Karmię ptaki... No chyba karmię ptaki.. Kogoś w każdym razie karmię.
Karmię ptaki, chyba karmię ptaki, no kogoś karmię…
Kiedyś wszystko było proste. W każdym razie było w miarę proste. Powiedzmy sobie, że w każdym razie było „do ogarnięcia”.
Na przykład „oni” to jednak byli „oni”, a „my” to byliśmy „my”. Wiedzieliśmy co oni myślą, co czytają, ale też co nam zrobią jak nas złapią.
Teraz jest taka sytuacja, że oczywiście nie wiemy co myślą, nie wiemy co czytają, w ogóle nie wiemy czy to robią, nie mamy pojęcia co nam zrobią jak nas złapią, ale w ogóle my nie wiemy którzy to oni!!! I oni chyba też nie wiedzą…
To o tym dziś nie będzie. To jest polityka i choć coraz bardziej mi się narzuca ona i chyba już niedługo nie wytrzymam po prostu, ale na razie - cicho! Nie będzie o polityce.
Bo proste były też inne rzeczy. Jak ktoś na przykład kupował wino, to nie pytali w sklepie, jak idioci, czy białe czy czerwone. A może jeszcze zielone?? Wino to wino. To nie wódka i nie piwo. Ale to też nie jest oczywiście felieton o tym, to tylko taki prosty przykład.
To jest felieton o karmieniu. Kiedyś karmiłem dzieci, psy, koty, żółwie, papugi, myszki tańczące, króliki miniaturki, gekony i ptaki inne niż papużki. A! I rybki. Rybki też karmiłem.
Dla wszystkich miałem jakiś pokarm. Przesady w tym nie było (właśnie!), ale przesady trzeba raczej unikać.
W sklepie człowiek (a w tym przypadku ja) pytał: Czy jest może coś dla dzieci?
- Taaaa… - odpowiadała, dajmy na to, pani sklepowa. Odpowiadała w ogóle na moje pytania, bo wiedziała, że jestem lekarzem i jeżdżę w karetce (bo wtedy jeździłem) więc można sobie wyobrazić, że mogę się jej przydać. Jakby tak nie myślała, to w ogóle by nic nie mówiła, bo niby po co?
- A co dla tych dzieci?
- A co byś pan niby chciał? Parówki są.
No i wtedy mi sprzedawała te parówki, a ja karmiłem nimi dzieci. Ale nie karmiłem nimi przecież psów, bo jak wiadomo „nie dla psa kiełbasa”, a parówka uchodziła wówczas za kiełbasę, bo też była podłużna, a kiełbasy przecież nie było, no więc to chyba jasne??
To jest taki przykład. Chodzi mi mniej więcej o to, że każdy rodzaj stworzenia miał swój rodzaj pożywienia. Który w sklepie był lub go nie było, to jest inna sprawa. Nie chodzi o to, że było to proste wykonawczo, bo wcale nie było, a nawet bardzo było trudne, ale IDEOWO to było jednak super proste.
Potem dzieci wyrosły i już nie wymagały karmienia przeze mnie. Zabrały też z sobą większość zwierząt, zostawiając na szczęście kota i psa. Kot się obraził i sobie poszedł. Został pies. No i ptaki na podwórzu.
No właśnie. Kiedyś ptaki dostawały pokrojony bardzo zeschnięty chleb, którego nie dało się już jeść (ale czyściutki! Nie zapleśniały broń Boże!), a na Święta w chlebie były też kawałki ciasta. Teraz to wygląda zupełnie inaczej… Pod Halą Mirowską jest na przykład takie stoisko z pokarmem dla ptaków…
- Czy mogę prosić pokarm dla ptaków?
- Oczywiście. Ale który?
- A co mam do wyboru? - to jest bardzo głupie i samobójcze pytanie, ale niezadanie go mogłoby mnie postawić w złym świetle, jako ćwoka, czy też nawet ćwioka (tej formy używa mój brat), któremu nie powinno się w ogóle powierzać takiej misji, jaką jest karmienie ptaszków…
- No więc tak - tu mamy żyto, pszenżyto, kukurydzę. Dla ptaszków bardziej wymagających, pan rozumie, chodzi mi o konserwatywne ptactwo - obowiązkowy uśmiech w moim kierunku, tak, tak jestem konserwatystą - więc dla bardziej wymagającego, że się tak wyrażę, PTACTWA, mamy tu płaskurkę, samopszę, orkisz oraz oczywiście orkisz bezglutenowy, dla ptaszków nieco alergicznych…No chyba, że po prostu mieszaneczka…
No tak. Jesteśmy jednak w Polsce. Za gotóweczkę można nabyć mieszaneczkę.. To się wydaje dość bezpieczne, bo szczerze mówiąc nic nie wiem o alergiach u moich ptaków…
- To może by tak tej mieszanki? - mieszaneczka nie przechodzi mi przez gardełko. Marudny kliencik..
- Taaaak, ale której? Tu mamy bardziej zrównoważoną, tu opartą o zboża stare, to częściowo niełuskaną..
- Może ta niech będzie??
- Taaaak, a jaka średniczka???
- W sensie??
- Że jaka ma być średnica ziarek, że tak powiem?
- Może przeciętna taka?
- Ach tak… - zawód na twarzy dość wyraźny. Pani sprzedawczyni myślała, że trafił się świadomy klient. No, ale nie, po prostu zwykły buc. Jak to zwykle.
- No to odważ tam panu.. - rzuca pod adresem męża. Co tu rozmawiać jak nie ma z kim…
Ja w każdym razie, choć nieco w szoku, ale zachwycony, biorę cały worek przeciętnej, konserwatywnej mieszaneczki na samopszy i płaskurce i lecę z tym do Żony.
- Patrz jaką mam mieszankę!
- Pokaż, pokaż - nie za dużo płaskurki?? - niestety, Żona zna się na wszystkim…
- Nie, nie. W sam raz, teraz jest taki ogólnie trend karmicielski… - zasadniczo wiem jak z Nią rozmawiać.
Lecę przed dom. Oczywiście w jednym karmniku są kulki (to taki kulkodrom, już o nim nie pisałem, bo bym nigdy nie skończył..), w drugim niełuskany słonecznik, a te całe kurki czy płaskurki to w tym trzecim. Zasypuję wszystko tam gdzie trzeba i lecę do domu.
Łapiemy lornetkę. To znaczy Żona łapie, a ja - no ja nie łapię, bo mamy tylko jedną.
Na początku przyszły sikorki i takie chyba modraszki, a może jeszcze kowaliki! I o te nam chodziło!! No ale potem wróble też się nauczyły.. Odgoniły sikorki w zasadzie. O to nam nie chodziło, ale możemy to znieść. Tylko, że około południa gołębie też już wpadły na to, jak rozsypać ziarno i wszystko pożreć.. A potem przyszły wrony, gawrony i kawki i wywaliły wszystkich.
Siedzimy z tą lornetką i czekamy. Do wieczora pewnie się pokażą bawoły i hipopotamy…
Cholerne te mieszaneczki teraz. Kiedyś było prościej…
I wiedzieliśmy którzy to „oni”. Ale to nic, teraz też się dowiemy.
tagi: ptaki karmienie ziarno
![]() |
lukasz-swiecicki |
13 stycznia 2024 12:58 |
Komentarze:
![]() |
qwerty @lukasz-swiecicki |
13 stycznia 2024 14:22 |
Jak zapominam sikorkom dosypać słonecznika do karmika to potrafią okazywać pretensje. Co im z dzióbków wypadnie to szpaki i inne z ziemi i ze śniegu wyjadają. W Krakowie wróbli już nie ma. Kiedyś były.
![]() |
Brzoza @lukasz-swiecicki |
13 stycznia 2024 14:33 |
> mieszaneczka nie przechodzi mi przez gardełko. Marudny kliencik..
> Pani sprzedawczyni myślała, że trafił się świadomy klient. No, ale nie, po prostu zwykły buc. Jak to zwykle.
> Do wieczora pewnie się pokażą bawoły i hipopotamy…
:-) :-)
![]() |
klon @lukasz-swiecicki |
13 stycznia 2024 14:42 |
Nie mamy tak bogatego Zwierzyńca. W naszym "paśniku" ( balkon) pojawiają się, oprócz sikorek, dzwońce i grubodziób. Modną ostatnio kulę też powiesiliśmy, co sprowadziło do nas dzięcioła zielonego. Stuka około 10:00.
BTW
Modraszka to też sikorka tylko mniejsza. Jakaś dalsza rodzina. Tako rzecze wiki.
![]() |
chlor @lukasz-swiecicki |
13 stycznia 2024 22:20 |
Mnie w szkole uczyli, że sikorkom wiesza się na gwoździu słoninę. Przeszły na weganizm?
![]() |
MarekBielany @chlor 13 stycznia 2024 22:20 |
13 stycznia 2024 22:41 |
Na olej słonecznikowy.
![]() |
klon @chlor 13 stycznia 2024 22:20 |
13 stycznia 2024 22:45 |
To była stara szkoła. Dziś mamy nowe trendy.
BTW
"Moje" sikorki mają wybór między słoniną a słonecznikiem. Wygrywa słonecznik
![]() |
klon @MarekBielany 13 stycznia 2024 22:41 |
13 stycznia 2024 22:46 |
Ale pachnie frytkami?
![]() |
MarekBielany @klon 13 stycznia 2024 22:46 |
13 stycznia 2024 22:57 |
Tego nie wiem.
Taki żart, a stąd. Dokarmianie latem - nie wskazane bo po co? - prowadzi do dziwnych zachowań. Sikorki, kowaliki, rudziki ... plus wiewiórki po takim błędzie wchodziły do izby i tupaniem dopraszały.
Rudzik może najmniej tupał, ale uwił sobie gniazdko.
![]() |
klon @MarekBielany 13 stycznia 2024 22:57 |
13 stycznia 2024 23:01 |
Tak tylko pytam, bo może powinienem postarać się o olej lotniczy? Bądź co bądź...bogowie przestworzy u nas spożywa ją.
![]() |
lukasz-swiecicki @chlor 13 stycznia 2024 22:20 |
13 stycznia 2024 23:06 |
Nie, skąd. W kulkach jest tłuszcz zwierzęcy. A obok są nasiona. Też z tłuszczem. Sikorki nie chodziły do tej samej szkoły, to jakoś sobie radzą.
![]() |
MarekBielany @klon 13 stycznia 2024 23:01 |
13 stycznia 2024 23:22 |
Coś się o uszy obiło.
Kiedyś to była nafta, ale kto by tam myślał, że na lampach można zarobić.
Nie do sprzedania.
Kto by pomyślał części wieka temu ?
![]() |
tomciob @lukasz-swiecicki |
14 stycznia 2024 00:19 |
A ja dokarmiam, bo przecież nie tylko moje jedzą, wrony. Nawet im karmnik zrobiłem. Ale jest po nich kolejka najpierw są kawki, a potem wróble - cały łańcuch się utworzył. Całe ptactwo dożywiam trzema składnikami: karmą dla małych kociąt, mieszanką dla śpiewających i orzechami włoskimi dla wron. Tak to u mnie leci.
![]() |
emi @lukasz-swiecicki |
14 stycznia 2024 00:59 |
To jeszcze gdzieś są wróble? U mnie bawoły i hipopotamy i to od rana :(
![]() |
margarita @lukasz-swiecicki |
14 stycznia 2024 09:57 |
Witam bardzo fajny felieton. Wielowątkowy
* karmienie ptaków, to już nie dokarmianie tylko stały obowiązek. Ptaki przyzwyczajają się do miejsca gdzie znajdują pokarm i przylatują /sprawdzają ciągle, czy jest.
* To lornetkowanie, to bardzo ciekawy sposób na spędzenie czasu z bliską osobą. Nie koniecznie trzeba wyjeżdżać do ciepłych krajów.
* Ja wczoraj z moim mężem upiekliśmy makowiec japoński, widać ziarno nie tylko dla ptaków jest.
* To dobrze, dla nas klientów, że sprzedawcy zmienili podejście do handlu...
* Myślę też, że dobrze, że jest wybór.
Pozdrawiam
![]() |
lukasz-swiecicki @margarita 14 stycznia 2024 09:57 |
15 stycznia 2024 14:01 |
No jasne!! To były tylko takie żarciki.
![]() |
lukasz-swiecicki @emi 14 stycznia 2024 00:59 |
15 stycznia 2024 23:09 |
W Warszawie są. Niezbyt dużo, ale są. Na razie więcej niż hipopotamów.
![]() |
MarekBielany @lukasz-swiecicki 15 stycznia 2024 23:09 |
16 stycznia 2024 23:20 |
W krzakach.
Buszu ?
Krzaki ?