.

No i z tym siadaniem to u mnie jest akurat nie za bardzo.

Nawiasem mówiąc miałem kiedyś pacjenta, który pytany o samopoczucie zawsze odpowiadał „to tak w zasadzie nie za bardzo”. I w depresji i jak nie miał depresji. Tłumaczył to rozsądnie tym, że zawsze mogłoby być lepiej.

A u mnie z siadaniem jest nie za bardzo, bo ja na siedząco zasadniczo zasypiam. Oczywiście Bóg mówi do ludzi we śnie. Jestem o tym przekonany. Tyle, że w tej koncepcji modlitwy głębi, którą przedstawiał ojciec Szustak, zdecydowanie mowa była o słuchaniu Boga na jawie, a nie we śnie.

Jeśli mam nie spać to niestety muszę chodzić. Umiem zasnąć nawet na stojąco. Co prawda wtedy się wywracam, ale skupić to się jednak trudno w takiej sytuacji.

Na szczęście ja bardzo dużo chodzę. Co najmniej 10 km dziennie. Oczywiście z Borysiem. Ponieważ Borys jest bardzo grzeczny nie muszę ciągle poświęcać mu uwagi. Mogę słuchać Boga.

To oczywiście jest bardzo trudne, ale chyba jest możliwe. Nie wiem na pewno, bo niby jak mógłbym to sprawdzić?

Od początku grudnia chodziłem i słuchałem. Głównie się oczywiście rozpraszałem. Ojciec Adam uprzedzał, że tak będzie. Na zdrowy rozum sam też tak sądziłem. Faktycznie - człowiek się rozprasza.

Pewnie pierwsze refleksja, jaką w związku z tym miałem, jest taka, że modlitwa to nie jest żaden challenge, nie ma lepszych i gorszych metod, w ogóle się nie ścigamy. I nie muszę codziennie zmawiać iluś tam dziesiątek różańca. Choć oczywiście mogę, ale nie ma sensu tego porównywać!

Mam nadzieję, że rozumiecie co mam na myśli? Po prostu sobie uświadomiłem, że jestem w tej sprawie wolny i nie muszę sobie narzucać. I jeśli na pół godziny (bo tyle mniej więcej czasu sobie planuję) skupię się przez 2-3 minuty, to po prostu znaczy, że skupiłem się przez 2-3 minuty. A wczoraj było pięć? No to było. Dziś nie jest gorzej niż wczoraj. Wczoraj mogłem pięć, a dziś trzy i tyle.

W każdym razie Bóg do mnie chyba nie mówił. To znaczy pewnie mówił (na pewno??), ale nie słyszałem. Do wczoraj. Wczoraj chyba usłyszałem. To nie ja mówiłem więc pewnie On.

Oczywiście nie chodzi mi o głos. To znaczy może to wcale nie takie oczywiste, nie bałbym się mieć głosy, bo czemu psychiatra miałby się bać takich rzeczy? Ale tym razem to była myśl.

„Jak się nie będziesz modlił przy pomocy gotowych formułek, to z czasem zapomnisz jak się modlić”.

Tak mi powiedział Bóg, albo w każdym razie ja tak uznałem. To nie było takie stwierdzenie, że to źle, że zapomnę, ani że to dobrze. Tylko takie po prostu - że w moim wieku się zapomina, jak się czegoś nie powtarza i że muszę o tym pomyśleć. Nic takiego.

Nie byłem rozczarowany. Pomyślałem, że to trochę tak jak z Bronkiem.

Bronek, jeden z moich środkowych wnuków, tan co ma tyle samo dokładnie lat co Borys, został na ferie w domu. Bo w Beskidach mają teraz ferie. No i Tytus i Tosiek - starsi bracia Bronka - przyjechali na ferie do Warszawy.

Jak mieszkasz pod Babią Górą to gdzie jedziesz na wakacje? No na przykład do Warszawy!

Ale Bronek z różnych względów nie pojechał, tylko został z młodszym rodzeństwem czyli Jańcią i Dziulem.

Pierwszego dnia było tak jak zwykle. A drugiego dnia coś w Bronku pękło.

— Mamo ja tak nie mogę - zameldował Bronek. Bronek melduje, bo on jest super rzeczowym facetem.

— Jak nie możesz Broniu? - zaniepokoiła się Mama Anielka.

— Jak jest Tytus, to Tytus nakręca Tośka, prawda?

— Coś w tym jest, trochę nakręca..

— A wtedy Tosiek nakręca mnie, nie jest tak?

— Też prawda.

— No i ja wtedy jestem nakręcony. I mogę się zajmować Janką, Dziulem, wszystkim. A teraz ich nie ma. Ja nie jestem nakręcony i chyba będę chory!

Po tych słowach Bronek ubrał się w piżamę, choć to było w południe, i położył się do łóżka.

Bo nie był nakręcony.

Czy ja potrzebuję być nakręcony przez Boga? Tak jak Bronek przez Tośka?

A bo ja wiem???

Będę dalej słuchał. Jeśli się czegoś dowiem, to pewnie powiem. Chyba, że to będzie jakaś taka sprawa dla mnie tylko. No to wtedy nie.



tagi: bronek  modlitwa głębi 

lukasz-swiecicki
23 lutego 2025 18:25
4     530    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

MarekBielany @lukasz-swiecicki
23 lutego 2025 20:48

Nisza ?

W wielu językach brzmi identycznie - wróć - wybrzmiewa.

 

 

zaloguj się by móc komentować


qwerty @lukasz-swiecicki
26 lutego 2025 13:43

Dokładnie tak. Gotowe formułki- nam się wydaje, że raz wbite w pamięć zostają na zawsze. Nie zostają. I tylko powtarzanie daję gwarancję. 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @lukasz-swiecicki
26 lutego 2025 13:47

Praktycznie komunikacja w cichości odbywa się myślami. Stąd reakcja innym skojarzeniem, stąd dar przekonania, że ta myśl co nadeszła jest pewną i więcej nie muszę się wysilać.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować