-

lukasz-swiecicki

Jak można zapobiegać samobójstwom u dzieci?

Jak można zapobiegać samobójstwom u dzieci?

 

To dłuższy tekst, który podzieliłem na dwie części. Nie jest tak wesoło jak zwykle, ale są takie tematy, których się nie da na wesoło.

 

W bardziej pesymistycznej wersji pytanie postawione w tytule powinno brzmieć „Czy można zapobiegać samobójstwom?”. I odpowiedź, jeśli miałaby się ograniczyć do jednego słowa, brzmiałaby „można”, ale gdyby trzeba było ją rozszerzyć na przykład do dwóch słów to niestety mogłaby brzmieć „nie można”.

To oczywiście nie jest jakiś żart. Temat samobójstw nie jest zagadnieniem nasuwającym myśl o żartach. Po prostu udzielenie odpowiedzi jest niezwykle trudne i ostatecznie jedynie probabilistyczne, w tym sensie, że trudno będzie zweryfikować trafność odpowiedzi.

Czy rzeczywiście jest taki problem?

Każde samobójstwo jest problemem, choćby w tym sensie, że jest działaniem nieodwracalnym. Zamiast osoby żywej, której moglibyśmy pomóc, leczyć ją, objąć opieką, mamy osobę martwą z którą absolutnie nic nie możemy, na przykład jako lekarze psychiatrzy, zrobić.

Można powiedzieć, że to zbędny banał, a jednak prawdopodobnie znaczna większość ludzi, którzy myślą o samobójstwie czy też planują je, akurat tego aspektu nie bierze pod uwagę, albo myśli o tym bardzo niewiele. Są dane wskazujące na to, że szczególnie często podobny błąd myślowy może zachodzić u dzieci, które w znacznym stopniu wydają się nie rozumieć problemu nieodwracalności śmierci.

Chodzi mi szczególnie o nieodwracalność samobójstwa. Przeprowadziłem na ten temat niezliczoną ilość rozmów z potencjalnymi ofiarami i niezmiennie spotykałem się ze zdziwieniem, kiedy na zakończenie rozmowy mówiłem wyraźnie - „jeśli popełnisz samobójstwo nie będę ci już mógł w niczym pomóc”. Oczywiście mój rozmówca nie wyrażał swojego zdziwienia czy też niedowierzania - ale widziałem je wyraźnie na jego twarzy, często też zdziwienie było ujawniane między wierszami.

Każde więc samobójstwo jest problemem i mielibyśmy problem nawet wówczas, gdyby w skali całego kraju zdarzał się na przykład jeden taki przypadek rocznie (to oczywiście tylko przykład, skala czasu może być dowolna).

A jakie są liczby w rzeczywistości?

Przed pandemią popełniało samobójstwo w Polsce (cały czas piszę jedynie o tzw. samobójstwach dokonanych czyli takich, które zakończyły się śmiercią ofiary, to zupełnie co innego niż próby samobójcze) około 90 dzieci rocznie (osób w wieku 10-18 lat), po pandemii liczba ta zwiększyła się do około 140, a następnie (w ubiegłym roku) spadła do około 120.

Nie piszę dokładnie (cały czas mając głęboką i bolesną świadomość, że dla rodziny każdej z ofiar to właśnie było całe 100% i tyle!) ile było tych samobójstw, bo po prostu mam świadomość, że tego się nie da policzyć. Statystyki Policji różnią się od statystyk GUS. Nigdy nie znamy wszystkich przypadków (zawsze jest możliwość zakwalifikowania samobójstwa jako nieszczęśliwego wypadku, ale także, o czym trzeba pamiętać, odwrotnie!).

W każdym razie podane przeze mnie liczby oddają skalę wielkości. Z drugiej strony rocznie popełnia w Polsce samobójstwo około 6000 osób dorosłych. Nie chodzi w żadnym wypadku o jakiekolwiek porównywanie tych liczb, to nie ma żadnego sensu, chodzi jedynie o uchwycenie skali.

Biorąc pod uwagę częstość występowania zjawiska (mam na myśli samobójstwo u dzieci) to na przykład w USA jest to 0,79 przypadku na 1 milion dzieci. Czyli nie procent, nie promil, ale milionowa część procenta.

Jeszcze raz podkreślam, że nie podaję tych liczb po to, żeby w jakikolwiek sposób lekceważyć problem. Jednak warto zwrócić uwagę na istotne trudności badawcze i praktyczne związane z taką a nie inną liczebnością.

Po pierwsze jak widać zjawisko jest trudne do naukowego zbadania. Konieczne są badania bardzo dużych grup, ponieważ w grupach mniejszych z dużym prawdopodobieństwem problem nie wystąpi. Po prostu nie dojdzie do żadnego samobójstwa, które można by było zbadać.

Badane grupy muszą więc być naprawdę bardo duże, co niestety oznacza znaczne ograniczenia metodologiczne - wiele rzeczy trudno jest zbadać, jeśli mamy objąć badaniem setki tysięcy, a właściwie nawet miliony, osób. Chodzi przede wszystkim o możliwość uzyskania wystarczająco jednorodnej grupy do badania. Zawsze jest bardzo wiele czynników, które potencjalnie mogą mieć znaczenie, a którymi badane grupy mogą się różnić.

Nawet taki drobny (pozornie?) fakt, że awitaminoza witaminy D3 występuje częściej w grupie osób czarnoskórych i jest tym częstsza im ciemniejsza jest skóra badanej osoby, może mieć znaczenie, jeśli uwzględni się potencjalną rolę tej witaminy w patogenezie depresji (i niewątpliwą rolę depresji w patogenezie samobójstw!!).

Po drugie - trudno jest prowadzić badania przesiewowe całej populacji w celu ustalenia u kogo ryzyko samobójstwa jest naprawdę duże. Jest to co prawda możliwe technicznie, ale wątpliwe etycznie. Można się spodziewać, że niemal żaden z badanych przez nas pacjentów nie będzie w rzeczywistej grupie ryzyka. Mimo to z każdym badanym musielibyśmy problem samobójstwa omawiać!

Przypomina mi się w tym miejscu sytuacja, która miała miejsce podczas badania psychiatrycznego prowadzonego przez mojego mentora i nauczyciela psychiatrii profesora Stanisława Pużyńskiego. „Czy ma pani myśli samobójcze?” - zapytał profesor. „Nie miałam, ale właśnie mi pan nasunął” - odpowiedziała po namyśle pacjentka. Czy rzeczywiście doszło tu do zwiększenia ryzyka samobójczego, jak uznał profesor Pużyński, czy też był to rodzaj prowokacji intelektualnej ze strony pacjentki? Odpowiedź na takie pytanie jest naprawdę bardzo trudna.

Z punktu drugiego bezpośrednio wynika trzeci - nawet jeśli mielibyśmy dobry plan działania, to wobec kogo mamy te działania zastosować?



tagi: dzieci  samobójstwa  epidemiologia 

lukasz-swiecicki
24 października 2024 22:20
8     956    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Matka-Scypiona @lukasz-swiecicki
25 października 2024 06:12

Temat bardzo bardzo trudny i bolesny. Moje dwie koleżanki popełniły samobójstwo. Jedna z nich chorowała na dwubiegunówke. Ale wśród uczniów też mam samobójcę. Po kilku latach od wydarzenia rozmawiałam z Marka (zmieniłam imię)mamą.Jej syn był tak zdesperowany, żeby odejść stąd, że poszedł po kolejny pasek do spodni, bo poprzedni,na którym wisiał urwał się. I nie ma ludzi...czy ta niewyobrazalna desperacja w odebraniu sobie życia nie jest podyktowana nie tylko czynnikami chorobotwórczymi ale czesciej duchowymi? Czy zdają sobie sprawę z nieodwracalności decyzji? Pewnie nie, a może właśnie ta nieodwracalność jest kluczowa? 

Zbliża się listopad. Pamiętajmy w modlitwach o tych nieszczęśliwych ludziach, którzy jeszcze mogli by być wśród nas. Wieczny odpoczynek...

zaloguj się by móc komentować

BaZowy @lukasz-swiecicki
25 października 2024 09:24

Brawo. Widzę że Pan Profesor jednak cały czas się uczy i nawet wymienia poziom witaminy D3 jako składowy czynnik w diagnozie psychiatry. 

Może jeszcze zapozna się sie Pan Profesor z poniższą propozycją i nam ją zrecenzuje? Czy, uogólniając, nadmiar węglowodanów w diecie może mieć wpływ na stany zdrowia z domeny psychiatrii? Autorka tej książki - też psychiatra - twierdzi że tak. Robi to niezwykle delikatnie ale stanowczo. Czytając czuć że autorka jest wrażliwa na "stany psychuczne", nie ma tam pohukiwania ortodoksa. Polecam. Mogę pożyczyć.

https://braciarodzen.pl/produkt/ksiazka-zywnosc-ktora-leczy-umysl-dr-georgia-ede/

 

zaloguj się by móc komentować

Czarny @lukasz-swiecicki
25 października 2024 12:11

 

Ale samobójstwo zawsze jest ucieczką. Ucieczką doskonałą - możnaby powiedzieć, choć możnaby też powiedzieć - ucieczką fatalną. Jest też przejawem wolności, ostatnim niestety. Żeby uciec w ten sposób, w pierwszej kolejności należy obezwładnić nadzieję i cała kwestia właśnie na Niej, że tak powiem "wisi".

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @BaZowy 25 października 2024 09:24
25 października 2024 16:22

Dobrze, że Pana to poruszył. Cukier u dzieci to ADHD, zmiany nastrojów i nie wiem, czy nie atawizm intelektualny, a u dorosłych Alzheimer i demencja 

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @Matka-Scypiona 25 października 2024 06:12
26 października 2024 08:05

I nie ma ludzi...czy ta niewyobrazalna desperacja w odebraniu sobie życia nie jest podyktowana nie tylko czynnikami chorobotwórczymi ale czesciej duchowymi? Czy zdają sobie sprawę z nieodwracalności decyzji?

Przecież to jest retoryczne i tylko pytanie przecież. Człowiek, to ciało i dusza. Takie to proste, a tak skomplikowane jednak. A jakże pozornie. Dopóki tego się nie zrozumie, a każdy rozumie, tylko jeden mniej, inny bardziej, to potem mamy tych psychiatrów od nie wiem czego.

To jest podobne do tych tatuaży, tak teraz “odkopanych” z czasów pogańskich już wszędzie. Przecież to jest też nieodwracalne. I po co tak? Każdy na pewno widział któryś z tych filmów, gdzie jest scena potencjalnego samobójcy stojącego na skraju gzymsu dachu i chcącego zrobić ten krok, by się zabić. A okazuje się, że gdy podejdzie do niego inny człowiek i zaoferuje mu propozycję nie do odrzucenia, czyli swoją przyjaźń i serce i uczyni to kompletnie szczerze, nawet, jak w tym momencie to jest tylko jego umiejętność negocjacyjna, ten przyszły samobójca rezygnuje.

To oczywiście jest pierwszy krok do uratowania takich desperatów. Ale nie daj boże, że potem, ten niedoszły samobójca zobaczy, że ponownie został sam. A tak właśnie bywa bardzo często. Dostanie się w ręce właśnie jakichś psychiatrów i jemu podobnych i wejdzie w machinę leczenia. Czego? Przyjaźni, serca i miłości? To jest absurd. A wtedy już na pewno skoczy z tego dachu skutecznie. Co więc robić? Nie miejsce i czas, by tłumaczyć tak proste sprawy. Wystarczy przemyśleć to, o czym już napisałem. Odpowiedź nasunie się sama.

Nikt nie jest sam. Tylko o tym zapomina. Jutro jest niedziela. I przynajmniej w niedzielę bądźmy na mszy świętej. Ci, którzy jeszcze o tym nie wiedzą, powinni się o tym dowiedzieć właśnie. Nie pójdzie wtedy jeden z drugim do salonu tatuaży, czy innego fitness, ani też nie na ten gzyms na dachu, by skoczyć z niego w niebyt.

_________

zaloguj się by móc komentować

Traube @cbrengland 26 października 2024 08:05
26 października 2024 17:27

To bardzo uprzejme z Twojej strony, że się tak chętnie z panem profesorem dzielisz swoimi spostrzeżeniami. Domyślam się, że w odróżnieniu od niego, masz ogromną praktykę i doświadczenia z kontaktu z niedoszłymi samobójcami i z takimi, którym się pomóc nie udało. Miejmy nadzieję, że profesor skorzysta z Twoich światłych uwag. Choć  z drugiej strony można w to wątpić, skoro przez tyle lat nie zrozumiał tych mądrości. A to przecież, jak piszesz, takie proste! Ty się umów z panem profesorem. Jak będziesz w Polsce to odwiedzisz jego klinikę i pokażesz jemu i innym głupim psychiatrom, jak z potencjalnymi samobójcami rozmawiać. Zaoferować im przyjaźń i po sprawie!

zaloguj się by móc komentować

Traube @BaZowy 25 października 2024 09:24
26 października 2024 17:45

Eskimosi z Grenlandii z konieczności żywili się glównie zwierzęcym białkiem i tłuszczem. Teraz trochę więcej warzyw i owoców pewnie jedzą, ale nie sądzę, żeby tam dieta wegańska dominowała. Sprawdzałeś może jak się na Grenlandii statystyki samobójstw kształtują? Przy takiej diecie pewnie nie zdarzają się wcale, tak na zdrowy rozum. Z drugiej strony Somalijki, zwłaszcza w Europie, mają zwykle bardzo niski poziom witaminy D. Zakrywają szczelnie swoje ciała nawet w największe upały. A jakoś epidemii samobójstw wśród nich nie ma. To chyba nie jest jednak takie proste, tak mi się wydaje przynajmniej. 

zaloguj się by móc komentować

kr @BaZowy 25 października 2024 09:24
27 października 2024 22:46

Na temat diety w psychiatrii Pan Profesor wypowiadał się już, co najmniej raz. Proponuję zapoznać się.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować