-

lukasz-swiecicki

Ile lat trzeba się znać ze sobą czyli Maciek żeni się z Magdą

Ile lat trzeba się znać ze sobą czyli Maciek żeni się z Magdą.

Oczywiście, że jak najbardziej, mógłby to być felieton o tym, że Magda wychodzi za Maćka.
Tyle tylko, że to Maciek jest moim chrześniakiem i bratankiem mojej Żony. Więc dlatego od Jego strony.
Z chrześniakami jest w ogóle dziwnie, a nawet trudno. Bo człowiek coś tam przysięga podczas chrztu.
Czasem się to potem nie bardzo pamięta, ale można sobie posłuchać na kolejnym chrzcie. Trudno od tego uciec, chyba że ktoś w ogóle nie chodzi do kościoła, co oczywiście też jest jak najbardziej możliwe.
W każdym razie przysięga się, że będzie się pomagało rodzicom dziecka wychować je w wierze.
To jest trudna przysięga, żeby nie powiedzieć, że nieco lekkomyślna. Zawiera bowiem pewne założenie, a właściwie nawet więcej niż jedno.
Główne i trudne założenie jest takie, że „rodzice tego dziecka” w ogóle będą je wychowywać w wierze. A co jeśli sami ją stracą i zmienią w związku z tym koncepcję?? Czy ojciec chrzestny, nomen omen, ma im zrobić wjazd na kwadrat, zabrać dziecko i wychowywać w wierze? A jeśli nie zrobi, bo ja na przykład ostatecznie się nie zdecydowałem, to złamał swoją przysięgę czy nie? Dla mnie to bardzo poważne pytanie.
Drugie, poboczne, założenie jest takie, że ten ojciec chrzestny (oczywiście matka chrzestna też!) utrzymuje z rodzicami dziecka bliskie relacje. Z moich doświadczeń wynika, że jest to naprawdę rzadkie. Nawet ludzie, którzy byli sobie bardzo bliscy z czasem zmieniają swoje życiowe wektory, jak powodziowe rzeki swoje koryta, i oddalają się od siebie, niekiedy bardzo, bardzo znacznie. Nie ma po prostu okazji do żadnego wychowania.
Na szczęście z Maćkiem nie miałem żadnych trudności tego rodzaju. Ze wszystkich moich chrześniaków, a kilku ich było, był chyba najmniej kłopotliwy. Był i nadal jest człowiekiem wierzącym, a jego Rodzice nadal są bliskimi dla mnie ludźmi. Tym razem miałem szczęście.
Ale z takim szczęściem też wiążą się kłopoty. Jutro jest ślub Maćka i Magdy i, zgodnie z moją tradycją, powinienem coś dla nich napisać, tymczasem okazuje się, że jak nie ma kłopotów (a ja z Maćkiem nigdy nie miałem), to nie za bardzo jest o czym pisać…
Tak mi się przez chwilę wydawało i nawet powiedziałem Żonie, że chyba sobie dam spokój z felietonami. Przezorna kobieta w ogóle tego nie skomentowała, a jedynie spojrzała na mnie spojrzeniem numer 6 z lekką modyfikacją (czyli dokładnie 6 B opus 17, w katalogu Święcickiego pozycja 56). To mi wystarczyło. Zwykle zresztą wystarcza.
Przypomniałem sobie, że ostatnio był u mnie pacjent, który skarżył się na to, że nie rozumieją się z dziewczyną zbyt dobrze, bo są ze sobą dopiero 7 lat, więc oczywiście na razie nie mogą się pobrać.
Pacjent był zdania, że jak najbardziej się pobiorą, jak tylko  poznają się lepiej i zapytał mnie ile ma jeszcze czekać….
W pierwszej chwili chciałem mu odpowiedzieć, że 40 lat powinno wystarczyć. My z Anitą jesteśmy po ślubie 41 lat 5 miesięcy i 11 dni i jako tako się już znamy. Czyli 40 lat to powinno być tak mniej więcej dobrze. Ale po chwili ugryzłem się w język i na razie nie powiedziałem nic.
W takich momentach, kiedy jeszcze nie wiem co powiedzieć, zaczynam robić notatki. Dlatego niektórzy pacjenci mają historie chorób po 140-150 stron…. Po prostu musiałem się zastanowić. A w ZUS o tym nie wiedzą i czytają! Dobrze, że ja w miarę ciekawie piszę…
Tym razem nic nie odpowiedziałem ponieważ uświadomiłem sobie, że istnieje także druga strona medalu.
Można się po prostu znać zbyt dobrze!!!
 Całkiem niedawno zdałem sobie sprawę, że to co sprawia mi w moim własnym małżeństwie największą trudność (obecnie) jest nadmierna znajomość mojej Żony. Nie tylko znam wszystkie Jej miny, nawet takie drobniuteńkie!, ale także cały język ciała. Potrafię czytać już nie chodu, postawy, ułożenia ramion, ale po prostu z małego palca…
No właśnie!!! Z małego palca. Ale czy naprawdę z Jej małego palca, czy ze swojego brudnego palca?? Czy ja to czytam, czy mi się wydaje? Czy widzę to w Niej czy w sobie, patrząc na Nią?
Takie są problemy dobrego małżeństwa po 40 latach i nie są to wcale sprawy małe, ani żartobliwe. Wręcz przeciwnie - często są to niemal sprawy życia lub śmierci, albo przynajmniej takimi się wydają.
Jaki z tego wniosek? Chyba taki, że to nie znajomość jest sprawą decydującą w związku. Co z tego, że znasz kogoś niewystarczająco dobrze? Jeśli alternatywą jest poznanie go zbyt dobrze, to lepiej pozostać na tym etapie. Ostatecznie znajomość można zawsze pogłębić, ale spłycić ją??? To bez szans.
Co zrozumiałeś tego już nie odrozumiesz, w każdym razie nie bez pomocy Alojzego Alzheimera (nawiasem mówiąc trudno się upewnić w Wikipedii w sprawie imienia, bo nazwisko tego niemieckiego patomorfologa jest używane niemal wyłącznie jako rzeczownik oznaczający otępienie; przy okazji dowiedziałem się, że doktorat pana Alojzego dotyczył histologii komórek wydzielających woskowinę w uszach! Miał facet talent do trzymających w napięciu tematów..).
Nie chodzi więc o to ile lat się znacie, ani o to, jak dużo o sobie wiecie. Ostatecznie najważniejsza jest Miłość.
I to jest, kurczaczki, odkrycie, do którego dążyłem. Wydawałoby się, że to zwykły truizm i naprawdę nic specjalnego. Może i tak. Ale czemu w takim razie tyle osób wydaje się dziś o tym nie pamiętać? Czemu chcą lepszego poznania? Większego zaufania? Większego mieszkania? Czy czego tam jeszcze.
Miłość wystarczy. A że ktoś nie wie czym ona jest? To już zupełnie inna sprawa. Trzeba się zatrzymać i rozejrzeć. Łatwiej ją zobaczyć niż opisać. O wiele łatwiej.   
Od Maćka i Magdy nie słyszałem niczego na temat ich wystarczającej lub niedostatecznej znajomości. Przyszli zaprosić na ślub i jakoś się nie zastanawiali czy znają się już wystarczająco długo. Po prostu kochają się wystarczająco mocno.
Trzymajcie tak dalej. Nie liczcie sobie lat, bo nie warto. Nie to jest ważne.



tagi: miłość  ślub  znajomość 

lukasz-swiecicki
20 września 2024 22:16
8     850    11 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

JK @lukasz-swiecicki
20 września 2024 22:57

Bomba!

zaloguj się by móc komentować

Tobiasz11 @lukasz-swiecicki
21 września 2024 09:39

Zmodyfikowane spojrzenie nr 6, mam nadzieje, ze oznaczalo ' ani mi sie waz'

Prosze pisac, to sa bombowe (JK) felietony.

zaloguj się by móc komentować

chlor @lukasz-swiecicki
21 września 2024 10:14

"Miłość wystarczy". Oczywiście, ale zwykle jej niema stąd chęć i potrzeba dłuższego poznania by nie kupować kota w worku. Związki tworzy najczęściej z jednej strony przywiązanie, z drugiej osaczenie (mające też przyjemne strony). To nie jest trwała podstawa, lepiej gdy choć jedno z dwojga kocha "naprawdę", a drugie to z radością akceptuje.

 

 

zaloguj się by móc komentować

ArGut @lukasz-swiecicki
21 września 2024 11:27

>Czy ojciec chrzestny, nomen omen, ma im zrobić wjazd na kwadrat, zabrać dziecko
>i wychowywać w wierze?

OCZYWIŚCIE ! Tyle, że ten wjazd na kwadrat to ma być NIEUSTANNE PODTRZYMYWANIE KONTAKTU a czasem NAWET RELACJI mimo czy nawet wbrew ego i takich tam, smeju beju.

Sytuacja jak moja, chyba już, nie rażąca w pewnym sensie zwyczajna, wygląda tak. Mam bratanka, tenże jest dzieckiem ... i jego dziewczyny. Oboje prezentują, bo trudno stwierdzić czy mają, podejście do wiary, czy tylko swojej wiary jak w zamieszczonym poniżej filmiku:

Choć oboje rodziców mojego bratanka miało chrzestnych. To nigdy chyba nie wjechali na kwadrat.

No i się okazało, że bratanek będzie ochrzczony. Pani ArGutowa wtedy się zastanawiała się po co? A ja z moją córką byliśmy zdziwieni jej podejściem, bo czy samodzielnie czy za czyjąś namową otworzyli mu jakieś drzwi ... I dzięki temu ani jego rodzice ani nikt inny nie musi się napinać, że normalnie możemy iść na mszę ... z ochrzszczonym. A tym bardziej rodzice chrzestni ...

>Nie chodzi więc o to ile lat się znacie, ani o to, jak dużo o sobie wiecie. Ostatecznie
>najważniejsza jest Miłość.

A co z pragnieniami i wyobrażeniami ... nie są częścią każdej osoby, z osobna ... Małżeństwo zawsze jest rodzajem poszukiwania ... mnie najbardziej odpowiada taki (temat rekolekcji):

„A skądże zresztą możesz wiedzieć, żono, że zbawisz twego męża? Albo czy jesteś pewien, mężu, że zbawisz twoją żonę” ( 1 Kor 7,16) – Boży plan na Małżeństwo.”

Choć przyznam to 3 lub 4 iteracja w moim podejściu.

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @Tobiasz11 21 września 2024 09:39
21 września 2024 12:29

Z lekką modyfikacją - tak. Dzięki wielkie.

zaloguj się by móc komentować


Alfatool @lukasz-swiecicki
22 września 2024 00:01

Leżąc w szpitalu że zdumieniem stwierdziłem, że w 100 % jestem w stanie rozpoznać moją żonę po dźwięku jej  kroków na korytarzu. Rzucenie w stronę drzwi "Cześć Słonko" zanim się otwarły uznawałem za kunszt nieporównywalny z rozpoznawaniem wina po zapachu korka. Bo takich gości może być w świecie kilku albo kilkunastu. Moją żonę po krokach poznam tylko ja. 

zaloguj się by móc komentować

kr @chlor 21 września 2024 10:14
22 września 2024 09:54

Radykalne i odważne stwierdzenie. Ale podobno tak właśnie jest albo prawie tak. Też mam takie informacje.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować