-

lukasz-swiecicki

Jeszcze 5 błędów

Jeszcze pięć błędów

 

To jest druga część felietonu, który nazywał się (mylnie!!) „10 błędów, które można popełnić rozpoznając CHAD”. Tamten felieton nie mówił jednak o 10, a tylko o pięciu błędach. Po prostu źle obliczyłem. Dlatego też obecny odcinek nazwałem skromnie. A w każdym razie skromniej.

Przyszło mi do głowy jeszcze kilka sprawa, które w zasadzie należało omówić w poprzednim odcinku, tylko wtedy o tym nie pomyślałem. To postaram się teraz.

Jest kilka niewypowiedzianych założeń, które towarzysza temu tekstowi i towarzyszyły także poprzedniemu. Pomyślałem, że trzeba spróbować jednak te założenia nazwać.

Założenie pierwsze jest takie, że mówiąc o błędach w rozpoznawaniu mówimy tylko i wyłącznie o praktyce.

Nie odnoszę się w swoim tekście do żadnej teorii. Nie przedstawiam także wyników badań. I to nie jest tak, że mam te badania w głowie, tylko o nich nie pisałem, żeby nie obciążać tekstu. W ogóle nie odwoływałem się do badań tylko do własnych, z konieczności całkowicie jednostkowych, doświadczeń.

Założenie drugie jest takie, że oczywiście wszystkie opisane przeze mnie błędy sam skrupulatnie popełniłem. To założenie wynika w prosty sposób z poprzedniego. Gdybym tego nie zrobił, to nie wiedziałbym, że to błąd. Sprawdziłem i wiem („Czuwaj”, jak powiedział harcerz w aptece w filmie „Miś” kończąc swoją relację na temat sprawdzania. Bardzo lubię ten tekst).

Założenie trzecie brzmi - choroby psychiczne realnie istnieją. Chodzi mi tu jednoznacznie i zdecydowanie o choroby psychiczne, których przyczyna jest biologiczna, leży w mózgu człowieka. Choroby, które w zasadzie można by nazwać „neurologicznymi”, choć z pewnych względów tego nie robimy, aby nie powodować jeszcze większego bałaganu (a wydawałoby się, że większego to już nie można…).

Oczywiście to założenie jest pewnikiem dla mnie i osób z mojego świata (czyli przyjmujących mój paradygmat), ale mam pełną świadomość tego, że całkiem dużo osób przyjmuje inne zasady, w myśl których chorób psychicznych nie ma.

Czytałem kiedyś, bardzo, bardzo dawno temu książkę o aborygenach czyli pierwotnej ludności Australii (czasem nazywa się w ten sposób także inne ludy). Dokładnie rzecz biorąc była to książka o ludziach Yolngu (albo Yolgnu, bo tego nie pamiętam, a nie chcę sprawdzać w internecie).

Ludzie Yolngu, według autora książki, bo ja nie mam pojęcia czy tak kiedyś było, nie widzieli żadnego związku między współżyciem cielesnym i faktem zachodzenia w ciążę. Wiedzieli, że kobieta i mężczyzna współżyją, wiedzieli, że kobiety zachodzą w ciążę, ale nie widzieli między tymi faktami żadnego związku! Ich zdaniem kobiety zachodziły w ciążę za sprawą Tęczowego Smoka podczas kąpieli w morzu. Następstwem takiego myślenia był całkowity brak związku między mężczyzną i dziećmi urodzonymi przez jego kobietę. Dziećmi zajmował się brat kobiety. Mężczyzna, który z tą kobietą mieszkał, zajmował się dziećmi swojej siostry. I tyle.

Ten układ prawidłowo działał. Był użyteczny społecznie i psychologicznie.

Czy to prawda, że kobiety zachodzą w ciążę z Tęczowym Smokiem? To zależy od tego, jak będziemy ustalali prawdę. Dla nas yolngeński pomysł wygląda niezmiernie dziwacznie (zainteresowałem się ludem Yolngu i sporo czytałem kiedyś na ich temat - właśnie dlatego, że zaimponowali mi swoim oryginalnym stanowiskiem w sprawie ciąży), a dla nich nie i tyle.

Jeśli więc ktoś sądzi, że chorób psychicznych, definiowanych jako biologiczne choroby mózgu, w ogóle nie ma, to mój wykaz błędów będzie dla niego dziwaczną bzdurą. Nie podzielam tego stanowiska, ale rozumiem skąd się bierze. Rzecz jasna od Tęczowego Smoka.

No to znów mi wyszedł wstęp na pół felietonu. Czyli teraz szybciutko te błędy.

Błąd szósty - niezauważenie zmiany fazy.

Jak już wspomniałem - występowanie fazy depresyjnej i maniakalnej to podstawa wszelkiej dwubiegunowości. Jeśli tak jest, to powinno być możliwe zauważenie zmiany fazy. Czyli osoba którą widzieliśmy w manii (w depresji), jest obecnie w depresji (w manii). W międzyczasie mogła być oczywiście zdrowa, ale to jest inny temat.

Pozornie jest to proste. Wniosek z tego spostrzeżenia taki, że jeśli u kogoś takiej zmiany nie obserwowaliśmy, to on dwubiegunowy nie jest…. Może też być tak, że ten ktoś nie chciał, żebyśmy zmianę fazy zobaczyli. A można to z całą pewnością zrobić.

Jak jest naprawdę? Nie wiem. Wybierzcie sobie.

Błąd siódmy - zła ocena nasilenia manii.

Dokładnie chodzi oczywiście o sytuację, kiedy ktoś jest w pełnej manii, ale lekarz - obserwator widzi jedynie hipomanię. Ktoś niedoświadczony może uznać, że to niemożliwe. Różnica między hipomanią a manią jest mniej więcej taka jak między kucykiem (i to małym), a wielkim perszeronem. Każdy tę różnicę widzi. Pod warunkiem, że bardzo dobrze kontroluje odległość od przedmiotu. Z bardzo bliska kucyk jest wielki, zasłania wszystko. Z daleka perszeron jest malutki jak figurka konia. A obserwator nie patrzy, gdzie stoi, bo „obserwuje obiekt”…

Błąd ósmy - zła ocena remisji.

Jeśli wierzyć kartom informacyjnym, to wszyscy chorzy z ChAD są wypisywani „w remisji”. Jeśli jednak byli w szpitalu z powodu manii, to na najbliższej wizycie kontrolnej ponad połowa z nich jest w hipomanii!!!

Co się stało z ich remisją? Już mieli nawrót? No nie wiem. Mi się raczej wydaje, że byli wypisani w hipomanii, ale „relacjonowali”, że są w wyrównanym stanie. Było to dla nich całkiem łatwe - dostawali tyle leków, że ledwo chodzili. A „ledwie-chodzenie” to dla wielu lekarzy synonim remisji (gratuluję!). W domu pacjenci „rozsądnie ograniczyli” dawkę leków. I już po remisji…

Błąd dziewiąty - a gdzie niby jest lit???

Tak, wiem, że to już nie jest rozpoznawanie. Tylko, że chyba trochę jest. Bo w książkach piszą, że w ChAD najlepszy jest lit. Zasadniczo tak właśnie piszą. A prawie nikt nie dostaje litu. Czyli, że nikt nie ma ChAD? Na to by wychodziło. Chyba, że macie jakieś inne wyjaśnienia… Ja mam, ale nie chcę się narzucać, a poza tym czas mi się kończy, bo zaraz idę na wykład i będę mówił o tym, o czym teraz piszę…

I wreszcie błąd dziesiąty - czemu nikt nie powiedział EW czyli elektrowstrząsy?

Problem jest podobny jak w punkcie poprzednim. To nie rozpoznawanie tylko leczenie. Tylko tym razem jest jeszcze gorzej. W zasadzie „wszyscy” zgadzają się co do tego, że lit jest lekiem pierwszego rzutu w ChAD. A EW? EW są chyba leczeniem ostatniego rzutu w czymkolwiek. Nawet NFZ, który jak wiadomo dba o pacjentów bardziej niż ich własna matka, opracował ostatnio takie zasady kwalifikacji do EW, że chyba trzeba będzie przestać robić zabiegi, no bo spełnić tych kryteriów właściwie się nie da. A zwykli lekarze, mniej przecież troskliwi od NFZ, to już w ogóle nie ma co mówić.

Wiadomo, mnie w każdym razie wiadomo, że EW mogą bardzo zmieniać przebieg ChAD. Korzystnie zmieniać. Ale - kto by się tam przejmował?

I tak wygląda mój subiektywny atlas błędów. Lecę na wykład.

Do usłyszenia.



tagi: błędy  chad  rozpoznawanie 

lukasz-swiecicki
10 maja 2025 16:44
4     438    2 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

chlor @lukasz-swiecicki
10 maja 2025 19:30

Chyba lit jest zbyt tani aby mógł być propagowany czy zalecany.

 

zaloguj się by móc komentować

Robo @lukasz-swiecicki
10 maja 2025 21:27

To ma byc orotan litu a czy jest az tak tani?

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @Robo 10 maja 2025 21:27
10 maja 2025 22:43

Nie, zwykły węglan. Jest tani jak barszcz.

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @chlor 10 maja 2025 19:30
10 maja 2025 22:44

To z pewnością jedna z przyczyn.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować