-

lukasz-swiecicki

Jak kochamy psy?

Jak kochamy psy?

 

Przypuszczam, że wielu Czytelników już w tym miejscu mi przerwie, więc sam sobie przerwę, żeby Wam nie utrudniać.

Czy pytanie „jak” jest w tym przypadku w ogóle zasadne? I nie chodzi mi o to, że ktoś mógłby powiedzieć „kocham psy mniej niż koty”, a ktoś inny „kocham psy bardziej niż leniwe pierogi”. Takie odpowiedzi mogłyby paść, ale to jest według mnie druga linia rozważań. Po pierwsze chyba trzeba się zastanowić czy nasze uczucie do psów (o ile takie uczucie żywimy rzecz jasna) jest „miłością”.

Pytanie jest oczywiście z gatunku zupełnie morderczych i odpowiadać na nie strach. Jeśli przyjmiemy, że miłość nie jest jedynie emocją, zauroczeniem, zakochaniem, ale, i to nawet w większym i przeważającym stopniu, aktem myśli i woli polegającym na tym, że obiektowi miłości życzymy wszystkiego co w naszym przekonaniu jest dla niego najlepsze i najbardziej będzie mu służyć, to chyba nie można mieć wątpliwości, że przynajmniej niektórzy ludzie kochają psy taką właśnie miłością.

21 lutego 2021 znany działacz opozycji Jan Lityński zginął podczas próby ratowania swojego tonącego pod lodem psa. Jest to klasyczny przykład oddania swojego życia dla istoty, którą się kocha. Nie można deprecjonować takiej miłości, nawet jeśli uważa się, że miłość ludzi powinna być zastrzeżona wyłącznie dla ludzi. Pan Jan, którego znałem osobiście, z pewnością nie był jedyna w historii osobą, która oddała swoje życie ratując psa. To po prostu niedawny i bardzo wstrząsający przykład zachowania płynącego z miłości.

Przypuszczam, że są ludzie, którzy uważają, że nie powinno się obdarzać takim uczuciem zwierząt, ponieważ pierwszeństwo maja ludzie. Nie wiem jednak czy to jest rozsądny punkt widzenia. Nie ma zupełnie żadnego powodu, aby miłość do zwierzęcia wykluczała miłość do człowieka. Przypuszczam, że także w tym przypadku Jan Lityński mógłby służyć jako dobry przykład.

Nie widzę także powodów, aby wartościować miłość i mówić o uczuciach lepszych i gorszych. Wydaje mi się, że Świat nie cierpi na nadmiar miłości, ale na jej niedobór, więc każdy kawałeczek miłości zasługuje na docenienie i wielki szacunek. Takie jest moje zdanie w tej kwestii.

Wracam więc do pytania o to, jak my te psy kochamy, ponieważ uważam za pewne, że w ogóle je kochamy. Ja jestem w każdym razie w grupie kochających.

Do napisania tego felietonu skłoniła mnie pewna obserwacja (odkrywanie Ameryki, wyważanie otwartych drzwi i wynajdywanie prochu – to moja specjalność!!) – otóż psy (tak mamy na Cytadeli) chodzą na spacery z kobietami lub z mężczyznami. A niektóre z dziećmi płci obojga. Chadzają także psy z parami i grupami ludzi, ale to jest odrębne zjawisko, którym się tu zajmować nie będę.

Moja obserwacja dotyczy dokładnie rzecz biorąc tego, że inaczej sobie taki pies idzie na spacer z kobietą, a inaczej z mężczyzną. I to, moim zdaniem, nie zależy wcale od psa.

O tym jest właśnie ten felieton – o miłości kobiet i mężczyzn.

Oczywiście jest to tylko uproszczenie, ale większość kobiet (na Cytadeli, nie mam pojęcia jak jest u Was) trzyma swoje psy blisko, chętnie nawet na smyczy. Wyraźnie widać, że panie uważają, że najlepszą realizacją ich miłości jest opiekuńczość. Piesek nie powinien się spocić, ani ubłocić, no i nie mogą go gryźć te przeklęte kundle! Nawet jeśli jest to mała kobietka doczepiona do wielkiego molosa z pyskiem jak wiadro, to i tak jest głęboko przekonana, że zaraz przyjdzie jakiś ratlerek i zrobić krzywdę jej kochanemu misiowi. Ale ona go obroni!! Nawet przed nim samym, cóż zrobić!

Czy ja się z tej realizacji miłości śmieję? No właśnie, że nie! Dlatego to wszystko piszę, ponieważ dojrzałem do tego, żeby już się więcej nie śmiać z opiekuńczej miłości. Jasne, że jest to miłość redukująca wolność, ograniczająca, a także na dłuższą metę, potencjalnie prowadząca do mniejszej samodzielności, ale to jej nie przekreśla jako wartościowej i prawdziwej miłości.

Z drugiej strony są faceci. Ich psy latają nie wiadomo gdzie, cos wyżerają ze śmietników, robią „hau, hau” (pies sąsiada gonił mnie kiedyś po podwórku, schowałem się w wiacie śmietnikowej, żeby nie odgryzł mi tyłka – pies nie sąsiad. Po jakims czasie zajrzał tam tez sąsiad i spytał z radosną miną: „A co pan tak siedzi w tym śmietniku? Piesek zrobił hau, hau?”), straszą dzieci, brudzą się w błocie i w ogóle.

Ale to nie jest niedbalstwo! Po prostu realizacją męskiej miłości jest dawanie niezależności!

Ja też bym nosił Borysia na rękach (30kg!!), ale w moim pojęciu jest lepiej, żeby ugryzł go ratlerek niż żeby został ciapciakiem. I proszę jedynie kobiety o zrozumienie mojej miłości, której realizacją jest niezależność, tak jak ja rozumiem waszą miłość opiekuńczą.

Teraz będzie przejście na inna płaszczyznę. Uprzedzam od razu, że wcale nie stawiam znaku równości między miłością do psów i miłością do dzieci. Ale nie chodzi mi tu o jakiekolwiek wartościowanie. Może powiedzmy tak – uczucie do psów jest znacznie prostsze, bo i psy są prostsze od nas więc na tym przykładzie łatwiej wiele spraw zrozumieć. Mi łatwiej w każdym razie.

Wielu moich pacjentów zgłasza problem pod tytułem „ja i moja żona (i mój mąż) mamy całkowicie inna koncepcję wychowywania dzieci i to jest bardzo niedobrze”. W moim rankingu jest to jeden z dziesięciu największych problemów ludzkości, przynajmniej zdaniem tej ludzkości (inne przykładowe problemy to: nikt mnie nie kocha; to niesprawiedliwe; politycy to świnie; gdzie są moje pieniądze oraz czy mógłbym schudnąć i jeszcze kilka innych tego rodzaju; relacja z Bogiem nie mieści się w pierwszej dziesiątce..).

Wydaje mi się, że skarżący się w ten sposób wcale nie maja na myśli „koncepcji wychowawczych”. Powiedzmy sobie szczerze – ludzie nie mają żadnych koncepcji! Koncepcje są zupełnie nieporęczne. Ludzie mają różne rodzaje miłości.

I kiedy miłość opiekuńcza spotka się z miłością dającą niezależność, to okazuje się, że takie dziecko nie może być równocześnie czyściutkie i ubłocone. A wszyscy dziwią się niezmiernie, że pomysł, aby było ono czyste do polowy, a od połowy w błocie, nie podoba się żadnej ze stron, a nawet jest uważany za debilny. Tak, że wcale tu niełatwo o jakiś sensowny konsensus!!

Co w takim razie trzeba zrobić? Ja tam nie wiem, ja jestem tylko zwykłym psychiatrą. Jednak proponowałbym przynajmniej nie patrzenie na tę sprawę jako na jakiś straszny problem i koniec świata. Będzie dobrym początkiem, jeśli wyznawcy miłości opiekuńczej wyobrażą sobie trochę błotka na swoich istotkach, a miłośnicy niezależności niech sobie zwizualizują porządne mycie. Na początku dobrze byłoby zapewne zobaczyć nie tylko ograniczenia tego rodzaju miłości, do której nam najbliżej, ale i mocne strony tamtej drugiej miłości.

I to jest możliwe. Trening można zacząć od psa. Jeśli kochacie psy. Więc nie mówcie sobie (a przy okazji tez dzieciom, bo one głupie nie są!), że chodzi tu o jakieś koncepcje wychowawcze, tylko, że chodzi tu o różne rodzaje miłości, ale ponieważ wszystkie te miłości są miłościami, więc nie mogą prowadzić do złego. Bo by wtedy miłościami nie były.

I co powiecie pieskowi??



tagi: miłość  kobiety  psy  mężczyźni 

lukasz-swiecicki
30 września 2022 22:16
6     613    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

MarekBielany @lukasz-swiecicki
30 września 2022 22:46

a co od powiecie kotu?

 

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @MarekBielany 30 września 2022 22:46
1 października 2022 10:15

Z kotami to jest bardziej skomplikowane. Dlatego nie zaczynałem, bo bym nie skończył. Koty nie są z naszej planety.

zaloguj się by móc komentować

atelin @lukasz-swiecicki
1 października 2022 11:48

"Po pierwsze chyba trzeba się zastanowić czy nasze uczucie do psów (o ile takie uczucie żywimy rzecz jasna) jest „miłością”."

Jest miłością.

Ale trzeba pamiętać, że 40 tysięcy lat temu (albo jakoś tak) homo sapiens uzależnił od siebie wilka z zupełnie przyziemnych i praktycznych powodów. Ciekawe, że prawdziwa miłość do piesków ma dopiero 100 lat, a prawdziwa miłość piesków jest dużo starsza.

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @lukasz-swiecicki
1 października 2022 14:16

Przeprowadziliśmy się - żona i ja - na wieś po 74 latach mieszkania w Warszawie. Z nami przeprowadził się Szrek, niskopodłogowy kundel z powykrzywianymi - bardziej niż jak u jamnika - nogami i z zakręconym w literkę "e" ogonem, którego ja osobiście wybrałem ze schroniska.  Był kosmiczny.

No i skorzystaliśmy z okazji, że do psów sąsiadki zza płota przyjechał weterynarz i poprosiliśmy, aby zaszczepił także ukochaneg Szrekunia żony. Po wszystkim pan wterynarz zasiadł do wypełniania odpowiedniej dokumentacji, pisze, pisze, ale po chwili przerwał i spytał: -"Jaka maść?"  Spojrzał w dół na psa, spojrzenie jakoś długo przeciągnęło się w czasie, widziałem, że żona już coś chce powiedzieć, ale usłyszeliśmy:  -"Bury! Jest bury!"

Spojrzałem na żonę. Zbladła, uciekła ze wzrokiem...

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @lukasz-swiecicki
1 października 2022 14:32

Jak kochamy psy ? Bardzo :). 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki 1 października 2022 10:15
1 października 2022 22:36

Tak samo.

Ta planeta jest nasza.

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować