-

lukasz-swiecicki

"Ekspert" od depresji ogląda mecz tenisowy nocą

„Ekspert” od depresji ogląda mecz tenisowy nocą.

 

Czasem jest tak, że zaczynam pisać felieton z jakąś jedną, malutką myślą, mając nadzieję, że ona sobie potem jakoś urośnie. I zwykle jakoś rośnie.

Ale niekiedy, tak jest rzadziej, zaczynam pisać już z wielkim natłokiem różnych myśli, mając nadzieję, że się uporządkują. I tu, to już różnie bywa. A dziś jest ta druga sytuacja. No więc – w imię Boże.

Wczoraj był Światowy Dzień Walki z Depresją, czy jak on się tam nazywa, w każdym razie chyba o to tu chodzi, że jest depresja i walczymy z nią. Albo chcielibyśmy walczyć, ale nie wiemy z czym. Albo uważamy, że nie ma z czym walczyć. Albo myślimy, że to bzdury. Taki to jest dzień.

Z okazji tego dnia jestem proszony jako Ekspert, żebym się wypowiedział. Ale najbardziej to ja mam ochotę się wypowiedzieć, że wcale nie jestem takim ekspertem, za jakiego, być może, wiele osób mnie uważa. I zawsze próbuję to powiedzieć, ale to, zdaniem pytających dziennikarzy, nie jest specjalnie ważna wiadomość, albo to nawet w ogóle nie jest wiadomość, a raczej jest to anty-wiadomość, bo nie po to dziennikarz zaprasza na rozmowę z ekspertem, żeby ten ekspert potem marudził, że on ekspertem nie jest i tracił czas.

Jakby się pan redaktor umówił na wywiad z prezydentem Bidenem, to by nie chciał się dowiedzieć, że pan prezydent to właściwie uważa się za wiceprezydenta. Albo jakby była rozmowa z Robertem Lewandowskim, to wcale nie chcemy się dowiedzieć, że on się uważa za Jakuba Błaszczykowskiego. Uważaj co chcesz, ale mów jak ekspert albo odejdź. Takie jest przesłanie. I jest w tym jakaś racja. Więc mówię jak ekspert i odchodzę.

Jednak w efekcie mój dyskomfort narasta. Żeby sprawę rozwiązać postanowiłem zadać sobie pytanie sam, sam sobie na nie odpowiedzieć i potem opublikować odpowiedzi. Przymusić do czytania już nie mogę, i dobrze mi tak.

Tylko teraz – co ja mam właściwie odpowiedzieć na pytanie „Czemu uważa pan, no dobra powiem do siebie – panie profesorze – co mi szkodzi? – czemu uważa pan, panie profesorze, że nie jest pan ekspertem od depresji? Przecież się nią pan ciągle zajmuje! Śni pan o niej! Pisze pan o niej! Leczy pan ją! Czy to jest z pana strony taka fałszywa skromność? Taka kokieteria i prowokacja? Czy też się pan asekuruje, bo się pan nie przygotował?”.

Wiem, że nic z tych rzeczy. Dobrze to wiem. Ale jak to wyjaśnić?

Nieoczekiwanie z pomocą przyszły Barbora Krejcikova i Aryna Sabalenka – znane tenisistki. Panie spotkały się wczoraj w ramach turnieju w Dubaju (WTA 1000 więc nie w kij dmuchał) i, nieoczekiwanie, Krejcikova wygrała, choć Sabalenka wydawała się mieć licencję na wygrywanie, jakby pewnie powiedział dziennikarz sportowy (a może by nawet powiedział „licencję na zabijanie” po sportowi dziennikarze nie wahają się użyć żadnej metafory, a ich czytelnicy są gotowi na wszystko! Wiem – sam jestem ich czytelnikiem i perwersyjnym miłośnikiem ich straszliwego stylu…).

O zwycięstwie Czeszki (tak by powiedział każdy sportowy dziennikarz!) dowiedziałem się z czegoś co podobno powinno się nazywać „media społecznościowe”. Nie cierpię tej drętwej nazwy. No w każdym razie przeczytałem sobie na fejsie.. I dopiero wtedy zapragnąłem obejrzeć ten mecz…

Myślicie, że to dziwne, że chcę oglądać mecz, który już się skończył i którego wynik znam? To jest rzeczywiście dość dziwne, bo główną zaletą oglądania sportu w telewizji, a w telewizji warto oglądać wyłącznie sport! (i prognozę pogody) jest to, że wszystko jest na żywo i że są niespodzianki. Dla mnie jednak, w przypadku tenisa!!, wcale tak nie jest.

To znaczy owszem, wynik jest bardzo ważny, ale często oglądam zupełnie nie po to. Bardzo interesuje mnie język ciała tenisistów, w tym wypadku tenisistek – a łatwiej się na tym skupić, jeśli zna się wynik.

Przyznam, że nie lubię pani Sabalenki. Nie jako osoby, bo przecież w ogóle jej nie znam, ale nie lubię jej na korcie. Mam wrażenie, że gra siłowo, nieładnie. Lubię natomiast Krejcikovą z tym jej mięciutkim półwolejem, drajwem czy co to właściwie jest… No więc obowiązkowo oglądałem, choć była już noc, a atmosfera domowa była niesprzyjająca…

Może właśnie dlatego, że noc, atmosfera i ściszony dźwięk pomyślałem sobie, że z moimi umiejętnościami w sprawie depresji jest podobnie jak z umiejętnościami tenisisty. Nawet porównam się do dobrego tenisisty. To znaczy bez przesady – nie liga światowa, ale profesjonalista na pewno.

Taki tenisista zna oczywiście zasady, wie jak się gra i ma duży zasób różnych zagrań. Umie tak i tak, z tej i z tamtej strony. Umie wykorzystać słabość rywala. Gra taktycznie i strategicznie. A jednak prędzej czy później przegra. Każdy prędzej czy później przegrywa.

A to jest tenis. Nie ma dogrywek, nie ma remisów, nie ma miejsc w grupie. Przegrywasz i nie ma cię! Nawet jak masz super ranking.

Moim przeciwnikiem jest depresja. Jestem przygotowany do meczu. Znam przeciwnika. Znam mnóstwo i coraz więcej sposobów walki. I co pewien czas przegrywam. Dlatego właśnie nie śmiałbym się nazwać ekspertem. Powiedziałbym raczej, że jestem „depresistą”.

Umiem dobrze grać, ale co pewien czas bardzo boleśnie przegrywam. Widzę piłkę, ale nie dam rady już do niej dobiec.

Tenis jest strasznie samotnym sportem. Nie można nawet zagadać do trenera. I za wszystko ostatecznie się odpowiada.

Zresztą – nie znam się na tenisie. A Iga znowu wygrała. Wspaniała z niej zawodniczka. Ale przecież nie jest Ekspertem.

Miało być więcej o depresji. Ostatecznie nie wyszło, więc zaraz jak tylko znajdę chwilę czasu wracam do tematu. Bo tak naprawdę chciałem o istocie depresji, samej istocie, tylko, żeby nikt nie myślał, że powiem to z pozycji eksperta. Nie jestem nim.

Jestem depresistą i to seniorem…

 



tagi: depresja  ekspert  tenis 

lukasz-swiecicki
24 lutego 2023 16:56
12     897    4 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

chlor @lukasz-swiecicki
24 lutego 2023 18:33

Od pewnego czasu ekspert to specjalnie dobrany człowiek, który już absolutnie nie musi być specem od konkretnej dziedziny. Musi tylko wiedzieć co i jak ma mówić. Często "ekspert" oznaczane jest jako stanowisko i zawód.

Czytałem fajną książkę amerykańskiego autora o życiu tamtejszych uczelni. Tam kiepski absolwent dziwnego wydziału nie wiedział gdzie znajdzie jakąś pracę, ale zaproponowano mu wyszkolenie na eksperta od ekonomii. Szkolenie miało odbyć się w Nowej Zelandii, bo tam są świetne pola golfowe. Po szkoleniu miał jako ekspert doradzać krajom afrykańskim albo w Europie Wschodniej.

Pan jest jeszcze ekspertem z poprzedniej epoki eksperckiej.

 

zaloguj się by móc komentować

valser @lukasz-swiecicki
24 lutego 2023 21:08

Jestem ciekaw czy z panskiej perspektywy "depresisty" zna pan przypadki ludzi prezentujacych pelnoobjawowa depresje i wyszli z tego sami. Bez pomocy "chemicznych stymulatorow nastroju", terapii, fachowej pomocy "depresistow"?

Jako negacjonista depresji "z zalozen nieuzasadnionych" i z wyboru, ktora stanowi czesc mojej profilaktyki antydepresyjnej, biore pod uwage, ze mozna prezentowac symptomy, chociaz nie mozna przeciez zachorowac na chorobe, ktorej nie ma. No, a jesli juz pojawiaja sie jakies symptomy (np. spowolnienie psychoruchowe - uwielbiam ten marker), to przeciez nie kazda goraczka jest od razu symptomem covida?

Bylem lata temu na wakacjach u mojego kolegi, ktory z dnia na dzien nie byl w stanie zamienic nawet jednego zdania z kimkolwiek i wiekszosc dnia spedzal bez celu w lozku. Wychodzil tylko do toalety i cos w milczeniu poprzezuwac. Wyladowal w szpitalu. Wychodzil z tego kilka miesiecy. Dzisiaj wyglada na normalnie funkcjonujacego, ale chyba bierze jakies stymulatory.

Bylem tym lekko zszokowany i przestraszony, bo znalem go jako zorganizowanego i energicznego czlowieka.

Taka mysl mnie naszla, ze jesli depresja istnieje jako jednostka chorobowa, to raczej ciezko bedzie to leczyc jak grype - czosnkiem lub aspiryna, lub po prostu "odpoczac" i tydzien wylezec. Mam rowniez podejrzenia, ze jednak nie da sie tego zasypac samemu. Pisze "zasypac", bo depresja (jesli jest) to bedzie przypominac wygenerowany "dol". Kojarzyc sie bedzie z proznia, pustka, nieobecnoscia, brakiem.

Mam takie przeczucie, ze depresja lubi sie skradaci zakradac. A jak juz jest w pelnym wymarze, to reakcja na nia bywa zdziwienie.

 

 

 

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @valser 24 lutego 2023 21:08
24 lutego 2023 21:14

Tak, dużo trafnych intuicji! Mniej więcej o tym mam właśnie zamiar pisać. To znaczy tym razem miałem zamair, ale te dziewczyny zaczęły grać w tenisa i się rozproszyłem..

zaloguj się by móc komentować

valser @lukasz-swiecicki 24 lutego 2023 21:14
24 lutego 2023 22:24

Dla mnie ta historia o dziewczynach grajacych w tenisa sygnalizuje wiecej niz jakis lopatologicznie wylozony punkt widzenia.

W ogole sport, tenis w szczegolnosci, gdzie mozna wygrac wiecej pojedynczych pilek niz przeciwnik i przegrac caly mecz pokazuje pewien paradoks, ktory dosyc czesto pojawia sie w zyciu. W skrocie to mozna zamknac w formule "wygral, ale przegral". Wszystko zrobil jak trzeba i przestrzelil temat. Zyl zdrowo i jak trzeba, ale na nic sie to nie zdalo. Zachorowal. Chcial dobrze, a nawet za dobrze i osiagnal efekty odwrotne do zamierzonych. 

Mnie psychologia interesuje ze wzgledu na zagadnienie formy psychicznej, bez ktorej sukces w sporcie jest wlasciwie niemozliwy. Tu istnieje tyle roznych madrych, ale i czasami przeczacych sobie regul, ze zastosowanie ich wszytkich na raz jest prosta droga do kleski, tak samo jak nadmierne przywiazanie sie do tych, ktore kiedys tam pomogly w osiagnieciu zaplanowanych rezultatow.

W kazdym razie, ja setki przykladow wybitnych sportowcow, ktorzy bedac w wysokiej formie fizycznej, zdecydowali sie zakonczyc uprawianie sportu wyczynowo, bo nie potrafili juz znalezc psychicznej sily i motywacji. stracili frajde i wypalili sie emocjonalnie i psychicznie.

Ciakwa jest historia Gianluigi Buffona, ktory mial w swojej karierze czarne dni naznaczone depresja i z tego wyszedl. Dzis ma 46 lat i dwa lata nowego kontraktu z Parma. Wyglada ze z tego wyszedl.

https://www.youtube.com/watch?v=89KdxJomDzg&t

zaloguj się by móc komentować

ArGut @lukasz-swiecicki
25 lutego 2023 04:05

Pani Argutowa będąc specjalistą diabetologiem czaso zastanawia się co świętuje światowy dzień cukrzycy ? Czy można w tym dniu zjadać pączki czy inne ciastka z tej okazji. No i czy to diabetycy głównie powinni jeść świętując.

Z pomocą przychodzą pewne mądrości, tam jak byk stoi - grzeszący niech wpadną w ręce lekarzy.

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @ArGut 25 lutego 2023 04:05
25 lutego 2023 08:51

Jeden z moich starszych kolegów spychiatrów miał stały zwyczaj objadania się natychmiast po zrobieniu badań - jesli dobrze wyszły. Żeby to uczcić. Ponieważ chciał sobie obniżyc poczucie winy więc kupował lody dla całego pokoju lekarskiego. To było jeszcze za komunizmu, więc takie lody to była niezwykle miła rzecz.

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @lukasz-swiecicki 25 lutego 2023 08:51
25 lutego 2023 08:52

Oczywiście psychiatrów. Napisało mi się niechcący. Nie jesteśmy spychiatramia.

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @lukasz-swiecicki 25 lutego 2023 08:52
25 lutego 2023 10:37

 "Napisało mi się niechcący."

Oj...

zaloguj się by móc komentować

ArGut @lukasz-swiecicki 25 lutego 2023 08:52
25 lutego 2023 12:07

Napiszę, że ja to wiem bez pańskiego tłumaczenia. Jakbym był dziennikarzem co to zaprasza specjalistów na fotel i chce, żeby perorowali to bym nie wiedział :)

zaloguj się by móc komentować

chlor @Maginiu 25 lutego 2023 10:37
25 lutego 2023 12:09

Nie ma czegoś takiego jak spychiatra, jest ewentualnie spycholog.

 

zaloguj się by móc komentować

ArGut @lukasz-swiecicki
25 lutego 2023 15:27

Mecz pań Sabalenki i Krejcikovej:

Te pokrzykiwania to pewnie dla poniesienia własnej STRASZNOŚCI i MOCY. Tym razem pani Barbora się nie zlękła albo nie słuchała.
zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @chlor 25 lutego 2023 12:09
26 lutego 2023 17:32

Eeee, spycholog i spcyhiatra pracują w jednym timie...

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować