-

lukasz-swiecicki

Elizeusz czyli życie w niedoczasie

Elizeusz czyli życie w niedoczasie

22 lipca, czyli w samo święto E.Wedla (przypomnienie dla młodszych Czytelników – za komuny nazwano fabrykę czekolady Edwarda Wedla zakładami 22 lipca, to było takie komunistyczne święto świeckie, kiedy sobie komuniści świeckowali. Na złość wszyscy mówili na to święto – święto Wedla. wwNo i wielu ludziom już tak zostało, że kiedy widzą tę datę to myślą o Wedlu. Albo nawet o czekoladzie…), w każdym razie w samo południe dnia Wedla doszedłem do wniosku, że nie wytrzymam.

Z różnych względów, którym poświęcę inny tekst, w tym roku raczej nie mam urlopu. Ale za to mam bardzo dużo pracy. Na razie jednak pomyślałem, że nie wytrzymam fali tropikalnych upałów, które w młodości uznałbym najwyżej za przyjemne ciepełko, i razem z Żoną postanowiliśmy oddalić się z godnością do Końcewa, w samo serce Mazur.

Jeszcze przed wyjazdem Żona spontanicznie zaczęła mnie zapewniać, że wcale nie jedziemy się opiekować dziećmi (Leonem, Heniem i Franią) ponieważ dzieci z rodzicami wyjeżdżają do Warszawy, a my będziemy sami i będziemy się pomalutku nudzić. Czyli jak w starej piosence Rosiewicza – „nie pójdziesz Zenuś dziś do robotki”. Na szczęście nie zdążyłem się do tej myśli przywiązać zbyt mocno i kiedy okazało się, że owszem, wszyscy wyjeżdżają, ale dzieci akurat zostają, no bo przecież my będziemy – wcale się tym nie przejąłem. Zresztą nigdy nie przejmuję się opieką nad wnukami, bo to fajne zajęcie (już o tym sporo pisałem).

 

Wbrew pozorom nie jest to jednak wcale felieton z cyklu „Wnuki”… Okazało się, że wszystkie dzieci cierpią właśnie na bostonkę (taka choroba zakaźna, którą się jakoś nikt nie przejmuje, choć zawleczona do Polski całkiem niedawno..). A więc nie możemy pójść razem do kościoła. Poszliśmy więc z Żoną na mszę polową w Wierzbie, jeszcze w sobotę wieczorem. Dzięki temu miałem całą noc na przemyślenia. Bo czytanie z Drugiej Księgi Królewskiej, które wypada na dziś, jest mocno zagadkowe.

Dla tych, którzy jeszcze nie byli dziś w kościele – do proroka Elizeusza przyszedł jakiś gość z Baal-Szalisza i dał mu 20 chlebów (akurat były jęczmienne) i „świeże zboże w worku”. Nie napisano ile tego zboża było. W innych polskich tłumaczeniach też nie. Co najwyżej u Wujka zboże było w „biesadze”, a w Biblii Gdańskiej były to „kłosy niewykruszone”. Ale czy worek był pełen nie wiadomo, no i pewnie nie ma to znaczenia. Całym tym prowiantem w każdym razie nakarmił Elizeusz stu facetów, a coś tam im zostało jeszcze.

Przeczytałem to, w lekkiej adaptacji, Heniowi i Leonowi (Frania była obecna ciałem, ale nie była skupiona, więc jej nie liczę) i zapytałem, czy coś ich w tej historii dziwi? Henio zaproponował, że może te 20 chlebów na 100 facetów, ale Leon, bieglejszy w arytmetyce, policzył, że to jednak jeden chleb na pięć osób – może się nie przejedli, ale coś tam było (no dobrze, ja wiem i wy wiecie, że to nie były nasze chleby wiejskie tylko jakieś pity malutkie, ale i tak).

Leona bardziej zdziwiło co innego, a mnie muszę przyznać też. Co oni zrobili z tym ziarnem z worka, niezależnie od tego ile go tam w tym worku było?? Heniuś zaryzykował twierdzenie, że może mąkę. Ale my z Leonem wątpimy. Przecież to wszystko działo się szybko i zaraz potem liczył Elizeusz resztki. Gdzie by tam robili mąkę, zagniatali ciasto, piekli? A poza tym wyszedł by im chleb, a chleb to już mieli!

 

Przypomniałem sobie tę historię, kiedy król Dawid ze swoimi ludźmi szedł w szabas przez pole i wszyscy rwali kłosy i zjadali ziarno. Nie mam pojęcia o czasach biblijnych, ale może to był po prostu taki izraelski fast food? Nie masz czasu i jesz ziarna. Też dobrze.

 

Nasunęło mi to myśl o dziwacznym ubóstwieniu, jakie mamy obecnie dla robienia różnych rzeczy wolno. Właściwie przecież i ja i Żona wyjechaliśmy po to, żeby „zwolnić”. I wszyscy mędrcy od zdrowego życia każą nam ciągle zwalniać i zwalniać. A to naprawdę jest taka bezwzględna potrzeba??

Przecież miłość Chrystusa nas „przynagla”, a życie świętego Pawła było jak bieg, który chciał ukończyć, a nie jak spokojna przechadzka, a Chrystus czy nie mówił, że nie może się doczekać? A może właśnie to nam mówi Elizeusz – żeby nie czekać, zjeść to ziarno, nie robić mąki, ruszać do roboty? Szkoda czasu na marnowanie czasu.

W tym momencie wybiegłem z domu z Borysiem, przebiegłem 3 kilometry, następnie wróciłem, złapałem rower, wsadziłem Franie do przyczepki i pojechałem do Niedźwiedziego Rogu po lody, wróciłem, wpisałem kody z patyczków do internetu (patrz felieton o lodach nad morzem – ta sama historia), napisałem ten felieton, podczas pisania strzelając z łuku i rozwiązując quiz sportowy z Leonem.

Dziękuję Elizeuszowi i facetowi z Baal-Szalisza. Nie ma co zwalniać jeśli można przyspieszyć!

Z drugiej jednak strony w dzisiejszej Ewangelii Chrystus dzielił ryby, a nie ziarno. A z rybami to jednak lepiej się nie spieszyć, ze względu na ości. Trudna jest ta nauka..

 



tagi: elizeusz  niedoczas 

lukasz-swiecicki
13 października 2021 22:49
6     1149    11 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Grzeralts @lukasz-swiecicki
14 października 2021 08:22

Mogli z tego ziarna zrobić piwo ;) 

zaloguj się by móc komentować

Tobiasz11 @lukasz-swiecicki
14 października 2021 08:43

Moja kochana babcia mawiała ' jak się spieszy to się diabeł cieszy'

zaloguj się by móc komentować

Zyszko @lukasz-swiecicki
14 października 2021 08:46

Mnie biblijne bieganie kojarzy się z ogromną radością, np. tą opisaną w z Pieśni nad pieśniami

Cicho! Ukochany mój! Oto on! Oto nadchodzi! Biegnie przez góry, skacze po pagórkach.

...

Biegnij, miły mój, bądź podobny do gazeli lub do młodego jelenia na górach  balsamowych drzew

ect.

Za dzieciaka u babci biegaliśmy samopas po polach i chrupaliśmy pszenicę z kłosów. Nie wiem czy to zdrowe, ale na chwilę zapychało brzuch.

 

zaloguj się by móc komentować

tadman @Zyszko 14 października 2021 08:46
14 października 2021 08:56

Technika podpatrzona: brało się dość dojrzały kłos między dłonie i zacierało się dłonie, a potem zmuchiwało się plewy. Niedojrzały kłos wymagał skubania.

zaloguj się by móc komentować

fermusz @lukasz-swiecicki
14 października 2021 15:46

"Przypomniałem sobie tę historię, kiedy król Dawid ze swoimi ludźmi szedł w szabas przez pole i wszyscy rwali kłosy i zjadali ziarno."

Jezus ze swoimi uczniami!

zaloguj się by móc komentować

atelin @fermusz 14 października 2021 15:46
15 października 2021 09:38

Też tak robiłem, miałem sraczkę, ale żyję.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować