-

lukasz-swiecicki

Jak nie rozpoznawać depresji - bo nic dobrego z tego nie wyniknie..

Jak nie rozpoznawać depresji, bo nic dobrego z tego nie wyniknie…

 

Po pierwsze - Depresji nie należy rozpoznawać pochopnie.

Wbrew wyobrażeniom niektórych osób depresja jest chorobą (zaburzeniem? modułem?) trudnym do rozpoznania. W celu ustalenia rzetelnego rozpoznania nie wystarczy nawet dokładne badanie psychiatryczne (nie mówiąc już o niedokładnym..), potrzebne są także wyniki obserwacji, badań dodatkowych (choćby morfologii krwi i hormonów tarczycy). Pierwsze spotkanie z pacjentem może co najwyżej nasunąć lekarzowi myśl o możliwości występowania depresji, ale ta myśl nie może czy też nie powinna się od razu przerodzić w pewność.

Zbyt wczesna decyzja o zakończeniu procesu diagnostycznego może spowodować przeoczenie inne poważnej przyczyny występującego stanu złego samopoczucia. Obecnie zdarza się tak zdecydowanie zbyt często.

Po drugie - Depresji nie należy rozpoznawać zastępczo

Prawdopodobnie ze względu na niezwykłą i nieadekwatną popularność określenia „depresja” wiele osób uznaje obecnie, że jest to choroba lepsza niż inne.

W szczególności ma to być zaburzenie „lepsze” niż psychozy z kręgu schizofrenii. Zdarza się więc coraz częściej, że bliscy chorego wywierają naciski, aby „na razie” rozpoznać depresję zamiast innej choroby i „dać pacjentowi szansę”.

Z różnych względów nie należy i nie warto ulegać takim naciskom. Kolejni lekarze, którzy w przyszłości będą się zajmować tym chorym mogą potraktować nasze „zastępcze” rozpoznanie za dobrą monetę i uzależnić od tego swoje postępowanie terapeutyczne, rehabilitacyjne czy orzecznicze z wyraźną stratą dla pacjenta.

Po trzecie - Depresji nie należy rozpoznawać życzeniowo, czyli katatymicznie.

Podobnie jak rodziny pacjentów, także wielu lekarzy ma poczucie, że rozpoznanie depresji jest lepsze rokowniczo niż rozpoznanie innej psychozy. Jest to przekonanie kontrowersyjne. Wydaje się, że w ogóle niewiele jest sensu w układaniu rankingu chorób według tego jakie, zdaniem postronnego obserwatora, wywołują one cierpienie.

Z pewnością jednak nie ma żadnego w ogóle sensu kierować się takimi przesłankami przy ustalaniu rozpoznania. Rzeczywistość jest taka jaka jest i nie da się jej zaczarować określeniami. W każdym razie ja tak myślę…

Po czwarte - Depresji nie należy rozpoznawać kierując się poczuciem bezradności.

W zakresie zainteresowań psychiatrii znajduje się wiele zaburzeń i dysfunkcji, które są trudne do zdefiniowania. Zrozumiała jest więc pokusa, żeby w sytuacjach, kiedy nie wiadomo co z pacjentem robić uznawać, że dziwne zjawisko z którym mamy do czynienia jest „maskowana depresją”, a następnie leczyć jak zwykłą depresję. Bo przecież nie ma specjalnego sposobu leczenia depresji maskowanych..

Oczywiście nierzadko nietypowe zjawiska to prawdziwe depresje maskowane, ale często raczej zaburzenia osobowości czy inne problemy z funkcjonowaniem. Przyjęcie jako reguły zasady, ze wszystko czego nie umiem nazwać to depresja, nie jest słuszne i nie prowadzi do dobrych efektów.

Po piąte - Depresji nie należy rozpoznawać przez ciągłość czyli bez zastanowienia.

Fakt, że ktoś miał (naprawdę miał) depresje w przeszłości wcale nie oznacza automatycznie, że zaburzenie występujące tym razem również jest depresją.

Tym razem może przecież chodzić o hipomanię z drażliwością, stan mieszany, łagodne zaburzenia poznawcze lub nawet zespół abstynencyjny. Każdy z tych stanów chorobowych wiąże się z przeżywanym subiektywnie dyskomfortem, jednak przeżywanie dyskomfortu w żadnym wypadku nie jest tożsame z depresją, a nieprawidłowe rozpoznanie może mieć w takiej sytuacji poważne i przykre następstwa.

W ogóle przyjęcie, że dyskomfort to depresja jest naprawdę nieuzasadnione i znacznie częściej powoduje problemy, niż mogłoby się to wydawać…

Po szóste - Depresji nie należy rozpoznawać na życzenie (oczywiście na życzenie to nie znaczy życzeniowo, bo życzeniowo to na życzenie lekarza..).

Ponieważ, jak już kilka razy wspominałem, depresja jest obecnie rozpoznaniem popularnym, w praktyce stosunkowo często można się spotkać z pacjentami, którzy od razu na początku badania sami sobie rozpoznają depresję i zamiast mówić o objawach, które stały się przyczyna zgłoszenia do lekarza, proponują od razu rozwiązanie w postaci propozycji diagnozy.

Pacjenci mają oczywiście prawo tak postępować, ale lekarz nie powinien im ulegać. Zgłoszenie tego rodzaju propozycji przez pacjenta nie może być uznane ani za dowód występowania choroby, ani nawet za jakąkolwiek poszlakę – to jest tylko propozycja osoby chorej.

Po siódme - Depresji nie należy rozpoznawać ex juvantibus czyli na podstawie wyników leczenia.

Leki przeciwdepresyjne są obecnie stosowane w terapii wielu różnych dolegliwości. Podaje się je jako wspomagające środki przeciwbólowe, w leczeniu natręctw, lęków i fobii, a czasem nawet bez wyraźnego powodu – ot tak z bezradności.

W wielu sytuacjach takie leczenie bywa skuteczne, czasem nawet bardziej niż można by sądzić...

Można by na tej podstawie sądzić, że w takich sytuacjach mieliśmy w rzeczywistości do czynienia z jakąś formą (może maskowanej?) depresji. Nie jest to pogląd słuszny, lub może raczej – jedynie niekiedy jest to pogląd słuszny.

Przyczyną nieporozumienia jest, zdecydowanie myląca, tradycyjna nazwa „leki przeciwdepresyjne”. Środki należące do tak określanej grupy, zresztą mające bardzo wiele, zupełnie odmiennych od siebie, mechanizmów działania, w rzeczywistości wcale nie są specyficzne.

Innymi słowy wiele leków określanych jako przeciwdepresyjne mogłoby równie dobrze zostać zaliczonych choćby do „przeciwlękowych”. Stąd też na podstawie skuteczności działania leku przeciwdepresyjnego w żaden sposób nie można wnioskować, że leczona choroba była depresją (zwłaszcza jeśli nie stwierdzano żadnych objawów depresji!!). Ponadto należy również pamiętać o tym, że nie zawsze to, co wydaje się być efektem działania leku jest nim w rzeczywistości. Spektakularne poprawy stanu psychicznego na samym początku kuracji, często przez pacjentów wiązane z działaniem leku, mogą mieć charakter reakcji placebo. Poprawa może także być związana z faktem umieszczenia chorego w szpitalu i oderwania od problemów i zmartwień dnia codziennego.

Czyli – w sumie to jest zupełnie proste. Nie popełniając błędów i pamiętając jak nie robić dochodzimy wprost do celu. I nawet tym razem wyszło mi siedem kroków..

A mi się tak często nie udaje… Kurczaki…

 

 



tagi: depresja  proces diagnostyczny 

lukasz-swiecicki
26 lipca 2023 16:56
7     700    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

ArGut @lukasz-swiecicki
26 lipca 2023 17:33

Idzie doktor Łukasz za ciosem. Zadam więc pytanie a co z angielskim bias-em (w sensie nastawienia) bo to w metodach badawczych ważne chyba ?

W ogólności jak porównywać metodę badawczą doktora Łukasza do metody badawczej doktora Eugena, czy doktora Emila. Moje pytanie wynika z poznania metody badawczej testu terapeutycznego MMPI-2. Przeprowadzająca go osoba przed testem powiedziała, że test ma wysoką wrażliwość -> uchylenie się od 1% odpowiedzi MOŻE wpłynąć na nie miarodajną ocenę badanego. Po teście zaś opisała jakie wagi przypisuje się do tego co wynika z odpowiedzi na przeszło 500 pytań a  jakie do rozmowy z badanym (to mnie ZASKOCZYŁO). 

Wiem, że może proces diagnostyczny nie ten sam ale to jak wysoką wagę ma czynnik ludzki w porównaniu do narzędzia NO zrobił na mnie wrażenie.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki
26 lipca 2023 23:27

Zapamiętam nowy termin: kata-tymi-cznie.

... a może strofa ?

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

BaZowy @lukasz-swiecicki
27 lipca 2023 07:43

"badań dodatkowych (choćby morfologii krwi i hormonów tarczycy)"

a coś więcej, nie dużo ale konkretów, o jakich kluczowych parametrach tu mowa ?

zaloguj się by móc komentować

tomciob @lukasz-swiecicki
27 lipca 2023 10:13

Fajny tekst. Dałem plusa bo warto.

Świat zaburzeń psychicznych jest jednak bardzo skomplikowany. Niedawno zmarła Sinéad O'Connor - 4 x żonata, czwórka dzieci, samobójstwo 17-letniego syna, choroba afektywna dwubiegunowa (zdiagnozowana). Czy mogła mieć depresję? Pewnie tak, ale zapewne i dużo więcej.

Pacjent to jednak jakaś całość - gwiazda w konstelacji - i "czynników chorobotwórczych" mózgu, w życiu, może mieć co nie miara. Od słabej odporności owego mózgu w chwili urodzenia, po czynniki destabilizujące w różnych cmomentach życia. Zadbanie o "zdrowy mózg" to nie są żadne przelewki. A na końcu, oczywiście, powstaje pytanie o "bezpieczeństwo eschatologiczne" pacjenta, czyli emocje związane z jego wiarą. Moim zdaniem to w emocjach "chory mózg" czyni najwięcej spustoszenia.

Jak leczyć "chory mózg?" Czy tylko lekami? Trudną Pan wybrał specjalizację. Dziękuję za notkę lub felieton, jak kto woli.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @lukasz-swiecicki
27 lipca 2023 15:41

jest się nad czym zadumać

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @lukasz-swiecicki
27 lipca 2023 15:43

taka moja mała prośba:

czy może mógłby Pan coś napisać na temat Zespołu  Aspergera?

zaloguj się by móc komentować

ArGut @tomciob 27 lipca 2023 10:13
27 lipca 2023 15:59

Polecam kanał edukacyjny Instytutu Nęckiego na YT. Jest też sekcji nauronauka na kanale Copernicus Center.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować