-

lukasz-swiecicki

Klucze do różańca część szósta - odnalezienie Jezusa w świątyni

Klucze do różańca część szósta – tajemnica radosna – Odnalezienie Chrystusa w świątyni

 

Dlaczego odnalezienie w świątyni było radosne czyli Tytus i Leon jako bracia Chrystusa.

 

To już kolejny, naprawdę nie wiem który, felieton z cyklu różańcowych (Czytelniczka powiedziała „z cyklu moherowych” – ale chyba one nie są moherowe, choć ja się tego określenia nie boję wcale). Właściwie pomyślałem, że to będzie oddzielny cykl i będzie się nazywał „Klucze do różańca” (i tak się tez z czasem stało..). Mam nawet do tego dobre zdjęcie, tylko muszę je znaleźć…

Pomysł stworzenia osobnego cyklu sprawia, że jeszcze raz muszę zastrzec, choć boję się, że nudzę: nie jestem specjalistą od różańców, teologii, wiary, biblistyki i w ogóle od niczego w tym zakresie. Z tego co mi wiadomo jestem jedynie specjalistą psychiatrą, a i to z pewnością nie od wszystkiego w psychiatrii. A gdzież tam!

Ja tylko chodzę z Borysiem po Cytadeli i modlę się jak umiem, a że nie umiem, to muszę sobie pomagać i szukam kluczy. I mam nadzieję, że komuś to pomoże, ale to jest taka słaba nadzieja. Z nadzieją, wiarą i miłością to łatwo nie jest.

Moja technika myślenia o różańcu jest prosta. Nic nie wiem, więc wszystko mnie dziwi.

Dziś jest sobota i tajemnice radosne. Mi się one zresztą mylą z chwalebnymi. I jest powód.

Bo dla mnie Zmartwychwstanie jest powodem do radości (a to nie dziś! to jutro!), a niby dlaczego odnalezienie Chrystusa w Świątyni jest radosne? No i dla kogo?

Tak myślę, jak On to zrobił, że się zgubił? Z Pisma Świętego wynika, że Chrystus był wtedy gdzieś w wieku Tytusa (11) i Leona (9). No dobra, wiem, że Jezus miał 12, ale nie mam wnuka w tym wieku. Zresztą prawie na pewno był fizycznie słabszy (co najmniej niższy) od moich chłopaków. Po prostu ludzie byli wtedy niżsi. Tytus ma chyba ze 155 cm. Jak dorosły w czasach Chrystusa.

Umysłowo – to trudno powiedzieć. Z pewnością Jezus był oczytany w Piśmie, co się miało zaraz okazać, ale chłopcy są napędzani internetem, a Leon ma do tego niezwykłą intuicję – ma to po mnie!!- umie odpowiadać na pytania, na które nie zna odpowiedzi, a nawet na takie, których w ogóle nie rozumie.

Ja też tak mam. Zwykle im mniej się orientuję, tym większa szansa, że dobrze odpowiem.. Taki jakiś zwariowany dar. Z tym jest zresztą kłopot, bo nigdy nie wiadomo czy ten dar przyjdzie wtedy, kiedy jest potrzebny. Zwykle przychodzi. Ale czasem nie… Więc umysłowo – raczej Jezus, ale może wcale nie z taką dużą przewagą.

No więc właśnie. Jak taki mądry chłopak mógł się zgubić na prostej drodze? Tam, w Ziemi Świętej, jest wszędzie pustynia, za drzewami się raczej nie schowasz.

Więc próbuję sobie to wyobrazić na przykładzie moich wnuków. Pismo Święte zapewnia mnie, i nie mam powodu, żeby nie wierzyć, że Tytus i Leon są braćmi Chrystusa. Ja też jestem, tylko, że Jezus-człowiek nigdy nie dożył 60tki, i trzeba by tu więcej zmyślać.

A 9 i 11 lat przecież miał. Więc jakby Tytus i Leon bardziej są Jego braćmi. To znaczy są braćmi tak samo, ale ja sobie lepiej ich wyobrażam w tej roli. A bracia są do siebie podobni. Sam mam trzech braci, to wiem.

Jeśli Jezus był raczej podobny do Tytusa, to wlókł się za wszystkimi z tyłu. Pewnie i z kilometr. Maria i Józef dawno przestali już na to zwracać uwagę, bo kładł się ciągle na drodze i oglądał jakieś mrówki, żuki gnojki, trawki, kwiatki i inne takie. I sobie coś tam o nich myślał. I jak taka mrówka zawróciła do Jerozolimy, to on za nią zawrócił, bo chciał zobaczyć gdzie pójdzie. A w tym czasie w ogóle zapomniał, gdzie dotąd szedł. Jeśli był Jezus podobny do Tytusa – mogło tak być. Co ja mówię? Tak było!

Ale jeśli był raczej podobny do Leona, to pewnie biegł w przodu. I miał poczucie, że nikt za nim nie nadąża. Że trzeba szybko, bo można coś przeoczyć, bo coś może umknąć uwagi. Czyli jak to się stało, że z przodu znalazł się na tyle? No, bo jeśli znalazł się w Jerozolimie, to przecież musiał wrócić!

Nie obiegł kuli ziemskiej dookoła, bo ta historia wydarzyła się naprawdę, to nie kreskówka! Czyli w przeciwną stronę musiała iść druga grupa pielgrzymów, albo kupców. Pewnie tam było coś ciekawego. I ten Chrystus, podobny do Leona, po prostu pomyślał, że wszyscy są tak bardzo do tyłu za nim, że spokojnie zdąży i „to uczynić i o tamtym nie zapomnieć”. Jeśli był jak Leon – mogło tak być. Co ja mówię? Na pewno tak było.

Czyli już wiem, a jestem dopiero w połowie Cytadeli, jak się zgubił Jezus. Zrobił to jak Tytus, albo jak Leon.

No, bo gdyby się zgubił jak Bronek, to by znaczyło, że On w ogóle z tej Jerozolimy nie wyszedł. Bo się tam zamyślił i układa patyczki w taką zmyślną wieżyczkę. A przecież wyszedł, bo piszą, że wyszedł. Czyli wtedy nie był jak Bronek. Ale Bronek ma dopiero pięć i pół roku. To gdzie mu tam na razie.

Wiem jak się zgubił. Jak się znalazł - to jest opisane. Pozostaje pytanie – dlaczego to jest radosne?

Oczywiście, nie jestem kompletnym idiotą (nie zawsze przynajmniej). Domyślam się dlaczego Rodzice się cieszyli. Jak się zgubi dziecko, to człowiek mało nie zwariuje ze szczęścia, że je znalazł, choć tak na co dzień to z drugiej strony często myśli, że mogłoby się na trochę zgubić…

Ale niech się tylko zgubi, to zaraz pełna panika. I niezwykła ulga jak się znajdzie, a więc i radość. Czyli Rodzice – radośni. Ale przecież te tajemnice to nie są dla Maryi i Józefa, tylko dla nas!

A my czemu się mamy cieszyć? Czyli co by się niby stało, gdyby Go w ogóle nie znaleźli?

Jezus by sobie poradził. Z głodu by nie umarł. Biorąc pod uwagę szacunek Żydów wobec wszystkich świątynnych spraw – pewnie mógłby tam po prostu funkcjonować, jako jakaś atrakcja typu „niby dziecko, a myśli”. Zanim ktoś by się spostrzegł, już zostałby starcem Symeonem, a przynajmniej zająłby jego etat. A czemu to byłoby źle dla nas?

To jest pewnie problem teologiczny. Czyli lepiej, żebym się od tego trzymał z daleka, bo się będą ze mnie śmiali teolodzy, a zwłaszcza jeden, z którym często chodzę na spacery i który bywa nieco złośliwy. Wybacz Andrzeju.

Ale mimo wszystko kusi mnie, żeby zgadywać.

Jezus był Bogiem i człowiekiem. Ale to, że był człowiekiem narzucało Mu istotne ograniczenia. Kiedy był niemowlęciem nie poleciał przecież sam na nóżkach tłustych do Świątyni, żeby się obrzezać, prawda?

Czyli musiał przejść formację, musiał dojrzeć jako człowiek, choć jako Bóg nie tylko nie musiał, ale nawet zasadniczo nie mógł, bo dojrzewanie jest w czasie, a Bóg nie jest w czasie. Można więc chyba zakładać, że gdyby Go Rodzice nie znaleźli, to On by jakoś dojrzał i się uformował inaczej. I może z tego mamy się cieszyć – że dojrzewał z Maryją i z Cieślą. Bo tak było (dla nas!) lepiej. Tak zgaduję. Taką mam intuicję.

A Borys sugeruje, żebym już przestał truć, bo dzieci pani Basi już zasnęły i można kończyć tę historię (tak Basiu, czuję się odpowiedzialny za ten proces zasypiania, bo choć jestem starawy, to też jestem bratem).

A przed nami pojawia się Targ Śniadaniowy w Alejach Wojska Polskiego. Już może ostatni w tym roku i może się uda kupić te dziwne kolumbijskie placuszki z rozgniecionego dziwnego banana (plantana!!)… Są super. Jak placki kartoflane. Tylko zupełnie inne.

Czyli jest tak jak między nami i Bogiem. Też jesteśmy tacy sami. Tylko, że inni…zupełnie..



tagi: różaniec  wnuki  tajemnica radosna  odnalezienie w świątyni 

lukasz-swiecicki
20 sierpnia 2022 22:56
2     520    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Maryla-Sztajer @lukasz-swiecicki
21 sierpnia 2022 13:57

Zgubienie dziecka na trzy dni to jedna z siedmiu boleści jakich doświadczyła Maryja.  Radość z odnalezienia oczywista. Ale.... Józef i Maryja chodzili co roku do Świątyni w Jerozolimie. Więc Jezus też te wędrówki odbywał już wcześniej. 

Myślę że nasza radość wynika z tego, że jest nam dane  poznać choć jeden moment z tzw życia ukrytego Świętej Rodziny. 

zaloguj się by móc komentować

Augustynka @lukasz-swiecicki
21 sierpnia 2022 15:48

Bóg przygotowywał Maryję na inne 3 dni w Jej życiu... 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować