-

lukasz-swiecicki

Epidemiologia i leczenie depresji

Epidemiologia

Zasadniczo nie lubię podawania danych epidemiologicznych, bo bardzo często mam wrażenie, że są one przytaczane po to, żeby epatować otoczenie tym, jaka ważna jest „moja choroba” czyli ta choroba, którą się zajmuję (ale też czasami ta, na którą choruję). Przypomina to postawę generał, który pracował w szpitalu, w którym leżał Yosarian z Paragrafu 22 [8]. Generał rozpoznawał u Yosariana zapalenie opon mózgowych. Co prawda, jak mówił, nie ma żadnych objawów tej choroby, ale to jedyna na której się znam… Mam wrażenie, że wielu autorów rozdziałów epidemiologicznych myśli dość podobnie. Rozumiem jednak, że niektórym taka wiedza jest potrzebna stąd też poniższy fragment tekstu..

Z danych publikowanych przez GUS wynika, że problem depresji dotyczy 16% dorosłych Polaków. Częstość występowania depresji, jak i stopień nasilenia objawów wzrastają wyraźnie od około 50 r.ż. [9]. Wskaźnik chorobowości dla zaburzeń nastroju i zaburzeń nerwicowych kształtował się na poziomie 1960/100 tys. ludności (leczeni w poradniach zdrowia psychicznego w 2013 r.) [10].

Badanie „Epidemiologia zaburzeń́ psychiatrycznych i dostępność́ psychiatrycznej opieki zdrowotnej EZOP – Polska” (EZOP) [11] to pierwsze ogólnopolskie badanie, w którym oszacowano rozpowszechnienie problemów psychicznych wśród Polaków. Badanie to przeprowadzono na reprezentatywnej grupie polskiego społeczeństwa w wieku od 18-64 lata. Zaburzenia nastroju i zaburzenia nerwicowe rozpoznawano łącznie u 13,1 % respondentów, oczywiście takie połączenie tych dwóch grup osób chorych jest dość mylące, w rzeczywistości chodzi tu o różne stany, ale autorzy zdecydowali się na taką formę przedstawienia wyników..

Można więc przyjąć, że problem ten dotyka ok. 5 mln mieszkańców Polski (niekoniecznie chodzi tu o problem depresji, bo, jak już wspomniałem, trochę nie wiadomo czemu dołączono do depresji zaburzenia lękowe). W badaniu tym oszacowano również rozpowszechnienie skarg depresyjnych (w tym objawów tj. jak stany obniżenia nastroju i aktywności, objawy unikania, przewlekły lęk, drażliwość́), które nie były wystarczające do ustalenia rozpoznania, ale, jak wiadomo, przekładają się na jakość́ życia i mogą zwiastować́ pojawienie się depresji. Stwierdzono, że powyższe objawy występują u 20–30% populacji, czyli mogą one dotyczyć blisko 8 mln osób w Polsce.

Nie jestem wielkim zwolennikiem takiego przedstawiania danych. Nie dlatego, że nie są rzetelne, bo wierzę, że są, ale raczej dlatego, że zamiast wskazywać na wagę problemu taka prezentacja danych może, jak mi się zdaje, prowadzić do jego lekceważenia. Przynajmniej ja, kiedy widzę takie wyliczenie, myślę sobie zwykle „eee, skoro „wszyscy” to mają, to już nie warto sobie tym zawracać głowy”.

Jeden z moich ulubionych bohaterów literackich – Kilgore Trout – stworzony przez Kurta Vonneguta, jechał kiedyś przez Stany Zjednoczone autostopem [13]. Wiozący go kierowca zaczął mu opowiadać o zanieczyszczeniu otoczenia i nadchodzącej katastrofie ekologicznej. Jaka była reakcja Trouta? Powiedział jedno z moich ulubionych, choć nieeleganckich i enigmatycznych zdań „Mobil gaz do dupy wlazł”… Co chciał powiedzieć Trout? Wcale nie miał na myśli, że go to wszystko nie obchodzi. Tylko, jeśli jest już tak beznadziejnie, to szkoda czasu na przejmowanie się, bo nic nie można zrobić. Tak samo myślę, kiedy ktoś mnie przekonuje, że „wszyscy” mają depresję. Skoro tak – to dajmy sobie spokój. Na szczęście wcale tak nie jest i depresja nie występuje tak często, jak mówią o tym różne raporty.

Warto także w tym miejscu przytoczyć dane dotyczące jednego z najważniejszych wskaźników z obszaru zdrowia psychicznego - współczynnika zgonów z powodu samobójstw. Wiadomo, że depresja jest jednym z najważniejszych czynników ryzyka samobójstwa (szacuje się, że ok. 80% ofiar samobójstw cierpiało na jakiś rodzaj depresji). Polska na tle krajów Unii Europejskiej należy do krajów o największej liczbie samobójstw w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców. Wskaźnik ten wynosi 16,6 (dla porównania w Niemczech: 9,2, a w dotkniętych kryzysem ekonomicznym Hiszpanii i Grecji odpowiednio: 5,1 i 3,8) [12].

Co ciekawe, ale także trudne do wyjaśnienia, choć częstość występowania depresji rośnie, częstość samobójstw w ostatnich latach systematycznie spada – przynajmniej w krajach europejskich. Jednym z wytłumaczeń, moim zdaniem całkiem prawdopodobnych, jest fakt powszechnego stosowania leków przeciwdepresyjnych. Czasem ma się wrażenie, że leki te są stosowane nieco na oślep, ale może jednak, przy takim strzelaniu seriami, dość niechcący trafia się w sam środek tarczy?

Leczenie

Skoro wspomniałem o lekach przeciwdepresyjnych, to pewnie czas na krótkie omówienie współczesnych metod leczenia depresji. Oczywiście nie mam zamiaru szczegółowo pisać jak się to robi, bo pewnie niewiele osób jest tym zainteresowanych, a poza tym zajęłoby to naprawdę bardzo dużo miejsca…

Patrząc na sprawę z lotu ptaka: nadal najważniejszą metodą leczenia depresji są leki, nazywane ogólnie rzecz biorąc przeciwdepresyjnymi (tak naprawdę niektóre inne też się nadają, ale to wyższa szkoła jazdy). Leki są najważniejsze, ale wcale nie jest to równoznaczne z tym, że są najskuteczniejsze. Taki twierdzenie byłoby dyskusyjne.

Prawdopodobnie najskuteczniejszą metodą leczenia depresji są elektrowstrząsy (EW). Ta metoda leczenia jest wizerunkowo bardzo słaba. Podobno w co najmniej 50 filmach nakręconych w Holywood przedstawiono EW jako metodę blisko powiązaną z torturami. Oczywiście najważniejszym z tych filmów był „Lot nad kukułczym gniazdem”. Główny bohater tego filmu został okaleczony i zabity z litości przez swojego przyjaciela. Prawie wszyscy, którzy widzieli film uważają, że przyczyna uszkodzenia były zabiegi EW. Problem w tym, że ani w filmie Formana, ani w książce Keseya nic takiego nie miało miejsca! W rzeczywistości McMurphy miał wykonaną lobotomię, która rzeczywiście była nieludzkim, okaleczającym zabiegiem (pomysłodawca dostał jednak za nią nagrodę Nobla..). Zabiegi EW miał wykonywane wcześniej i czuł się po nich bardzo dobrze, choć udawał, że coś mu się stało, żeby nastraszyć kolegów. Wystarczy uważnie obejrzeć film, aby się o tym przekonać. Niestety, jest już za późno, ponieważ zbyt wiele osób obejrzało film nieuważnie, a „odobejrzeć” się nie da…

Mimo, że i tak nikt w to nie uwierzy, wypada mi stwierdzić zdecydowanie jeszcze raz – zabiegi EW są bardzo bezpieczną i niezwykle skuteczna metodą leczenia depresji. Jeszcze raz chciałbym także zadeklarować, że gdybym kiedyś dostał depresji to będę prosił o wykonanie EW i to jak najszybciej. Chyba, że na skutek depresyjnych zaburzeń myślenia nie będę chciał wyzdrowieć, uznając, że nie zasłużyłem na to. Wówczas nie poproszę o EW.

Bardzo wiele osób pyta o pozycję psychoterapii w leczeniu depresji. Wydaje mi się, że bardzo często jest to jednak pytanie zastępcze. Pytający nie do końca interesują się psychoterapią, chcieliby raczej uniknąć innego leczenia, ponieważ uważają je za „bardziej zagrażające”. Jest to prawdopodobnie związane ze stygmatyzacją. Jakiekolwiek wizyty u psychiatry są nadal w odbiorze społecznym traktowane jako deprecjonujące i to bardzo. Wizyta u psychologa jest już niemal pozbawiona tego bagażu. Jednak niezwykle często jest tak, że osoby wskazujące na psychoterapię jako preferowaną przez siebie formę leczenia, w rzeczywistości nie wiedzą z czym wiąże się udział w psychoterapii. Sytuację bardzo dobrze oddaje satyryczny rysunek Raczkowskiego. Przed psychoterapeutą siedzi pacjent i mówi „jestem pozbawiony motywacji, nic nie sprawia mi przyjemności, na niczym mi nie zależy”, a psychoterapeuta odpowiada „mogę ci pomóc, ale musi ci naprawdę bardzo zależeć”… (cytat z pamięci, nie znalazłem tego rysunku). Na tym właśnie polega cały problem. Psychoterapia może się udać wtedy, kiedy leczonemu bardzo zależy, a w depresji, zwłaszcza głębszej, bardzo trudno zdobyć się na to, żeby zależało, albo nawet jest to całkowicie niemożliwe. W tej sytuacji pytanie o to czy psychoterapia jest lepsza niż leki, lub czy jest równie dobra jest pytaniem źle sformułowanym i nie pozwalającym na udzielenie sensownej odpowiedzi. Farmakoterapia i psychoterapia to dwa zupełnie inne procesy, przydatne na innych etapach przebiegu choroby i w zasadzie niewymienne – nie można dobrze i sensownie zamienić jednego z nich na drugi w żadną stronę. Jak mawiała jedna z moich nauczycielek zawodu, nieżyjąca już dr Krystyna Greń „jest czas rozmów i czas robienia zastrzyków w tyłek”. I taka jest prawda, nawet jeśli komuś się to niezbyt podoba. Jeśli ktoś jest odwodniony to najpiękniejsza opowieść o wodzie nie zastąpi ordynarnej kroplówki.

Piśmiennictwo (do wszystkich części o depresji)

  1. Marcinów M.: Historia polskiego szaleństwa. Słońce wśród czarnego nieba. Studium melancholii. Fundacja terytoria książki. Gdańsk 2017.
  2. Chwin S.: Samobójstwo jako doświadczenie wyobraźni. Wyd. Tytuł. Gdańsk – w moim egzemplarzu nie mogę znaleźć roku wydania, domyślam się, że 2016.
  3. Encyklopedyczny Słownik Psychiatrii. Red. Korzeniowski L., Pużyński S. PZWL. Warszawa 1986
  4. Pużyński S.: Depresje. PZWL. Warszawa 1988.
  5. Eksteins M. Święto wiosny. Zysk i ska. Poznań 2014
  6. Święcicki Ł., Ścińska A., Bzinkowska D., Torbiński J., Sienkiewicz-Jarosz H., Samochowiec J., Bieńkowski P.: Intensity and pleasantness of sucrose taste in patients with winter depression. Nutr Neuorsci. 2015 May;18(4):186-91. doi: 10.1179/1476830514Y.0000000115. Epub 2014 Mar 17.
  7. Sorsdahl K.R., Flisher A.J., Z Wilson, Stein D.J: Explanatory models of mental disorders and treatment practices among traditional healers in Mpumulanga, South Africa. Afr J Psychiat. 2010 Sep;13(4):284-90. doi: 10.4314/ajpsy.v13i4.61878
  8. Heller J. Paragraf 22. PIW. Warszawa 1975.
  9. GUS: „Stan zdrowia ludności Polski w 2014 roku”.
  10. GUS: „Zdrowie i ochrona zdrowia w 2014 roku”.
  11. Epidemiologia zaburzeń psychiatrycznych i dostęp do psychiatrycznej opieki zdrowotnej - EZOP Polska. red. J. Moskalewicz, A. Kiejna, W. Wojtyniuk, Instytut Psychiatrii i Neurologii, Warszawa, 2012, 111-124, 185-194.
  12. Suicide rates. Data by country. WHO, 2012
  13. Vonnegut K.: Śniadanie mistrzów. PIW 1977.
  14. Von Balthasar H.U.: Teologika. Tom I. s. 111. WAM. Kraków 2005.

 



tagi: depresja  leczenie 

lukasz-swiecicki
16 listopada 2021 15:55
8     946    15 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Magazynier @lukasz-swiecicki
16 listopada 2021 17:33

"Jest to prawdopodobnie związane ze stygmatyzacją. Jakiekolwiek wizyty u psychiatry są nadal w odbiorze społecznym traktowane jako deprecjonujące i to bardzo."

Tak. I ja mam bardzo dobry przykład z bliskiego otoczenia. Nie tylko deprecjonujące, ale i groźne. Bo jeśli pójdzie się do psychiatry to ryzykuje się chorobą psychiczną. Dosłownie. Przeskakiwanie chorób psychicznych jak wszy. To jest chyba problem nerwicowy. Czy może drażliwość? Na marginesie, zaskoczony jestem że drażliwość jest wstępem do depresji. Widzę ją w rodzinie i u siebie. 

Inny problem to ciemności zalegające wciąż nad Ziemią. I to niestety też polska ziemią. Nie lubię Żeromskiego i pewnie dlatego o wszystko go obwiniam, o to również, ale z drugiej strony nie daleko stąd od mitologii socjalistycznej/humanistycznej. Czarna legenda psychiatrów i psychiatrii to taka analogia do czarnej legendy inkwizycji. Inkwizycja sama sobie winna, bo przynajmniej w Hiszpanii była związana z gorliwą kolaboracją z interesami Habsburgów. Psychiatria też bo w 19 w., niech mnie pan poprawi jeśli przeginam, wynikała po prostu z zakochania w pozytywizmie, czyli w wierze w biologiczny i wszelaki determinizm. To miał być cudowny klucz do wszystkiego. Wystarczyło napisać Dobrego wojaka szwejka, Lot nad kukułczym gniazdem i Obłęd (Krzysztoń). I pozamiatane. Psychoanaliza i psychologowie z racji łatwości w żonglerce idealizmem mają po prostu lepsze wejście do środków propagandowego rażenia. Psychiatrzy "sami sobie winni", bo szkoda im czasu na pisanie propagandy, wolą poświęcić go konkretnemu człowiekowi. Czegoś jakby nakładka, ale nie depresyjna tylko pracoholiczna. Rzecz jasna to jest niesprawiedliwe tak pisać o nich, ale wyrażam tym sposobem mój szok. Mam zresztą nadzieję że mnie pan poprawi i że się okażę że się mylę.  

PS 1. Tym nie mniej gotów jestem szukać dojścia do JK i Lejba Fogelmana. A najpierw napisać scenariusz o duchowych peregrynacjach w rezultacie EW. Przynajmniej teraz w mojej fazie maniakalnej. 

PS 2. Bardzo pożyteczne są te pana teksty. Niby teoretyczne i niby tylko pozwalają nazwać sprawy. Ale nie wiem dlaczego to nazywanie jest ważne. Widziałem, takie mam wrażenie, bradykardię i bradyfrenię i dostałem na ich widok drażliwości/wstrząsu emocjonalnego. Zdaje że to były te dwie razem wzięte. A jednak choroby psychiczne potrafią przeskakiwać jak wszy.  

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @Magazynier 16 listopada 2021 17:33
16 listopada 2021 22:45

Nie chcę przynudzać, ale musi Pan ciut hamować.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @lukasz-swiecicki 16 listopada 2021 22:45
16 listopada 2021 23:17

Ależ skąd. Nie przynudza pan. Oczywiście że muszę się hamować.

zaloguj się by móc komentować

tadman @lukasz-swiecicki
16 listopada 2021 23:20

Autorze, żeby nie było tak minorowo to patrzę na najgorsze wskaźniki samobójstw w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców i tak w Europie:
Litwini - 31 przypadków, Słowenia - 22, Węgry - 22.
 

Na Węgrzech zanotowano 10% wzrost liczby samobójstw w roku 2020 w stosunku do poprzedniego i wiąże się to z pandemią, bo z reguły doroczne wahania zawierały się zwykle w granicach 2 - 3% rok do roku.
Jeśli idzie o liczbę samobójstw to przeważają mężczyźni i w przypadku Węgier wzrost wyraził się dodatkową liczbą 153 samobójstw mężczyzn i 3 kobiet.
Ogólnie rzecz biorąc, to śledząc dane  można dojść do wniosku, że stosunek liczby samobójstw wśród mężczyzn do liczby kobiet zawiera się w granicach od 5 : 1 do 3 : 1, w zależności od kraju.
Wynikałoby z tego, że mężczyźni nie za bardzo radzą sobie ze stresem, ze zmieniającymi się warunkami płacowymi, z odpowiedzialnością, z udźwignięciem roli żywiciela rodziny, ogólnie ze zmianami. W Słowenii zwiększoną ilość samobójstw wiąże się z nadużywaniem alkoholu, a np na Litwie ze stosunkowo dużym bezrobociem i utratą pracy. Znaczące są również dane dotyczące grup wiekowych, ale to wykracza poza zakres komentarza.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @lukasz-swiecicki 16 listopada 2021 22:45
16 listopada 2021 23:20

Czy jednak pan skomentuje coś z mojego wpisu? Choćby kwestię "winy" psychiatrii za jej niekorzystną pozycję propagandową. Jest o czym gadać. 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Magazynier 16 listopada 2021 23:20
17 listopada 2021 06:42

"Niekorzystną pozycję propagandową" mają też leki używane w psychiatrii. Nawet, jeśli wypisuje je nie-psychiatra i z innych wskazań. Nie sądzę, żeby psychiatrzy i psychiatria miały w tym jakikolwiek udział. Za to media, owszem, niemały.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Grzeralts 17 listopada 2021 06:42
17 listopada 2021 10:25

Leki podobno coraz lepsze. Tylko że dawkowanie jest dla przeciętnego pacjenta nieistniejącego. Trzeba dostosowywać do każdego indywidualnego, a do tego potrzebne są badania albo podpowiedź ze strony Anioła Stróża. Ale cóż jeśli ciąży nadal mitologia pozytywistyczna i szkolenie elity medycznej jako nowej służby dozorczej. 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @Magazynier 16 listopada 2021 23:20
17 listopada 2021 16:35

Ja bym skomentował, tylko nie do końca jarzę o co chodzi.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować