-

lukasz-swiecicki

Ja się (podobno!!) strasznie szybko załamuję!

Ja się (podobno!!!) strasznie szybko załamuję…

 

Trzeba zacząć od tego, że nie wolno (w zasadzie) mówić o tym, że cos tam „strasznie” się dzieje, i to nawet wtedy kiedy strasznie. Wtedy też nie wolno tak mówić, a nawet wtedy jeszcze bardziej.

Do końca nie wiem czemu tak jest. Wszyscy tak mówią. To znaczy ci wszyscy, którzy do mnie coś tam mówią. To znaczy głównie moi pacjenci mi tak mówią, bo kto by tam ze mna inny rozmawiał? A poza tym po co miałby rozmawiać, kiedy ja i tak rozmawiam w tym czasie z pacjentami. I jest jeszcze pytanie (to znaczy, ze ono zachodzi, to pytanie mianowicie), kiedy oni by ze mną mieli rozmawiać, ci inni ludzie, nie będący moimi pacjentami, jeśli ja cały czas jestem zajęty rozmawianiem właśnie z pacjentami!!

No po prostu szał jakiś. To też jest straszne i też tak nie wolno mówić, bo nie wolno z jakiegoś powodu mówić, ze cos jest straszne.

To, jak już sobie to wyjaśniliśmy, że nie wolno, to należy przyznać, że ja to się jednak strasznie szybko załamuję…

Na przykład dziś: gra Iga Świątek (to znacie pewnie? Taka polska tenisistka. Poza wszystkim najlepsza na Świecie, ale nie wszyscy się pewnie interesują tenisem… Swoją drogą nie wiem czym, jeśli nie tenisem, ale pewnie, że można. Na pewno nawet można, bo też mi tak ludzie mówią..).

Dobrze, w każdym razie gra Iga. I Iga, jak to ona, wygrywa, w zasadzie wygrywa przez większość czasu. Niemal przez cały czas. Ale przez chwilę, powiedzmy sobie to odważnie, bo już się ten mecz skończył, przez chwilę – ona nie wygrywa!!

To się zdarza. Zwłaszcza w tenisie, to się jednak zdarza. No i może jeszcze w życiu. Tak, w życiu to się też zdarza. Może nawet bardziej. Ale to potem poruszę ten temat.

Na razie jesteśmy przy meczu Igi Świątek z Beatriz Haddad Mają. Nie, nie sprawdzę czy dobrze napisałem. Może i niedobrze, ale i tak pewnie wiecie, że był taki mecz, bo to był półfinał Rolanda Garrosa. Nie, tego też nie sprawdzę. Bo na pewno wiecie, ze jest taki turniej. Jest we Francji. Od ponad 120 lat. I nie sprawdzę od jak dawna. Sami sobie to możecie sprawdzić. Ale w każdym razie długo.

Jak to na turniej, a zwłaszcza na Wielkim Szlemie, bo to jest taki turniej, są rozgrywki najpierw pierwszej rundy (to akurat Iga zwolniona, bo jest przecież pierwsza na liście! O tym już przecież pisałem!), potem drugiej, potem trzeciej, potem czwartej.. No i nie. Niespodzianka – potem jest ćwierćfinał, a nie piąta runda. To znaczy – to jest piąta runda, ale już w tym wypadku będzie się nazywała ćwierćfinał.

A w ćwierćfinale to nawet nie było się czym denerwować, bo grała Iga z Coco Gauff (tak jest! Nie sprawdzę pisowni!). A z Coco to raczej się Idze gra. To znaczy wygrała siedem pojedynków, a grały ze sobą tak z siedem razy. I, oczywiście, nie sprawdzę tej informacji. Czyli się nie denerwowałem.

Ale z Haddad Maią to już inna sprawa. Właściwie też się nie denerwowałem, bo wierzę w Igę, więc w zasadzie jakieś 25 minut się nie denerwowałem. Tylko potem, to już jednak się zdenerwowałem…

Ale chyba każdy by się zdenerwował, bo przecież nie znałem wyniku tego meczu!! Nie wiedziałem kto wygra. Tak więc sądziłem, że Iga może przegrać! Bo przecież mogła!

Dobrze, teraz, już kilkadziesiąt minut po rozegranym meczu, już wszyscy wiemy, że nie przegrała. Tylko, wręcz przeciwnie, wygrała! Wygrała i w sobotę zagra w finale. I może wygra, może przegra – ale tym to się będę denerwował w sobotę… Możliwe, że od rana, ale jednak w sobotę. Jutro mam spokój i nie mam najmniejszego zamiaru się denerwować!

Jak więc widać to na powyżej opisanym obrazku – ja się zasadniczo w ogóle nie denerwuję!!

W związku z tym również się nie załamuję. Nie. Bo nie mam powodu. Ostatecznie to jest tylko sport i nic się nie stanie, jeśli będziemy w jakichś rozgrywkach gorsi. Czasem my jesteśmy gorsi, czasem ci inni, co z nami grają… Po prostu takie jest życie.

Dlatego nie rozumiem w żadnym stopniu czemu moja Żona, a jest nią nadal od 40 lat ta sama osoba, imieniem Anita, więc nie rozumiem czemu Anita mówi, że ze mną nie można oglądać żadnego meczu, bo ja się (rzekomo!!) „od razu załamuję” i „strasznie marudzę”!!

Co więcej – tak samo mówi Kostek, mój syn, i to do tego stopnia, że przestał ze mną oglądać mecze!!!

No – to już widzicie, że ci dwoje zmówili się przeciwko mnie… Matka i syn. To się zdarza. Jest na ten temat obszerna literatura…

Natomiast ja się po prostu trochę denerwuję. Może trochę bardziej niż trochę. Może nawet bardzo się denerwuję… Może i tak. Ale przecież trzymam nerwy na wodzy i to nie ja walę głową w dywan i nie ja również podrywam się na równe nogi, a także nie ja krzyczę. I jeśli cos takiego się zdarzyło, w co wątpię, to musiałem mieć jakieś dobre powody i tyle..

Natomiast w życiu, w takim prawdziwym życiu, to jestem spokojny i dobrej myśli. Na przyszłość i w ogóle.

Tak że śmiało mogę mówić wszystkim pacjentom, bo zasadniczo, jak się już rzekło, z nikim innym tak dużo nie rozmawiam jak z nimi, mogę więc im mówić, żeby się nie denerwowali, bo wszystko będzie dobrze i tyle..

I to jest też informacja, której nie muszę i nie będę sprawdzał, bo tak po prostu jest i tyle.



tagi: kibicowanie  iga swiatek  tenis 

lukasz-swiecicki
8 czerwca 2023 22:54
0     519    2 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

zaloguj się by móc komentować