-

lukasz-swiecicki

Istota spowiedzi lub producent nadłamanych trzcin. Poprawione - poprzedni tekst zjadło...

Przepraszam - w poprzedniej wersji zjadło połowę tekstu. Wstawiam jeszcze raz.

 

Istota spowiedzi czyli Producent nadłamanych trzcin i wątłych knotków

Moja Siostra, Marysia, Osoba z zespołem Downa, o której sporo już pisałem, zmarła ponad trzy lata temu, nadal jednak żyje w naszych (Jej braci) wspomnieniach. Ostatnio rozmawiałem z Wojtkiem o tym, jak wiele spostrzeżeń Marysi nadal powtarzamy i jak dużo mają one dla nas sensu.
A moja Mama przypomniała mi historię Marysi na temat spowiedzi.
Marysia była osobą religijną. Religia miała dla Niej duże znaczenie. Mama miała jednak czasem wątpliwości, czy Marysia dobrze wszystko rozumie. Marysia świetnie wszystko rozumiała, ale ukrywała to, ze względu na szczególne poczucie humoru, a może z jakiegoś innego powodu?
Pewnego dnia Mama postanowiła spytać Marysię o spowiedź.  
Mama: Marysiu, czy ty byłaś u spowiedzi?
Marysia: Tak, kochanie ty moje (tak zwykle mówiła do Mamy).
M.: I jak było?
Mary: Bardzo dobrze, kochanie (Marysia zwykle zgrabnie unikała odpowiadania wprost).
M.: Ale jak się spowiadałaś?
Mary: Normalnie, kochanie (Marysia szła w zaparte - to była Jej specjalność).
M.: Czyli jak?
Mary: Pogłaskałam księdza po głowie.
M.: I to wszystko???
Mary: Nie, kochanie. (Po tych słowach Marysia definitywnie zamilkła..).
M.: To co jeszcze?
Mary: Powiedziałam, że będę się modlić za niego…
M.: A grzechy? Mówiłaś o grzechach?
Mary: Ale o takich rzeczach się nie mówi, kochanie…
M.: No ja na przykład mówię, że krzyczałam na męża.
Mary: Ale ja nie mam męża, kochanie…
Taka była - pogłaskała i powiedziała, że będzie się modlić. Wiem, że nie na tym polega spowiedź, ale czasem to tylko możemy dla siebie zrobić. Czy też może aż to?
Spowiedź to jest przecież wyznanie grzechów grzesznikowi przez grzesznika. A w przypadku osób z zespołem Downa to jednak zwykle raczej przez mniejszego grzesznika większemu. Z całym szacunkiem, z całym głaskaniem, z całą modlitwą.
Po opublikowaniu tego felietonu o spowiedzi i Marysi pojawiło się sporo komentarzy. Najostrzejszy pochodził od jednej z Czytelniczek – pani Danusi.
Cytuję wspomniany wpis:
 O nie!  Dla mnie wszelkie takie "sprawni inaczej", "widzący duszą", czy tak jak tutaj - "mądrzejsi od nas", to jest fałszywe, politycznie poprawne gadanie i zaklinanie rzeczywistości. A prawda jest brutalna, ale w obecnych czasach niepoprawna politycznie. A skoro osoby z ZD są Pani zdaniem tacy och, ach i tacy inteligentni, to czemu np nie wyszła Pani za mąż za mężczyznę z tą chorobą. A może Pani ma już dzieci. Chciałaby Pani mieć zięcia albo synową z zespołem Downa? No? Słucham!
[W komentarzu mowa o „pani”, bo to było nawiązanie do innego komentarza napisanego przez Czytelniczkę, nie zmieniałem, żeby zachować w pełni oryginał].
Mam dużo różnych odczuć i przemyśleń związanych z tym, co napisała pani Danuta. Przede wszystkim zupełnie się z panią  nie zgadzam. Poza tym ta wypowiedź  niepotrzebnie jest tak zaczepna i gniewna. Jednak z drugiej strony cieszę się, że taki komentarz został napisany i uważam, że sprawa osób niepełnosprawnych i ich pozycji społecznej jak najbardziej wymaga szerszego wyjaśnienia.
Podobnie jak pani Danuta jestem przeciwnikiem poprawności politycznej, zwłaszcza takiej, która polega na hipokryzji.
Jest mi bardzo ciężko na sercu, kiedy w Światowym Dniu Osób z Zespołem Downa, różni celebryci zakładają skarpetki nie do pary i mówią o tym jak bardzo takie osoby kochają. A następnego dnia idą na marsz, którego jednym z celów jest szerszy dostęp do możliwości usuwania ciąży, jeśli okaże się, że dziecko ma taki zespół. To jest dziwny rodzaj okazywania miłości i przywiązania. Nie rozumiem go i nie aprobuję.
Mój ostatni felieton jednak nie był w ten sposób poprawny politycznie. Przynajmniej zupełnie nie taka była moja intencja. Spróbuję to wyjaśnić.
Prorok Izajasz mówi o Bogu, że „nie przyszedł On złamać trzciny nadłamanej, ani zgasić knotek o nikłym płomyku”. Co to właściwie znaczy? Czy łatwo to zrozumieć?
Kiedyś myślałem, że tak. I myślałem, że rozumiem. Ale wcale nie i nie rozumiem.
Na pierwszy rzut oka jest to deklaracja dotycząca tego, że Bóg jest łagodny i delikatny. Jak widzi coś popsutego, to nie popsuje do końca, tylko będzie tak podtrzymywał. Niby miły facet po prostu. Ale..
Gdyby podejść do tej sprawy z ostrością i jednoznacznością takiego typu, jaki zaprezentowała pani Danuta, to musimy się spytać: A skąd się ta nadłamana trzcina właściwie wzięła?? A skąd ten knotek malutki?? Czy to przypadkiem nie Ty, Ojcze!, wyprodukowałeś te trzciny i knotki? A jak już je wesprzesz, to czy one się zrobią takie ładne i normalne? Czy będę się chciał z taką trzciną ożenić? I żeby knotek został moim zięciem??
Właśnie tu tkwi źródło błędu. Tyle tylko, że to nie Bóg popełnił błąd, ale raczej pani Danuta, choć oczywiście mogę się mylić i niech ostatecznie Bóg broni się sam, ale pozwolę sobie pokibicować.
Moim zdaniem Pan Bóg nie jest producentem nadłamanych trzcin, ani wytwórcą knotków. Innymi słowy to nie jest Jego zamysł, aby byli na Świecie ludzie, którym jest trudniej, którzy są w jakiś sposób upośledzeni itd.
I wcale nie chcę podawać łatwego tłumaczenia, że „to jest takie następstwo grzechu pierworodnego”, czyli, że to Adaś z Ewcią napaskudzili, a Pan tylko po nich sprząta. Nie lubię tego tłumaczenia i niezbyt w nie wierzę (może właśnie dlatego, że nie lubię, kto wie?).
Chcę tylko powiedzieć, że w Świecie, jaki znamy i jaki potrafimy zrozumieć, niestety konieczne jest występowanie osób mniej i bardziej zdolnych, mniej i bardziej utalentowanych, mniej i bardziej błyskotliwych czy jakich jeszcze! I to wcale nie z powodu pierworodnego błędu…
Po prostu jest nam bardzo, bardzo trudno wyobrazić sobie Świat całkowicie pozbawiony  współzawodnictwa. To nie chodzi o to, że szukamy gorszych, ale o to, że sami bardzo chcemy i musimy być lepsi. A za każdym razem kiedy my jesteśmy lepsi, to przecież ktoś musi być gorszy!! To jest proste jak dwa razy dwa!
Wydaje się pani, pani Danusiu, szaleństwem to co mówię? Bo trochę tak jest, ale jak mówił święty Paweł (i Boże broń, abym się przyrównywał, tylko rozumiem w jakim duchu to mówił) – „jeśli mam być szaleńcem, dobrze więc, będę nim”.
Nie chcę powiedzieć, że to my jesteśmy prawdziwymi twórcami osób z zespołem Downa. To nie my grzebaliśmy w ich chromosomach!
Ale TAK!!! Chcę to właśnie powiedzieć! Jesteśmy ich twórcami. W tym sensie, że nie potrafimy ich w NATURALNY sposób postrzegać jako osób ani lepszych, ani gorszych, ani ładniejszych, ani brzydszych, ani mądrzejszych, ani głupszych od nas. Nie potrafimy wyjść poza płaszczyznę wyścigu, rankingu, porównania.
Mówię to w pełni do siebie, czy też do tej pani, na której post pani Danusia odpowiedziała, ale też mówię do pani, pani Danusiu. Pani też nie potrafi. I ja nie potrafię. Społeczeństwo nie potrafi.
Zaznaczam jeszcze raz, że chodzi mi o odruchowe, naturalne postrzeganie. Jak się zmusimy to umiemy (to znaczy ja chyba umiem, a pani Danusia chyba nie, ale tak czy siak – ja też nie umiem naturalnie, od razu, tak jakbym tym oddychał!).
Odwagą i zaletą pani Danusi jest to, że się do tego w pełni przyznaje: „tak, porównuję i jestem z tego dumna!”. I tak!! To rzeczywiście jest wyjście poza poprawność polityczną. Tylko to nie jest wyjście w dobrą stronę.
Rozwiązanie problemu nie polega bowiem na tym, żeby powiedzieć: „Tak, biję się w piersi, moim zdaniem osoby z zespołem Downa są nieładne, głupie i zachowują się, jak to pani Danusia powiedziała –„niewłaściwie”.
Ale rozwiązanie tym bardziej nie polega na tym, żeby mówić sobie w duchu „Tak, te osoby są do niczego, ale trzeba im dawać fory, no bo tak nakazuje nam cywilizacja i Jezus Chrystus, więc choć uważam, że są okropne, to jednak będę mówił, że są super”.
Rozwiązanie proponowane przez panią Danutę jest niewłaściwe, ale przynajmniej szczere, dlatego w jakimś sensie je chwalę, tylko dlatego! A to drugie rozwiązanie  to obrzydliwa hipokryzja i, właśnie, głupia poprawność polityczna.
„No dobrze” – zapyta uważny Czytelnik, jeśli jeszcze mam tego Czytelnika – „a jaka jest twoja odpowiedź mądraliński profesorku za dyszkę??”.
No cóż. To dobre pytanie.
Bardzo mi się kiedyś spodobało, kiedy usłyszałem jak moja córka mówi do swojego męża: „Zawsze pamiętaj Kazik, że nie jesteś supermanem!!”. Chodziło o jakieś ryzykowne ćwiczenia fizyczne, bowiem Kazik jest najbardziej nieśmiertelną ze znanych mi osób i często tę cechę testuje. A jego żona się o niego martwi….
Ja jednak traktuję tę uwagę metaforycznie. „Pamiętaj profesorze Święcicki, że nie jesteś supermanem, wcale nie znasz odpowiedzi na wszystkie pytania”. Czyli memento mori innymi słowy…
A wracając do właściwego rozwiązania roli osób upośledzonych w życiu społecznym – nie znam odpowiedzi. Wiem, że obie wskazane przeze mnie są nietrafne i tego jestem pewien. Trafnej nie znam. Mam jakąś intuicję w tej sprawie.
Mam mianowicie przeczucie, że dobra odpowiedź jest bliska temu:
 „Nie jesteśmy na wyścigach. Nikt nie może wygrać, ani też przegrać, w tym sensie jaki jesteśmy w ogóle w stanie zrozumieć. Wszyscy mamy coś do zaoferowania. Wszyscy zupełnie bez wyjątku. Każdy jest obciążeniem dla wszystkich innych i jest też dla nich Darem. Może być darem, jeśli tego właśnie chce”.
A bez wyjątku, to znaczy, że bez wyjątku: i osoby w stanie śpiączki, i osoby głęboko upośledzone, i osoby, które się nie ruszają, nie mówią, których jakby wcale nie ma. Ale też takie osoby jak Putin, Stalin, Hitler. Wszyscy pełnimy jakąś rolę.
I dlatego właśnie przychodzi do nas Pan i nie łamie naszych trzcin i nie dusi knotków (MY sami jesteśmy ich producentami! MY po prostu).!!
Nie dlatego, że to jest łagodny safanduła, bo nim nie jest!!! To jest Pan Zastępów, Bóg Wszechmogący!!! Może nam powyrywać nogi z tyłków!! Ale nie zrobi tego, bo my wszyscy mamy znaczenie w Jego, choć nie w naszych, oczach.
Ja tego absolutnie nie rozumiem. I jestem o tym absolutnie przekonany. Ale nie jestem supermanem, więc pewnie pani nie przekonałem pani Danusiu?
Czy może tak?
P.S. A mój poprzedni felieton, to tak na wszelki wypadek wyjaśniam, nie nakłaniał do głaskania księży w konfesjonale. Chciałem tylko pokazać ten wkład Marysi w ludzką myśl, który potrafię zrozumieć. A że nie potrafię wiele zrozumieć, to i wyszło mi jak wyszło.

 

 



tagi: spowiedź  zespół downa  porównywanie się   nadłamana trzcina 

lukasz-swiecicki
23 kwietnia 2023 17:55
1     677    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

tomciob @lukasz-swiecicki
25 kwietnia 2023 12:02

Dobre, bardzo dobre. Dziękuję 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować