-

lukasz-swiecicki

Jak zostałem psychiatrą i czy w ogóle

Jak zostałem psychiatrą i czy w ogóle..

 

Była ostatnio tutaj taka dyskusja czy psychiatrzy są potrzebni. Bardzo dziękuję wszystkim obrońcom i jestem zobowiązany, ale oczywiście zgadzam się z tym Panem z Anglii, zapomniałem jak nick, który pisze, że niepotrzebni. Oczywiście, że niepotrzebni. Tak jak wszyscy. Wszyscy są niepotrzebni. Oczywiście to zalezy komu, ale o tym przecież nie mówiliśmy. Na przykład Panu z Anglii niepotrzbeni są psychiatrzy - no to niepotrzebni, przecież on lepiej wie co mu potrzebne. Ostatecznie pomyślałem, że może przypomnę ten tekst. Tylko proszę bardzo tego Pana, żeby już się nie denerwował. Ja się z nim zgodzę cokolwiek powie.

 

„Dziękuję Ci Panie, że stworzyłeś świat piękny i różny

A jeśli jest to Twoje uwodzenie jestem uwiedziony na

zawsze i bez wybaczenia”

Zbigniew Herbert „Modlitwa Pana Cogito Podróżnika”

To jest oczywiście całkowicie obojętne jak zostałem lub nie zostałem kimkolwiek, bo to nie jest historia o mnie, tylko o tym czym jest zostawanie psychiatrą.

Akurat moja droga w kierunku psychiatrii była absurdalnie przypadkowa, co, jak się dowiaduję od wielu ludzi, jest bardziej regułą niż wyjątkiem. Często wygląda to tak, jakby psychiatria szukała człowieka, a nie człowiek psychiatrii.

Pamiętam upalne lato 1980 w szpitalu Nowowiejskim. Pracowałem jak sanitariusz na oddziale 10. Tak zwana dziesiątka była po prostu (? Co w tym prostego?) szałówką. Teraz już nie ma takich oddziałów, pewnie nawet wiele osób (i to z branży!) nie zdaje sobie sprawy, że kiedykolwiek były.

W swoim czasie uważano to za rozsądny pomysł – wszystkie osoby agresywne i pobudzone w całym dużym szpitalu należy umieścić w jednym oddziale. Przez to w pozostałych oddziałach będzie cicho i spokojnie, a agresywni agresywnym to chyba przecież tak bardzo nie przeszkadzają??

Człowiek, który to wymyślił musiał mieć zdawkowy kontakt z rzeczywistością. Bez problemu można sobie wyobrazić, że ważąca 40 kg kobieta, która w ramach napadu histerii uderzała piąstkami w ścianę, nie będzie zbyt dobrze dopasowana do 90 kg faceta, który podczas pobudzenia maniakalnego porąbał meble i drzwi w swoim domu. Jednak oboje państwo znajdowali się na dziesiątce i mogli się rozkoszować swoim towarzystwem. Facet bardziej, kobieta mniej.

A to tylko jeden z problemów. Co najmniej równie istotny jest fakt udzielania się emocji. Umieszczenie osoby jedynie średnio pobudzonej i jedynie warunkowo agresywnej w bardzo rozkręconym towarzystwie nie spowoduje, o dziwo!!, niewielkiego uspokojenia całej grupy, ale raczej znaczne pobudzenie tej w miarę dotąd spokojnej osoby.

Zdziwicie się!! Rzeczywistość potwierdzała te logiczne predykcje – pacjenci zarażali się od siebie pobudzeniem, a nie spokojem! Więc – tym gorzej dla rzeczywistości. Nadal rozwijano koncepcję oddziałów szałowych.

Trudno się dziwić – w tym samym czasie obowiązywała przecież choćby żelazna zasada, ze dziecko od razu po urodzeniu powinno być całkowicie oddzielone od matki na co najmniej 24 godziny!! Ten kompletnie absurdalny pomysł uzasadniano tym, że kontakt z matką może tak małemu dziecku zaszkodzić!! Naprawdę tak było. Ludzie potrafią wszystko wymyślić i jeszcze potem wcielą to w życie.

Dziś na szczęście nie ma już szałówek, a matkom nie odbiera się dzieci. Pewnie obowiązują za to jakieś inne głupoty, ale nie o tym jest ten felieton.

Praca na specjalnym oddziale zamkniętym numer 10 w upalne lato 1980 roku, tuż przed wybuchem pierwszej Solidarności, była w każdym razie pełnym zanurzeniem w całkowicie inny świat. Ktoś mógłby powiedzieć, że był to Świat po prostu brzydki, brutalny, przemocowy.

Pewnie to uzasadnione odczucie. Ja mogę jedynie stwierdzić, że wcale tak tego nie odczuwałem. Dla mnie to było po prostu bardzo inaczej. Czułem się na dziesiątce jak stalker braci Strugackich w Strefie (w powieści „Piknik na skraju szosy”- fenomenalnie sfilmowanej przez Tarkowskiego, słowo „stalker” oznacza coś całkowicie innego niż dziś!!). Po prostu w Strefie były inne prawa, inne obrazy, inne zagrożenia.

Sam zresztą nie byłem brutalny w najmniejszym stopniu, z nikim się nie biłem, więcej osób uwolniłem z pasów niż nimi związałem, a jeśli już komuś zakładałem pasy na ręce, to robiłem to tak delikatnie, że w zasadzie skrępowany od razu się uwalniał, co jest nawiasem mówiąc poważnym błędem z punktu widzenia bezpieczeństwa.

Zupełnie nie chodzi o to, że byłem urzeczony złem czy brutalnością, chodziło właśnie o piękno i odmienność! Może trudno w to uwierzyć, ale tak myślałem wtedy i tak nadal myślę teraz.

W jakimś stopniu kulminacją mojej ówczesnej pracy na psychiatrii był dzień, kiedy bardzo pobudzona, młoda i piękna pacjentka, całkowicie naga, uciekła z oddziału i biegła ulicą Nowowiejską w kierunku Alej Niepodległości, a ja razem z trzema chyba sanitariuszami biegłem za nią, żeby ją zatrzymać.

Chciałbym żeby Czytelnik skupił się tylko na tym obrazie, na znaku graficznym. Gorący, bezchmurny dzień, centrum Warszawy, niezbyt szeroka stara ulica, naga młoda kobieta, kilku sanitariuszy w kitlach.

Dla kogoś to może być alegoria przemocy, można pewnie nawet zwrócić uwagę, że to kobieta i mężczyźni. Ktoś inny może pomyśleć o organizacji pracy na psychiatrii – czemu uciekła? Jeszcze ktoś może pomyśleć o złym leczeniu – czemu była aż tak chora? Ale i o złej definicji choroby – może wcale nie była chora, tylko uciekała, bo nie chciała tam być?

Jestem przekonany, że wokół tego znaku graficznego (abstrahuję od osób i ich wnętrza – nie widzimy osób, nie znamy kontekstu, jesteśmy z Marsa!!), wokół samego plastycznego znaku, można by zbudować wielką konferencję naukową. Może się i powinno??

Tymczasem jednak – ja nie o tym. Dla mnie to była dziwna chwila, wyłączająca z Wszechświata. Biegłem tą Nowowiejską, a byłem naprawdę bardzo dobrym biegaczem więc biegłem jako pierwszy, i myślałem jedynie coś w rodzaju „jakie to wszystko dziwne? Co ja tu robię? Dokąd biegnę i co zrobię na mecie??”. I tyle. Bez puenty. Zostałem z tym obrazem.

Pacjentka na szczęście nie wpadła pod samochód, było ich zresztą mało i jeździły sobie wolniutko. Nie wpadła też pod tramwaj. Zatrzymaliśmy ją, zaprowadziliśmy do oddziału, a po kilku tygodniach została wypisana w dobrej formie. Nic się złego nie stało. Co prawda ja nie o tym piszę czy się stało czy nie, ale uważam, że jest ważne, żeby zaznaczyć, że się jednak nie stało.

Ale to był koniec mojej przygody z psychiatrią!!! Koniec, a nie początek!

Pomyślałem, że to nie jest dla mnie. Że tego „innego” jest jednak za dużo. I poszedłem w odwrotną stronę.

Uznałem, że nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem Świata dorosłych i postanowiłem się schronić. Uznałem, że mogę leczyć jedynie dzieci i to najlepiej niemowlęta. Doszedłem po prostu do wniosku, że tak będzie lepiej dla pacjentów i dla mnie. No tak.

Pod tym hasłem przeszedłem całe studia. Kupowałem sobie trudne wówczas do dostania i drogie książki pediatryczne (taka piękna czerwona „Diagnostyka pediatryczna” Hertzla to był mój skarb prawdziwy!).

W 1986 roku złożyłem podanie o przyjęcia do pracy do oddziału noworodkowego w Szpitalu Bielańskim (wtedy nie było rezydentur!!). I powiedzieli mi: nie, nie mamy etatów.

A następnego dnia zadzwoniła do mnie szwagierka mojej ciotki i, trochę ni stąd ni z owąd, czy też nawet bardzo ni stąd, spytała mnie, czy nie chciałbym przyjść na rozmowę kwalifikacyjną do prof. Stanisława Pużyńskiego, wówczas niewątpliwie guru psychiatrii zaburzeń afektywnych. A Profesor powiedział – świetnie się pan nadaje. Choć się nie nadawałem nadal.

Ja tego w ogóle nie szukałem. Więc jeśli to było „Twoje uwodzenie, to jestem uwiedziony na zawsze i bez wybaczenia”.

Ale czy to ja naprawdę zostałem tym psychiatrą i czy tak się nim zostaje? Tego się już pewnie nie dowiem…

Tyle tylko, że na psychiatrii świat jest piękny i różny, a jak ktoś myśli inaczej, to znaczy, że patrzy w złą stronę.

 



tagi: psychiatria 

lukasz-swiecicki
17 lutego 2024 22:13
17     890    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

MarekBielany @lukasz-swiecicki
17 lutego 2024 23:05

Nowowiejska to wylot na zabudowane pola mokotowskie ...

 

!

 

 ps

niepodległości-chałubińskiego- ...

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @MarekBielany 17 lutego 2024 23:05
17 lutego 2024 23:09

nie do poznania.

 

o której najbliższy .

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki
17 lutego 2024 23:15

Do Poznania.

 

 

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @lukasz-swiecicki
18 lutego 2024 08:57

Lekarz psychiatrii---no chyba kto nie zetknął się z chorym psychicznie ,to kojarzy bogatego pacjenta na kozetce w gabinecie lekarskim ,jako zbędną zachciankę.

Mózg to najważniejszy organ w naszym ciele. O chorobach, które go trawią mówi się bardzo rzadko,jest to temat wstydliwy,wzbudzający strach przed czymś czego nie rozumiemy.Niedowiarkom trzeba zadać proste pytanie co robić z chorymi jak użre go zwyczajny kleszcz i potencjalny pacjent dostaje zapalenia mózgu,lub zapada na Parkinsona,lub Alzheimera,autyzm, Schizofrenię ,ciężką postać depresji w wieku młodzieńczym,udaru, etc,etc .Bo niekoniecznie jest to problem wychowania w rodzinie.

Więc w czym jest lepszy lekarz kardiolog,urolog,onkolog od lekarza psychiatry?... Ja to radzę niedowiarkom przyjrzeć się takim chorym pacjentom,a wtedy zaśpiewają pieśń miłosną o lekarzach psychiatrii.

 

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @lukasz-swiecicki
18 lutego 2024 12:16

Mój  śp. ojciec opowiadał mi (jako dowcip) - a było to może nawet pół wieku temu - że kiedy uskarżał się u lekarza specjalisty na psychiczne efekty choroby  - i kiedy spytał tego lekarza , czy ewentualnie  nie skonsultować się z psychiatrą, ten odpowiedział mu: "-Wie pan co, z nimi lepiej w ogóle nie zaczynać..."

zaloguj się by móc komentować

McGregor @lukasz-swiecicki
18 lutego 2024 13:39

Na początek plus.

Teraz też wielu ludzi ma świetne pomysły - np. edukacja włączająca. Tu, dla odmiany, odwrotne działanie (rozrzucenie dzieci z problemami po wszystkich szkołach) powoduje chaos i destrukcję całego systemu szkolnego.

Jak widać, pomysłowi naprawiacze dalej mają pole do popisu, szkoda, że nigdy nie ponoszą konsekwencji.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @lukasz-swiecicki
18 lutego 2024 22:16

... ale oczywiście zgadzam się z tym Panem z Anglii, zapomniałem jak nick, który pisze, że niepotrzebni. Oczywiście, że niepotrzebni. Tak jak wszyscy. Wszyscy są niepotrzebni. Oczywiście to zalezy komu, ale o tym przecież nie mówiliśmy. Na przykład Panu z Anglii niepotrzbeni są psychiatrzy - no to niepotrzebni, przecież on lepiej wie co mu potrzebne. Ostatecznie pomyślałem, że może przypomnę ten tekst. Tylko proszę bardzo tego Pana, żeby już się nie denerwował. Ja się z nim zgodzę cokolwiek powie.

Dyskwalifikuje się pan na dzień dobry i nawet o tym mówi, chociaż nie wiem, czy rozumie, o czym mówi.

To nie jest takie trudne, aby sprawdzić, kto pisze i pod jakim nickiem. Ale jak ktoś, jak pan, ma w pogardzie nie tylko dyskutantow i wie wszystko lepiej, to tak to potem jest.

Ja się wcale nie denerwuję na to, co pan wypisuje. Ja tylko współczuję. I o tym nawet napisalem onegdaj.

A mój nick to cbrengland. Ba, ja mogę i z imienia i nazwiska, Krzysztof Feliks Bekiersz, a moi rodzice to Annamaria i Franciszek. Miejsce ur.Katowice ale do wyjazdu do Krakowa na studia w wieku lat 19, Tychy. Tak, te Tychy od piwa Tyskie. Właśnie w angielskim pubie sobie siedzę i je piję i to piszę.

Mimo wszystko pozdrawiam i życzę zdrowia

_________

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @lukasz-swiecicki
18 lutego 2024 22:49

Panie Profesorze, mam pytanie - czy postępujące skrajne prostactwo może przerodzić się w coś, co kwalifikuje się do leczenia psychiatrycznego? Do czegoś, co przypomina morię, a może  spowodowanego  jest  guzami  płata czołowego lub innymi uszkodzeniami tej częsci mózgu?

zaloguj się by móc komentować

Art @lukasz-swiecicki
19 lutego 2024 01:27

"Do czegoś, co przypomina morię, a może  spowodowanego  jest  guzami  płata czołowego lub innymi uszkodzeniami tej częsci mózgu?"

A guz powstał po kopnięciu przez konia,czego następstwem jest uporczywa upierdliwość.

zaloguj się by móc komentować

Zdzislaw @lukasz-swiecicki
19 lutego 2024 13:16

"Czułem się na dziesiątce jak stalker braci Strugackich w Strefie (w powieści „Piknik na skraju szosy”- fenomenalnie sfilmowanej przez Tarkowskiego"

Nie wiedziałem, że ten Tarkowski zdobył sobie takie miedzynarodowe uznanie. Było to dawno - ponad 50 lat temu - w mieście Charkowie, w "Dworce Studzientow ChPI". Rzeczony "Dworiec" zaprosil nas "studzientow ChPI" (obecnie Uniwersytet Techniczny ChPI), a w tej liczbie i nas - kilku Polakow - na spotkanie "s wydajuszczimsia" rezyserem, właśnie towariszcziom Tarkowskim (wtedy inne zwroty grzecznościowe to było tylko "zwanije po otcziestwu). Ja wtedy miałem ze 22 lata, więc Pan Tarkowski miał 39, czyli wtedy dla mnie to już był "starzec". Tym nie mniej, gdy nadeszła chwila zadawania pytań, na widowni zapadla cisza. Aby to przerwać wyrwał się do głosu jeden Polak (to ja) i zadał niespecjalnie przemyślane pytanie, jakim to sposobem Pan Tarkowski, jako młody człowiek (tak go nazwałem, cokolwiek wbrew odczuciom), "waży się" podejmować takie trudne tematy. Odpowiedź Tarkowskiego koncentrowała sie głównie na "zarzucie" młodości, bo też reszty wypowiedzi - o ile była jakaś - zwyczajnie nie pamiętam. I tyle z mojego, żałosnego poniekąd,  "otarcia się" o wielkich ludzi świata filmu.

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @cbrengland 18 lutego 2024 22:16
19 lutego 2024 15:55

Tak, tak. Mamy dokładnie tak samo. Pan mnie też nie denerwuje i też Panu współczuję. Pozostańmy przy tym.

zaloguj się by móc komentować

klon @lukasz-swiecicki 19 lutego 2024 15:55
19 lutego 2024 16:46

BTW 

Takie tam powiedzonko: cierpliwy jak psychiatra.

Nie słyszałem o nim nic, ale chyba powinienem.

Tak myślę. 

zaloguj się by móc komentować

ArGut @lukasz-swiecicki
19 lutego 2024 20:07

Ja pomyślałem o dystansie ... 

Maoa z trasa ...

Jak jeszcze pościg potrafię sobie EPICKO wyobrazić -> Jest piękny, słoneczny, szybki, zero głupich myśli, ratuję konkretną osobe, działam w zespole.  

Z powrotem mam zaś problem ... 3 facetów w kitlach, 1 wygląda na lekko zmęczonego, 2 ledwo idzie. Prowadzą piekną dziewczynę. Dziewczyna wygląda dziwnie, jakby nie miała ubrania pod kitlem, w który jest owinięta.

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @ArGut 19 lutego 2024 20:07
19 lutego 2024 22:03

Może źle widzę tę mapę, ale chyba biegliśmy w odwrotną stronę...

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @lukasz-swiecicki
19 lutego 2024 23:09

Jest taki brytyjski serial "Hotel Zacisze". Do hotelu któregoś dnia przyjeżdża malzenstwo lekarzy. Kiedy właściciel dowiaduje się, że mąż jest psychiatrą, wpada w autentyczną histerię, bo jest przekonany, że psychiatrzy interesują się wyłącznie seksem,  wszędzie tylko tropią ów seks i już za chwilę on się weźmie za niego. Bardzo śmieszny jest ten odcinek. Ja bym szedł tym tropem.

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @lukasz-swiecicki 19 lutego 2024 22:03
20 lutego 2024 11:19

ArGut zasugerował tą mapką, że pościg za piękną pacjentką trwał dosyć długo i zakończył się dopiero róg Al. Niepodległości i Dąbrowskiego - być może w restauracji "Patria".  Ale to przecież  kilka kilometrów jest, czyli byłby to bieg długodystansowy. Ja to  zobaczyłem oczmi wyobraźni  raczej jako bardzo dynamiczny kilkusetmetrowy sprint Nowowiejską w kierunku Al. Niepodległości - pomiędzy ogrodzeniami szpitalnymi i Politechniki...

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @Maginiu 20 lutego 2024 11:19
20 lutego 2024 14:19

No oczywiście! To był sprint do Al Niepodległości.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować