-

lukasz-swiecicki

Dziewczyna taka jak ja!

Dziewczyna taka jak ja

 

[Ten felieton napisałem zaraz po śmierci pana Włodka. Takiego mojego przyjaciela z Cytadeli, z którym spotykaliśmy się podczas spacerów. Najpierw umarł pies Włodka, a potem sam Włodek. Miał 71 lat. Znaczy Włodek tyle miał.].

Jeden z moich pacjentów, młody i przystojny chłopak, od dłuższego czasu szuka dziewczyny. Ale jakoś nie może znaleźć. To znaczy znajduje, ale te dziewczyny jakieś nie takie.

Ponieważ ja uważam, że to problem, więc rozmawiamy na ten temat. Zastanawiałem się czy oczekiwania mojego pacjenta nie są aby mało realistyczne, stąd moje pytanie:

- A jaka właściwie powinna być dziewczyna, której pan szuka?

Pacjent nawet zbyt długo się nie zastanawiał.

- No, właściwie to taka jak pan!

- Jak kto??

- No - jak pan.

Czasem myślę, że nic mnie już nie zdziwi i wtedy właśnie zdarza mi się coś takiego..

- Ale ma pan na myśli, że powinna być taka stara, łysa czy mieć brodę??

Miałem wrażenie, że pacjenta to w ogóle nie rozśmieszyło. Wręcz przeciwnie, poważnie się zastanowił…

- Nie, chodzi mi chyba o to, żeby można z nią było porozmawiać…

 

Święty Jan opisuje cud na sadzawką Siloam. Jezus pyta człowieka, po którym widać było, że „choruje od bardzo długiego czasu”, a w każdym razie Jezus potrafił to zobaczyć.

Jezus pyta – Czy chcesz wyzdrowieć?

Nie ma żadnego powodu, żeby uważać, że Jezus był głupi. Są ludzie, którzy twierdzą, że nie istniał, jeszcze inni chętnie mówią, że nie był Bogiem, ale nie spotkałem się z opinią, że był głupim człowiekiem.

Nie przypuszczam również, żeby Jezus uważał za głupiego swojego rozmówcę. Bo czemu by tak miało być?

W takim razie czemu zadał tak dziwne pytanie?

Nad tą sadzawką byli w zasadzie wyłącznie ludzie, którzy chcieli wyzdrowieć. Po to się tam siedziało. Jednak pytanie okazało się słuszne, ponieważ odpowiedź chorego wcale nie była twierdząca!

- Panie, nie mam nikogo (albo w innych tłumaczeniach „nie mam człowieka”) kto by mi pomógł..”.

Chory nad sadzawką myślał, że chce wyzdrowieć, ale tak naprawdę szukał człowieka, który by mu pomógł. Mój pacjent myślał, że szuka dziewczyny, ale tak naprawdę szukał kogoś z kim mógłby porozmawiać.

Jako ludzie mamy bardzo silną tendencję do poszukiwania rzeczy i spraw, których sobie dobrze nie zdefiniowaliśmy. Określenie przedmiotu wydaje się, z jakiegoś powodu, niezbyt istotne. Mamy chyba poczucie, że przecież jak znajdziemy to będziemy wiedzieli, że to jest właśnie to.

No i rzeczywiście może się tak zdarzyć, tylko potem różne uboczne okoliczności mogą się okazać nadzwyczaj dziwne i nasza dziewczyna będzie budzić większe zainteresowanie niż mogliśmy się tego kiedykolwiek spodziewać, a to z kolei może nas doprowadzić do wniosku, że jednak nie o to do końca nam szło. A było sobie to jasno z góry powiedzieć!

Myśląc sobie o tych i innych sprawach wyszedłem na spacer z Borysiem. Niech sobie pochodzi, bo potem będzie nocowanko wnukowe i Boryś może się znaleźć na dalszym miejscu listy.

Przeszło mi przez myśl, że nie ma szans na spotkanie pana Włodka, który mógłby surowo skrytykować moje dzisiejsze zdjęcie kwiatków (o których wiem już od Czytelniczki, że to trujące ziemowity). Faktycznie zdjęcie nie było wystarczająco dobre, jakby z pewnoscią Włodek powiedział. Ale Włodka spotkam dopiero w środę i to na Jego pogrzebie, więc to niedokładnie tego typu spotkanie.

Za to na dole Cytadeli, na tzw. patelni, jakiś starszy pan trenuje pchnięcie kulą, używając do tego ciężkiego metalowego walca.

- Spróbujesz pan trochę? Nie ma z kim poćwiczyć..

Ostatnia rzecz, na którą miałbym ochotę. Ale z drugiej strony.. „Nie mam człowieka”.

- Jasne, możemy chwilę porzucać.

- Nie no, daj pan spokój – ja tu pcham, nie rzucam.

- Dobra, też możemy.

Starszy pan, ewidentnie dawny sportowiec, przytulił policzek do walca, zrobił taki profesjonalny wykrok w tył, przeniósł ciężar ciała i pieprznął metalem, bo ja wiem, na jakieś 10 metrów czy coś.

- Dawaj pan. Teraz pana kolej.

Bałem się, że sobie zrzucę na nogę, ale dzielnie podszedłem i pchnąłem. No bo jak inaczej. Poleciało bliżej niż panu, ale znacznie dalej niż mogłem mieć nadzieję.

- No powiem panu, że jak na taką wujową technikę, to jesteś pan naprawdę utalentowany! Zaczniemy razem ćwiczyć, szybko się pan poprawisz! Na kiedy się umawiamy?

- A po co mam ćwiczyć? Pojadę na olimpiadę dla staruszków?

- Jak po co? Musisz pan ćwiczyć, żeby lepiej pchać, bo nie masz pan za nic techniki. To proste jest.

No i tak. Nie mam już co prawda nikogo, kto by krytykował moje kiepskie zdjęcia. Ale chyba mam człowieka, który gotów jest krytykować moją technikę pchnięcia kulą…

Ja tam w żadne reinkarnacje nie wierzę. I w ogóle w jakieś magiczne zbiegi okoliczności. Ale to się naprawdę dziś wydarzyło i naprawdę było dziwne bardzo i zupełnie niezwykłe. No i to było na Cytadeli, a jak mi zawsze powtarzał pan Włodek, Cytadelą się trzeba zajmować, bo tu jest życie prawdziwe.

Czyli mogę być ideałem dziewczyny i mogę też pchać kawałkiem metalu. Jest moc. Są opcje.

A jak tam u Was?



tagi: pan włodek  dziewczyna  pchnięcie kulą 

lukasz-swiecicki
22 maja 2024 17:11
4     536    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

MarekBielany @lukasz-swiecicki
22 maja 2024 22:03

Raz walec, raz kula.

Mają coś wspólnego: okrąg.

 

 

zaloguj się by móc komentować

chlor @lukasz-swiecicki
23 maja 2024 08:07

Właśnie to mnie urzekło, że już od pierwszego przypadkowego spotkania mogłem z dziewczyną normalnie rozmawiać. To że była w dodatku śliczna i mądra dotarło do mnie trochę później.

 

zaloguj się by móc komentować



zaloguj się by móc komentować