-

lukasz-swiecicki

Idziemy do kina

Idziemy do kina

 

Wydawałoby się, że nie ma o czym pisać - ludzie chodzą do kina i co z tego? A jednak..

My, to cały czas znaczy ja i Żona, nie byliśmy w kinie od czasu przed-pandemicznego… czyli to będzie już dobrze ponad trzy lata. A to jednak jest kawałek czasu, nawet w naszym, dość już długim, wspólnym życiu.

Czyli to jedna sprawa - długo nie byliśmy.

A druga, jest taka, że kino było dla nas zawsze ważne.

Jesteśmy ze sobą mniej więcej od wiosny 1977 czyli lekko licząc od 46 lat. Małżeństwem jesteśmy co prawda od 40, ale nawet w naszych bardzo zacofanych czasach nikt nie bronił parom narzeczeńskim wspólnych wyjść do kina.

Swoją drogą nie lubię komuny, nigdy nie lubiłem i nie mam żadnej potrzeby, żeby ją idealizować, ale mam wrażenie, że wielu młodych (względnie młodych, bo prawdziwych młodych to już raczej w ogóle nie obchodzi) ludzi nie zdaje sobie sprawy, że w schyłkowej komunie lat 70-tych, było bardzo dużo wolności. Oczywiście poza sprawami czysto politycznymi - porównując z obecnym czasem to naprawdę powiedziałbym, że to co nie zabronione po prostu było dozwolone.

To oczywiście wcale nie dotyczy chodzenia przez pary do kina, bo to wolno i teraz. Tak mi się po prostu przypomniało, nigdy nie ma czasu o tym napisać, a przecież to całkiem nieoczywista sprawa…

Więc po pierwsze od lat nie byliśmy, a po drugie kiedyś tak często chodziliśmy…

Pojawia się więc pytanie gdzie myśmy tak chodzili i na co?

Ja najbardziej pamiętam kino „Wiedza”, moim zdaniem na szóstym piętrze Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina. Anita pamięta to jakoś inaczej, czyli sytuacja jest taka jak zwykle.

Może to zresztą rzeczywiście nie było szóste tylko jakoś niżej? W internecie jak zwykle mnóstwo bardzo nieistotnych danych, ale tego piętra to znaleźć nie można.

A trzeba pamiętać, koniecznie!!, że w miarę upływu lat to te piętra jednak rosną. Anita na przykład mieszkała z rodzicami na ósmym piętrze i ja tam potrafiłem wbiec po schodach szybciej niż winda…

A teraz? No, teraz też bym doszedł do schodów. To znaczy do schodów na dole, na parterze, w tym czasie kiedy winda dojechałaby na 8 piętro. Czyli pewne podobieństwo jest z tym, że jednak bez przesady…

Na którym piętrze by ta „Wiedza” nie była, to z całą pewnością szło się tam po schodach. Nawet takich ciasnych i dusznych schodach. Ale z radością w sercu, bo film na pewno był dobry i taki, że go gdzie indziej po prostu nie było.

Dla mnie najbardziej pamiętny był „Rejs” Piwowskiego. Pewnie w czasie kiedy na nim byliśmy film miał jakieś 7-8 lat… Czyli jak na tamte czasy był nowiutki, prosto spod igły…

Dziś filmu sprzed 7-8 lat nie moglibyśmy pewnie zrozumieć bez dodatkowego wprowadzenia. Nie żartuję, obejrzeliśmy ostatnio (ale w telewizji rzecz jasna) jakiś polski serial sprzed 10 lat i nic nam się w nim nie zgadzało. Bardzo był nierealistyczny.

Natomiast „Rejs”, który jest filmem mocno absurdalnym (tak na spokojnie) wydawał nam się wówczas po prostu całkowicie realistyczny. Tak postrzegaliśmy rzeczywistość. Byliśmy na „Rejsie” pewnie sześć razy, może siedem, ale może i więcej. Chyba raczej więcej...

Film nie jest długi, a pamięć mieliśmy oboje bardzo dobrą (teraz oczywiście też mamy, tyle, że każde z nas pamięta co innego, ale to Żona pewnie tak złośliwie robi), więc można śmiało przypuścić, że znaliśmy wszystko całkowicie na pamięć. Zdecydowanie nam to nie przeszkadzało, a raczej pomagało w dobrej recepcji.

Wiedzieliśmy co będzie więc bardziej nam się podobało. Inżynier Mamoń na pewno by się z tym zgodził.

My chyba nie do końca uważaliśmy ten film za karykaturę polityczną, którą przecież był. Widzieliśmy raczej, tak mi się dziś wydaje, zupełnie realistyczny obraz otoczenia. A że było dziwnie? No bo przecież było..

Drugim filmem, który niezwykle dobrze zapamiętałem (i który według mnie widzieliśmy pięć lub sześć razy czyli trochę mniej niż Rejs) była „Opatrzność” Alaina Resnais. To już był w ogóle film bardzo nowy, bo kiedy go oglądaliśmy mógł mieć dosłownie rok!! To się prawie nie zdarzało.

Tak jak Rejs wydawał nam się niezwykle realistyczny, tak w Opatrzności ceniliśmy chyba głównie to, że była tak uroczo nierealistyczna!

Ja właściwie chodziłem na ten film tylko po to, żeby oglądać jak sir John Gielgud w pierwszym ujęciu mówi „damn, damn, damn”. Szczerze mówiąc to mi całkowicie wystarczyło.

Anita chodziła chyba dlatego, że ja bardzo chciałem. Zdaje mi się, że to nie był Jej ulubiony film, ale była prawdziwą, kochającą dziewczyną i narzeczoną. Tak jak obecnie jest kochającą Żoną. To jest zresztą inny temat i jest o tym kilka felietonów…

No a trzeci, zupełnie nie miałem świadomości, że jadę czysto chronologicznie, był „Stalker” Tarkowskiego. To już było tuż przed Solidarnością. W głowach nam się gotowało tak jak w tym filmie. Wszystko było dziwne, ale też znaczące. Niesamowite.

Na „Stalkera” zdążyliśmy chyba pójść najmniej razy. Ja bym głosował za tym, że byliśmy trzy-cztery razy, Anita pewnie by się nie zgodziła, więc nie pytam na wszelki wypadek.

Zanurzenie się Stalkera w Strefę było jak nasze zanurzenie w życie w tym czasie. Wszystko pasowało. Myślę, że oboje byliśmy zachwyceni, choć pewnie, jak to u nas zwykle, z innych zupełnie pozycji.

A jakoś tak w międzyczasie dopadł nas oczywiście „Człowiek z marmuru”, to na pewno jeszcze w Wiedzy i „Człowiek z żelaza” - to już raczej na różnego rodzaju projekcjach gdzieś na mieście, gdzie się tylko dało! I oczywiście dokumentalny film „Robotnicy”, który jakoś tak gładko przechodził od jednego „Człowieka” do drugiego….

Po Stanie Wojennym nic już nie miało być takie samo. Z bardzo różnych względów politycznych, ale też po prostu z naszych codziennych - chwilę później mieliśmy już czworo dzieci (czwórka w siedem lat, to jednak jest szybko dość) i zaczął się dla nas, jakże bogaty, czas filmów rysunkowych…

Też fajnych, ale jednak inaczej.

Tak czy owak - kino nie tylko istniało w naszym życiu, ale też, w swoim czasie, było niezwykle ważną tego życia częścią (zapomniałem o „Iluminacji” Zanussiego!!! Dla mnie film niezwykle ważny. Pojęcia nie mam już teraz czemu, ale kształtował mnie jakoś wówczas pan Krzysztof, którego zresztą dobrze znałem osobiście z Lasek).

A ostatnio to wszystko jakby umarło. Albo zamarło.

Zdziwiłem się więc mocno kiedy Anita powiedziała mi, że dziś idziemy do kina.

Nie wiem jeszcze na co. Ale za to wiem po co. To ważne.



tagi: kino  filmy  wspomnienia 

lukasz-swiecicki
13 października 2023 22:07
9     686    4 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

stanislaw-orda @lukasz-swiecicki
13 października 2023 22:30

o ile pamietam to kino "Wiedza" było na pierwszym (może najwyżej drugim) piętrze. Tyle,  że jeszcze wcześniej był tzw. wysoki parter do którego takze trzeba było dotrzeć po schodach

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @stanislaw-orda 13 października 2023 22:30
13 października 2023 22:56

No właśnie! Pewnie na drugim. Skąd mi się to szóste wzięło?

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @stanislaw-orda 13 października 2023 22:30
13 października 2023 23:03

czyli nie za wysoko.

 

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @MarekBielany 13 października 2023 23:03
14 października 2023 01:55

A "za wysoko" to ile by było?

zaloguj się by móc komentować


KOSSOBOR @lukasz-swiecicki
14 października 2023 18:30

"Stalker" tak. Człowiek pozostawał w jakimś dziwnym zawieszeniu... 

Ale potem dowiedziałam się, że Tarkowski na planie "Andrieja Rublowa" kazał o prostu spalić żywcem krowę /oblaną benzyną/ i w tyle miałam duchowość twórcy.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @KOSSOBOR 14 października 2023 18:30
14 października 2023 19:05

Ja często chodziłem na seanse w kinie "Wiedza".  Sporo ich zaliczyłem, ale najbardziej wrył mi się w pamięć obraz pokazany w filmie o tytule  "Johnny poszedł na wojnę" (reżyser: Dalton Trumbo).

https://pl.wikipedia.org/wiki/Johnny_poszed%C5%82_na_wojn%C4%99

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @stanislaw-orda 14 października 2023 19:05
14 października 2023 21:42

Przeczytałam streszczenie fabuły... /Nie znałam filmu./

Długo potem zobaczyłam skutki wojny w ZSRR - ludzkie kadawerki, bez rąk i nóg, poowijane bandażami. tylko oczy patrzyły nieprzytomnie. I nie była to fabuła filmu... 

https://magnifier.pl/los-inwalidow-ii-wojny-swiatowej-zsrr/

Skądinąd przypuszczałam, że tu ktoś posądzi mnie o bambizm. A ja pisałam o tym, że chromolę duchowość Tarkowskiego. I tyle.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki 14 października 2023 10:22
17 października 2023 23:34

Dotarliśmy do jedenastego.

A jest dwunaste ?

Chyba za wysoko.

 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować